Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

wirszak

Gry pełne mocy, czyli marzenie psychopaty ;p

Polecane posty

Witam

Od jakiegoś czsu brakuje mi tego typu zabaw i zacząłem wspominać, jaką radość i przyjemność dawało smarzenie ludzi infernem i zamrażanie na sopel w "dark messiah of might and magic", jakie przyjemne było miotanie nimi jak szmacianymi lalkami w "Psi-ops" czy niezapomniany i świetny pod tym względem "Force Unleashed" gdzie przeciwnicy byli finezyjnie anihilowani na wiele różnych metod.

Gier równie przyjemnych jest jeszcze kilka, "Adwent Rising", czy "Second Site" w którego osobiście nie grałem.

I tu moje pytanie.

Która gra dała wam najwięcej radości tego typu? W której najprzyjemniej czyściło się poziomy z przeciwników różnymi, nienaturalnymi czy ostatecznie zwykłymi metodami? W Gdzie najprzyjemniej spopielało się bałyskawicą/dusiło mocą jak w "Jedi Outcast/academy"?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Największe dzieło zniszczenia? :DPrototype - to uczucie gdy wbijało się w ziemię po locie z kilkuset metrowego wieżowca i robiło niezłe trzęsienie ziemi albo odpalały dewastatory, które były absolutnym dziełem zniszczenia to czuć było, że Merce ma moc zdolną roznieść miasto na proch ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Second Sight grałem całkiem niedawno, ale czy takie przyjemne było to czyszczenie z przeciwników? Niby bohater gry ma fajne moce i można się ciekawie bawić z przeciwnikami, ale grze brakuje trochę pazura i to, że wrogowie po około dwóch minutach znów się pojawiają w tym samym miejscu bywa uciążliwe. SS to dobra gra, lecz ma kilka uciążliwych wad, ale fabuła może się bardzo spodobać tak samo jak moce głównego bohatera. Zgadzam się co do Postal 2 i Serious Sama.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O tak, też kocham gry z mocami, karabiny są dobre ale nie ma to jak przywalić komuś jakąś fajną mocą :) (ulubione to Telekineza z Psi Opsa, Podniesienie z ME, rzut z ME1, osobliwość z ME1, szararza szturmowca z ME2, niewidzialność z Snowblinda i parę innych też się znajdzie) :)

Ale do dzieła:

Mass Effect? To wprawdzie RPG, ale moce są (parę nawet przypomina te z Psi Opsa), w dodatku masz możliwość rozwijania postaci dzięki czemu możesz rozwinąć swoją ulubioną moc do maksimum dzięki czemu będzie potężniejsza, i choć nie ma aż tak wspaniałych mocy jak w Psi Opsie to te też dają radę, o ile wybierzesz sobie postać która używa ich lub będziesz miał kogoś takiego w drużynie (szturmowiec, inżynier i biotyk). Polecam najusilniej :)

Crysis- FPS 3 moce ale też dają frajdę, niewidzialność, super siła i super prędkość. Można się nieźle bawić.

Project Snowblind- FPS, główny bohater zyskuje następujące super-moce- Noktowizja, niewidzialność (można atakować wtedy wrogów walką wręcz, naprawdę sporą frajdę daje), tarcza balistyczna (chwilowa nieśmiertelność), Piorun i chyba tyle :)

Timeshift może ci się spodobać- FPS w którym masz możliwość zatrzymywania, spowalniania i cofania czasu, o ile przełkniesz całkowity niemal brak fabuły.

Postal 2 już polecali inny- ja powiem, że czekam na trójkę :D

Infernal- Gra akcji TPP polskiego studia Metropolis (odpowiedzialnego za Gorky) w której kierujemy niejakim agentem na usługach piekieł, używamy mocy piekielnych jak np. Teleportacja i możliwość naładowania broni demoniczną mocą co sprawia, że zadaje więcej obrażeń. Po mimo niskiej oceny w CDA polecam, naprawdę dość udany produkt.

A jak rzeźnia to zaprawdę powiadam, że dobrym pomysłem jest Painkiller Czarna Edycja oraz Serious Sam :)

Na razie chyba tyle co ja mogę polecić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sporo osób wymieniło Prototype, a ja powiem, że SW:The Force Unleashed było grą pełną MOCY :smile: Przysmażyć przeciwnika błyskawicami, czy uniesienie go mocą i miotanie gdzie popadnie, czy po prostu ciachanie go mieczem świetlnym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moce? To nie dla mnie.

