Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black Shadow

Coldplay

Polecane posty

Coldplay.png

Coldplay

Chris Martin, Jon Buckland, Guy Berryman, Will Champion

Stosując się do regulaminu działu, który powstał przed chwilą, przedstawiam wam (chociaż pewnie wielu osobom nie będzie trzeba) jeden z lepszych jeśli nie najlepszych rockowych zespołów ostatnich lat (dla uściślenia - rock alternatywny / britpop, sorry, tutaj Last.fm musiałem się podeprzeć, bo ekspertem muzy nie jestem), który - IMO - przy obecnym stanie ich popularności z pewnością pobije U2 ;D Cóż, zaczęło się niewinnie... od przeglądania tematu o muzie na FA gdzie imć Qbuś zapodał nazwę tego zespołu oraz nazwę niedawno wydanego albumu pt "Viva La Vida". Wysłuchałem paru utworów... i wsiąkłem totalnie. Byłem po prostu zakochany w każdym pojedynczym kawałku krążka i gdy jeszcze wysłuchałem sobie EP-ki "Prospekt March" byłem w siódmym niebie :) Błogość ogarnęła mój umysł. Co lubię w ich muzie? Charakterystyczny, melodyjny wokal (pal licho, mogę się z określeniem pomylić), bogactwo instrumentalne oraz szeroki wachlarz spokojnych dźwięków i świetnych rytmów w każdym utworze. Dla mnie Coldplay to idealna sprawa to wysłuchiwaniu ciężkiego łomotu, np. takiego Slipknot'a ;P

Ogólnie, zespół polecam każdemu :biggrin: Zapraszam do dyskusji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hah, uwielbiam Coldplay, i się nie wstydzę :)

Najpierw X&Y, męczone przez ładne 3 lata, zżyłem się z tym albumem niemiłosiernie, stąd też nie rozumiem jak może być określany mianem 'tego najgorszego w dorobku'.

Pózniej, kontynuując niechronologiczne podejście, była Viva La Vida. Longplay raz chwalony, raz gnojony, przez społeczność internetową obrzucony tonami nawozu, również za aferę z Satrianim (i po co mu to było :P).

Spostrzegłszy, iż Coldplay zrobił dwa krążki które pochłaniałem z niebywałym smakiem, zdobyłem ich pierwsze wydawnictwa: Parachutes i A Rush of Blood to the Head. No i tutaj miał miejsce jeden z najprzyjemniejszych kopów w szczękę w moim życiu. Może to nieodpowiednie określenie w kontekście spokojnych, piano-gitarowych melodii, ale tak właśnie było. Proste, chwytliwe kawałki, niosące ze sobą megatony pozytywnych emocji, wszystko to bardzo brytyjskie i smaczne, przystępne.

Ostatnio zespół udostępnił na swojej stronie www darmowy koncertowy album LeftRightLeftRightLeft. Fani napewno już mają, reszcie gorąco polecam, w ramach przekonywania się do 'tego komercyjnego badziewia' jak najbardziej. Na żywo Coldplay czaruje :)

PS. Więcej rozpisywać się nię będę, zostawiam conieco na ewentualne pogaduchy :)

Houk!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No a ja jestem po drugiej stronie barykady :)

Muzyka typu Coldplay po minucie słuchania wzbudza we mnie chęć do dania komuś w mordę. A wierzcie mi lub nie, jestem na ogół bardzo opanowany (cyniczny - tak, nerwowy - nie :)). Co mnie w nich tak denerwuje ?

