Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

niziołka

Sesja Star Wars

Polecane posty

W tym temacie prowadzona będzie sesja w świecie Gwiezdnych Wojen. Jej Mistrzem Gry jest Gofer. Wszelkie zasady dotyczące gry można znaleźć w Niezbędniku.

Star Wars

Sesja Gofrowa

Mistrz: Gofer

Gracze: Siri (1), Silmaril (zawieszony), Maverick undead (1), FaceDancer, Nick Wazalski, Rankin, Greenday (1), Teneniel Djo, boromir_blitz, Yilmaz

Miejsca: Nie ma, chyba, że są.

Rezerwa: Riwera,

Opis:4000 lat przed upadkiem Imperium (na 5 lat przed wydarzeniami z gry Star Wars: Knights of the Old Republic), nad galaktyką zawisło widmo wojny. Mandalorianie zaatakowali Onderon - nowego członka wspólnoty Republiki. Bezsilni wobec nieprzyjaciół Republikanie, w akcie zupełnej desperacji zwrócili się o pomoc do Rady Jedi, która odmówiła tłumacząc, że nie odpowie na wojnę wojną. Lecz nie wszyscy Rycerze pozostali głusi na wołanie potrzebujących. Revan wraz ze swym uczniem Malakiem i garstką sprzymierzeńców sprzeciwili się decyzji swoich przełożonych i ruszyli na odsiecz Republice. Dzięki ich heroicznej postawie agresor został wyparty w finalnej bitwie na planecie Malachor V.

Nie wszystko potoczyło się jednak tak gładko jakby się tego spodziewać. Wielcy bohaterowie Wojen Mandaloriańskich - Revan i Malak, dali się zwieść Ciemnej Stronie Mocy, zdradzając i atakując swych dotychczasowych sprzymierzeńców, opętani wizją władania całą galaktyką. Ich rosnąca z każdą chwilą flota, nie dawała Republice żadnych szans. Jedi, mający swoją siedzibę na Dantooine, postanowili zrobić porządek ze swymi dawnymi adeptami, niektórzy jednak zdradzili...

Kodeks Gofra

(Czyli po prostu regulamin)

  1. Regulaminy FA i Sesji RPG stanowią prawa nadrzędne i wszyscy gracze (i MG) są zobowiązani do jego przestrzegania.
  2. Na sesji obowiązują zasady kultury osobistej i języka polskiego.
  3. Czas na odpis to tydzień, w uzasadnionym przypadku termin ten może zostać wydłużony.
  4. MG ma zawsze rację, ale chętnie wysłucha konstruktywnej krytyki na PW lub GG.
  5. Piszecie w trybie niedokonanym i nie mistrzujecie.
  6. Bez zgody MG nie sterujecie NPC-ami.
  7. O wszelkich zastępstwach informujecie mnie z wyprzedzeniem.
  8. Flame będzie surowo karany.
  9. Regulamin może w każdej chwili i bez ostrzeżenia zostać zmieniony.

Za łamanie powyższego regulaminu grożą wam upomnienia sesyjne(3 to ban na sesję), w przypadku łamania punktu pierwszego (łamanie regulaminu FA) grożą wam ostrzeżenia forumowe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Star Wars



Gdy zjednoczone siły Republiki i Jedi pod wodzą mistrza Revana zdołały pokonać Mandalorian, wszystko wskazywało na to, że może być już tylko lepiej. Niestety, Revana ogarnęła żądza władzy. Wraz ze swym uczniem Malakiem i grupą Jedi, którzy opowiedzieli sie po jego stronie, postanowił podbić galaktykę. Już po kilku miesiącach Revan dysponował potężną armią flotą i armią droidów niewiadomego pochodzenia, które rozrastały się w zastraszającym tempie. Rozpoczęła się otwarta wojna z Republiką...

Arvael:
Ty i strażnik szliście długimi korytarzami, których błękitne ściany zdobiły delikatne złote ornamenty odbijające światło lamp dając tym samym wrażenie niezwykłej jasności. Nikt nie zatrzymywał was, co więcej - nie zwracał szczególnej uwagi, zapewne uważając ten widok za normalny. Było oczywiste, że musiało się tędy przewinąć wielu osobników z których większość okazywała swoją arogancką postawę oraz pewność, że wyjdą cało. Kończyli jednak bolesną śmiercią w sali tortur, nazywanej pieszczotliwie "gościnną", której drzwi żegnały każdego więźnia cichym jęknięciem. Tym razem nie takie było zakończenie, gdyż minęliście pomieszczenie kierując się dalej w kierunku Sali Tronowej. Zastaliście tam młodego człowieka o brązowych, krótko ostrzyżonych włosach z blizną przechodzącą przez oko, chylącą się jak łza ku cienkich ustach, nadając jego twarzy odrobinę groźnej powagi. Ubrany był w srebrna, połyskującą bladym różem zbroję, przy pasie nosił jeden wierny wibromiecz z wyraźnymi śladami użytkowania. Dyskutował właśnie z niską arkanianką, której czarny kombinezon podkreślał bladość cery i niesamowitą biel włosów. Zza kołnierza spoglądał na was groźny smok, wytatuowany najprawdopodobniej już poniżej łopatki sięgając aż do karku, owijając swoją łapą szyję kobiety.
- Nie powinnaś kwestionować moich decyzji, Davik odleciał dziś rano i to właśnie ja... - urwał nagle mężczyzna jakby wyczuwając obecność nowo przybyłych. Odwrócił się wykrzywiając usta w pogardliwym uśmieszku powiedział:
- No, no... Odgrzewany kotlecik...
Lokacja początkowa: ośrodek badawczy Exchange - planeta Taris.

