Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

Sesja Władca Pierścieni [Dobro]

Polecane posty

40 rok Czwartej Ery

Thorlof (Nick Wazalski)

Po śmierci ojca opuściłeś swój rodzinny dom. Przez prawie dwa lata wędrowałeś po kraju i okolicy, biorąc udział w kilku potyczkach z orkami. Jednak nie jesteś osobą, która lubi mieć kogoś ponad sobą... Dołączałeś do kolejnych oddziałów, lecz nie mogłeś znaleźć sobie miejsca... Stałeś się wyrzutkiem, gdyż Twoja oschłość wobec rozkazów przerażała ludzi dookoła... Nie mogłeś tego znieść...

Czułeś się coraz gorzej, wyprawiałeś się dalej i dalej, aż zawędrowałeś do Mrocznej Puszczy... Tam zgubiłeś się i zasnąłeś zrezygnowany i zmęczony. Obudził Cię tępy ból czaszki, a nad sobą zobaczyłeś paskudną mordę orka...

Assil (Shaker)

Kolejne zlecenie zaniosło Cię az za Góry Mgliste. Przeprawiłeś sie spokojnie przez Przełęcz Czerwonego Rogu, potem ruszyłeś na północ. Miałeś zabić złodziei diamentów, a po długim śledztwie, okazało sie, że to kilku Leśnych Ludzi, żyjących na Północ od Samotnej Skały. Zawędrowałeś już bardzo daleko, byłeś prawie na miejscu... Jednak nadchodziła noc i postanowiłeś wyprawić się na polowanie. Wszedłeś do Mrocznej Puszczy, domu Twych przodków... Jakie było Twoje zdziwienie, gdy zamiast dalekich elfich ognisk, o których ktoś Ci opowiedział, odkryłeś ślady podkutych orczych butów... Ruszyłeś ich śladem, zafascynowany. Kawałek dalej orkowie rozbili obóz i jakby na coś czekali...

Gillbert (FaceDancer)

Wysłano Cię z misją do Rivendell. Nawet nie wiesz o co chodzi. Znowu. Po tylu latach wiernej służby król Brand mógłby Ci zaufać, ale on woli pisać kolejne zwoje. Mówi, że to niebezpieczne, powierzać coś Twemu umysłowi, że niby mógłbyś zapomnieć. Do tej pory znosiłeś to cierpliwie, nie mogłeś zawieść ojczyzny. Jednak ta wyprawa była inna od poprzednich. Zapanowało straszne ożywienie na drogach komunikacji między Dale, Esgaroth, Samotną Górą a jaskiniami Thranduila. Mówiło się o nowym zagrożeniu na Północy. Musiałeś bardzo się spieszyć, ale wszystko szło nie tak, jak trzeba. Wyprawiliście się nie przez Mroczną Puszczę, ale omijając ją od północy. Już od początku krasnolud i elf, którzy Ci towarzyszyli, wiedli ze sobą kłótnie charakterystyczne dla relacji pomiędzy tymi rasami. Nie zwracałeś na to uwagi, lecz pewnego dnia oboje odeszli, każdy w inną stronę. Zostawili Cię samego, bo stwierdzili, że ich dalsze wspólne przebywanie doprowadzi do rękoczynów. Poczułeś się dziwnie, Ty nigdy nie zawiódłbyś powierzonej Ci misji. Ruszyłeś dalej, zachowując większą ostrożność. Daleko przed sobą widziałeś pierwszy raz ogromne Góry Mgliste, tajemnicze, lecz pociągające Twój podróżniczy umysł. Stałeś przez chwilę w zamyśleniu, nie zważając na otoczenie. Podkradał się do Ciebie ork. Oczywiście nie robił tego bezszelestnie, ale Twe uszy były jakby zamknięte... Odwróciłeś się powoli...

Ashar (Silmaril)

Mroczna Puszcza. Ten las zawsze Cie fascynował, aż w końcu się w nim znalazłeś. Podróż przebiegała do tej pory spokojnie. Ludzie mijali was w pośpiechu, jakby przed czymś uciekając. Może postanowili polepszyć swe życie, przeprowadzając się do Gondoru, który zwyciężył na d Mordorem?? Nie interesowało Cię to - ważna była Twoja misja. Zatopiony w rozmyślaniach, nie zauważyłeś pająków dosiadanych przez orki. Kiedy się zorientowałeś, jeden z Twoich towarzyszy leżał już martwy, a kupiec właził na drzewo. Drugi z ochroniarzy był jakieś sto metrów dalej - wcześniej ubezpieczał tyły, ale teraz chyba uciekł.

No pięknie pomyślałeś, wyciągając bastarda z pochwy...