Zacznijmy od początku. Od dawien dawna (od kiedy skończyło się średniowiecze) utwory budowane są na prostej zasadzie - różnicowaniu napięcia. Dlatego też w niemal każdym utworze powstałym w latach 1500-2009 możemy wyróżnić np. punkt kulminacyjny, miejsce, do którego dążą wszystkie wcześniejsze dźwięki. Potem następuje albo uspokojenie, spadek napięcia, albo po prostu koniec. Coś jak treny Kochanowskiego. W muzyce kocham właśnie zróżnicowanie, przy czym im większa "amplituda" napięcia w utworze tym lepiej. Od Sonaty Patetycznej Beethovena (dostojny, spokojny wstęp, pierwszy temat pełen niepokoju i... złości, drugi temat znów łagodniejszy - itd.), przez utwory epoki romantyzmu, aż po współczesne, dobrze znane kawałki - niech przykładem będzie tutaj np. Master of Puppets Metalliki (bardzo ostry wstęp, zwrotka i refren, bardzo spokojna i melodyjna część środkowa i znowu rozwałka na koniec), Sweet Child O' Mine Guns'n'Roses (fajne, rockowe, optymistyczne zwrotki i refren, solówka podobnie, choć już w innej konwencji i swoista retardacja poprzedzająca finał całego kawałka) lub Parallel Universe RHCP (spokojna zwrotka, rozwałka w refrenie i "ending solo"). Nawet jeśli nie jest to tak wyraźnie zaznaczone jak w wyżej podanych przykładach, to i tak taki element występuje i można go łatwo dostrzec.

Jestem w stanie zrozumieć, zaakceptować i w niektórych przypadkach polubić odstępstwa od tej reguły. Jako przykład podam Tear znowu Red Hotów oraz Good Enough Evanescence. Oba kawałki utrzymane w spokojnej konwencji, niemal (lecz nie całkiem!) "płaskie" pod względem różnicowania napięcia.

Nie pisałem tego wszystkiego powyżej bez powodu - tym, co najbardziej mnie drażni w muzyce Coldplay (tak, oczywiście jest to muzyka - a wiedzcie, że nie szastam tym określeniem w odniesieniu do wszystkiego, czego możemy usłyszeć na Esce czy Zetce) to właśnie sposób prowadzenia napięcia. Jakbym miał scharakteryzować przebieg tego elementu w chyba wszystkich kawałkach Coldplaya (które są zresztą wszystkie takie same - kolejny potężny zarzut przeciwko Angolom) to, wyobraźmy sobie wykres, byłaby to linia prosta startująca gdzieś tak w połowie skali i po liniowym i powolnym wzroście kończąca na dwóch trzecich (koniec utworu). Dlatego nie wiem, w jaki sposób Was ta muzyka uspokaja - we mnie ona wzbudza niepokój i frustrację. Nawet nie jestem w stanie precyzyjnie określić dlaczego tak jest - ale rzucają się w oczy "dysonansowe" (specjalnie w cudzysłowie - nie traktujcie tego słowa w tym przypadku dosłownie, a użyłem go tutaj wręcz bardzo metaforycznie), które nie znajdują "rozwiązania" (patrz: poprzedni nawias). Dlatego też po minucie słuchania takiego "Viva la Vida" zaczyna mnie poważnie napierdzielać głowa i humor mi się bynajmniej nie poprawia. A na uspokojenie serwuję sobie właśnie "Tear" albo "Good Enough".

Liczę na ciekawą i konstruktywną dyskusję :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Liczę na ciekawą i konstruktywną dyskusję :)
Cóż, na początek zacząłbym od tego, że każdy ma inny gust :sweat:

A na serio to powiem, że właśnie nie trzymanie się typowych schematów mi nie przeszkadza a wręcz dodaje waloru do tego zespołu. Owszem, zauważam, że większość z nich rozkręca się dosyć późno jak np. 42, Death and all of His Friends, ale IMO to nie przeszkadza :) Te szerokie gamy dźwięków jakie słyszę potem całkowicie wynagradzają mi początkową, drobną ale jednak, pustkę. Czyli ogólnie - właśnie to lubię w Coldplay'u, brak takich typowych podziałów momentów w danej piosence. Poza tym, jak sam powiedziałeś, "nie jestem w stanie precyzyjnie określić dlaczego tak jest" to u mnie jest z kolei tak, że logicznie nie przekonam kogoś dlaczego ta muza jest dla mnie kwintesencją spokoju oraz świetnych, melodyjnych rytmów, które zapadają w pamięć.

Ale zadam tobie pytanie które może być przyczynkiem do dalszej dyskusji - pod jakim względem wszystkie kawałki są takie same? Chodzi tobie tylko o ten brak typowego podziału w danej piosence czy o coś innego?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gusta wiadomo - są różne, dlatego trudno jest dyskutować na takie tematy jak muzyka. :happy:

Nie, chodzi o właściwie jednakowy styl i "sposób" na zrobienie piosenki. Porównaj sobie np. Viva la Vida i Clocks.