Mi najwięcej radości sprawia porządny shotgun (np. taki SPAS-12) i jazda! Chodzenie po ulicy miasta (np. w GTA IV) i strzelanie do wszelkich form życia i zabijanie ich jednym strzałem... Własnie taki rodzaj zniszczenia sprawia mi najwięcej przyjemności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prototype, na śmierć o nim zapomniałem... i to chlastanie niczym biczem gdzie całe stadka padały... na tej grze spaliłem kartę graficzną, ale to durna historia ;p

Seria DMC grałem w 3 i 4... i Powiem wam że Nero nie dorasta Dante'mu kiedy macha rebelionem(bodajrze ak się ten miecz nazywał).

A z force unleashed przypomniało mi się...

Unieść przeciwnika mocą-> rzucić mieczem świetlny i mieć szszłyk-> porazić prądem->rzucić w grupke innych zabawek.

Tak ta gra stanownczo miała moc ;p

A co do mass effect, tam znacznie większą zabawe sprawiało kiedy w pierwszej części

Jeden z głównych bosów po rozmowie z nami strzela sobie w łeb..

albo w drugiej mieszanie sprzedawcą w głowach będąc złym...

Time shift stanowczo za krótki, mimo że przyjemny.

Po Crisisie spodziewałem się sporo więcej. Choć nie powiem żeby nie było fajnie bawić się w podchody.

Painkiller dobry i polski ale nigdy nie udało mi się odblokować wszystkich kart.

Infernal... Zacząłem w to grać i w sumie nie wiem czemu przestałem.

Darksiders było śrenie...

Na śmierć zapomniałem o singularity. Też bardzo bawiące i ciekawe alternatywy zakończenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt chyba nie napisał o Painkillerze, rozwala się tam wrogów pełną parą, nawet psychopacie nie śniło się tyle krwi ile jest w tej grze. Najlepsza sieczka w jakąkolwiek grałem.

Postal 2 też był niezły, koleś zabijał ludzi ot tak dla zabawy :icon_lol: Szczególnie upodobałem sobie w tej grze sikanie na ludzi, a kiedy zaczynali zwracać śniadanie kopałem ich po facjatach :eyes:

O Prototype chyba nawet nie muszę wspominać, te wszystkie moce są rzeźnickie, pełno jest krwi która rozlewa się po całym mieście.

No i oczywiście seria GTA. Moją ulubioną częścią jest dwójka, jakoś przejeżdżanie przechodniów patrząc na to z góry bardziej spodobało mi się niż widok zza pleców. Zawsze jak w nią gram lubię strzelać w ludzi z wyrzutni rakiet i patrzeć jak latają na wiele metrów w górę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż gierek, gdzie czułem tę siłę i byłem pewien, że nikt mi nie podskoczy było parę:

-Prototype, DMC4, Serious Sam, Crysis - nie muszę powtarzać tego co reszta powiedziała.

-Fallout (2) - po skończeniu, albo przy końcówce ma się tak podpakowaną postać, że można rozwalić połowę Nowego Reno z pięcioma magazynkami do ulubionego karabinka. To po prostu komicznie wygląda, gdy każdy strzał w ślepia sprawia, że wróg eksploduje na kilka skrawków ubazgranych krwią. Albo gdy każdy kopniak, czy cios łapą odrzuca pomioty pustyni 20 metrów w tył oczywiście ze stosowną informacją, że ofiara ma połamane kończyny, dostała konwulsji, oślepła, bądź straciła przytomność (w najlepszym wypadku).

-Diablo 2 - to piękne uczucie, gdy na Battlenecie jakiś leszczyk chce się z tobą spróbować i po sekundzie ginie od np. zamieci, albo szarży paladyna. Ten widok, kiedy masa ścierwa z jakimś bossem ginie po kilku chwilach od puszczenia spella. Na początku śmieszne obrażenia, po kilku(dziesięciu) levelach Andariel na najwyżej 2 hity, miodzio.

-Seria GTA - wiadomo, full życia, obładowany arsenałem małego państewka i marsz przez ulice Nowego Yorku/Los Angeles/San Francisco/Las Vegas. Można poczuć się jak prawdziwy psychopata i pokazać całej Ameryce, że mamy zły dzień przy pomocy bazooki, czy poręcznego miniguna. Ciekawe co teraz leci w wiadomościach..

-Fable: TLC - o ile bycie dobrym rycerzem w błyszczącej zbroi jest przereklamowane, o tyle można się wyżyć na straży miejskiej będąc złym. Fani JP i średniowieczni zawadiacy właśnie znaleźli odpowiedni tytuł do głoszenia swych anty-policyjnych poglądów.

