Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

RedChakraDragon

Death Note

Polecane posty

Anime jest świetne... Ładna kreska, klimatyczna muzyka, o fabule nie wspominając. Na pewno jedno z lepszych anime. Cały czas trzyma w napięciu, w żadnym momencie się nie dłuży i nie nudzi. Graficznie i pod względem animacji też jest świetnie. Postaci są dopracowane, tła również stoją na wysokim poziomie, a animacje są na ogół płynne. Duży plus za niezwykle klimatyczną ścieżkę dźwiękową, naprawdę dobrze zrobiona.

Mangi nie czytałam, a filmy kinowe jakoś mnie do siebie nie zachęcają...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wyrazistych postaciach(no,poza Matsudą)

Matsuda za akcję w ostatnim odcinku ma u mnie wielki szacun, chociaż zapewne doprowadził do rozpaczy całe stada

otaku nie mogących zniesć takiego radosnego dziurawienia ich idola :)

DN było trzecim anime które obejrzałem i regularnie pozostawiało mnie na fotelu z opadem szczeny. Gdyby ktoś jeszcze pół roku wcześniej powiedział mi, że będę zarywał noce żeby dowiedzieć się o dalszych losach bohaterów jakiegoś serialu, w którym więcej rozmyślają niż coś robią, najprawdobniej zwyczajnie bym go wyśmiał.

DN sprawia wrażenie niezwykle dopracowanego. Kreska to dla mnie klasa sama w sobie - totalny brak stylizacji i absolutny realizm jest w tym wypadku duża zaletą. Postać głównego bohatera (czy też może antybohatera? ;)) zasługuje na owację na stojąco - genialny nastolatek, w którego ręce trafiła najniebezpieczniejsza broń na ziemi, zaczyna kształtować świat według własnego zamysłu, równocześnie prowadząc wyrachowaną grę z L'em i policją...rządzi.

Fabuła obfituje w nieoczekiwane zwroty akcji. Dopóki nie obejrzałem ostatniego odcinka jak ognia wystrzegałem się wszelkiego rodzaju for na jego temat, żeby tylko nikt przez przypadek nie zdradził mi zakończenia tego świetnego cyklu. Czasami musiałem na kartce rozpisywać sobie kolejność zdarzeń

czy kolejność, w jakiej DN zmieniał włascicieli

ale cieszyłem się, że twórcy nie traktują widza jak idioty i zmuszają go do myślenia.

A teraz pomówię trochę o zakończeniu, więc wybaczcie... ;)

Zakończenie było totalnie zaskakujące i dzięki temu doskonałe. Wg mnie głównym zamysłem twórców była desakralizacja Kiry jako boga, ukazanie jego słabości.

Tutaj zwróciłbym szczególną uwagę na zachowanie Matsudy, który dotychczas zawsze był krok z tyłu. Zwykły gliniarz, niezbyt bystry, wesołek, pełniący w zespole rolę wioskowego głupka, kilkoma celnymi strzałami z służbowego rewolweru spycha boga z ołtarza.

Masakruje go.

Gnoi.

Eksploduje sprawiedliwym gniewem, każdym strzałem zdając się krzyczeć: "Już nikt nigdy przez Ciebie nie zginie!".

To nie jest zimna akcja Lighta, to nie jest wyrachowana i wykalkulowana zemsta. To jest sprawiedliwy odwet praworządnego człowieka na <ciach>

jakim okazał się Light. Odwet powodowany jak najbardziej ludzkimi emocjami człowieka, któremu właśnie zawalił się świat.

Dlatego wg mnie ta scena niesie ze sobą niesamowity ładunek mocy, i to chyba nie tylko ze względu na moje upodobanie do makabry Razz Za ten jeden moment Matsuda stał się moim ulubionym bohaterem serii - za to, że we właściwym momencie się nie <ciach>, tylko działał Wink

Dlaczego bronię zakończenia? Podziwiam odwagę twórców. Byłem prawie pewien, że zakończenie nie będzie jednoznaczne - nie uśmierca się kury znoszącej złote jajka, spodziewałem się zakonczenia w stylu "wielki wybuch, nie wiadomo kto przeżył" porwania Lighta do krainy Bogów Śmierci, jakiegoś ratunku w ostatniej chwili, nawrócenia się Lighta, przejścia Neara na stronę Lighta, czegokolwiek - ale nie spodziewałem się, że bóg nowego świata umrze na atak serca krwawiąc jak prosię gdzieś na schodach, w samotności. Że dostanie to, co mu się należało, chociażby za uśmiercenie narzeczonej Penbera.