Cilin (Kathai_Nanjika)

Doigrałaś się w końcu. Ciekawość doprowadziła Cię aż za rzekę, prawie pod Góry Mgliste...Wyprawiłaś się sama, myślałaś, że to będzie tylko krótka przechadzka. Widziałaś mnóstwo orków, jednak zdołałaś sie póki co przed nimi uryć... Dzięki Twemu sprytowi jeszcze Cię nie zobaczyli... Siedziałaś na drzewie, czekając na odpowiedni moment na ucieczkę... Wtem usłyszałaś świst siekiery, pień się zatrząsł, a Ty bałaś się straszliwie... Ręka automatycznie powędrowała do łuku, zabiłaś prześladowcę drzewa jednym strzałem... To zwróciło uwagę pozostałych orków... Podeszli pod roślinę i głupio się patrzyli...

Thorfal (ChosenOne)

300 lat życia minęło jak z bicza strzelił. Jednak kilka ostatnich było dla ciebie coraz większą udręką. Tęskniłeś za dawnymi przygodami, nudziłeś się w swej fortecy... Słowem: ciągnęło Cię do wyjścia, zabicia paru orków... Okazja w końcu się nadarzyła: doniesiono Ci z Ereboru, że orki znowu pojawiły się w Gorach Mglistych. Wyprawiłeś mały oddział, gdyż tak nakazuje wasalski obowiązek. Po cichu jednak szykowałeś się do swojej własnej wyprawy...

Wyruszyłeś niezauważony na wschód... Po drodze spotkałeś kilku Leśnych Ludzi, bełkoczących o ataku orków... Zaintrygowany, przyśpieszyłeś... W oddali widziałeś palącą się wioskę... Znalazłeś kilka orczych i ludzkich trupów oraz ślady... Ślady trolla!! Z początku nie uwieżyłeś w to, co widzisz, przecież trolli nie widziano od upadku Saurona... Jednka zbadałeś dokładnie trop. Był świeży i prowadził w stronę Gór... Ruszyłeś w tym kierunku, obmyślając co raz to straszliwsze sposoby zemsty na trollu i jego kompanach (nie lubisz ludzi, ale Zła jeszcze bardziej)... Zamajaczyła przed Tobą ogromna sylwetka i mniejsze, zapewne orcze... Pobiegłeś...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ashar (Silmaril)

Błyskawicznym i wyćwiczonym ruchem wyciągnąłem moje ostrze obracając się wokół własnej osi by ocenić liczbę przeciwników i moje szanse. Z tego co wiedziałem, to pająki maja wrażliwe oczy, odnóża i spód tułowia. Reszta to dość wytrzymały chitynowy pancerz. Ani w ząb go przebić. Mając to na uwadze rzuciłem się na najbliższego wroga. Dokładnie pilnowałem także samych jeźdźców, jako że i oni mogli się okazać cholernie niebezpieczni.. Jaką taktykę zastosować? Uśmiechnąłem się półgębkiem i natarłem. Spróbuję celować głównie w oczy pajęczaków, jeśli uda mi się je oślepić, to być może wpadną w szał i same zrzucą swoich orczych jeźdźców. Chaos ułatwi mi walkę.

- Nie mam zamiaru tu umierać. ? Syknąłem. ? A ponieważ nie bierzecie jeńców to przyjdzie pora wyzionąć ducha wam lub mnie...Graj muzyko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thorlof (Nick Wazalski)

Za bardzo nie wiedziałem, co się dzieje. Ból był tak silny, że ciężko było mi się skupić. Mimo to, zamachnąłem się nogą by trafić orka w głowę, po czym skurczyłem nogi, by odbić się i odskoczyć od aktualnej pozycji. W miejscu, gdzie leżałem znajdował się mój miecz. Przy sobie miałem jedynie toporek i sztylet. Szybkimi rucham wyciągnąłem broń - sztylet w lewej ręce ostrzem w dół, w prawej toporek. Obserwowałem orka oraz jego ruchy. Starałem się też dostrzec pozostałych. Ból nie pozwalał mi się zbytnio skupić, lecz miałem wrażenie, że dam radę ...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Assil (Shaker)

Przeklnąłem pod nosem.

Musiałem akurat trafić na orków! Musiałem... Lepiej już być nie może. Jednak na szczęście poruszają się dosyć powoli, więc nie powinienem mieć problemów z ich strony. Wystarczy mi, że muszę gonić za Leśnymi Ludźmi.

Zostałem jeszcze chwilę, by być pewnym, że orkowie nie mają w planach nic niespodziewanego. Potem oddaliłem się bezgłośnie w stronę miejsca, które obrałem za schronienie na dzisiejszą noc, po drodze szukam też czegoś na ząb.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thorfal

Skoczyłem w bok drogi, żeby orkowie mnie nie zauważyli. Biegłem między drzewami. Jeśli mi się uda, zabije trolla z zaskoczenia, a wtedy śmierdziele uciekną gdzie Fajkowe Ziele rośnie! Przykucnąłem niedaleko obozu, żeby podsłuchać kłótnie orków.