-Carmageddon - tu narzędziem zniszczenia będzie nasz przedni (lub tylni) zderzak. A co przeciwko nam? Służby porządkowe i reszta chorych umysłowo wyścigowców, oczywiście terenem naszych działań są drogi pełne ludzi i zwierząt.

Tę siłę można poczuć od 200km/h wzwyż.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oprócz Postala, którego to wymienił chyba każdy z Was, w tej dość nietypowej kategorii na uwagę zasługuje gra Bionic Commando, ponieważ posiadając biotyczne ramię jesteśmy w stanie przemieścić się jak szybko chcemy w różne zakątki świata, który został stworzony na potrzebę gry.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie żeby ten temat, jak i odpowiedzi w nim padające, był wodą na młyn dla wszelkiej maści "poprawnych politycznie" nawiedzonych idiotów, traktujących rozrywkę komputerową, czyt. gry, niemal jako cyfrowe oblicze samego Lucyfera czy innego Tuska ;) Ale co mi tam. Ponoć każdy ma w sobie coś z wariata ;)

Zatem w kontekście własnych pokładów niepoczytalności i psychopatycznych skłonności do czerpania dzikiej rozkoszy z uśmiercania wirtualnych duszyczek, nie sposób nie wspomnieć o "Diablo II". Chyba w żadnej innej grze, siekanie, rąbanie, dźganie, spalanie czy zamrażanie całych tabunów czarcich pomiotów, nie relaksowało mnie tak bardzo. Co więcej - moje szaleństwo sięgało niemal izby przyjęć oddziału psychiatrycznego, gdyż po wybiciu wszystkiego co się ruszało, pełzało, latało itd. w danym levelu, robiłem save'a, po czym wychodziłem z gry by po sekundzie odpalić kontynuację przygody. Wówczas cała ekipa do skasowania ponownie czekała na mój arsenał :) Zabawa zaczynała się na nowo. Przy jednorazowym posiedzeniu z "Diablo II" moją "operację" powtarzałem nieraz i dziesięciokrotnie. Wieńczyło to nawet tygodniowym siedzeniem nad raptem jednym levelem danej krainy:). Jednak nie nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, choć co tu było takiego złego? Wszak walczyłem z siłami ciemności a to, że z owych zrobiłem sobie prywatny worek treningowy... ;) W każdym razie, choćby przy spotkaniu z uroczą damą znaną tu i ówdzie jako Andariel, moja postać była była już na tyle wypakowana by pokazać tej zołzie, bez najmniejszego problemu, gdzie jest jej miejsce. Natomiast sam Diablo... Żal mi było gościa, tak szybko odszedł ;)

Kolejnymi grami, w których poniosła mnie "ułańska" fantazja czy raczej świrowanie chyba już tylko z nudów, były "GTA III" oraz "Commandos 2".

W przypadku tego pierwszego wiadomo - tu się kogoś przejechało, tam się komuś urwało łeb shotgun'em (oczywiście na oczach panów policjantów) i baza pod dobrą zabawę jak znalazł :) Trzeba było znaleźć dobre miejsce, najlepiej z tylko jedną drogą dostępu i już. Dziki tłum gliniarzy ze świerzbiącymi paluchami na spustach własnych pukawek zbiegał się w naszą stronę niczym ćmy do światła. A co najlepsze, im większa zadyma tym wyższe level'e stróżów prawa. Jak w sianiu terroru i pożogi przebiło się samego Rambo, to do akcji wkraczało wojsko z czołgami :) To dopiero była frajda. Wówczas bez bazook'i to jak bez ręki.

W przypadku tego drugiego czyli "Commandosów 2", znając już wszystkie misje na pamięć, nie lękając się żadnego dostępnego poziomu trudności, rozpoczynałem kampanię od początku ale z jednym założeniem - mam gdzieś skradanie się, baczenie by nie wszcząć alarmu i innego rodzaju łażenie na paluszkach (oczywiście poza misjami, w których uruchomiony alarm kończył się napisem "mission failed"). Zatem moi komandosi stawali się po prostu - oddziałem uderzeniowym. Przyznam że największą rozkosz sprawiało mi rzucenie w grupkę Niemców czy też Japończyków granatem (nieźle ich zmiatało). W szybkim czasie w miejsce eksplozji zbiegała się kolejna grupka i znów leciał granacik ;) Również nierzadko korzystałem z dobrodziejstw rozwiązania polegającego na przygotowaniu takiego czy innego komandosa, do oddania strzału jak tylko wróg pojawi się w jego polu widzenia. Tego typu zabieg idealnie sprawdza się w pomieszczeniach budynków: wpadasz jednym ze swoich zuchów do pokoju wypełnionego wrogami, zastrzelisz jednego i w nogi - te żałosne gamonie biegną za Tobą, opuszczają rzeczone pomieszczenie a już za winklem, za drzwiami, pozostali członkowie naszej ekipy czekają z wycelowanymi automatami. Po prostu poezja.

