Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Bethezer

Assassin's Creed 3

Polecane posty

Assassin's Creed III wprowadza dużo nowych zmian do serii które wielu graczom ciężko zaakceptować po tym jak przyzwyczaili się do "trylogii" Assassin's Creed II. Dla mnie w III najbardziej przypadło do gustu polowanie na zwierzynę oraz bitwy morskie. Jeśli chodzi o bitwy to mam nadzieję ze w Black Flag twórcy nie przekombinują i połowa głównego wątku nie będzie składała się ze strzelania armatami. Bo piraci piratami ale to nadal asasyn.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeciego asasyna skończyłam już jakiś czas temu, więc mogę spojrzeć na niego chłodnym okiem. I niestety, ale muszę się zgodzić z opiniami, że to był krok wstecz.

Przede wszystkim ani trochę nie polubiłam Connora, zwłaszcza, że moim zdaniem głos był podłożony dużo gorzej niż pod Ezio, czasami brzmiał wręcz sztucznie. Jego historia zupełnie mnie nie wciągnęła, niby fabularnie wszystkie części są podobne, ale tutaj opowiedziane to było jakoś tak... słabo. O ile np. Leonardo bardzo mi przypadł do gustu, to Achilles też nie trafił do grona ulubieńców. Jedyną wyrazistą postacią był Haytham, którego jednak polubić się też nie dało z oczywistych względów. Fabuła jednocześnie prosta i zamotana - sama historia prosta jak drut, ale w pewnym momencie zgubiłam się i nie do końca wiedziałam kim dokładnie jest gościu, którego mam zabić i dlaczego mam to zrobić.

Sama rozgrywka została spartolona. Odejście od czterech przycisków jest dla mnie dużym minusem, ale przebolałabym to, gdyby nie fakt, że po wykryciu praktycznie nie ma gdzie uciekać, a i samych strażników jest ogrom. Rozumiem, że twórcy chcieli by było bardziej realistycznie, ale teraz ucieczka i próby schowania się to droga przez mękę, zdecydowanie przegięcie. Zabrano jeden z najlepszych rozwiązań po wykryciu, czyli okradanie herolda.

Otoczenie dla mnie również mało asasynowate. Ja rozumiem, że takie realia i tak dalej, ale te wszystkie budynki były dla mnie zdecydowanie za niskie. Urokiem serii było dla mnie wdrapywanie się na budynki pokroju Hagia Sophia, a tu? Cóż to jest wiejski kościółek czy nawet durne drzewo? Crafting i handel w ogóle do mnie nie przemówiły, minigierki w ogóle zbędne.

No i ten zachwalany aspekt, bitwy morskie... mi kompletnie nie podeszły. Statek jest toporny, i cóż - może i jestem noobem, ale kompletnie nad nim nie panuję. Ja wiem, że nie może być tak zwinny jak sportowe Kawasaki, ale jednak nie pływało mi się przyjemnie.

To co na plus, to walka - wyjątkowo dobrze i skutecznie mi się walczyło, chociaż znowu - nie dość, że spowolnienie przy kontrze trochę za bardzo ułatwia sprawę, to brak podwójnego ostrza daje się we znaki.

Ogólnie - średnia gra, słaby asasyn. A szkoda, po Ezio liczyłam na więcej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@nevya

Tak zastanawiam się, czy Ty grałaś w tą grę w ogóle?

Pierwszy akapit pominę.

Ja nie wiem, ludzie raz narzekają, że AC za łatwy, to tak teraz, że za trudno uciec na trzecim poziomie rozgłosu.

Co w tym nie tak? To jest bardzo dobre, że na najwyższym rozgłosie trudno jest uciec i się ukryć. Sterowanie nie ma nic do rzeczy, bo wystarczy sobie ustawić klawisze, podobnie jak były w poprzednich częściach. Ja żadnego problemu z nawigacją nie miałem.

Herold. Serio? A gazeciarze to co? Podchodzisz i przekupujesz, a rozgłos spada o dwa poziomy w dół.

Poza tym jakie okradanie herolda? W poprzednich częściach się mu przecież płaciło, żeby milczał, a nie okradało. Ezio okrada herolda i ten nagle ucicha... sprytne.

Otoczenie.

Ja rozumiem, że takie realia i tak dalej

Tyle w tym temacie.

Crafting i handel są świetne i pozwalają zdobyć pieniądze, którymi już nie szasta się tak jak np. w AC2 czy ACB.