Chyba chodzi o łupy. Jak zwykle te z Gór Mglistych kłócą się z tymi z Dol Guldur. Rzeczywiście, wyglądało na to, że zaraz zaczną się bić o parę złotych monet. Tylko gdzie jest troll, gdzie jest ten kopany troll... - mruknąłem zdenerwowany. Podszedłem bliżej i oniemiałem. Wielki śmierdzący potwór spał oparty o wielkie drzewo kilkanaście jardów* od obozu! No, mój kochany Haradorze, nie zawiedź mnie. Ruszyłem biegiem w stronę trolla. Tak, my krasnoludy jesteśmy zabójczy na krótkich dystansach... - pomyślałem. Słyszałem jakieś poruszenie w obozie... Widziałem jak troll zaczyna się budzić... Zauważyłem też wystający przed nim pień i wskoczyłem na niego, a potem z całych sił odbiłem się. Nie pomyliłem się - leciałem prosto w stronę śmierdziela i zamachnąłem się potężnie, celując w jego głowę.

* - może być taka jednostka?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gillbert

Nie powinienem nawet o tym myśleć, ale zdawało mi się, że z królem działo się ostatnio coś złego. Wydawał się nieobecny, zamknięty we własnym świecie, do którego nikt nie miał dostępu. Przestałem zastanawiać się nad rzeczami odległymi, a skupiłem się na wydarzeniach mi bliższych. Moi towarzysze okazali się bandą kłótliwych dzieci, nie wiem kto wpadł na pomysł aby to oni zajmowali się eskortą. Odetchnąłem z ulgą, gdy mnie opuścili, bo wykonanie zadania z nimi przy boku byłoby niemożliwe. Z rozważań wyrwał mnie szelest jaki dobiegł mnie z tyłu.

Starzeję się... - pomyślałem zdając sobie sprawę z obecności orka. Chciałem go zaskoczyć, więc odwracałem się powoli, by nagle wyciągnąć tarczę i spróbować trzepnąć maszkarę po pysku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cilin

O jednego orka mniej - pomyślałam ostrożnie opuszczając łuk. Myśli zaczęły chaotycznie krążyć w mojej głowie - Jak mnie znaleźli? Przeliczyłam swoje umiejętności i przez nieuwagę zostałam zauważona? A może... Może jednak mnie nie znaleźli? Ileż to razy ścigałam pojedynczych orków, którzy mieli czelność wkraczać do Puszczy, bezcześcić ją swoją obecnością i ścinać tutejsze drzewa? To mógł być zwykły przypadek... - gorączkowe rozmyślania przerwał mi odgłos tłoczących się wokół pnia orków. Szybko okryłam się płaszczem i zasłoniłam liśćmi. Zaczęłam powoli przechodzić z gałęzi na gałąź, by spróbować niepostrzeżenie przedostać się na sąsiednie drzewo i tam zaczekać, aż wszystko ucichnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ashar

Wpadłeś jakby w trans bitewny. Ciąłeś i pchałeś dookoła jak oszalały, a pająki zachowywały się bardzo dziwnie - stały, nie zwracając uwagi na ciebie ani na swe rany. Tylko orkowie na ich grzbietach starały kłuć Cię długimi włóczniami. Zrozumiałeś wszystko - to pułapka!! Chciały Cię pojmać! Kątem oka zauważyłeś, że kupiec schodzi z drzewa.

Stary głupiec, ale może się przydać..., pomyślałeś. Podniosłeś jakiś kij i rzuciłeś w jego stronę. Część pająków pognała, zrzucając swych jeźdżców - były głodne, a tłuste ciałko handlarza to znakomita przekąska... Nagle poczułeś uderzenie w udo - jeden z orków atakował Cię piechotą, ale zamiast ciąć, uderzył klingą na płask... Szybkim ruchem wbiłeś mu miecz prosto w oko, wyjąłeś i zacząłeś biec na północ (przynajmniej tak Ci się wydawało). Zaledwie parę kroków dalej wpadłeś do rzeki, potknąłeś się i uderzyłeś głową o kamienie... Dopędzili Cię orkowie, związali i ponieśli niewiadomo gdzie...

Obudziłeś się w ich obozowisku, pilnowany przez trzech rosłych orków, dookoła były drzewa, ale rzadsze niż w wcześniej - to znaczy, że koniec puszczy już blisko. Niepostrzeżenie wyjąłeś z buta sztylet (Nie przeszukali mnie?? Dziwne..., pomyślałeś) i zacząłeś ciąć więzy...

Thorfal

Przeceniłeś swe siły. Zbyt mocno się odbiłeś i topór minął o kilka centymetrów ohydny łeb trolla...

Dlaczego nie jestem choć trchę wyższy?? Albo nie mam dłuższych rąk??, pomyślałeś i wbiłeś topór w drzewo za stworem (nawet Cię nie zauważył...). To był cios jeden na milion. Przypadkiem trafiłeś w miejsce, gdzie wyrastała potężna gałąź. Rozpędu i siły wystarczyło, aby ją ściąć. Spadła prosto na głowę trolla i przynajmniej go oszołomiła (padł na ziemię), a może nawet zabiła. Coś lub ktoś spadło z gałęzi i śmignęło na kolejne drzewo. Nie było teraz na to czasu. W obozie zapanowało wielkie poruszenie - wszyscy krzyczeli, kilku orków ze sobą walczyło, a większość tych z Dol Guldur uciekła. Było ciemnno, ale widziałeś trupy i to, ża pozostałe stwory ustawiają się w szereg, tak jak ludzkie wojsko. To dziwne... Nigdy się tak nie zachowywały - może mają nowego dowódcę?? Zjechałeś po drzewie do końca i ryszyłeś w ich stronę... Zacząłeś ciąć po nogach i zauważyłeś człowieka stojącego nieopodal. Nie zwracając na niego uwagi rzuciłeś się do walki.