Mal Taan:
Jak zawsze po odebraniu pieniędzy ze zlecenie poszedłeś balować. Impreza była przednia - najlepszy alkohol, piękne kobiety, muzyka grała i oczywiście miałeś pełno przyjaciół. Niestety jak to zwykle bywa, już po jednej nocy byłeś kompletnie spłukany. Brakło pieniędzy i alkoholu, więc znikły i kobiety i przyjaciele... Z pomocą przyszedł Ci jednak twój komunikator. Dostałeś pilne wezwanie od bosa Exchange - Davika. Nie tracąc czasu udałeś się do jego siedziby, gdzie wszyscy uprzedzeni byli o twoim przybyciu, więc obyło się bez problemów z dotarciem do sali, w której znajdował się szef:
- Witaj Mal Taan. - powitał Cię, jak zwykle z udawanym entuzjazmem - Zastanawia Cię pewnie powód, dla którego się tu znalazłeś, nieprawdaż? - zrobił krótką pauzę. - Wszystkiego dowiesz się za chwilę.
Po chwili do sali weszło jeszcze dwoje ludzi. Pierwszą z nich była średniego wzrostu, opalona dziewczyna z czarnymi włosami i szarymi oczami, w ciasnej bluzeczce na zamek, wąskich czarnych spodniach i ciężkich butach, przy pasie miała wibroostrze. Drugim był łysy mężczyzna z tatuażem na głowie. Był dość wysoki i umięśniony, ubrany w białą koszulę z krótkimi rękawami, czarne spodnie 3/4, wysokie buty i czarny płaszcz.
- Danica, Martes! Witajcie! - zakrzyknął na ich widok Davik, unosząc nieznacznie ręce.

Danica Coltrane:
Od czasu zniknięcia ostatniego ze swoich kompanów - Vinca, pracowałaś jakiś czas na czarnym rynku. Głównie przemyt, kradzieże, chociaż trafił się nawet jeden zamach. Podczas którejś z rzędu misji na planecie Nas Shaddaa, coś poszło nie tak. W ostatnim momencie gdy już wydawało Ci się, że jesteś skończona, ocalił cię mężczyzna z... mieczem świetlnym. Okazało się jednak, że nie był to Jedi, a najemnik. Od tamtego czasu pracowaliście razem. Podczas wspólnych wakacji na Taris odezwał się twój komunikator, oświadczając, że Davik Kang, szef Exchange, pilnie Cię do siebie wzywa. Zebraliście sprzęt i czym prędzej ruszyliście do jego siedziby.
Weszliście do sali, w której znajdował się Davik, jego droidy i jedna nieznana Ci postać. Był to mężczyzna w zbroi przypominającej tą, którą nosili Mandalorianie, przy czym ów osobnik posiadał jeszcze błękitno-srebrne szaty.
- Danica, Martes! Witajcie! - zakrzyknął Davik.

Martes Adaoro:
Po odejściu z Akademii na Dantooine byłeś rozgoryczony, a do przejścia na Ciemną Stronę zabrakło Ci tylko Sitha, który zaproponowałby ci szkolenie. Niestety, a może i na szczęście, nikt taki się nie zjawił, więc zostałeś najemnikiem. Jakiś czas pracowałeś na Nar Shaddaa, gdzie zleceń nigdy nie brakowało. Wszystko zmieniło się pewnego dnia, gdy uratowałeś przed kilkoma droidami pewną urodziwą dziewczynę, Danicę. Okazała się ona koleżanką po fachu i jakimś sposobem doszliście do porozumienia zostając wspólnikami. Byliście dobrzy oraz zgrani, tak więc po niedługim czasie pracowaliście już jako "etatowi" najemnicy dla Exchange. Gdy po półrocznej współpracy odpoczywaliście na Taris, zadzwonił do was sam Davik i poprosił o pilne spotkanie.
Po dotarciu do sali, w której przebywał Davik, jak zwykle w towarzystwie 4 droidów, zauważyłeś jeszcze jedną osobę, której nie było Ci danej wcześniej spotkać.. Był to mężczyzna w zbroi przypominającej tą, którą nosili Mandalorianie, okrytą błękitno-srebrną szatą.
- Danica, Martes! Witajcie! - zakrzyknął Davik.

Mal Taan, Danica Coltrane, Martes Adaoro:
- No, wszyscy już są w komplecie - zaczął Kang. - Poznajcie się, Mal Taan, oto Danica Coltrane i Martes Adaoro, będziecie jakiś czas współpracownikami. Waszą misją będzie wytropienie i przyprowadzenie mi człowieka, bądź innego humanoida, który odważył się zaatakować moją bazę. Wszystkie potrzebne informacje macie tutaj - wskazał na leżącą na biurku teczkę. - Wyruszyć macie najszybciej, jak to tylko możliwe. Jakieś pytania? - zakończył przemowę z typowym dla niego sztucznym uśmieszkiem.
Lokacja początkowa: baza Exchange, planeta Taris

Araziel Steelstar:
Walczyłeś własnie z Quarelem. Spora grupa adeptów zbiegła się, żeby popatrzeć na tą niezwykle widowiskową, jak na młodych Jedi, walkę. Nikt nie zdobywał przewagi, do pewnego momentu, gdy potknąłeś się o kamień i upadłeś. Oponent, który myślał, że ma już zwycięstwo w kieszeni chciał Cię 'dobić', ale nie zdążył skontrować użytej przez ciebie Mocy - zastoju. Już miałeś zakończyć pojedynek, gdy nagle przerwała wam Silvana:
- Araziel, rada cię wzywa. Co przeskrobałeś?
Wzruszyłeś tylko ramionami i udałeś się do rady. Na miejscu przywitało Cię trzech jej członków - Kavar, Vrook Lamar i Atris.
- Witaj młody Jedi - rzekł Kavar. - Dziś wyruszysz na swoją pierwszą samotną misję. Lecisz na Taris, gdzie spotkasz się z przewodnikiem. Wszystko wyjaśni ci mistrz Zez-Kai Ell, który czeka na ciebie w porcie. Niech Moc będzie z tobą!
Lokacja początkowa: akademia Jedi na Dantooine.