Szacun dla twórców.

P.S. Zakończenie mangi też jest dobre, ale trochę przegadane jak dla mnie ;)

Aha, no i jest jeszcze przesłanie :)

Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie DN jest nie tylko świetnym anime, ale swego rodzaju manifestem przeciwko karze śmierci.

Pokazuje, że życie drugiego człowieka nie było, nie jest i nie może być kwestią naszego wyboru.

Pokazuje, do czego doprowadziłaby sytuacja, gdyby jeden człowiek mógł w nieskrępowany sposób wybierać, kto powinien żyć, a kto nie.

To bardzo cenny materiał do przemyśleń, szczególnie dla Japończyków, u których kara śmierci jest wciąż stosowana.

MSaint>>>nie używamy tutaj wulgaryzmów, nawet tych "wygwiazdkowanych", proszę na przyszłość tego nie robić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oglądam, w tym momencie jestem na 20 epie. I się z deka podłamałam. Świetna dynamiczna akcja załamała się trochę w okolicach 17 odcinka. Zobaczę co dalej, chociaż coraz ciężej mi się je ogląda. No i ta muzyka, świetnie dopasowana do akcji, mająca niesamowity magnetyzm...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Death Note" to seria bardzo wciągająca, choć muszę przyznać, że miejscami bardzo mnie irytowała, głównie za sprawą Lighta i Misy. Ten pierwszy swoim narcyzmem i przekonaniem o swojej wyższości nad innymi (fakt, że czesto uzasadnionym) mocno mnie wnerwiał. Jego manipulacje i wykorzystywanie innych osób (i nie tylko ;p) również mnie złościły, bo nie lubie takiego kombinatorstwa i dlatego naprawdę cieszyłem się, gdy Lighta spotkało to, co go spotkało na końcu ]:->

Misa z kolei swoim infantylizmem i ślepą wiarą w Lighta zadziwiała mnie jak można być tak krótkowzrocznym i poświęcać się dla drugiej osoby, która ewidentnie nie odwzajemnia uczucia. Oglądając to myślałem, że tylko Japonki ze względu na silny patriarchalizm dalekowschodniego społeczeństwa potrafią być takie, choć z drugiej strony i na własnym "podwórku" kazdy chyba może znaleźc kilka takich beznadziejnych przypadków :>

L z kolei obdarzyłem sporą dozą sympatii, głównie dlatego, że jego nawyki żywieniowe, tryb życia i sposób zachowania przywodziły mi na myśl jednego z moich znajomych (który tylko taki bystry jak L nie jest ;p). Sympatyczna postacią jest również Ryuk, który fajnie punktuje cechy ludzi i pomimo tego, że jest bogiem śmierci, trudno tak naprawde go nie lubić.

Nie zgodzę się również z krytyką inspektora Yagamiego - bo choć jest on stereotypowym gliniarzem, to właśnie jego twardość charakteru bardzo mi przypadła do gustu :)

Po co to wszystko piszę? By wykazać jedną rzecz - że twórcy Death Note stworzyli sporo świetnych wyrazistych postaci. Niech świadczy o tym chociażby fakt, że jedne mnie wkurzały, a inne polubiłem. O porażce twórców świadczyłoby to, gdybym nad bohaterami przeszedł obojętnie - a to, jak juz zapewne wykazałem, nie nastąpiło. Brawa im za to i za psychologiczne pojedynki dwóch głownych serialowych adwersarzy :D

PS. Nie jestem znawcą, ale mam wrażenie, że anime to wyłamuje się z kanonu również pod jeszcze jednym względem - mianowicie zabrakło w nim odcinka w gorących źródłach, który, wedle niepisanej (chyba) zasady, powinien byc w każdym anime ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Death Note był pierwszym Anime, które obejrzałam do samego końca. Z miejsca zauważyłam, że jest wiele poważniejszy niż reszta, z którymi się zetknęłam, fabuła ma niewiele wspólnego z mocami nadnaturalnymi, a zachowaniem i poglądami ludzi. Ożywił mnie w dyskusjach, mogłam godzinami spierać się o to, kto miał więcej racji - polecam wszystkim, bo dzięki niemu zdołałam przekonać rodzinkę, że Anime to nie bajki dla dzieci ^^