Jak minigierki zbędne? Nie rozumiem słowa zbędne. Urozmaicają grę, pełno rzeczy do roboty jest, nikt Ci nie karze w to grać... Są bardzo fajne i co jakiś czas sobie zagrałem w młynek, fanoronę, warcaby czy bowls.

Bitwy morskie.

Statek toporny? Kiedyś zaryzykowałem stwierdzenie, że mógłby być taki symulator statku, ale potem jednak pomyślałem, że jednak to sterowanie trochę uproszczone jest.

To jest okręt z XVIII wieku, nie będzie skręcał o 90 stopni tak ot.

Bitwy morskie są realistyczne i świetnie zrealizowane.

Walka.

Spowolnienie przy kontrze jest po to by dać czas na wybranie rodzaju kontry (broń, narzędzie, rozbrojenie, rzut) i może go wcale nie być, jeśli szybko naciska się klawisze.

I mówisz, iż nie pasuje Ci, że to ułatwia sprawę.

Ja nie rozumiem. Wcześniej narzekałaś, że za trudno, a tutaj, że za łatwo. Kobieto, zdecyduj się.

Brak podwójnego ostrza? W T F ? pokerglass.png

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@nevya

Tak zastanawiam się, czy Ty grałaś w tą grę w ogóle?

Nie, tak sobie tylko dla frajdy hejtuję.

Pierwszy akapit pominę.

Bo jeśli tobie historia się podobała, to musi każdemu?

Ja nie wiem, ludzie raz narzekają, że AC za łatwy, to tak teraz, że za trudno uciec na trzecim poziomie rozgłosu.

Co w tym nie tak? To jest bardzo dobre, że na najwyższym rozgłosie trudno jest uciec i się ukryć.

Złe wyważenie trudności. Ucieczka jest zbyt trudna, walka jest zbyt łatwa. Nie oczekuję że w 3 sekundy ukryję się przed bandą strażników, ale ja po jakimś czasie w ogóle nie miałam ochoty na skakanie po dachach.

Herold. Serio? A gazeciarze to co? Podchodzisz i przekupujesz, a rozgłos spada o dwa poziomy w dół.

Poza tym jakie okradanie herolda? W poprzednich częściach się mu przecież płaciło, żeby milczał, a nie okradało. Ezio okrada herolda i ten nagle ucicha... sprytne.

Och, bo nigdy nie okradłeś herolda po tym, jak mu zapłaciłeś? To jest pierdoła, owszem, ale mi ta pierdoła bardzo pasowała, wręcz stała się takim mini znakiem rozpoznawczym.

Otoczenie.

Ja rozumiem, że takie realia i tak dalej

Tyle w tym temacie.

No to może trzeba było wybrać inne?

Crafting i handel są świetne i pozwalają zdobyć pieniądze, którymi już nie szasta się tak jak np. w AC2 czy ACB.

Przez 3/4 gry nie mogę sobie np. sama zrobić strzał, bo nie mam w osadzie Dużego Dave'a. Poza tym system jest moim zdaniem nieco mało przejrzysty.

Jak minigierki zbędne? Nie rozumiem słowa zbędne. Urozmaicają grę, pełno rzeczy do roboty jest, nikt Ci nie karze w to grać... Są bardzo fajne i co jakiś czas sobie zagrałem w młynek, fanoronę, warcaby czy bowls.

Ja bym chętnie zobaczyła jakieś inne, bo sorry, ale od warcab mam żywych ludzi. Frajda jest nieporównywalnie większa więc nie bardzo rozumiem akurat taki wybór minigier.

Bitwy morskie.

Statek toporny? Kiedyś zaryzykowałem stwierdzenie, że mógłby być taki symulator statku, ale potem jednak pomyślałem, że jednak to sterowanie trochę uproszczone jest.

To jest okręt z XVIII wieku, nie będzie skręcał o 90 stopni tak ot.

Bitwy morskie są realistyczne i świetnie zrealizowane.

Przecież napisałam, że zdaję sobie sprawę, że statek nie może być super zwinny. MNIE się nie pływało przyjemnie, i tyle.

Walka.

Spowolnienie przy kontrze jest po to by dać czas na wybranie rodzaju kontry (broń, narzędzie, rozbrojenie, rzut) i może go wcale nie być, jeśli szybko naciska się klawisze.

I mówisz, iż nie pasuje Ci, że to ułatwia sprawę.

Ja nie rozumiem. Wcześniej narzekałaś, że za trudno, a tutaj, że za łatwo. Kobieto, zdecyduj się.

To, co pisałam wyżej. Chciałabym trudniejszej walki, a odrobinę łatwiejszej ucieczki.