Narku Termek:
Zdarzyło ci się coś dziwnego. Na ulicy zaczepił cię mężczyzna w brązowym płaszczu z kapturem i poprosił o spotkanie, za trzy godziny w pobliskim barze obiecując przy tym godziwe wynagrodzenie. Miałeś pewne wątpliwości, czy aby na pewno powinieneś się tam udać, ale jednak ciekawość i spora suma przekonały Cię do spotkania. Gdy wszedłeś do baru, zauważyłeś ów tajemniczego mężczyznę siedzącego w rogu sali. Usiadłeś na przeciw.
- Witaj Narku - rzekł nieznajomy. - Jestem Guun Han Saresh, Jedi. Mam dla ciebie zlecenie. - Urwał na chwilę jakby oczekując twojej odpowiedzi. Nie słysząc jej po paru sekundach, kontynuował. - Spotkasz się pojutrze z pewnym młodym Jedi i będziesz jego przewodnikiem. Jakieś pytania?
Lokacja początkowa: planeta Taris.

Kyle:
Po tym jak Uthar Wynn zabił twojego mistrza, Jadona, przeciągnął Cię na Ciemną Stronę Mocy. Zawiózł cię on na Korriban, gdzie uczony byłeś w Akademii Sithów. Gdy właśnie dłubałeś przy swoim mieczu, przybiegł do Ciebie jeden z uczniów i powiedział, że wzywany jesteś do mistrza Uthara. Kiedy stawiłeś się w jego gabinecie krótko wyłożył ci co i jak:
- Sprawa jest prosta mój uczniu, zostajesz wysłany na pierwszą samodzielną misję. Na Taris wyczuto silne zawirowania Ciemnej Strony... Sprawdź to.
Lokacja początkowa: akademia Sith na Korribanie.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Mysle, ze sprawa najwazniejsza.- Zacząłem.- Ile za niego dostaniemy? Pytam, bo może się okazac, ze nie potrzebnie trace czas na szukanie jakiegos kawalka blachy. ? Konczac zdanie, wyciągnąłem papierosy, wyjąłem jednego, zapaliłem, zaciągnąłem się dymem, porzadnie, po czym wypuściłem dym, tworząc mgle w pokoj. Spojrzałem na kogos, z kim zostalem zapoznany. Przeszyłem go wzrokiem. Dziwnie wygladal w tej zbroji. Podobna do maledorianskiej, lecz nie taka sama, jak by przerobiona. Po chwili stwierdzilem, ze nic mnie nie obchodzi, co ten ktos tu robi, jak wyglada i kim jest. Wazniejsza dla mnie byla zaplata i informacje zawarte w tej teczce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałem coś powiedzieć, ale moje pytanie uprzedził jeden z dwójki nowo przybyłych najemników, ktory wyciągnął papierosy. Facet musiał czuć się pewnie pociągając dymek pod nosem Davika.

- Słuchaj, Davik. - zacząłem spokojnie. - Wiesz przecież, że od jakiegoś czasu nie przyjmuję już zleceń od Kantoru. Oby było to cholernie ważne skoro zdecydowałeś się jednak mnie wezwać. Mam nadzieję, że zapłata będzie odpowiednia. Spojrzałem na chwilę na pozostałą dwójkę pogardliwym wzrokiem, czego nie mogli oczywiście zauważyć.

- No i kolejna sprawa. Dobrze wiesz, że zawsze pracuję sam. Nie mam ochoty niańczyć tych dzieciaków. Chyba, że i za to mi zapłacisz... - powiedziałem z nieukrywaną irytacją.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyciągnąłem się na krześle i zabębniłem palcami w stolik. Jedi.

- Przewodnikiem - zapytałem z rozmysłem. - Hmm?...

Przesunąłem się do przodu, opierając oba łokcie na stoliku i łącząc opuszki palców. Pewnie ciężko będzie coś wyłowić przez atmosferę tajemniczości, ale trzeba spróbować. Jedi.

- Co wchodziłoby w zakres moich... obowiązków?

Na razie ostrożnie omijałem fakt że znał on moje imię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dzieciakow?! Jezeli masz problem z tym, czy podolamy tej misji, to mozesz sie zaraz przekonac!- mowiac to, szybkim ruchem wyciagnalem pistolet i wycelowalem nim w twarz osobnika, ktory sadzil, ze mozna Danikę i mnie nianczyc. Bylem wsciekly. Nie bylem jakims mlokosem. Potrafie zabijac i jestem dobry w tym co robie. Nikt nie bedzie mi ublizal, a juz w szczegolnosci nie pozwole ublizac Danice.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nasz "partner" nazwał nas dzieciakami. Zastanawiałam sie, czy to tylko zwykła prowokacja, czy naprawdę tak uważa. Doszłam do wniosku, że to drugie. Widząc jednak, że Martes już rwie sie do bitki, westchnęłam. Niby trochę współpracujemy, ale zawsze sie siebie pytałam, czy on tak zawsze ma... Położyłam dłon na jego ramieniu.