Ogólnie nie uważam Coldplaya za ekskrementy :no: Po prostu jest to muzyka, która mnie męczy zamiast relaksować i na pewno nie zagości nigdy na mojej karcie pamięci w W880i :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Qbekbear

Lol, wnikliwa analiza.

A kto powiedział, że muzyka ma uspokajać? Tak samo jak z filmami, są horrory i są komedie romantyczne.

A akurat członkowie tego zespołu mają umiejętności, można to poznać po linii melodycznej. I wokalista też. Chociaż właściwie nie ma się czym jarać, zespół jak każdy, mają 3 dobre kawałki, ale obawiam się, że nic poza.

Pozdrawiam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zespół jak każdy, mają 3 dobre kawałki, ale obawiam się, że nic poza.

Oj, strasznie chciałbym dowiedzieć się jakie to 3 kawałki według Ciebie są dobre i zasługują na wyróżnienie :)

Myślę, że mają ich jednak _trochę_ więcej, a te potencjalne trzy były po prostu eksplatowane w reklamach, wymęczone przez stacje radiowe, przez co wryły się w świadomość, zagościły tam jako coś fajnego i przyjemnego :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie lubię ich muzykę, potrafi mnie nieźle zrelaksować, rozleniwić lub odwrotnie - pobudzić do działania, melodia wpada w ucho, głos wokalisty mnie nie mierzi. Niezłe bogactwo instrumentów - cudnie (:

Mają bardzo sympatyczne videoklipy na YT^^ (life in technicolor).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja dla odmiany powiem ze ich nie lubie.;) głos martina mnie denerwuje i to bardzo. Ludzie czy to z moim słuchem jest juz cos nie tak czy on ZAWSZE, powtarzam zawsze śpiewa tak samo. Na początku słuchał mi sie ich przyjemnie nie powiem ale z kazdym kawałkiem było coraz mniej fajnie. Generalnie jak zasz ich jedą płyte, a jaką tam płyte jeśli znasz choć jeden kawałek to wiesz jak w astepnym bedzie spiewal martin!!! No ale jęsli zapomniec o wokalu i skupićsie na samej muzyce to nie jest tak zle. Słucha sie je przyjemnie ale bez rewelacji. Jak juz mówiłem wszystko psuje wokal. Gdym miał ocenic ich w skali 0d )0-10 to dałbym im 5+.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm, Coldplay. Lubię ich, ale nie jestem fanem. Przeplatają piosenki bardzo dobre (vide "Clocks" , "In My Place", "Talk" itd. ) z (niestety) średnimi i nudnymi. Przez to, że tych drugich dla mnie jest coraz więcej, ostatnio rzadko ich słucham. Doceniam melodyczne brzmienie, granie pianino-gitara, to chyba jasne.Powiem tak- po poznaniu zespołu, ich piosenki czarują i w ogóle lecz niestety po dłuższej przygodzie wychodzi szydło z worka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lord MC, bo wiesz - chciałem tutaj napisać dlaczego nie lubię tego zespołu, a w zasadzie trudno jest określić dlaczego tak się dzieje :) Starałem się :)

I nie piszę, że muzyka musi uspokajać - to fani Coldplaya twierdzą, że ich ta muzyka uspokaja - na mnie działa zgoła odwrotnie :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm......dla mnie ten zespół i ich muzyka są zupełnie obojętni. Chociaż jak trochę dłużej posłucham to zaczyna przynudzać. Jest to rodzaj muzyki, którego mogę posłuchać jak nie ma nic innego i nie denerwuję się jak ją słyszę ani w żaden iny sposób nie wpływa na mnie emocjonalnie.....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po bardzo dobrym albumie Parachutes, Coldplay praktycznie się skończył. Obecnie są bardzo przeciętnym pseudoalternatywnym zespołem jakich w UK wiele, a otoczka wokół nich jest sztucznie nadmuchiwana przez media typu NME i MTV2. Do tego ciągle notują regres, bo takie A Rush Of Blood To The Head było jeszcze jako tako do przełknięcia. Viva La Vidy przełknąć już się niestety nie da. Lepiej grać w bierki niż słuchać Coldplaya. Dziękuję!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coldplay ,poznałem ten zepół w dość nietypowy sposób ,a konkretnie ,gdy byłem na wymianie w Belgii(Eurodyssee ,może ktoś wie o co chodzi) ,jadąc z moim korespondentem do miasta na impreze ,okazało się że on jest ich fanem i gdy przyleciał do mnie, dostałem od niego płytę "Viva la Vida" .Coldplay jest dla mnie czymś więcej niż tylko zespołem rockowym ,oni wzbudzają we mnie pewne uczucia ,słuchając ich odpływam .Jestem ich wiernym fanem, choć muszę powiedzieć ,że jeden ich kawałek (life in technicolor) nie specjalnie mi się podoba ;)