Gillbert

Co się ze mną dzieje??, pomyślałeś, rozwalając orkowi łeb... Za dużo myślenia, za mało czujności, ot co. Wziąłeś się w garść i zbadałeś ciało stwora. Wyglądał prawie normalnie, nie licząc lekko żółtawego odcienia skóry (dym?) i dziwnego godła na tarczy. Była to żółta łza, lub kropla. Przynajmniej tak Ci się wydawało na początku... Po dokładniejszym przyjrzeniu pomyślałeś Smocza łuska!! Czyżby smoki znów się pojawiły?? Dziwne jakieś to wszystko... Ruszyłeś śladami orka, zaintrygowany jego pojawieniem tak daleko od gór...

Dotarłeś do opuszczonego obozowiska, z pewnością należącego do zielonych stworów, na co wskazywały ich trupy i okropny smród. Odkryłeś kolejne tarcze z takim godłem. Jeden z większych orków miał na sobie hełm z wyobrażeniem smoka na czubku...

Poszedłeś dalej, w stronę gór. Przed sobą zobaczyłeś ognisko. Ruszyłeś szybciej, w nadziei przespania nocy z kimś obok, chociażby był to elf...

Jakie było Twoje zdziwienie, gdy zobaczyłeś truchło trolla, kolejnych orków walczących ze sobą oraz coś małego, śmigającego między nimi i chlastającego ich po nogach, a padali jak muchy... Okazało się, że to krasnolud. Pomóc mu, czy nie??, zastanawiałeś się. W końcu misja jest ważna...

Cilin

Orków było coraz więcej...

Na szczęście nie są zbyt bystrzy, pomyślałaś, ostrożnie stawiając stopy na gałęziach... Poczułaś okropny smród, spojrzałaś w dół i zobaczyłaś trolla. Wtem coś walnęło w konar na którym stałaś. W locie wyciągnęłaś sztylet i wbiłaś go w łeb potwora, modląc się, aby przebił kość. Odskoczyłaś, nie patrząc nawet czy się udało i wdrapałaś sie na kolejne drzewo. Coś biegało między orkowymi nogami, a ktoś inny stał nieopodal, jakby przypatrując sie walce...

Thorlof

Zachwiałeś się jak pijany, próbując odzyskać równowagę wbiłeś toporek w oko napstnika.

No i po sprawie, pomyślałeś podnosząc miecz i chowając broń do pochwy. Usłyszałeś szelest i zobaczyłeś grupę orków stojących dookoła. Głupiec ze mnie, to był tylko zwiadowca!!. Odruchowo obroniłeś się tarczą przed ciosem. Był tak potężny, że zwichnął Ci lewą rękę w łokciu. Odskoczyłeś z sykiem...

Assil

Sarna. Wspaniałe zwierzę. Idealne na kolację. Zabiłeś ją jednym celnym strzałem i sprawnie wypatroszyłeś. Ognisko już się pali, dym wspaniale pachnie. Po obfitym posiłku idziesz spać, nie mając siły na rozmyślania o orkach... Nie zdajesz sobie sprawy z tego, że ktoś Cię obserwował, a teraz po cichu odchodzi...

Wstajesz i widzisz coś strasznego. Ciało nabite na pal nie dalej niż 10 kroków od Twego legowiska, a jesteś pewien, że poprzedniego dnia go nie było... Badasz okolicę w poszukiwaniu jakichś śladów. Niczego nie znalazłszy idziesz nad rzekę, gdzie otacza Cię uzbrojony oddział ludzi ubranych w zbroje z namalowaną złotą łzą...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Assil

Spokojnie spoglądam stronę ludzi, którzy mnie okrążyli.

Pełne wyposażenie i są pewnie nieźle wyszkoleni. Nie mam nawet, co wyciągać bronii, lepiej okazać przyjacielskie zamiary.

Trzymam ręce na widoku, by ich nie niepokoić. Jestem rozluźniony, więc jeśli będę musiał uciekać, to jedynym ratunkiem jest rzeka.