- Nie marnuj palca. Pewnie i tak się okaże, że jest nie do zdarcia.

Już nie wspomniałam o paleniu, wystarczy mu nerwów na dziś. Ciekawe tylko, czy będziemy musieli lecieć i czy ten koleś ma zapas medpakietów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Witaj młody Jedi - rzekł Kavar. - Dziś wyruszysz na swoją pierwszą samotną misję. Lecisz na Taris, gdzie spotkasz się z przewodnikiem. Wszystko wyjaśni ci mistrz Zez-Kai Ell, który czeka na ciebie w porcie. Niech Moc będzie z tobą.

-Tak jest Mistrzu.- Odrzekłem spokojnie i ukłoniłem się lekko członkom rady, po czym opuściłem salę. Wracając do swojego pokoju myślałem o tym, co powiedział Kavar. Zwykłym tempem mijałem kolejne pomieszczenia, co jakiś czas przystając i witając się ze starymi znajomymi. Kierowałem się do mojego pokoju, znajdującego się po drugiej stronie Akademii na Dantooine. Jednej z niewielu zielonych planet w tym systemie. Po kilku minutach byłem na miejscu. Musiałem się przygotować do podróży. Szybko spakowałem do skórzanej torby latarkę, zestaw do konserwacji i naprawy miecza świetlnego, mój własny holokron, stalową manierkę i zestaw sztućców. Racje żywnościowe i wodę dostanę na statku transportowym. Wychodząc z pomieszczenia zabrałem jeszcze płaszcz podróżny, lornetkę noktowizyjną, i komunikator.

?To chyba wszystko, czego mi będzie trzeba.?- Pomyślałem i skierowałem się do portu. Po 20 minutach dotarłem do portu. Zez-Kai Ell już na mnie czekał.

-Witaj Mistrzu.- Powiedziałem na przywitanie i uśmiechnąłem się szczerze.- Miałem się tu stawić w związku z instrukcjami, co do misji na Taris.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza samodzielna misja... W końcu. Ciekawe, co za siła powoduje zaburzenia Mocy... Trzeba by to sprawdzić. Ruszam więc w kierunku zbrojowni po mój sprzęt. Zastanawiam się, co zrobić, gdy natrafię na zorganizowany opór wroga... Lub co gorsza na jakąś bazę - no cóż, wtedy będę musiał po prostu rozwalić wszystko. I to mi się podoba... Zabieram sprzęt, i już gotowy idę do hangaru gdzie stoi mój myśliwiec. Wskakuję więc do niego, ustawiam współrzędne planety Taris i odpalam silniki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko głupcy uciekając kierują się wprost do wyjścia. Droga najpewniejsza, dająca najmniejsze szanse ucieczki. Zwłaszcza, iż ów świat nie jest mi znanym. Pozwalam więc by strażnik prowadził mnie w głąb swej siedziby, do swego przywódcy. Kilka rzeczy musi zostać tutaj wykonanych.

Ignoruję mijające mnie istoty, są niewolnikami i myślą, iż jestem im podobny. Czasu nie ma zbyt wiele, a jedna istota musi zostać złamana. Sięgam do umysłu prowadzącego mnie gwardzisty, praktycznie nie stawia oporu, szybko zdobywam informacje, których potrzebuję.

- Twa Gildia sprzymierzyła się z Mrocznymi Jedi?

- Exchange współpracuje z wszystkimi, którzy mogą dobrze zapłacić, za nasze usługi

- Tak więc współdziałaliście z Mrocznymi Jedi?

- Sithowie dobrze płacą

- Więc spotkałeś się z nimi

- Nigdy się z...

- Więc spotkałeś się z przedstawicielem Mrocznych Jedi

- Spotkałem się z jednym z Sithów

- Zlecił ci realizację ważnego zadania

- Dał...

- Zlecił ci realizację ważnego zadania

- Dał mi dobrze płatne zlecenie

Umysł jest niczym skomplikowana sieć, której nici rozszczepiają się bądź łączą tworząc nieskończone sploty. Wystarczy tylko wpleść w odpowiednie miejsce fałszywy element, by zatracona została granica pomiędzy Jawą, a Hypnosem. Wola istoty ugina się i poddaje, jest słaba, jej umysł staje u kresu wytrzymałości, gdy dodaję ostatni element. Nie jest ważne prawdopodobieństwo, w takich kwestiach liczy się wiara, a teraz owo żałosne stworzenie wierzy całym swym sercem. Jest zniewolony własną wiarą, wiarą w swą zdradę. Będzie w stanie podać miejsce, czas i warunki zlecenia, zaś jeśli spróbują zbadać jego doprowadzony na skraj odporności umysł - jego psychika rozpadnie się pozostawiając szaleństwo i zrobi wszystko by popełnić samobójstwo. Złamany i złożony na nowo.

Zwalniam gdy stajemy przed zamkniętymi drzwiami. Czekam, aż idący otępiałym krokiem niewolnik mnie wyprzedzi. Teraz ja jestem gwardzistą.

Dwie postaci stoją pogrążone w rozmowie, jedna z nich nas dostrzega i odwraca się mówiąc:

- No, no... Odgrzewany kotlecik...

Sprawiam, że niewolnik pada na kolana, a potem uderzam go silnym pchnięciem. Złamane stworzenie ląduje, zapewne boleśnie się obijając niedaleko mego rozmówcy.

- Ten, którego podgrzał ów zdrajca zapewne już ostygnął.