________________________________________

30094.jpg

5607.jpg

4152.jpg

7233.gif

396.png

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie zaczęło się od tego, że spośród wielu wykonawców w bazie muzyki miałem najwięcej Coldplay. Potem były LP jeden po drugim i tak jakoś wyszło, że moim ulubionym utworem jest A Rush Of Blood To The Head :) Ma w sobie coś relaksującego, mimo osobliwego (dla niektórych) tekstu. Ale mnie i tak relaksuje takie np. 42 czy Death And All His Friends, szczególnie końcówka, więc mogę się nie znać :)

Life in Technicolor - to trza osłuchać. Mnie też na początku się nie podobał, ale potem zmieniłem zdanie. Odwrotnie zresztą było z Lost, ale cóż (zresztą Lost+ to jeden ze średniejszych utworów w dorobku IMHO).

Jeszcze mała rzecz odnośnie Viva la Vida i jego "hitowości" (mowa ofc o samym utworze), a konkretniej puszczania w Zetach i RMFach. Czy jakiś redaktor muzyczny puszczający takie rzeczy zastanawiał się, o czym jest to piosenka i że chyba nie za bardzo pasowałaby do ymydżu? Nie, bo najważniejsza jest słuchalność... taka sama sytuacja jest nadal z utworem "La Camisa Negra", który można usłyszeć do dziś. No, ale cóż...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego co widzę nikt tu jeszcze nie wspomniał o kawałkach, które niestety nie znalazły się na albumach, a z pewnością warto je przesłuchać. Mówię tutaj o wydanych przez Coldplay EP-kach:

The Blue Room

Without Parachutes

A Rush of B Sides to Your Head Tutaj mój ulubiony kawałek - I Ran Away

Castles

The Prospekts March

Co do Coldplaya całościowo to studyjnie miażdżą i nie przypominam sobie żeby jakiś ich utwór nie przypadł mi do gustu, ale niestety Martin tak podkręca sobie głos w studiu, że później ciężko się go słucha na żywo, kiedy już bez pomocy komputera "trochę" kaleczy ;p

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja poznałem muzykę Coldplay u kumpla, którego rodzice mieli dwie pierwsze płyty zespołu (dobrze mówię?): Parachutes i The Rush Of Blood To The Head. Potem doszły własne egzemplarze (kupione za ciężko uzbierane pieniądze) i słuchanie kilka godzin dziennie. Cudo! Po kilku miesiącach wyszła płyta "Viva la Vida", którą nabyłem bezwłocznie. Też mi się spodobała, choć musiałem się przyzwyczaić do zmian, większego pójścia na komerchę itd. Ale to cały czas były wspaniałe kompozycje, to cały czas było Coldplay, tylko w innym klimacie. Teraz już mi w ogóle te zmiany nie przeszkadzają. Następnie do kolekcji doszedł "Prospekt's March", lecz aż tak bardzo nie byłem z niego zadowolony (ale to w końcu tylko EPka). A na końcu "X&Y". I dzięki tej płycie miłość do Coldplay odrodziła się na nowo. I znowu jest słuchanie przez pół dnia:) A, no i najnowsza płyta (a raczej darmowe wydawnictwo) zespołu, LeftRightLeftRightLeft, którą można sobie ściągnąć za darmo ze strony Coldplay. Niby to tylko nagranie z koncertu, ale również powala:) I teraz nadeszło czekanie na koncert w Polsce. Oby w końcu przyjechali!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ano, właśnie. Jednego nie jestem w stanie zrozumieć - gdy inne sławy przyjeżdżają do nas zaznaczając, że jednak istnieje taki kraj na Starym Kontynencie jak Polska to Coldplay nie uwzględnia kraju nad Wisłą w swoich trasach koncertowych. Cóż, dla fanów zostaje tylko czatowanie na wycieczki do Niemiec gdzie w Monachium ostatnio był / ma odbyć się koncert (nie wiem, nie jestem na bieżąco ze wszystkim) kapeli. Może w końcu im się odmieni ^_^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkopuję ten temat z odmętów 2009 roku, coby spytać czy ktoś jeszcze nie słyszał

