Ja też bawiłem się świetnie i nie zdążyłem nauczyć się zachowań Aliena - ale to mój sposób grania, bo nie chcę sobie psuć atmosfery. Wolałem go traktować jako coś zupełnie nieprzewidywalnego (oprócz wiadomych wejść/wyjść, bo anonsuje się jak pół cesarskiego dworu - brakuje tylko trębacza). Choć przyznam, że w jednej łamigłówce mnie wkurzył zbyt mocno i porzuciłem grę (6-7 misja? Jakoś po szpitalu.), ale zapewne jeszcze wrócę.