Staram się dobrze zbadać pomieszczenie, zwłaszcza poznać to, co ukryte.

- Poprzedni rozmówca miał dla mnie ofertę. Przynajmniej sprawiał takie wrażenie, zanim jego macki zmieniły się w przypalone mięso. Możemy kontynuować negocjacje, zanim pojawi się kolejny zabójca wynajęty przez Mrocznych Jedi?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arvael:

Pchnąłeś mocą prowadzącego cię strażnika, który wylądował nieopodal stojącego za biurkiem mężczyzny. Ten gestem kazał wyprowadzić dziewczynę, z którą rozmawiał. Próbował zgrywać odważnego, ale wyczułeś, że się boi.

- Mroczni Jedi? O czym ty mówisz? I jaką ofertę? - Zapytał.

W sali nie wyczułeś nic specjalnego, był tam stół, lub biurko i 5 humanoidalnych przedmiotów, które stały z wycelowaną w twoją stronę bronią.

Mal Taan, Danica Coltrane, Martes Adaoro:

Davik siedział i ze stoickim spokojem przyglądał się całemu zajściu. Gdy w końcu wszyscy się uspokoiliście powiedział:

- Dziesięć tysięcy kredytów dla tego, kto przyprowadzi mi tego dowcipnisia - po krótkiej przerwie dodał. - Mieliście współpracować, ale tak nawet taniej wyjdzie.

Szef Exchange wyjął z biurka drugą teczkę i położył ją na blacie:

- Oto kopia dokumentów. Po jednej na drużynę. Bierzcie i wynocha!

Dwa droidy odprowadziły was do wyjścia.

Gdy opuściliście biuro Davika zobaczyliście, że w teczkach są tylko dwie kartki, na jednej pisało:

"Przedwczoraj na bazę badawczą na Taris napadła jedna osoba, bądź cała grupa. Zabili 4 naukowców i ukradli tajne dane.

Powodzenia

Davik"

Na drugiej kartce znajdowały się współrzędne ośrodka badawczego.

Kyle:

Odpaliłeś silnik i ruszyłeś. Na orbicie czekał już gotowy do startu moduł prędkości nadświetlnej, który przyczepił się do twojego myśliwca. Już po chwili znalazłeś się na orbicie planety Taris. Moduł odłączył się, a ty bezpiecznie wylądowałeś w kosmoporcie. Przywitał cię Ithorianin:

- Wiatamy na planecie Taris. Opłata za dzień postoju pańskiego statku wynosi trzysta kredytów.

Narku Termek:

- Zaprowadzisz mego przyjaciela tam, gdzie będzie chciał się udać. Pięć tysięcy to dobra cena. Czekaj tutaj i oczekuj wysokiego, białowłosego mężczyzny w jasnej szacie Jedi - mężczyzna wystawił rękę w twoją stronę. - Chcesz to zrobić.

Powiedział to, po czym wstał i wyszedł. Poczułeś, że musisz go słuchać, wszystko co powiedział, wydało ci się genialnym pomysłem.

Araziel Steelstar:

- Witaj, młody Jedi - odpowiedział mistrz Zez-Kai Ell. - Twoją misją będzie sprawdzenie dziwnych zawirowań Mocy na planecie Taris. Były to zawirowania Ciemnej Strony, też to poczułeś prawda? - zapytał spokojnie mistrz. - Wszystko czego potrzebujesz, a więc prowiant i wytyczne, znajdziesz w myśliwcu. Ruszaj czym prędzej, bo czas nagli. Niech moc będzie z Tobą.

Po tych słowach mistrz oddalił się, ty zaś wsiadłeś do myśliwca, by już po chwili, z przyłączonym na orbicie modułem prędkości nadwśietlnej, ruszyć na Taris.

Lot przebiegł spokojnie, bez żadnych zakłóceń. W czasie lotu przeczytałeś, że twój przewodnik czeka w barze, na przeciwko kosmoportu. Bezpiecznie wylądowałeś na lądowisku, przywitała cię kobieta, człowiek:

- Wiatamy na planecie Taris. Opłata za dzień postoju pańskiego statku wynosi trzysta kredytów.

Czas rozejrzeć się za przewodnikiem...

------------------------------------------------------

Za pomocą kursywy proszę zapisywać słowa, które używane są do perswazji mocą.

Przepraszam za mały błąd w fabule, Narku miał spotkać się z Arazielem dopiero pojutrze, ale to była niezbyt przemyślana decyzja i musiałem to pominąć, bo nie było jak spożytkować tego czasu. Proszę o wybaczenie.