Wciągnął mnie. Na dobre. Wbrew milionom fanek chorych na punkcie "słodkiego, uroczego L'a" popierałam raczej Lighta, na początku, bo potem oczywiście oszalał - samibyście mieli coś nie teges pod sufitem, ukrywając się z takim notesem i grając non stop w każdej sekundzie przez bite sześć lat.

Z miejsca też ściągnęłam muzykę, bo Yoshihisa Hirano naprawdę się postarał.

Grafika nie jest słodka, co jest plusem z mojej strony (to, że jestem dziewczyną, nie oznacza, że muszę jechać tylko na shoujo).

Humoru też nie brakło (Matsuda? Misa?), postacie były dobrze przemyślane, i nie miałam problemu z rozróżnianiem postaci drugoplanowych (z czym często mam problem).

Fabuła jest jak najbardziej współczesna, ciekawa, i porywająca. Jedno z najbardziej wartościowych anime, jakie w życiu widziałam. Polećcie mi więcej takich.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiele zostało tu o Death Note powiedziane, dużo osób twierdzi że druga połowa jest słabsza. Moim zdaniem druga połowa JEST słabsza ale tylko minimalnie w stosunku do pierwszej. No i zakończenie - genialne. To co się tam wydarzyło, wstrząsnęło mną na kilka dni, nigdy żadnego anime tak nie przeżyłem. Fabuła - rewelacja. Bardzo podobał mi się ton rysunku - dominujące ciemne i zimne barwy tworzą świetny klimat . W moim rankingu najlepsze anime, stojące na podium razem z One Piece (chociaż to dwa zupełnie inne gatunki).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fabuła jest jak najbardziej współczesna, ciekawa, i porywająca. Jedno z najbardziej wartościowych anime, jakie w życiu widziałam. Polećcie mi więcej takich.

Dla mnie ulubionym anime Death Note był do czasu jak obejrzałem Cowboy Bebop. To anime należy do jeszcze doroślejszych i chociaż pierwsze odcinki mogą wydawać się nudne, to dalej jeśli nas złapie, to nie będziemy mogli oderwać się od ekranu (jak dotrwamy do 5 odcinka to nas wsysa). CB ma zgoła inną tematykę niż DN, ale jest równie (albo nawet bardziej) klimatyczne. Naprawdę polecam (o ile nie chodzi Ci o klony DN, tylko kolejne, inne anime). Temat Cowboy'a tu

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te genialne walki psychologiczne

Jak dla mnie ten tytuł to mistrzostwo świata.

świetne do bólu

To co tak przyciąga to logika

Moim zdaniem, to anime jest po prostu GENIALNE od strony fabularnej.

Jedno z najbardziej wartościowych anime, jakie w życiu widziałam.

jeszcze doroślejszych

I lol'd. Znam może trzy pozycje z mang/anime, przy których mógłbym odważyć się, by próbować użyć takich określeń, jak te w cytatach pwyżej, ale Notatnik śmierci zdecydowanie do nich nie należy.

Nie no, Death Note to przednia zabawa, ale próby doszukiwania się w nim jakieś głębi, wspaniałości, tudzież genialności... No cóż, po prostu lekko mnie śmieszą (takie wyolbrzymienia i przesadzone epitety widać też często przy okazji wypowiedzi na temat Code Geass, więc jednak te serie mają ze sobą coś wspólnego!). To, że akcja mangi/anime toczy się w głowach przeciwników, a nie na miecze, czy jutsu nie znaczy od razu, że jest "genialne", "dojrzałe" czy, o zgrozo, "ambitne". Zresztą sami autorzy przyznali, że tworzyli trzymającą w napięciu, dostarczającą masę rozrywki historię, nie ambitne studium ludzkiej psychiki. "Genialność" Death Note blednie po zapoznaniu się z dowolną ambitną produkcją przeznaczoną dla dojrzalszego widza. Ambitną, a nie czymś co jest na takowe kreowane przez jego fanów, w dodatku całkowicie niesłusznie.