-Ekhm... Czemuż zawdziędzam tak miłe spotkanie w głuszy? Nie sądzę byście szukali prostego elfiego wędrowca, a więc może wpadliście na trop orków, których jakoś ostatnio widzi się tutaj coraz więcej?- spytałem się, mierząc ich moim spokojnym lodowatym spojrzeniem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thorlof

Ból. Kolejny ból. Nie powodował on, że się bardziej bałem, lecz odwrotnie - ukazywał on wściekłość, która się we mnie znajduje. Odrzuciłem tarczę pod drzewo, pod którym wcześniej leżałem. Wyciągnąłem miecz, by ukazać im piękno rohańskiego ostrza. Miecz skierowałem ostrzem w dół. Wbiegłem w pierwszego lepszego orka i ciąłem od dołu, by następnie sprzedać mu porządne kopnięcie w klatkę piersiową. Zaraz potem obróciłem się w stronę pozostałych. Oczekiwałem dalszych ruchów ...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ashar

Orkowie nie grzeszą rozumem, ale siłę mają. Muszę ich wziąć z zaskoczenia. W dalszym ciągu udawałem związanego, aż udało mi się przeciąć więzy. Gdy już się z nimi uporam, schowam sztylet z tyłu i zawołam jednego z tych plugawych pomiotów. Jeśli zbliży się na tyle by wysłuchać co chcę mu powiedzieć to szybkim ruchem spróbuję rozciąć mu gardło i odebrać broń z jego truchła, tak by móc bronić się przed resztą. Jeśli mój ekwipunek, w tym miecz, pancerz i szabla leżą gdzieś na widoku to w pierwszej kolejności postaram się do nich dostać, by posługiwać się czymś wysokiej jakości, a nie zaostrzonym kawałkiem metalu. Zawsze mogę też rzucić swoim sztyletem w jakiegoś nieostrożnego przeciwnika. Jednego chciałbym zostawić przy życiu, by go przesłuchać i dowiedzieć się co się tu dzieje. Potem byle w stronę skraju tej przeklętej Puszczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cilin

Wykorzystując panujące wśród orków zamieszanie, wdrapałam się szybko na pobliskie drzewo i ukryłam wśród ciemnozielonych liści. Odetchnęłam. Chwilę później przypomniałam sobie, że zaraz po ataku trolla i zeskoczeniu z drzewa poczułam charakterystyczne mrowienie na karku.

Ktoś mnie obserwował. I być może wciąż obserwuje. Wróg czy przyjaciel? I kim lub czym, u licha, było to stworzenie biegające między orkami? Ciekawość zwyciężyła. Założyłam kaptur na głowę i ostrożnie wychyliłam się spomiędzy liści.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thorfal

Z rozpędu uderzyłem w czterech goblinów stojących najbliżej lasu i zrobiłem im sieczkę, a potem rzuciłem się na paru biegnących w moją stronę.

Nie ma to jak porządna walka. - pomyślałem wbijając topór w łeb ostatniego z nich. Nagle od strony drzew wyleciała strzała, a ja szybko obróciłem. I oniemiałem widząc, że jeden śmierdziel, któremu przed chwilą odrąbałem rękę ledwo dychając próbował mi wpakować tą drugą nóż w szyję. A teraz ma strzałę między oczami. No, to mamy sojusznika. Reszta orków, a trochu ich jeszcze zostało zaczęła mnie okrążać z trzech stron...

-No, chodźcie tutaj! - wrzasnąłem, marząc o tym, żeby jednak nie podeszli...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gillbert

Widząc krasnoluda walczącego z przeważającymi siłami wroga, powinienem jak najszybciej się stamtąd ulotnić, pozostawiając go na pastwę losu i nie narażając misji na niepowodzenie. Jednak odezwała się we mnie natura poszukiwacza przygód i wtedy zrobiłem coś niesamowicie głupiego. Postanowiłem pomóc temu biedakowi...

Pchanie się w wir bitwy nie jest chyba najlepszym pomysłem. Lepiej wesprę go z odległości. - pomyślałem, wyciągając łuk przewieszony na plecach. Zacząłem posyłać strzały w kierunku kłębowiska, starając się nie trafić przypadkowo w małego woja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ashar

Próbowałeś uciec już trzy razy. Za każdym razem Cię złapali, ale nic Ci nie robili. Byli bardzo niespokojni. Zachowywali się dziwnie. Oczywiście nie znasz ich rasy dobrze, ale dużo Ci opowiadano. Zwykle byli bezlitośni.

Co robić? Co robić. Byłeś zdenerwowany. Wtem na obóz uderzył oddział największych ludzi, jakich kiedykolwiek widziałeś. Rozprawili się ze strażnikami dookoła, ale Ciebie orkowie przenieśli do centrum, nieopodal ogniska. Więzy nadal są słabe...

Gillbert

Co ten mały tutaj robi? Czyżby mnie śledził? Nie, wtedy szedłby za mną, zresztą nie ma powodu... Może to przypadek?, myślałeś, szyjąc strzałami w orków. Zauważyłeś jeszcze jedno dziwactwo: stwory padały, mimo że krasnolud był od nich daleko a Ty celowałeś gdzie indziej. Jeszcze jeden sojusznik? Ciekawe co tym razem... Zauważyłeś, że mały oddział pomniejszych goblinów, pewnie z okolic Dol Guldur, odłączył się od pozostałych. Może by się ich pozbyć? Tamci chyba sobie poradzą...

Cilin

Jak automat zaczęłaś nakładać i wypuszczać z łuku kolejne strzały. Istniałaś tylko Ty, broń i Twoje cele, czyli orkowie. Dla niepoznaki przeskoczyłaś na inne drzewo, ale znowu miałaś pecha. Stara, spróchniała gałąź załamała się.