Brak podwójnego ostrza? W T F ? pokerglass.png

Może to jakiś bug, ale mój Connor stosował zasadę "one at a time".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że dyskusja trwa to i ja dołączę. I poprę przy okazji Nevyę. Jej post nr 553 prawie idealnie pasuje do mojej opinii. Connor jest taki sobie, walczy o te swoje sprawy, ale jakoś tak nie można się w niego wczuć jak w Ezio. Haytham też jest taki dziwny z prostego powodu - na początku gry sporo jest takich sekwencji "zrób dwa kroki, filmik, zrób trzy kroki, filmik" i tak w kółko. Jak w takim razie mam poczuć więź z bohaterem gry skoro prawie cały czas robi coś za mnie?

Przyciski - czy tylko ja z przyzwyczajenia prawie przez całą grę trzymałem spację? I jakoś tak nie potrzebowałem wtedy spowolnienia i znaczka nad głową wroga żeby wiedzieć czy go złapać, zabić czy może tylko popchnąć.

Uciekać jako Auditore też lubiłem i co? Connorem wolałem wdać się w walkę, roztrzaskać cały oddział aby tylko mieć więcej swobody. Potem szybkie darcie plakatów albo przekupstwo. I jakoś nigdy nie zależało mi na okradaniu herodów bo kasy miałem od groma a może i więcej. A samo uciekanie to zdaje mi się, że część sztuki asasyńskiej co już nawet intro do pierwszej części pokazało.

Wspinaczka też jakoś taka dziwna jest. Okej, bieganie po drzewach jest całkiem spoko, ale dopiero jak je należycie ogarniesz. Inaczej delikatnie krzywo ustawisz kierunek biegu myszą i lecisz na ziemię. Dodatkowo z niektórych drzew - punktów widokowych wolałem spierniczyć się na łeb i się zabić aby tylko nie szukać drogi powrotnej na dół lub krzaków.

Minigierek też dla mnie mogłoby nie być. Obawiałem się na początku, że będzie przymus grania w nie, ale na szczęście było inaczej. Zdobywałem kasę w inny sposób - oczywiście konwojami, ale dopiero po pewnym czasie jak ogarnąłem, że wózek na towar muszę sam przygotować (w sensie zlecić rzemieślnikowi).

Zakupami też nie jarałem się za bardzo. Kupiłem jakiś tam miecz (szablę?), lepszy toporek i starczyło do końca gry. Między innymi dlatego, że walka jest jaka jest (czyli bardzo łatwa przez spowolnienie i znaczki). Do tego nawet po przemalowaniu stroju Connor w filmach dalej był w domyślnym... W poprzednich częściach zmiana ubrania była widoczna a tutaj się nie dało? Aż takie niedopatrzenie?

Niko888 wspomina też o polowaniach. Sekwencja gdzie bohater się tego uczy tego jest do kitu. Albo ta zabawa w chowanego... No ludzie! To jest asasyn, ma mordować, walczyć w imię wyższego celu a nie skirtać się w krzakach w oczekiwaniu na jelenia czy inną sarnę.

Podobnie jak Nevya, w niektórych momentach gry gubiłem się dlaczego mam kogoś zabić i dlaczego właśnie niego. O tym medalionie też całkiem zapomniałem.

Jedynie z opinią o bitwach morskich nie mogę się zgodzić. Dla mnie to jeden z lepszych elementów w grze. Statek po ulepszeniu wydaje się nie do pobicia, kartaczami kosi się kilka małych statków na raz. Może podoba mi się to dlatego, że każdą część Piratów z Karaibów oglądałem po kilkanaście razy. Cóż, lubię takie klimaty to i poczułem się w grze jak Ja... Kapitan Jack Sparrow.

Niedługo po zakończeniu AC3 zasiadłem do najnowszego Tomb Raidera. I mimo, że za Larą nigdy nie przepadałem (wolałem Księcia Persji za jego combosy) tak teraz uważam, że jest to zdecydowanie lepsza gra. Może porównywanie obu gier nie jest do końca poprawne, ale skoro obie opowiadają o nowym bohaterze (Lara jest nowa, nie taka nadmuchana jak w poprzednich częściach) i nowa seria robi na mnie większe wrażenie niż AC3 to znaczy, że coś w tym musi być.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabijałem templariuszy podczas krucjat na Ziemii Świętej, płynąłem gondolą w Wenecji, wdrapywałem się na Koloseum i cośtam jescze innego robiłem w Singapurze, ale musze powiedzieć, że moja wizyta w Ameryce ostro zniechęciła mnie do dalszego śledzienia serii Assassin's Creed.