, czyli najnowszego singla? Mnie osobiście bardzo się podoba, w zasadzie mam aktualnie na niego małą fazę i co naście minut go sobie puszczam...

Ciekawym też jaki będzie ich program koncertu - czy będą grać głównie z Viva la Vida/Prospekt's March czy może głownie nieco starsze kawałki? Mam nadzieję, że nie zbraknie takich pozycji jak choćby Don't Panic, Clocks czy Talk, choć na A Rush Of Blood To The Head nie liczę (choć byłoby miło).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

całkiem, całkiem ta nowa piosenka :) do najlepszych jej brakuje nieco, ale na koncercie miło ją będzie usłyszeć.

co jeszcze zagrają? Coldplay nie promuje żadnej nowej płyty teraz, więc najpewniej będzie mieszanka ze wszystkich płyt. sam najbardziej chciałbym Talk, Lost, Spies, Shiver, Fix you, a jak będzie to zobaczymy za parę tygodni :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wie ktos cos o nowej plycie? Singla sobie na pewno poslucham, ale ja chce plyte. :D IMO jest to najlepszy zespol tego typu jaki istnial, i mimo, ze wiekszosc piosenek znam na pamiec (ok, troche przesadzam :P), to nadal moge ich sluchac z wielką przyjemnoscia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O nowej płycie jeszcze niewiele wiadomo, natomiast pojawiło się "Every Teardrop Is A Waterfall EP" zawierające trzy utwory. Jedno jest pewne - w muzyce Coldplay nastąpi największa z dotychczasowych ewolucji... Mam nadzieję, że na nowy LP nie będziemy musieli czekać zbyt długo...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przesłuchałem 3 kawałki (viva la vida, clock, talk). To co mnie denerwuje to proste, wtecz prymitywne partie perki. To co sie dzieje w viva la vida to porażka mozna tu bylo zrobic naprawde wiele fajnych przejsc i akcentów a ograniczono sie do dzwonka i bebenka. Druga rzecz: zespół gra niby ciekawe, wpadające w ucho melodie ale brzmienie jest zrobione tak ze te melodie nie chwytają, jest za dużo powietrza w brzmieniu, grają za mało zwarcie każdy instrument cos tam sobie gra, wszystko pasuje ale poza wokalem brakuje jakiegos motywu przewodniego. Sytuacje uratował "talk", kawałek w mojej 10 stopniowej skali dostałby moze z 6/7 fajna gitarka na poczatku, spoko refren i brzmienie tez da sie zniesc. I na koniec, co w tym zespole jest alternatywnego? Alternatywne to jest Muse, Radiohead, Smashing Pumpkins, moze trafilem na takie kawalki, ale to co prześłuchałem (a to bardzo mozliwe bo jutub na pierwszych miejscach wyslwietla najbardziej komercyjne kawałki) to jest jakis Rock/ Pop rock

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alternatywna to była debiutancka płyta "Parachutes". Wtedy nazywano nawet Coldplay "nowym Radiohead". Ale z czasem zaczęli grać pod U2. Nie uważam tego za minus, bo wciąż eksperymentują i z każdą kolejną płytą ewoluują na nowy poziom. Nie można oceniać Coldplay na podstawie kilku kawałków. Ja co prawda od razu zakochałem się w tym zespole po przesłuchaniu jedynie "The Scientist", ale mam kumpli, którzy do Coldplay przekonali się dopiero po przesłuchaniu któregoś z albumów w całości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...