Drzewa są słabe w tej części lasu, pomyślałaś. Wylądowałaś zwinnie w kępie wrzosów. Zauważyłaś, że grupa pomniejszych goblinów odłączyła się od głównego oddziału. Chyba ten stwór tam w obozie sobie poradzi... Chociaż nie należy zostawiać sojusznika w potrzebie....

Assil

Ludzie milczą. Patrzysz na nich z wyższością. Poznajesz, że pochodzą ze wschodu - są spaleni słońcem, ale nie czarni jak południowcy. Przyglądasz się godłu. Wygląda trochę jak smocza łuska.

Głupcy! Nawet nie wiedzą, co noszą na tarczach... A może tak? Może smoki mają z tym coś wspólnego? Zastanawiasz się, co robić. Ich miecze i oczy błyskają groźnie...

Thorfal

Podeszli. Grupa około dziesięciu śmierdzących orków, większych od Ciebie ze dwa razy, ruszyła w Twoim kierunku.

Trzeba sobie poradzić. Na szczęście mam jakiegos sojusznika..., myślałeś biegając między stworami. Zielone paskudy padały jak muchy, ale wciąż było ich za dużo... Zauważyłeś niedaleko starą katapultę. Może się przydać. Trzeba tylko znależć jakis sposób, żeby odwrócić uwagę tych przygłupów...

Thorlof

Przeciwnik, którego kopnąłeś, upadł. Uciąłeś mu głowe szybkim ciosem miecza. Zagwizdałeś na konia.

Mają przewagę liczebną, a sam ze zwichniętą ręką nie dam im rady... Wskoczyłeś na zwierzę, a wtedy orkowie jakby obudzili się z transu. Zaczęli szyc strzałami właściwie na oślep, ale jedna trafiła konia. Zwonił znacznie, ciągnąc za sobą przebitą strzałą nogę. Biegnij Njor, proszę.... Zwierzę nie wytrzymało bólu. Upadło na bok, ty ledwo uniknąłeś uszkodzenia drugiej ręki, ale jakos wylądowałeś. Rzuciłeś się do niego, próbując pomóc swemu wiernemu przyjacielowi. A orkowie byli coraz bliżęj...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thorlof

Widok rannego przyjaciela, jedynego, który tak naprawdę był zemną zawsze i ratował z praktycznie każdej opresji, spowodował, że złość, tak naprawdę, dopiero teraz się ze mnie wyzwoliła. Podniosłem się, spojrzałem po orkach. Wróg niestety potrafił być szybki, lecz mało rozumny, co w jakiś sposób mogło być na moją korzyść. Wyciągnąłem miecz, natomiast drugą, obolałą ręką, wyciągnąłem róg. Dmuchnąłem w niego co sił, by pokazać, co znaczy dźwięk wydobywający się z rohańskiego rogu. Pokazać, że będzie to ostatni dźwięk, jaki usłyszą przed śmiercią. Za raz po tym wbiegłem we wroga z całą siłą, jaka jeszcze mi pozostała. Wszystko działo się strasznie szybko ...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Assil

Kur*a... Niedobrze, że nic nie odpowiadają. To nie zapowiada nic dobrego. Czemu zawsze elfy mają tak przerąbane?

Czy ci głupcy nie mają nic lepszego do roboty?

Rozglądam się spokojnie wyszukując możliwe drogi ucieczki.

Została tylko rzeka... Na szczęście prąd tutaj nie jest zbyt silny, a woda sięga około pasa, więc jeśli bym się sprężył to zdołałbym uciec przed nimi. Szczególnie, że w pełnym wyposażeniu trudno by im się przedzierało przez rzekę.

Wzdycham z dezaprobatą.

- Widzę, że nie jesteście zbyt rozmowni...

Nie mam na to czasu chol***...pomyślałem.

Widzę przepływającą przez rzekę kłodę, która powoli zbliża się w moją stronę płynąc ciągnięta przez rzeczny prąd.

Nie obchodzi mnie skąd się tu wzięła, jednak w tej chwili bardzo mi się przyda, bo przecież nie na darmo jestem elfem i przebiegnięcie po tej kłodzie oraz odbicie się w stronę drugiego brzegu nie będzie zbyt dużym problemem.

- Jeśli nie macie nic do mnie...- czekam, aż kłoda się zbliży-... to ja sobie pójdę- to jest ta chwila, by się ulotnić.

Rzucam się w kierunku rzeki i skaczę na kłodę, by potem zrobić nie więcej niż dwa kroki i wyskoczyć najdalej, jak umiem w kierunku drugiego brzegu.