Jedynka była świetna, to było świeże spojrzenie na gatunek stealth i "parkour" w grach, podparte ciekawą fabułą i posiadające, słodką, ociekającą potencjałem, duszę. Dwójka usprawniła niemal wszystkie mechaniki poprzedniczki i była czystym przykładem dobrego sequel'u i ewolucji serii. Brotherhood i Revelations natomiast owszem, wniosły pewne innowacje do rozgrywki i dały nam parę nowych miejsc do zwiedzania, ale były, według mnie, niepotrzebnymi próbami zarobienia na starym, poczciwym Ezio. Miały jednak swoje momenty i zapowiadały przeszłą osłone serii jak "ostateczny rozdział" w którym wszystko zostanie wyjaśnione a Ubisoft naprawde pokaże na co ich stać, wiec obydwa rozszerzenia dostają ode mnie wolną karte.

A sam Assassin's Creed 3... no cóż. Conor był moim zdaniem najnudniejszem z avatarów Desmonta, cała fabuła była zbyt okrojona, miejscami zbyt starająca się zadowolic fanów rewolucji amerykańskiej, ambicje twórców wobec historii Desmonta były zbyt wysokie, a same wykonanie słabe. Nowe mechanizmy rozgrywki były wprowadzane, a potem zapominiane przez twórców, wiele misji miały formę rozbudowanego samouczka, aż po sam koniec gry. Postacie drugo-planowe były miejscami ciekawe, ale nie otrzymały nawet połowy screen-play'u na jaki zasługiwały. Zakończenie było słabe, nawet powiem delikatnie uwłaczające pierwotnym arkom postaci. Do tego miałem morze bugów do czynienia podczas mojem przygody z wersją pc, co było już wisienką na tym niekształtnym, przesłodzonym torcie.

W skrócie - nie polecam, ale jeśli wydadzą wersje trójki tylko z samymi bitwami morskim to od razu ją kupie....hej zaraz, zaraz chyba już pracuja nad ta grą, nazywa sie ASSASSIN'S CREED 4, wiec może jescze nie wszystko stracone...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz mnie pokusiło na ponowne przejście AC3. Ale jak grałem pierwszy raz, to Haytham wydawał mi się całkiem w porządku. Nawet go polubiłem.

Ale jak się okazało, że to Templariusz, to moja reakcja była taka ja Charlesa Lee:"Whait, what?!".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy ktokolwiek tutaj przeszedł Tyranię Króla Waszyngtona, ale ja się podzielę swoimi spostrzeżeniami:

Po prostu, standardowo. Jakaś swoista amnezja, tylko że nie postaci Connora, a rzeczywistości, wszystko jest inne. Nie wiadomo czemu, skąd i jak. Nie wiem jak Wy, ale ja doświadczając takiej sytuacji, spróbowałbym się rozeznać w tej rzeczywistości (m.in. próba skontaktowania się z Achillesem, czego tu zabrakło). Akcja jest dość wartka, ale pozbawiono możliwości podróżowania między miastami i wizyt w sklepach (co jednak jest zrozumiałe). Na każdy akt przypada moc Duchowego Zwierzęcia, odpowiednio są to: wilk, orzeł i niedźwiedź. Trzeciego aktu jeszcze nie skończyłem (a nawet nie zacząłem). Moc Wilka umożliwia nam chowanie się pod czymś w rodzaju niewidzialności i wzywania watahy wilków, a druga moc umożliwia "latanie" po dachach jako orzeł i wykonywanie tzw. Orlich Zabójstw. I szczerze powiedziawszy, wątek z mocami jest dość ciekawy, bo znacznie ułatwia walkę i poruszanie się po mieście. Ale, w I epizodzie, nie zabrakło czegoś naprawdę głupiego moim zdaniem, mianowicie:

Waszyngton faszeruje Connora ołowiem niczym indyka na Święto Dziękczynienia. Dwa razy pistoletem, i na dokładkę jeszcze bagnetem. Oczywiście, przeżywa to. Nadczłowiek, istny nadczłowiek

.

Nie zabrakło też znajdziek. Są to zamknięte skrzynie (powrót wkurzającego otwierania zamków), skarby oraz tzw. artefakty pamięci, czyli miejsca, w których można znaleźć skrawki wspomnień wydarzeń z "prawidłowej" gry. Skompletowanie trzech w I epizodzie odblokowało krótką wstawkę filmowa, podejrzewam, że w drugim i trzecim też jest to możliwe.