Nie sięgając daleko, inna popularna i lubiana seria stawiająca na akcję, czyli Tengen Toppa Gurren Lagann, jest już według mnie, hm, głębsze. I nie dlatego, że ocieka męskością i ma masę urzekających momentów. Po prostu motyw przewiercania się przez przeciwności losu, choć trochę naiwny, to jednak ma w sobie coś chwytającego za serce. Słowem, z TTGL coś po prostu wynika. Death Note to po prostu "kino sensacyjne", pełne uproszczeń w fabule i osobowościach postaci. "Głębszą" serią jest już nawet emitowany onegdaj, w paśmie Odjazdowych Kreskówek na RTL7, Houshin Engi. Końcówka tegoż, zupełnie niespodziewanie jak na zwykłą, 26-odcinkową zajawkę porządnie wykonanego shounena, zawierała w sobie, jak to ujęto bodajże w kawaii - "głęboki sentyment dla ludzkiego życia". Mam na myśli głównie to, jak wyglądały ostatnie dwa odcinki (z naciskiem na przedostatni). Ok, ok. Już kończę tego lekkiego offa... Wracając zatem do Death Note...

Kiedy już zaakceptuje się konwencję tej produkcji, czyli brak realizmu, który objawia się w niewiarygodnych umiejętnościach bohaterów do przewidywania XX ruchów naprzód i momentami strasznie naciągane zwroty akcji, to Death Note staje się całkiem przyjemną serią, która z reguły powinna sprawić, że widz będzie się dobrze bawił. Podobnie jak wielu z tych, którzy widzieli serię w całości, przychylam się do stwierdzenia, że pierwsza jej "część" jest lepsza od "drugiej". Nie, nie żeby odcinki 26+ były słabe. Po prostu nieudane klony L, czyli N i M nie były już tak sympatyczne jak pierwowzór. Co za tym idzie, nie śledziło się ich poczynań z takim samym zaangażowaniem jak ich poprzednika. Uwydatniały się zatem niedostatki fabuły i tym podobne. Samo zakończenie nie było złe, ale co z tego, skoro całość dużo by zyskała kończąc się przykładowo jak aktorska wersja (tam co prawda końcówka była trochę pozbawiona klimatu, ale oprawa anime mogłaby to nadrobić). Podsumowując wątek fabularny - jest dobrze. Pomyślnie wykreowana para dwójki głównych bohaterów, całkiem chwytliwy pomysł na fabułę i udana jego realizacja. Tego akurat Death Note odmówić nie mogę.

Właśnie, skoro już poruszyłem kwestię oprawy audio-wizualnej. Death Note ogląda się i słucha bardzo przyjemnie. Kreska jest bardzo dobra. Sztuczki, triki i inne zabiegi, a'la praca "kamery", "kolorowanie" bohaterów (nie wiedziałem jak to określić) pasują tutaj idealnie. Podobnie jak i klimat, w którym utrzymana jest ścieżka dźwiękowa. Ta jest naprawdę niezła. Nie nazwałbym ją wybitną, ale udanie potęgowała napięcie, towarzyszące toczącym się na ekranie "psychologicznym" zmaganiom.

Death Note to trochę zmarnowana seria. Gdybanie nie ma sensu, ale jestem ciekaw, jakby wyglądał pojedynek naszej dwójki pseudo-geniuszy, gdyby manga miast shounenem, była seinenem. Boje się jednak, że wtedy byłaby to całkowicie inna rzecz, zapewne dużo mniej strawna, od tego co mogliśmy obejrzeć/przeczytać. Reasumując - komentowane przeze mnie anime to z jednej strony, moim skromnym zdaniem, sztandarowy przykład tzw "overrated and overhyped anime", z drugiej zaś coś, przy czym bawiłem się naprawdę nieźle, momentami nawet świetnie i w ogóle miło to wspominam.