P.S - postacią Araziela pokierowałem po konsultacji z graczem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No to co Kochana, do statku i lecimy. Tylko teraz pytanie gdzie, bo z tego co mi się wydaje, do Osrodka przez to, ze był na nia napad, raczej nas nie wpuszcza, lecz mimo to można by tam polecieć i się troche rozejrzeć.- Mówiąc to, spojrzałem na Danice, szeroko się uśmiechnąłem, po czym podszedłem do niej, i otoczyłem Ja ramieniem, po czym szepnąłem do ucha: -Dzieki, ze mnie uspokoiłaś. Będę musial się za to jakos odwdzięczyć.- po czym puściłem do niej oko. Wiedziałem, ze nie byłem pieknym mezczyzna, wiedziałem, ze nigdy nie byłem jakos podziwiany przed kobiety i ze zadko u której miałem szanse, lecz akurat do Danici cos czulem. Cos, co mnie uspokajalo i mówiło, by pokazywac jej jak najwięcej uczucia, którego do Niej czulem. Tak, chyba się zakochałem ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawde mowiac mialem Davika gdzies. Wezwal mnie w pilnym trybie jakby stalo sie cos waznego, a pozniej swiecie oburzyl, ze nie chce mi sie pracowac z jakimis jego pomagierami. Gdybym naprawde tak bardzo nie potrzebowal w tej chwili pieniedzy, to natychmiastowo odrzucilbym zlecenie. Jednak 10 tys. kredytow piechota nie chodzi. Ruszylem szybkim korkiem do mojego statku i juz w kilka minut pozniej bylem gotow do lotu. Postanowilem pojsc na latwizne i wywiedziec sie czegos od Huttow w kantynie, w Dolnym Miescie. Niech ci amatorzy bawia sie w detektywow. - prawie zebralo mi sie na smiech. Na wszelki wypadek wlaczylem pole maskujace, tak by nikt mnie nie sledzil i odlecialem w strone miasta. Mialem jakies dziwne przeczucie, ze Davik nie powiedzial nam wszystkiego i ze ta robota nie jest tak latwa jak mi sie z poczatku wydawalo...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiechnąłem się do swoich myśli. Negocjacje przeszły gładko, a pięć patyków piechotą nie chodzi. Zalogowałem kontrakt na podręcznym komputerze i rozsiadłem się wygodniej, czekając na tego Jedi.

Zabawne, również ma białe włosy.

Z nudów zacząłem przeglądać dane dotyczące starych misji i kontraktów...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapłaciłem za postój myśliwca, zabrałem z niego moje rzeczy, w tym dziennik od Mistrza Zez-Kai Ela i ruszyłem w stronę wyjścia z portu kosmicznego. W powietrzu wyczuwałem jedynie lekkie zawirowania mocy, zapewne spowodowane Akademią na Taris, choć można by się w tym doszukiwać i innych powodów. Tak czy siak nie byłem w stanie odróżnić poszczególnych drgań. Powoli zbliżałem się do baru naprzeciwko kosmoportu, tak jak było w informacji od Rady. Przeglądnąłem szybko akta, moim przewodnikiem miał być bardzo rzucający się w oczy jegomość, jak zauważyłem na zdjęciu dołączonym do akt:

-Imię i nazwisko: Narku Termek.

Rasa: Człowiek

Wzrost: 180 cm

Wygląd(cechy): Albinos. Białe włosy i czerwone tęczówki. Brak widocznych blizn. Blada cera.

Prawdopodobna profesja: Najemnik

-?Nieźle się zapowiada.?- Przeszło mi przez myśl gdy wchodziłem do kantyny i chowałem do plecaka dokumenty. Szybkim spojrzeniem omiotłem całe pomieszczenie.-?Jest, dokładnie taki jak w opisie?.- Podszedłem do mojego przewodnika i powiedziałem:

-Witaj. Czy Pan Narku Termek?

-Ano owszem. Ty jesteś moim klientem, jak przypuszczam.

-Tak, Araziel Steelstar. Z tego, co wiem, to zapłata już została ustalona i wydana. Może wiec w takim razie zabierzmy się do pracy?

-Doskonale. Dokąd się wybieramy? Co jest celem tej... Wycieczki?

-Wycieczki...To dobre słowo.-Uśmiechnąłem się.- Na początek Ośrodek Badawczy Exchange.- Dokończyłem i czekałem na reakcję przewodnika.

- Uuuu ? Mój rozmówca wykrzywił uśmiech w dziwnym grymasie - No to bomba. Już domyślam się, dlaczego wynajęto akurat mnie - wzruszyłem ramionami. - Kontrakt rzecz święta, a przynajmniej nie robię misji z amatorem. Mogę iść natychmiast.

-Ruszajmy, więc panie Termek. Czy mogę mówić Narku? Było by mi z tym o wiele lepiej.-Spytałem.

- Jasne. Nie ma sprawy ? Mruknął.-Chyba nikt nie zwracał się do mnie per "panie".

-Wyśmienicie.- Uśmiechnąłem się i skierowałem za przewodnikiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Skoro tak uważasz... Ale ja sądzę, że powinniśmy się poptać wśród "kupmli" - powiedziałam cicho do Martesa. - Nie będę mieć nic przeciwko.

Zastanawiało mnie jego zachowanie. Czemu sie tak do mnie kleił?

- I... Uch... Jakbyś mógł sie nie przyklejać... - odsunęłam sie. Co za dużo, to niezdrowo. - Chodź.

Wyciagnęłam Martesa z "sali tronowej". Uch, czasami Davik z tą swoją megalomanią działał mi na nerwy... Ale trudno czasem o lepszego pracodawcę.

Zresztą, nieważne. Trzeba najpierw dojść do statku, a potem polecieć do tego ośrodka, zostawic tam Martesa, a samej pokręcić sie po kantynach... Moze sie cos znajdzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzysta kredytów? Ale zdzierają... Ale i tak szybko ucieknę, to nie będę musiał płacić, haha. Ale dobra, skoncentrować się na misji. Hmm... Chyba nie mogę się pytać ludzi na ulicy czy widzieli gdzieś jakichś rycerzy Jedi. Dobrze, to pójdę najpierw do najbliższego baru, tam zawsze siedzą tacy co nie zadają zbyt wielu pytań...

Jak pomyślałem, tak zrobiłem. gdy już doszedłem do kantyny, wszedłem, zająłem miejsce przy barze, i zamówiwszy sobie trunek zapytałem barmana nonszalanckim głosem:

-Co tam ciekawego słychać na mieście?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak więc kolejny element trafił na swe miejsce. Jedna istota opuszcza komnatę, nie jest elementem sieci - przynajmniej na razie, nie wymaga uwagi.