Ponownie, można polować na zwierzęta, ale nie dla skór, a dla surowego mięsa.

A jeszcze odkryłem coś ciekawego: można wyprowadzać kontry, używając pistoletów i linek z hakiem. Nawet łukiem. Ba, nawet można przeprowadzać podwójne zabójstwa przy użyciu linek i pistoletów. Wygląda efektywnie! Nie wiem czy Wy wiedzieliście, ale jak dla mnie, fajowe :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jeszcze odkryłem coś ciekawego: można wyprowadzać kontry, używając pistoletów i linek z hakiem. Nawet łukiem. Ba, nawet można przeprowadzać podwójne zabójstwa przy użyciu linek i pistoletów. Wygląda efektywnie! Nie wiem czy Wy wiedzieliście, ale jak dla mnie, fajowe biggrin_prosty.gif

Ba, takie rzeczy da się już robić w podstawce.

Na serio nie wiedziałeś o kontrach z pistoletem? :O

Te z linką odkryłem trochę później, ale w trakcie przechodzenia gry, z łukiem także (choć jest tylko jedna).

Podwójne zabójstwa z linkami i pistoletami też da się robić w zwykłym AC3.

Powiem więcej: spróbuj skontrować kogoś sidłami. Tak, sidłami. :P

To odkryłem dopiero po przejściu gry. :D

Minami potykowymi i strzałkami z trucizną też się da (nie wiem czy te są w Tyranii), ale jest tylko jedna animacja wyglądająca jak zwykły rzut przeciwnikiem, tyle że miną da się zabić kilku na raz a po zatruciu już nie wstanie.

W ogóle ta gra jest świetna i wiele możliwych ruchów i animacji odkryłem nawet dopiero po zrobieniu jej na 100% i za każdym razem cieszyłem się jak dziecko. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po AC3 (i wielu krytycznych opiniach) spodziewałem się kontynuacji nudy z Revelations, ale na szczęście myliłem się. Gra się bardzo przyjemnie (jestem w trakcie 5 sekwencji), misje trzymają poziom, a ogrom rzeczy do zrobienia wcale nie przytłacza aż tak bardzo, jak się niektórzy skarżyli.

Jednak gra ma jeden poważny mankament, który niestety odbiera połowę przyjemności z rozgrywki. Mówię oczywiście o lagach, które są dla mnie niewytłumaczalne. Może mój sprzęt nie jest już najnowszy, ale Battlefielda 3 ciągnie na Ultra bez przycinek, natomiast przy Trzecim Asasynie klatki często spadają poniżej 20 na sekundę. Nie ma większego znaczenia, czy ustawienia są na max czy min (to kwestia 5FPS), w Bostonie szlag może trafić. Kilka godzin poświęciłem na znalezienie rozwiązania tego problemu, jednak na dłuższą metę nic nie pomogło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Towarzyszu Neithan138 te lagi było omawiane setki razy. Zepsuli w niektórych etapach optymalizacje. Ja na moim drewnianym kompie biegam sobie masa NPC i nie ma lagów. Wchodzimy do Bostonu może nie być nikogo, można mieć super PC a lagi tam i tak są bo najwyraźniej tak chcieli twórcy. A co do nudy w Revelations to się trochę Towarzyszu nie zgodzę. Mi właśnie nudą w AC3 zalatywało, ale nie powiem żeby gra była nudna, tylko były takie przymulone momenty w stosunku do innych części.

Dzieciństwo Connora mnie dobiło. Polowanie, spalenie wioski. Płacz za matką. Najnudziejsze momenty z całej serii.

No cóż ale Twoim zdaniem Revelations było nudne, masz do tego prawo, nie zaprzeczę Ci bo każdy film, grę czy książke odbiera trochę inaczej

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytając różne recenzje nie natknąłem się na wzmiankę o poważniejszych błędach w optymalizacji (owszem, były wzmianki o mnogości bugów, myślałem jednak, że będą one dotyczyć głównie błędów animacji bądź kolizji).

Może źle określiłem AC:R jako "nudę", bo faktycznie było w niej sporo bardzo fajnych misji, ale jest to jedyna gra z serii, którą przechodziłem etapami (dwa lub trzy razy musiałem grę na miesiąc odstawić). Najbardziej wkurzały mnie etapy desmondowe, które były strasznie nudne, mimo że zawierały sporo ciekawych informacji. Najbardziej porywającą częścią był dla mnie Brotherhood, w którym naprawdę duża większość sekwencji była bardzo oryginalna i różnorodna.