Ode mnie 8/10. Zwykłe 8. Ocena nie waha się ani ku siódemce, ani ku dziewiątce. "Polecam" raczej nie napiszę, bo wiele jest rzeczy, które polecałbym bardziej. Myślę jednak, że warto sprawdzić "czym się tak wszyscy" podniecają. W końcu jest to najpopularniejsza seria na MALu ;)

EDIT: oglądanie Cowboy Bebop - dobry pomysł, przypisywanie dednotowi wyznaczników takich jak "dramat", czy "tragedia" - zły. No chyba, że to jakiś ukryty, prześmiewczy przekaz ; D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisałem "dramat" i "tragedia", bo tak wyczytałem na kilku stronach internetowych. To, że mnie śmieszyły niektóre błędy, nie oznacza, że po dwukropku przy słowie "gatunek" mam wpisać "komedia" i "pomyłka". No i raz jeszcze napisze, to co napisałem już w temacie o Naruto: nie wińmy Shounena, za to, że jest shouenem. Ma on za zadanie trafić do "tardżetu", czyli "chłopców w młodym wieku". Death Note trafia. Death Note nabił kasy twórcom. Death Note spełnił zadanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<ciach>

?_?

Wydaje mi się, że jesteś całkiem bliski przypisywania mi stwierdzeń, których w swoim poście nie zawarłem. A jest to coś, za czym RACZEJ nie przepadam.

O ile "dramat" ma jakiś tam sens, o tyle "tragedia" to moim zdaniem pomyłka. Plus... Myślałem, że widać jak na dłoni, że post scriptum w moim poście nie powinno być odbierane z grobową powagą. I nie musisz tłumaczyć, że czarne jest czarne, a białe jest białe, naprawdę. Dla mnie przedstawiony przez Ciebie argument nie ma żadnej wartości. Opierając się na nim, można u podstaw wykluczać dyskusję o czymkolwiek co nie jest czymś "ambitniejszym". Nie winię Death Note za to, że jest jakie jest. Po prostu nie widzę powodu, dla którego miałbym nie pisać wprost o tym, iż uważam mity o "geniuszu" tej produkcji za równie zasadne, co pieśni chwalebne na cześć scenariusza Naruto, czy też Bleacha.

Wątek "genialnych walkach psychologicznych" i tym podobnych lepiej pominąć milczeniem.

MSaint>>>nie cytujemy całego poprzedniego posta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem krótko: Death Note to dla mnie numer jeden wśród anime. Manga jest zaś to mistrzostwo.

Cieszę się, że anime wiernie oddawało to co można było odnaleźć na stronach papierowego pierwowzoru. Łatwo przecież byłoby to zniszczyć. Wystarczy spojrzeć na filmy... Kiedy odnalazłam tytuł Death Note w ramówce pewnej stacji myślałam, że padnę z radości. Jednak po obejrzeniu 15 minut filmu doszłam do wniosku, że to nie jest DN. Zmienili wszystko. Brakowało klimatu, a poza tym fabuła drastycznie odbiegała od oryginału. Jednak maga i anime dla mnie są nie do pobicia :smile: Film puszczam w niepamięć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mocnowidno, w cytatach które zapodałeś ani razu nie występuje słowo "głeboko", natomiast w twoim przydługaśnym wywodzie co chwilę je znajduję w różnych formach. Czy anime musi być "głębokie", żeby było dobre? Nie! Twórcy Death Note nadali swojemu anime rozrywkowy charakter, aby trafić do większej grupy odbiorców. Jednocześnie anime nie jest "ciężkie" w oglądaniu, ale zachowuje swój specyficzny klimat. Po prostu jest idealne, i tyle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko zależy od tego czego odbiorca oczekuje i co widzi w finalnym produkcie. Mocnowidno zaznacza, że DN jest co najwyżej dobre. Ja również tak uważam. Nie jest wybitne, nie porusza trudnych problemów egzystencjalnych, czasami jest infantylne pozostając do końca posypanym brokatem przeciętniakiem. Jest dobre jako jedno z pierwszych, które się ogląda ponieważ ja osobiście tak zrobiłem i jestem zadowolony. DN pozostawił po sobie miłe wrażenie mimo pewnych błędów, których się nie ustrzeżono. Głębokość anime w tym przypadku nie ma nic do rzeczy, jednocześnie duża grupa fanów próbuje wykreować owy produkt na coś czym nie jest. Dlatego Mocnowidno stara się wszystkich "zachwycaczy" sprowadzić do parteru i uświadomić, że to anime nie jest głębokie, ba, nie jest nawet dobre. Jest ledwo ponad przeciętność.