Zostanie mi jeszcze kawałek do przepłynięcia, jednak to jest tylko chwila. Oby się udało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gillbert

Zauważyłem, że mały oddział goblinów odłączył się od pozostałych. Mocno mnie to zdziwiło, bo wydawało mi się, że te pokraczne stworzenia działąją wyłącznie na dwa sposoby. Jeśli mają przewagę, atakują by zakosztować krwi przeciwnika. Jeśli stwierdzą, że bitwa jest przegrana, to uciekają w panicznym bezładzie. Tutaj jednak przemieszczali się, jakby pod czyimś rozkazem, ignorując walkę. Postanowiłem śledzić ich z bezpiecznej odległości i zobaczyć w jakim kierunku się udają. Gdyby maszerowali ku odległemu celowi, miałem wrócić na miejsce bitwy i zobaczyć co z krasnoludem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ashar

To była moja szansa. Po raz kolejny spróbuję się uwolnić by wspomóc nacierających ludzi. Nie wiem czy są wobec mnie przyjaźnie nastawieni, ale bliżej mi do nich niż do zielonoskórych. Jeśli przetnę więzy, to postaram się wyciąć kilku orków z zaskoczenia. A po skończonej walce może znajdę w tym obozie coś cennego...no i rozmowa z moimi wybawcami. Ciekawe kim też oni są.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cilin

Może dzięki niemu jeszcze żyję? - przemknęło mi przez myśl. Ogarnęłam wzrokiem pole bitwy i... Zdecydowałam.

Podeszłam ostrożnie kilka kroków w stronę obozu i ukryłam się za pobliskim drzewem. Wychyliłam się zza grubego pnia. Szybkim ruchem zrzuciłam z głowy kaptur. Długimi i wąskimi palcami ujęłam lotkę strzały, napięłam cięciwę, przykładając pióra do ust i wypuściłam strzałę. Nie spoglądając nawet czy trafiłam, wyciągnęłam kolejną strzałę i posłałam ją w kierunku przeciwników, starając się nie trafić swojego sojusznika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thorfal

Odwrócić uwagę... dobre sobie. - mruknąłem kosząc jednego z orków. I o mały włos nie zarobiłem szablą innego, przypadkiem blokując cios toporem. Wywinąłem się i wstałem siekąc jednego z orków po kłach. Trochę odpoczynku by się przydało... ruszyłem biegiem w stronę katapulty. Pomysł był zaiste szalony. Nie ma co, będzie wesoło. Po drodze słyszałem parę świstów i krzyków orków biegnących za mną. Czyli łucznik dalej mi pomaga. Zostało kilka metrów, gdy usłyszałem trolla. Konkretniej to usłyszałem wrzask i ruszające się drzewo w miejscu gdzie leżał (niby) martwy. Nie zmieniając planów skoczyłem na katapultę i chlasnąłem pierwszego zbliżającego się orka toporem. Drugiego i trzeciego spotkał taki sam los. Jeśli katapulta jest zepsuta to po mnie. - pomyślałem. Wszyscy orkowie zbiegli się dookoła katapulty... Zabawę czas zacząć! - krzyknąłem i ciosem toporka skosiłem blokadę, a potem... wystrzeliłem. Leciałem dość wysoko. I prosto w drzewa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gillbert

Ruszyłeś za nimi bezszelestnie. Zauważyłeś, że orkowie mają takie same godłajak widziałeś wczesniej, a prowadzi ich mała pokraka... Nie widziałeś jej dokładnie, bo była za daleko, ale na pewno nie był to ork ani człowiek. Poruszało się podobnie do małpy i nie nosiło zbroi, tylko dziwaczny kawał metalu okalający łeb i szyję, niby kołnierz.

Oddział kluczył między drzewami, krążył dookoła pola bitwy, ale się nie wtrącał. Co oni kombinują? To zupełnie niepodobne do tych tępaków... Ściemniało się, a oni wciąż szli, chociaż nie widziałeś w tym żadnego sensu. W końcu zatrzymali się i zgromadzili wokół swego podejrzanego dowódcy. Oddawali mu cześć!!! Co mam z tym zrobić?, myślałeś...

Noc jest blisko, nie ma czasu na zastanawianie...

Thorfal

Lot trwał zaledwie chwilę, ale zdąrzyłeś zauważyć, że niedaleko ci do zachodniego krańca puszczy - góry były blisko.

Nie czas na podziwianie widoków. Trzeba działać!! Wyciągnąłeś topór przed siebie, żeby jakoś zamortyzować upadek (albo wbić go w drzewo, albo w orka). Wpadłeś w koronę jednego z wyższych drzewi nic nie widziałeś. Gdy wyleciałeś, przed sobą zobaczyłeś postać, która z pewnością nie była orkiem. No pięknie. Zaraz zabiję sojusznika. w ostatniej chwili odrzuciłeś topór, ale i tak z impetem wylądowałeś na osobniku w płaszczu. Przeturlaliście się kawałek, a w tym czasie spostrzegłeś, że to elf, a w dodatku kobieta. Ha, czas zacieśnić więzy przyjaźni. Mieszkanka lasu odepchnęłą Cię, rzuciła w powietrze krótkie: Chodu!! i pobiegła. Po chwili zatrzymała się i dodała: Chyba że masz jakiś lepszy pomysł...

[spotykasz Cilin (Kathai). Możesz czytać jej odpisy i konsultować z nią kolejny krok w sesji lub przez PW.]

