Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Czytelnik21

Bez Litości, Miroslav Žamboch

Polecane posty

Bez-litosci_Miroslav-Zamboch,images_big,


Tytuł: Bez Litości
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2006
Ilość stron: 457


UWAGA NA SPOILERY!
Bakly to były gladiator, a obecnie najemnik. Błąka się po świecie książki szukając dobrej okazji do zarobku. Chce spłacić dług przeszłości. Ot, po prostu podjąć się jakiejś roboty, zarobić trochę dukatów, całość przelać na konto w banku... i mieć spokój. Nie będzie mu to jednak pisane. Pewnego dnia nasz łysy, barczysty najemnik trafia do niejakiego hrabiego Drexlera Belfonta. Ten oferuje mu zapłacić taką stawkę, jaką Bakly sam sobie zażyczy. Sprawa jednak jest niebagatelna - Gladiator ma pojechać do Strefy wraz z geniuszem matematycznym - Ochinotem i wykryć oszustwa rachunkowe u jego syna, Montemera Belfonta. I wtedy przygoda rozpoczyna się naprawdę...

W Bez Litości narracja jest pierwszoosobowa - historię opowiada nam sam Bakly. Książka jest całkiem udana; obfituje w ciekawe sytuacje, dynamiczne walki (autor bardzo dobrze zrealizował sceny, w których Bakly walczy z przeciwnikami swoim katzbalgerem) i niezły język. Ten ostatni jest "swojski", zawiera wyrażenia typowe dla ludzi mniej poważnych (czyli zero patosu, zero epickich zwrotów), ale znajdziemy tam także plastyczne opisy natury i nie tylko. Jest on, można powiedzieć dobrze zbalansowany. Jeśli chodzi o sceny batalistyczne, to nie możemy liczyć na nie wiadomo jakie bitwy kilkutysięcznych armii; zazwyczaj walczy Bakly z kilkoma przeciwnikami. I są to naprawdę udane, krwawe i brutalne sceny. Bakly jako zawodowiec w swym fachu zabija niczym bezduszna maszyna, a autor opisuje to w taki sposób, że każdy może zrozumieć jak ta walka przebiega.

No dobrze, teraz czasz na wady, gdyż książka idealna nie jest. Przede wszystkim - mało ciekawe postacie. Z wyjątkiem Bakly'ego, który pozytywnie się wyróżnia na tle innych bohaterów, reszta absolutnie nie zapada w pamięć. Pojawia się tu naprawdę wiele osób, ale nijak nie chce się ich zapamiętywać ze względu na ich swoistą nieciekawość. Kolejna sprawa - w pewnym momencie akcja toczy się w ten sposób, że Bakly snuje się od karczmy do karczmy, po drodze pijąc niemiłosierne ilości alkoholu, a akcja wtedy najnormalniej w świecie leży. Następny zarzut - magia. Według mnie jest jakby dodana na siłę i książka bez niej byłaby znacznie ciekawsza. Bo, jakoś do tęgiego brutala nie pasuje posługiwanie sią nią; wolałbym, żeby walka przebiegała bez używania "mocy nadprzyrodzonych". Ostatnia rzecz - zakończenie. W zasadzie nie wiem czego się spodziewałem, ale na pewno takie mi nie pasuje... Poza tym jest mało ciekawe, bez odpowiednich fanfarów. Autor niepotrzebnie, moim zdaniem

pouśmiercał wielu bohaterów

.

Ile by tych wad nie było, Bez Litości nie sposób nie polubić. Książka jest miła, w sam raz na bezsenną noc/deszczowe popołudnie (niepotrzebne skreślić :wink: ). Polecam ją każdemu fanowi fantastyki, powinna się Wam spodobać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałem tę książkę, uważam ją za solidne czytadło, mające dostarczyć rozrywki. Główny bohater jest okej, niby bandzior, ale inteligentny i jak najbardziej dający się lubić. Natomiast to, co według mnie słabo wyszło, to opis świata - jest zbyt ogólny, całe otoczenie jest bez wyrazu i teraz nawet nie potrafię sobie przypomnieć, na jakim stopniu zaawansowania technologicznego się znajdował. Jeśli znajdziecie gdzieś w bibliotece i macie ochotę na mało skomplikowaną rozrywkę, to upolujcie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez litości, razem z cyklem o Koniaszu to z pewnością najbardziej udane książki Zambocha. Towarzyszy im bardzo ciekawy klimat, a same przygody wciągają mnie do reszty. Bez litości jest, co prawda, gorsze od takiego Na ostrzu noża, ale i tak naprawdę daje radę. Niestety, bohaterowie wykreowani przez Czecha są niemal tacy sami i gdyby nie występujące czasami opisy wyglądu i intelektu bohatera, nie zauważyłbym różnicy, gdyby bohaterem BL był Koniasz. Nie zmienia to faktu, że jest to całkiem dobra i przyjemna książka.

Ale!

wolałbym, żeby walka przebiegała bez używania "mocy nadprzyrodzonych". Ostatnia rzecz - zakończenie. W zasadzie nie wiem czego się spodziewałem, ale na pewno takie mi nie pasuje... Poza tym jest mało ciekawe, bez odpowiednich fanfarów.

A mi to w ogóle nie przeszkadzało. Te "dopalacze" były całkiem ciekawe. Co do zakończenia, częściowo się zgadzam, ale nie zupełnie. Nie podobało mi się w nim samo rozwiązanie akcji. Brak fanfar jest zaś według mnie zaletą, brak tu zbyt mocnego silenia się na "epickość".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...