PS. Ktoś potrafi mi wytłumaczyć, dlaczego twórcy zrezygnowali z jednej z najmilszych umiejętności prawdziwego asasyna, czyli z odpychania przechodniów? Brakuje mi tego w Connorze :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To chyba jakaś seria bugów, ja nie miałam podwójnego ostrza, Neithan nie miał odpychania przechodniów... ciekawe co by było, gdyby komuś w ogóle ukryte ostrze nie działało. :P

A mi się z trzech asasynów z Ezio Brotherhood podobał właśnie najmniej. W dwójce Ezio był pełen zapału, żądny zemsty, wyrazisty. Miejsce akcji w Revelations może trochę mniej mi podchodziło niż Włochy, ale za to starszy Ezio zrobił się w pewien sposób ujmujący, dojrzalszy, zabawniejszy, śledzenie jego rozmów z Sofią czy Yusufem było czystą przyjemnością. A Brotherhood? Jest mistrzem asasynów, bo jest, ale jakoś nie widzę tej iskierki, takie wypalenie zawodowe. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rudy12

Skontrowałem sidłami. Ależ pojechali z tymi kontrami ^^

Jeśli chodzi o festiwal bugów, to ja dorzucę swoje perełki smile_prosty.gif

Pierwszy, absolutny hit: zapadłem się w tekstury. Kto jeszcze tak umie biggrin_prosty.gif Oto zrzut.

Drugi: pistolety. Albo w magiczny sposób mi znika jeden, albo mam dwa różne (zaobserwowałem to w przypadku pistoletów Puttcairn-Putnam oraz tego, no, szwajcarskiego lub szwedzkiego, "co jego strzał było słychać na całym świecie")

Trzeci: znikające wyposażenie za każdym razem, jak wczytywałem grę. Ale to już naprawili w patchu

Czwarty: znikające wyposażenie po powrocie do punktu kontrolnego. W jednej misji wybitnie to wkurzyło.

Piąty: konwój, który ciągle jest zaatakowany. Magia biggrin_prosty.gif

Szósty: raz fizyka powariowała. Oto zrzut.

Jeśli chodzi o moją ulubioną grę z serii AC, to to się prezentuje tak:

1 miejsce: AC, AC II, AC B, AC R

2 miejsce: AC III

Czemu akurat tak? Ano dlatego:

Jedynka przyniosła nam naprawdę ciekawego bohatera, jak i początek tej serii. Miejsce akcji też było niczego sobie. Klimat tej serii tutaj był bardzo wyczuwalny. I my, asasyn siejący postrach w sercach wrogów (do teraz pamiętam odzywki wrogów, jak odkryli, że mają do czynienia z asasynem) który chowa się w widocznym miejscu.

Dwójka to z kolei wspaniała rewolucja. Możliwość kupowania wyposażenia, różnice we wrogach (ciężcy, zwinni, halabardziści itp.), pistolet, podwójne ostrza, zatrute ostrza i strzałki. No i klimatyczne miejsca, wraz z niezłymi wstawkami historycznymi oraz zagadkami (choć niektórych nie rozwiązałem sam, za trudne były sad_prosty.gif ). Dzięki tej grze, dowiedziałem się o postaci Rodrigo Borgii. No i wstawki z Desmondem.

Bractwo to kolejna rewolucja. Odnawiamy miasto, mamy swoich rekrutów, kolejne znajdźki. Moim zdaniem, wszystko co było w AC II plus kilka ulepszeń. Choć jedno miejsce akcji to troszkę za mało, wolałbym powrócić momentami do Wenecji lub Forli, ewentualnie Florencji. I ponownie, wstawki z Desmondem.

Revelations? Kolejna mała rewolucja, tym razem w miejscu akcji. Turcja, choć klimatyczna, nie aż tak bardzo jak Wenecja. Tutaj twórcy już nieco pojechali po sile marki, ale ponownie przynieśli nam coś, co zrekompensowało odgrzewanego kotleta. Mowa o wstawkach z Altairem, hakiem, linami do zjeżdżania i rozwiniętym wątku rekturów. A, no i wstawka z Desmondem, w której

zabijamy w końcu, bodajże, Riddicka? Tego Templariusza, za pomocą Jabłka.

AC III?

Gdyby nie totalnie spieprzona optymalizacja i brak mechanizmów z poprzednich części (np. możliwość podwójnego cichego zabójstwa, brak możliwości rzucenia petardą gdzie się chce) i w dodatku dość uproszczona walka to by było dobrze. Mamy wstawki z Desmondem, które są dla mnie ciekawe. Mamy kolejną rewolucję w wyposażeniu, bo nie wystarczy go kupić. Można też je samemu stworzyć. Mamy osadę, którą w miarę postępów w grze się rozwija. Mamy pistolety, mamy łuk, mamy linkę z hakiem.