Co do tego czy "głębokość" anime jest pewnym wyznacznikiem jakości. Wszystko zależy od naszych oczekiwań. Ja osobiście cieszę się, gdy mogę obejrzeć dzieło nieprzeciętne, wzbudzające żywe emocje i przynoszące po seansie chwile zadumy. Tak było w przypadku NGE, jak również kilku innych, małych dziełek animacji japońskiej, które automatycznie zyskiwały w moich oczach ciekawym podejściem do niektórych problemów. Jednocześnie ocena anime związana w moim przypadku jest z gatunkiem jaki reprezentuje. Nie sądzę by jakakolwiek komedia skłoniła do refleksji, jak również nie mogę żądać by komedia romantyczna nie była przeidealizowana (choć od tego też są wyjątki! vide Toradora), dlatego też takie serie nie mają u mnie minusów za brak naprawdę poważnych i poruszających przemyśleń.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolega Arlegos już napisał w swoim powyższym poście to, co trzeba było wyjaśnić, ale nie mogłem sobie odpuścić skorzystania z możliwości łatwego +1 :P

krzyhu,

mocnowidno, w cytatach które zapodałeś ani razu nie występuje słowo "głeboko", natomiast w twoim przydługaśnym wywodzie co chwilę je znajduję w różnych formach.

Byłbym wdzięczny, gdybyś nie odwracał kota ogonem. Cytaty, które umieściłem na początku posta odnoszą się bezpośrednio do mojej niechęci do, popularnego wśród zagorzałych fanów Death Note, stwierdzenia, jakoby zawierało ono w sobie jakąś głębię, której niektórym (czyli np mnie) nie jest dane jej dostrzec.

Czy anime musi być "głębokie", żeby było dobre? Nie! Twórcy Death Note nadali swojemu anime rozrywkowy charakter, aby trafić do większej grupy odbiorców.

Zwróć uwagę, że sam oceniłem serię na "8". A przy mojej, dosyć ostrej, skali ocen jest to całkiem niezły wynik. Nie krytykowałem Death Note za to, że nie jest ambitne. Krytykowałem tych, którzy próbują z tego anime robić taką serię... Tudzież próbują mu przypisywać geniusz.

Jednocześnie anime nie jest "ciężkie" w oglądaniu, ale zachowuje swój specyficzny klimat.

Wiesz... Jest to kolejna rzecz, o której już wiem.

Po prostu jest idealne, i tyle.

Przykro mi to stwierdzić, ale Death Note jest tak bliskie ideału, jak jaśnie nam panujący prezydent, poprawnego kreowania swojego wizerunku.

Co do podkreślonego fragmentu - tak, skoro Ty tak twierdzisz, to ci, którzy sądzą inaczej muszą być w błędzie... NOT :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę przychylić się do argumentów Mocnowidno. Bo choć samo anime jest naprawdę dobre, ma ciekawe, wyraziste postaci i kilka naprawdę spektakularnych, trzymający w napięciu akcji (w tym - co ważne - także sam finał, co wbrew pozorom nie zdarza się zawsze), to jednak do typowej wybitności jeszcze mu brakuje.

Produkcje wybitne zmuszają człowieka do głębszych przemyśleń po obejrzeniu, do przetrawienia tego, co się zobaczyło i odniesieniu tego do otaczającej rzeczywistości. Natomiast w w moim wypadku przemyślenia o DN sprowadzały się do tego, że zastanawiałem się co będzie dalej i jak dane postaci wybrną z pewnych, wydawałoby się, podbramkowych sytuacji. Ale do przemyśleń nt. wartości ludzkiego życia to anime mnie nie zmusiło.

Death Note to po prostu rozrywka w czystej postaci. Natomiast na podstawę rozprawy filozoficznej raczej się nie nadaje ;p

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale do przemyśleń nt. wartości ludzkiego życia to anime mnie nie zmusiło.

A mnie owszem. Przez parę dobrych dni myślałem o tym

dlaczego Kira zginął, myślałem o jego ideałach

, ogólnie to anime dużo dało mi do myślenia.