- Mroczni Jedi? O czym ty mówisz? I jaką ofertę?

- Mroczni Jedi, Upadli Jedi, ci których zwiecie Sithami

Zachowując dystans przechodzę wolnym krokiem na prawo od tego, który pozostał. Wyczuwam jego lęk, obawę, nieumiejętnie maskowane pod kruchymi pozorami głupoty. Strach jest potężnym narzędziem, z jego pomocą tyrani budują swe imperia i to z jego pomocą ci sami tyrani stają się zwykłymi kukiełkami, to właśnie strach zmienia istoty żywiące się odpadkami w bohaterów, bohaterów w lojalne sługi, a lojalne sługi w zdrajców, którzy dokonują swych żywotów pośród odpadków. Daje wszystko i wszystko odbiera. Wystarczy tylko wiedzieć...

Gdy zatrzymuję się mam naprzeciw siebie oba wyjścia - tak jawne, jak i te ukryte, które dostrzegłem zaledwie przed chwilą, mego rozmówcę, podnoszącego się z podłoża niewolnika, a także nieruchome przedmioty trzymające miotacze energii. Kontynuując mój wywód staram się wyczuć zarówno genezy lęków jak i źródła ambicji lęgnących się w jaźni mego rozmówcy:

- Po mym przebudzeniu zabrano mnie przed oblicze nieznanej mi istoty. Stworzenia, które było zainteresowane mą obecnością. Stworzenia, które przedstawiało mi interesującą propozycję. Oferta wydawała się nader kusząca, jednakże nie danym mi było poznać szczegółów. Zostaliście zdradzeni, zaś mój rozmówca unicestwiony. Spętałem zabójcę, dowiedziałem się, iż najęli go Mroczni Jedi. Jesteśmy w niebezpieczeństwie. Mogę ci pomóc. Musicie przedsięwziąć odpowiednie kroki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arvael:

- Mroczni Jedi? Zdrajca? Morderstwo? O czym ty do cholery mówisz? - Krzyknął twój rozmówca. - Personel tej bazy jest sprawdzony, nie wpuszcza się tu byle kogo! - Krzyczał dalej, ale wyczułeś, że sam w to nie wierzy. - Tak, czy inaczej, sprawdzimy twoją wersję. Podnieść go!

Na te słowa, dwa z pięciu stojących w sali droidów podniosły żołnierza, który cię u przyprowadził. Zastępca Davika wstał zza biurka i podszedł do rzekomego zdrajcy.

- Mów grzecznie prawdę, albo poczujesz jak to jest, kiedy strzał z blastera, rozrywa rozrywa Ci czaszkę - powiedział ze stoickim spokojem. - Czy to prawda, co mówi ten jegomość? Współpracujesz z Sithami?

- Tak - odpowiedział strażnik. - Ale błagam, nie zabijajcie mnie!

Niestety, mężczyzna uśmiechnął się tylko i strzelił strażnikowi w głowę. Jak widać, twój plan szedł gładko, póki co. Kat siadł za biurkiem i przycisnął jakiś przycisk:

- Nie wpuszczaj nikogo i łącz mnie z Davikiem - powiedział wyraźnie w stronę biurka. Po chwili powiedział - Tak i to dość poważny. Sithowie zdradzili, zabili jednego z naszych naukowców - przerwał na chwilę. - Tak jest!

W tym momencie wyczułeś w mężczyźnie zdenerwowanie. Po chwili jednak ochłonął:

- Kim jesteś, przyjacielu i jak miałbyś mi pomóc?

Danica Coltrane i Martes Adaoro:

Ruszyliście do ośrodka badawczego, którego namiary podał wam Davik. Był to dość okazały kompleks, znajdujący się na jednym z niewielu miejsc na planecie, gdzie nie znajdowała się aglomeracja miejska. Bezpiecznie wylądowaliście na lądowisku, ale gdy przy wysiadce powitało was ok. dwudziestu strażników:

- Ręce do góry! - Krzyknął mężczyzna, wyglądający an dowódcę. - Kim jesteście i czego chcecie?

Mal Taan:

Poleciałeś do dolnego miasta. Po wylądowaniu ruszyłeś wprost do kantyny, gdzie swoją siedzibę miał pewien Hutt imieniem Gongo. Gdy wszedłeś do środka, z uśmiechem powitał cię barman, w końcu byłeś dość ekskluzywnym klientem. Ty jednak ruszyłeś wprost do siedziby Hutta. Siedział on otoczony tancerkami, w każdym rogu sali znajdowała się ciężka wieżyczka obronna.

- Witaj Mal Taan. Cóż cię do nas sprowadza? - Zapytał obojętnie Gongo.

Narku Termek i Araziel Steelstar:

Udaliście się do myśliwca Narku i obraliście kurs na Ośrodek Badawczy Exchange. Gdy byliście już blisko lądowiska zobaczyliście w dole myśliwiec otoczony przez jakichś dwudziestu strażników. Rozum podpowiedział wam, że lepiej wylądować gdzieś dalej i przyjść do bazy na pieszo. Tak też zrobiliście, niestety na teren ośrodka można było wejść tylko od strony pobliskiego lądowiska. Staliście za kontenerami i obserwowaliście dalej, jak strażnicy rozmawiają z załogą myśliwca. Nie słyszeliście co mówią, ale widać było, że strażnicy nie są pokojowo nastawieni.