Co ja oceniam na minus w trójce? przede wszystkim, zmienili "system lalki" wraz z całym systemem życiowym. Moim zdaniem, system lalki i życia z poprzednich części (chodzi o wygląd) był wkomponowany idealnie. A tutaj? Ciężej się zarządza rekrutami, zbadziewiony system broni, optymalizacja leży i kwiczy, a walka to po prostu *Triple click*. A na plus, zaliczyć trzeba powrót do wielu miejsc, plus polowanie oraz wstawki z okrętami. Ale, za mało plusów, by przeboleć wielki minus w postaci tej optymalizacji, czy też raczej jej braku. Plus, czuć wybitnie, że to port z konsoli. M.in. po badziewnym (dla mnie) systemie otwierania zamków, optymalizacji. I do tego te wkurzające momentami osiągnięcia do 100% wspomnienia ... Najgorszym to było to:

Ochroń Waszyngtona, zabijając po drodze dwóch żołnierzy wroga i nie pozwól, by <ktoś tam, nie pamiętam> zranił jego ludzi ...

W tamtym momencie, wybitnie byłem wkurzony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rudy12

Skontrowałem sidłami. Ależ pojechali z tymi kontrami ^^

biggrin_prosty.gif

To chyba jakaś seria bugów, ja nie miałam podwójnego ostrza, Neithan nie miał odpychania przechodniów... ciekawe co by było, gdyby komuś w ogóle ukryte ostrze nie działało. tongue_prosty.gif
brak mechanizmów z poprzednich części (np. możliwość podwójnego cichego zabójstwa, brak możliwości rzucenia petardą gdzie się chce)

Aż chyba się pofatyguję i specjalnie zrobię filmik udowadniający, że takie rzeczy w grze są możliwe, bo już od jakiegoś czasu miałem na to chętkę. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up - jak widzę takie coś to mnie to dobija - i to nieważne o jakiej grze mowa.

Ludzie! Po co w ustawieniach jest możliwość dostosowania klawiszologii? Powiedzcie mi, po co?

Bo jak dla mnie - po to, żeby móc dostosować obłożenie klawiszy w wygodny dla siebie sposób.

Ja przestawiłem w AC3 klawisze tak, że praktycznie wszystko tak samo miałem jak w poprzednich częściach.

A najbardziej rozwaliło mnie czepianie złego sterowania w recenzji, którą pisał bodajże Allor.

To było wynajdywanie durnych minusów, które tak na prawdę minusami nie są (tak jak gracze w multi, albo drzewa w lasach na pograniczu).

Ale to nie tutaj, więc kończę. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eh, dobra, dosyć dobrego, zakładką z tą konkretną stroną jest otwarta od co najmniej tygodnia i za każdym razem zapominam w końcu przelać swe wrażenia z przygód Connora na... może nie papier, ale po prostu w słowa i ostateczna pora aby to zmienić ;] W sumie standardowo zaczynając od kwestii technicznych o jakich nie mam pojęcia a mój profesjonalny słownik ogranicza się do kilku mglistych wyrażeń. W każdym razie nie przypominam sobie aby optymalizacja jakoś mnie zawiodła, nie kojarzę aby gra mocno chrupała w konkretnej sekwencji albo aby chociażby raz wywaliła się na pulpit. Chyba był to kolejny przykład gry gdzie było sporo narzekań w Internecie na problemy techniczne a jakimś sposobem mnie generalnie omijały (choć pewnie coś zapominam i były fragmenty gdzie liczba klatek na sekundę znacznie spadała w sumie bez większego powodu). Graficznie dużego skoku nie zauważyłem, było nadal w porządku, w kwestii muzyki... trochę czasu od przejścia trójki minęło i szczerze nie mogę sobie przypomnieć absolutnie niczego z soundtracku (ew. jakiś kawałek w którymś trailerze :P).