A właśnie - czy nikomu z Was nigdy nie zdarzyło się np. zagłodzić, utopić, porazić prądem czy spalić Sima? Seria "The Sims"... to dopiero niemal niewyczerpalne źródło możliwości katowania i to własnego bohatera...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz racje, simsy to wspaniała zabawa ;p

osobiście swojego sima nie krzywdziłem, za to upodobałem sobie rozkochiwanie w nim sąsiadek, a kiedy się wprowadzały przenosząc swoje fundusze na moje konto... (zazwyczaj kilkanaście/kilkadziesiąt tysięcy) zamykałem je w 4 ścianach na podwórku.

W końcu zysk, intratność to podstawa...

W diablo uwielbiałem grać necromantą. Nie ma to jak patrzeć na swoje szkielety przecinające się przez wrogów których przeklinasz co chwila...

;p

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarodziejka w Diablo II i jej kula mrozu czy jakoś tak to się nazywało. Na odpowiednio wysokim poziomie ta umiejętność za pierwszym użyciem czyściła cały pobliski obszar z wrogów (oczywiście na normalu, bo na wyższych poziomach trudności to różnie bywało).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Carmageddon 2 (w tę grałem) - to była psychopatyczna ścigałka. Nie dość, że rozjeżdżało się ludzi, to jeszcze dostawało się bonusa za styl. Zaciągnięcie ręcznego i przygniecenie ludka bokiem wozu do ściany, to było to. I te wszystkie powerupy, które potęgowały tylko masakrę. Człowiek zamiast ścigać się z przeciwnikami szalał po mieście jak Nemezis. Chociaż moimi ulubionymi ofiarami były pieski. Jak to miło było rozjechać dobermana stojącego słupka przed maską i błagającego o litość.

Druga wybitnie pokręcona gra to Watchmen. Za sprawą Rorschacha, bo Owl był kiepski. Za to Ror ze swoimi kombosami nadawał się do nadania mu miana komputerowego psychopaty wszech czasów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co do mass effect, tam znacznie większą zabawe sprawiało kiedy w pierwszej części

Jeden z głównych bosów po rozmowie z nami strzela sobie w łeb.. albo w drugiej mieszanie sprzedawcą w głowach będąc złym...

Mów za siebie ;) Dla mnie wszystko w ME1 to czysta frajda.

A z takich gier to zapomniałem o Sudeki gdzie tam niezła rozróba jest (możliwość grania w FPP jako postać strzelająca lub w TPP postacią walczącą na broń białą)

Watchmen 1 i 2- czysta bijatyka i do tego krwawa ale jakże dająca dużo radochy :)

The Punisher- gra o gościu mordujących mafiosów z zemsty za zabicie rodziny, diabelnie brutalna (tortury i specjalne zabijanie za pomocą otoczenia, możliwość wepchania gościowi granata do pyska), naprawdę polecam jeśli lubisz rzeźnię, ciężko dostępna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie to Punisher jest baardzo brutalną grą(kładzie na łopatki bardzo krwisty film), ale też łatwą bo obrywamy tak mało jakbyśmy nosili kilka kamizelek kuloodpornych, a zginąć można np od zawalającego się stropu :D

Może Manhunt był bardziej brutalny tylko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi najwięcej radości sprawia porządny shotgun (np. taki SPAS-12) i jazda!
Potwierdzam :) Shotgun to w ogóle potęga jest na bliski dystans. W Mafia II takie walnięcie zabija jednym strzałem przeciwnika, pięknie odlatuje. Co bym jeszcze dodał? No chociażby ArmA2 gdy jest się w Abramsie - aż czuć wystrzał z działa i po opadnięciu dymu szuka się czy cel został trafiony ;]
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja polecam oprócz slasherów różnych (finishery z GoW rządzą) taką gierkę jak Toribash. Darmowa, dość trudna, ale jak ją opanujemy... Cóż, nie każda gra daje możliwość dosłownie rozdarcia wrogów na strzępy :D Do tego karabin Lacerator z Gears of War i jucha kapiąca na ekran oraz Mikrofalówka z SoF i robienie z wrogów skwarków :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...