Kyle:

Barman spojrzał na ciebie i powiedział:

- To zależy, co cię interesuje kolego. Krążą plotki, że Exchange dostało ostatnio po tyłku i że ktoś obrabował ich bazę, ale niestety nie pamiętam szczegółów... - barman spojrzał na ciebie wymownie.

Przy okazji rozejrzałeś się po pomieszczeniu, nie zobaczyłeś nic niezwykłego, ot kilka osób przy piwku, inne przy kawie.

Lylei Matui:

Chociaż na Taris mieszkasz już od kilku lat, to z Jedi współpracujesz dopiero od roku. Sama nie wiesz dlaczego przystałaś na tą współpracę, najpewniej zrobiłaś to dlatego, że chcesz zemścić się na Sithach, a inni pracodawcy nie dają ci takiej możliwości, no ba! Oni z Sithami współpracują.

Twoją nową misją jest pilnowanie kosmoportu, istnieją podejrzenia, że Mroczni Jedi mogą się pojawić na Taris, niestety nie wiesz dlaczego. Zmęczona ciągłym spacerowaniem po porcie, zdecydowałaś się udać do pobliskiej kawiarni, jednej z wielu. Siedziałaś i piłaś kawę, gdy przez drzwi wszedł... Młody Sith! Usiadł przy barze i rozmawia z barmanem. To jest twoja szansa, możesz spróbować go złapać, albo szpiegować, na pewno dostaniesz premię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zerknąłem na teren lądowiska, a następnie zwróciłem się do Araziela. W głowie kiełkował mi już pewien plan.

- Trzeba tu przeprowadzić małą dywersję. Bierz ten blaster - podałem mu mój własny cięzki blaster Zabraków - i znajdź dobre miejsce jakieś kilkanaście metrów obok naszej aktualnej pozycji. Ja też się przemieszczę. Narobimy trochę hałasu i zaatakujemy - zmierzyłem go wzrokiem. - Postaraj się strzelać w powietrze, żeby przypadkiem czegoś nie wysadzić, przedzieranie się przez szczątki i płomienie nie jest dobrym pomysłem. Kiedy będziesz w zasięgu swojej własnej broni, możesz zostawić blaster w spokoju.

Przygotowałem pozostałe dwa blastery do akcji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomysł Narku wydawał się sensowny, wiec bez ociągania przyjąłem blaster i udałem się na swoją pozycję, wcześniej jednak upewniając się, co do komendy ataku. Chwile później znalazłem się jakieś trzydzieści metrów od towarzysza, za stertą skrzyń i beczek. Oceniłem odległość:-?Niewielka?. Miecz trzymałem w pogotowiu, jeśli zrobi się gorąco i przeciwnicy się nie poddadzą lub zaczną się zbliżać to zaatakuje ich bronią białą. Nabrałem powietrza w płuca i krzyknąłem donośnym głosem, który miał jak najbardziej przypominać ten wydawany przez dowódców plutonu:

-ODDZIAŁ PIERWSZY, ZAJĄĆ POZYCJE I DO ATAKU!- Po czym po odczekaniu trzech sekund zacząłem strzelać w ustalonym wcześniej kierunku. To powinno wywołać popłoch wśród wroga.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy usłyszałem umówiony sygnał, zacząłem szybko strzelać z obu blasterów, celując głównie w tych ze strażników, którzy odwracali się w naszą stronę - tak aby nikt nie miał czasu zorientować się co do rozmiaru naszego "oddziału".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślą, że są tacy ważni. Wszystkich nas traktują jak idiotów, a przecież gdyby nie my, nie poradziliby sobie z najprostszymi sprawami w Dolnym Mieście. Nie mają nawet wystarczająco dużo ludzi do głupiego patrolu. Gdyby nie my, nie osiągnęliby niczego.

Mamrotałam do siebie stojąc pod ścianą i obserwując port. Kolejne zadanie od szanownych Jedi, przydzielone z miną pod tytułem ?powinnaś być dumna z takiej służby?. I to ciągłe odkładanie decyzji na później?

Tak bardzo chciałabym wreszcie wyrwać się z Taris.

Westchnęłam. Przechodzący obok Sith odwrócił się, więc poprawiłam kaptur płaszcza i wśliznęłam się do małej alejki. Dość tego, jestem tu od rana, zasługuję na chwilę przerwy.

Skierowałam się do pobliskiej kawiarni. Zamówiłam kawę i usiadłam przy stoliku w kącie. Przez chwilę bawiłam się łyżeczką, dyskretnie obserwując gości. Głównie stali bywalcy, nic ciekawego. Jaki sens ma spędzanie godzin na wypatrywaniu czegoś niezwykłego w tej szarej masie? Sithowie na pewno potrafią dobrze strzec swoich sekretów, sama obserwacja nic nie da, powinniśmy zacząć działać?

Nagle do kawiarni wszedł młody, przystojny mężczyzna? Sith! Poczułam, że los się do mnie uśmiechnął. Taka okazja do działania może się już nie powtórzyć! Pochyliłam się nad kawą, kiedy przeszedł obok mojego stolika i zagadał barmana. Postanowiłam przysłuchać się rozmowie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co zrobic? Wyciagnac miecz i zaczac walczyc? Czyste samobojstwo. I duze ryzyko- stracic Danice, to bylo by cos strasznego. Wiem, ze napewno tez by walczyla, lecz niestety ja jestem Jedi, mysle, ze o walce wiem troche wiecej, mimo, ze jestem porywisty. Podniesc rece i sie poddac? Tez niezbyt dobre wyjscie. W zamysleniu stalem, z reku przy mieczu ...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...