"This world is rotten"... genialne stwierdzenie. A jak trafne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzyhu, nieco źle mnie zrozumiałeś (mea culpa - nie dość wyraźnie się wyraziłem :>). Pewne refleksje po obejrzeniu Death Note miałem. Ale nie na tyle silne, by zaprzątały mi głowę dniami.

Moim zdaniem do takich anime należy "Neon Genesis Evangelion", które dzięki swojej wielowątkowości i niesamowicie skomplikowanym postaciom (nie mam tu na myśli, że te z DN są banalne - bo nie są!), ogromnemu ładunkowi symboliki i trudnemu zakończeniu sprawiło, że głowiłem się nad licznymi kwestiami poruszanymi przez to anime nie tyle dniami, co tygodniami!

Może w ten sposób odpowiednio wyargumentuje o co mi chodzi. Dla mnie "Death Note" to bardzo dobry thriller, kryminał z wątkiem fantastycznym, opowiadający o intelektualnej walce między dwoma wyrazistymi bohaterami (

do czasu, oczywiście ;p

). NGE natomiast to opowieść o ludzkich słabościach i lękach, prezentowana pod przykrywką walki dużych robotów z najeźdźcami z kosmosu.

Kwitując swój mały wywodzik - uważam, że "Neon Genesis Evangelion" to anime nieporównywalnie głębsze niż "Death Note". Malkontentom zalecam najpierw zapoznanie się z tą pierwszą serią (bo zakładam, że jak ktoś tu dyskutuje, DN już widział ;p), porówna, a dopiero potem feruje wyroki :]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oglądałem Neon Genesis Evangelion, i nie powiem żeby to anime zbytnio mi się podobało (może dlatego że to było dawno, jeszcze jak leciało na Hyperze). Główny bohater to chłopczyk-pipka (aaargh jak ja takich nie cierpię), a mechów bardzo nie lubię (jedyne anime z mechami które mi się spodobało to Code Geass). No, ale mógłbym to przecierpieć, w końcu

walki z aniołami były dość ciekawe

, jednak parę ostatnich odcinków jest zupełnie spartolone... Ja nie wiem co wy takiego w tym widzicie. Zupełnie nie ta klasa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co ja widzę w Neon Genesis Evangelion... Postaram się napisać w miarę zwięźle ;p

Po pierwsze widzę bardzo wciągającą historię. Owszem, zaczyna się dosyć sztampowo (choć z przytupem!), ale już po kilku pierwszych odcinkach czuć, że walka mechów z Aniołami, choć zaprezentowana świetnie, nie jest fundamentem opowiadanej historii. Co nim w takim razie jest? Ludzie. A dokładniej, ich lęk przed samotnością, obawy o przyszłość, problemy życia codziennego... Brzmi banalnie? Owszem. Wciąga? Jak najbardziej!

Bo tutaj każda z postaci jest - najoględniej ujmując - wielopoziomowa, inna, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Z czasem poznajemy skomplikowane relacje panujące między nimi. Słyszałem argumenty, ze tutaj każdy jest na swój sposób zwichrowany i ma jakąś życiową traumę, która rzutuje na jego dalszą egzystencję. A czy w prawdziwym życiu tak nie jest? Czy w rzeczywistości ludzie nie budują skomplikowanych relacji? Czy wydarzenia z ich przeszłości nie wpływają na podejmowane decyzje i działania?

Można mi zarzucić demagogię - ale zanim się to zrobi, proszę o zastanowienie się nam tym, co napisałem. Twórcy NGE stworzyli szereg moim zdaniem psychologicznie autentycznych postaci, które z powodzeniem mogły by istnieć w rzeczywistości. To drugi wyznacznik wyjątkowości NGE.

W Death Note mamy natomiast w kilku wypadkach do czynienia z kalkami (pomijam Lighta i L., bo oni już tacy standardowi nie są): mamy tu gliniarza z twardymi zasadami (ojciec Lighta), ciamajdowatego osobnika od rozładowywania napięcia (Matsuda), człowieka z wątpliwościami (Aizawa) czy stukniętą, zaślepioną miłością dziewczynę (Misa). Mają oni swoje specyficzne cechy, ale można o nich powiedzieć, że gdzieś się je już wcześniej widziało - natomiast postaci z NGE, nawet te drugoplanowe, są tak sprawnie skonstruowane i skomplikowane, że o wiele lepiej zapadają w pamięć.