Skoro to mamy za sobą pora przejść do fundamentu każdej gry czyli co ma do zaoferowania. Tutaj, w największym skrócie, mógłbym rzec, że owszem, znów biegało się fajnie - tym razem po dachach amerykańskich domów - po Bostonie, Nowym Jorku i Dziczy, eliminowało cele albo po prostu wdawało w spore bijatyki z Brytyjczykami, przechodziło kolejne sekwencje... ogółem spędziłem przy trójce dobrych kilkanaście godzin nie starając się jej calakować, ale na pewno robić co było w moim zasięgu (część zbierajek, wszystkie misje morskie, większość jeśli nie wszystkie dodatkowe w tym te dotyczące nowego domu Connora a także, jakby nie było, Achillesa) i mimo wszystko ciężko było pozbyć się wrażenia, że coś tutaj nie do końca gra, że nie jest w pełni dopracowana i dogania ją zmęczenie materiału (co dziwne nie jest patrząc na to jak eksploatują serię ;]). Tutaj drobny bug, tam drobny bug, z tego co wryło mi się w pamięć to nie raz i dwa znikały ikony na mapie wskazujące mi drogę do misji wyzwoleńczych, tak można powiedzieć i sporo się natrudziłem ich szukając (żeby móc zrekrutować konkretnego typa z danej dzielnicy)... poza tym wrażenie, że jakby parę umiejętność zostało zabranych naszemu asasynowi (na bora zielonego, jestem w stanie potwierdzić, że o ile zrobiłem parę razy podwójne zabójstwo z powietrza tak na ziemi ten wyczyn nie udał mi się ani razu tak jakby nie było technicznej możliwości ku temu) choć w zamian pojawiła się opcja np. schowania za rogiem, zwabienia oponenta i jego niezauważonej eliminacji. Ogółem było co robić nie przeczę, parę nowych mechanizmów też dodali, ale ogólnie mam wrażenie, że jednak zabrakło szlifów w paru miejscach :/

Ostatnia kwestia to przedstawiona historia i o ile nie mam pewności czy jest w stanie pobić perypetie Ezio tak ma jeden niezwykle mocny, lśniący na tle niedoróbek punkt - postać Haythama Kenwaya, prawdopodobnie jedynego Templariusza przedstawionego do tej pory w serii, który nie był jednopłaszczyznowym megalomanem planującym władzę nad światem a w każdym razie nie chyba o to mu chodziło, wzbudził moja sympatię, był w stanie - nie za pomocą miecza/ukrytego ostrza - przedstawić swój punkt widzenia, powiedzieć dlaczego Asasyni nigdy nie będą w stanie zniszczyć Templariuszy i do czego tak naprawdę dążą. Poza tym gościu był badassem a jego relacje z Connorem uważam za jeden z lepszych wątków w całej grze i cholernie było mi szkoda, kiedy stało się pewne, że syn będzie musiał zabić ojca. Ofc zdawałem sobie sprawę, że te wskazówki jakoby współpraca pomiędzy walczącymi frakcjami była możliwa spali na panewce przy pierwszej okazji, ale nadal... może gdyby wtedy byli w stanie się dogadać Desmond nie musiał by poświęcać swego życia na uratowanie planety. Może :| Niemniej to już leżało w kwestii wielkiego planu kogoś zupełnie innego. W każdym razie facet jest mega a akcja z końca trzeciego aktu była tylko położeniem wisienki na torcie (ha-ha, gracze pomimo subtelnych podpowiedzi zakładali, że przecież zawsze wcielali się w asasynów ^_^). A jako, że nie daleko pada jabłko od jabłoni i mamy Connora, który co prawda nie jest aż tak awesome jak ojciec, ale kupił mnie zwłaszcza jednym tekstem. Zgadniecie o jaki chodzi? Moment, w którym Connor dowiedział się, że to Waszyngton wydał rozkaz ataku na jego wioskę i nasz Indianin rzucił: "Enjoy your victory commander for it will be last I shall deliver for you" (cytat z pamięci, zapewne coś pomieszałem). No i skoro zahaczyłem o to jeszcze jedna zaleta - o dziwo historia nie ma aż takiego ładunku patosu w sobie, jednak jest to podróż Indianina a nie Amerykanina walczącego o swoją niepodległość i choć przez większość gry tłucze się Brytyjczyków niebieskie mundury na koniec gry nie sprawiały wrażenia świętych. W sumie to jak przedstawiony został Waszyngton dorzucało kolejną cegiełkę. Zatem ogólnie było fajnie i mówię, grało się mocno przyjemnie tylko ewidentnie gra sprawiała wrażenie nie do końca doszlifowanej ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak totalnie BTW. to wydaje mi się, że informacja przeszła bez większego echa - może słusznie, nie wiem - ale Ubi podało informację, że Liberation (pierwotnie taka jakby trójka na PS Vita :)) wyjdzie również w wersji HD na konsole stacjonarne oraz PCty. W sumie z ciekawości sprawdzę.

>linkacz z informacją

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...