Cilin

Zauważyłaś, że postać przyglądająca się bitwie (i być może biorąca w niej udział) odeszła w mroczny las za oddziałem orków.

Trudno, jakoś sobie poradzimy. Walka jeszcze się nie skończyła, w dodatku troll chyba sie obudził, bo słychać było jego oddech. Krasnolud zmierzał w stronę jakiejś starej katapulty, chyba miał zamiar przy jej pomocy uciec. Orkowie Cię nie widzieli, więc dalej szyłaś w nich z łuku. Gdzie się podział ten mały głupek?. Wtedy usłyszałaś szelest liści nad Tobą i wyleciał stamtąd... krasnolud. O mały włos, a uciąłby Ci głowę toporem, ale jakimś cudem zdołał go odrzucić. Wpadł na Ciebie, upadłaś i potoczyłaś się razem z nim parę metrów. Idiota! Czas uciekać, bo te pokraki się zorientują...[i/] myślałaś. Głośno dodałaś:Chodu!! i ruszyłaś. Po chwili odwróciłaś sie i rzekłaś: Cyba że masz jakiś lepszy pomysł....

[spotykasz Thorfala (ChosenOne). Możesz czytać jego odpisy i konsultować z nim kolejne kroki.]

Ashar

Zabiłeś dwóch swoich strażników, ale ruszyło na Ciebie przynajmniej sześciu orków. Trzech ciąłeś z rozpędu po oczach, zaczęli machać bronią na oślep. Dobiłeś ich, ale zdążyli porozwalać drwa z ogniska tak, że trawa zaczęła płonąć. Atak Twych wybawców zakończył się tak szybko, jak zaczął, a oni sami zniknęli. Na nogach pozostało może z dziesięć zielonych stworów.

Muszę sobie radzić sam, pomyślałeś. Znalazłeś swą broń zawiniętą w szmaty niedaleko od miejsca w którym leżałeś. Orkowie w międzyczasie Cię otoczyli, nie miałeś szans uciec bez walki, a tego chciałeś uniknąć... Drwa wciąż płoną...

Assil

Odbiłeś sie jak najmocniej od brzegu i udało ci się wylądować na kłodzie. W ostatniej chwili złapałeś równowagę i pobiegłeś, aby wyskoczyć na drugi brzeg. W tym czasie ludzie, którym uciekłeś zaczynają strzelać w twym kierunku, słyszysz świst strzał. Wiesz, że nie masz jak się obronić, a jedyne wyjście to ląd. Albo rzeka.

Wpadasz z pluskiem do wody. Prąd jest bardzo silny, ale powoli zbliżasz się do brzegu. Widzisz, że ludzie rzucili się za Tobą do wody, ale ta zniosła ich daleko. Przez myśl przemyka Ci: A może popłynąc w dół, do Anduiny? Przynajmniej wiedziałbym gdzie jestem... Tej części lasu nie znam jednak tak dobrze...

Thorlof

Stwory zawahały sie na chwilę, słysząc dźwięk rohańskiego rogu. Ten moment wystarczył, abyś zdąrzył usiec trzech z nich. Kolejni rzucili się na Ciebie z dzikim krzykiem. Gniew dodał Ci sił, a w ferworze walki nie czułeś bólu. Wściekle ciąłeś mieczem następnych wrogów. Nikt nie zatrzyma Eorlinga w szale bitewnym.

Wtem usłyszałeś ciche rżenie. Nie był to Njor, bo ten leżał martwy i dobrze go widziałeś. Przybiegł do Ciebie potężny wrony rumak. Bogowie mi sprzyjają! Legenda się sprawdza, koń nie opuszcza Rohirrima w potrzebie. Tylko jak na niego wskoczyć?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Assil

Decyduję się, jednak na dalszy wysiłek, aby dopłynąć do brzegu. Dłuższe przebywanie w tak zimnej wodzie może doprowadzić do wychłodzenia organizmu, czego wolałbym uniknąć. Po drugie w mokrych rzeczach cholernie trudno się pływa, a po trzecie to jeśli trafię na wodospad to mam przechlapane.

Cholerne głuchonieme gno**, a jednak chcieli mnie dopaść. Tylko po chol***? Nie pamiętam bym, aż tak się komuś naraził.

Powoli kontynuuję moją przeprawę, a brzeg coraz bliżej.

Oddaliłem się już spory kawałek w dół rzeki, więc nie muszę się już nimi przejmować. Przynajmniej na razie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thorlof

Widząc martwego Njor'a zakuło mnie serce. Smutek który był w moim sercu po wiernym kompanie dodał mi sił. Szybkim ruchem wskoczyłem na wierzchowca, by zaraz po tym, ruszyć w resztę przeciwników. Ciąłem mocno z góry, by wróg miał jak najmniejsze szanse do bloku. Chwilę potem zeskoczyłem, ruszyłem na jednego z orków. Machnął na wysokości mej głowy, lecz w tym samym momencie zniżyłem się i ciąłem go od dołu, po klatce piersiowej. Szał, jaki przeze mnie przemawiał był wielki. Teraz mogłem wszystko ...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...