Wróćmy jednak do Shinjiego, którego nazywasz ciapą. A powiedz mi, który z autentycznych jego rówieśników byłby w stanie udźwignąć na swoich barkach taki sam ciężar odpowiedzialności za istnienie tysięcy istnień ludzkich? Czy nikt w tym wieku, nawet Ty, Twoim zdaniem, Krzyhu, nie miałby wątpliwości co do tego, co robi? A tak już zupełnie przy okazji, to ze względu na swoją fujarowatość Shinji jest IMO bardziej wartościowym bohaterem niż rzesza twardzieli typu robię-to-co-trzeba-zrobić-i-niewiel-się-nad-tym-zastanawiam ;p

Intryga zaprezentowana w NGE jest równie wciągająca i - w mojej opinii - jeszcze bardziej zakręcona niż w DN. Najprostszym przykładem chociażby same zakończenia obydwu serii. W "Death Note" jest ono w gruncie rzeczy przewidywalne, choć trzyma w napięciu do ostatnich chwil. W "Neon Genesis Evangelion" to totalne zaskoczenie, zostawiające widza z dylematem braku jednoznacznej interpretacji. To zaś każe zastanowić się nad tym, co się obejrzało. Niektórzy zarzucają końcówce NGE, że jest zbyt, kolokwialnie rzecz ujmując, zryta. Ale właśnie dzięki temu, że nie jest ona łatwa w odbiorze, powoduje, że zapada w pamięć i każe zastanawiać się nad tym, ci się obejrzało przez wiele kolejnych dni.

Na koniec zaś, odpowiadając na twoje pytanie czym się tutaj wszyscy podniecają. NGE zyskało status klasyka tuż po emisji, podobnie zresztą ja DN. Sek w tym, że NGE miało swoją premierę blisko 15 lat temu i do tej pory uchodzi za jedno z najlepszych anime w historii. DN ma teraz swoje "5 minut", ale zobaczymy czy przetrwa próbę czasu tak, jak NGE :>

I tak już na sam koniec. Poza tym piszesz, Krzyhu, że NGE to nie ta sama klasa, co DN - mógłbyś wyłuszczyć bardziej szczegółowe argumenty miast wykręcać się okrągłymi frazesami? ;p

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym piszesz, Krzyhu, że NGE to nie ta sama klasa, co DN - mógłbyś wyłuszczyć bardziej szczegółowe argumenty miast wykręcać się okrągłymi frazesami? ;p

Szczerze mówiąc to nic bardziej konkretnego nie jestem w stanie napisać - po prostu niewiele pamiętam z tego anime. Z tego co zapamiętałem to właśnie beznadziejna końcówka (tak zrąbana że odechciało mi się oglądać i se odpuściłem) i <ciach> główny bohater. Light na pewno nie jest bohaterem typu "robię-to-co-trzeba-zrobić-i-niewiele-się-nad-tym-zastanawiam", on ma swoje ideały i wizję świata. To co wspominam in plus to dość specyficzny klimat (te anioły, evy itd... o co kaman? do dziś nie wiem), no i ciekawie przedstawione mechy, jako

żywe stworzenia obudowane pancerzem

. Może po prostu byłem wtedy za mały żeby zrozumieć o co chodziło w tym całym evangelionie (w końcu to było chyba z dobrych 7 lat temu albo i wcześniej). Jak będę miał okazję to obejrzę jeszcze raz i przedstawię swoje wrażenia. Ale póki co - Death Note rządzi ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MSaint>>>krzyhu rozumiem dyskusję, ale nie widzę potrzeby stosowania w niej wulgarnych określeń, proszę się na przyszłość powstrzymać od ich stosowania, w przeciwnym wypadku wlepię ci 20%. Dyskusja też zeszła za bardzo na NGE zamiast DN - o NGE jest osobny temat, dalsze opinie o tym tytule proszę zamieszczać właśnie tam.

krzyhu myślałem, że już będziesz pamiętał, że uwagi odnośnie decyzji moderatorów się do tematu o enigmatycznej nazwie "Uwagi i pytania do moderatorów" zgłasza. Kolejne posty nie na temat nakarmią kosz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...