Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Bystry

Łups (THUD), Terry Pratchett

Polecane posty

W moje łapki wpadła dzisiaj książka Terrego Pratchetta pod polskim tytułem "Łups". Jako, że od dwóch lat jestem posiadaczem oryginalnego "THUD" postanowiłem porównać obie pozycje i z takim nastawieniem zasiadłem do lektury.

I cóż się okazało - TO DWIE, ZUPEŁNIE RÓŻNE KSIĄŻKI!!!!!!!!!

No, może przesadzam w tym zupełnie - ale wiele naprawdę wiele rzeczy przedstawione jest przez autorów (oryginału i tłumaczenia) zupełnie różnie..... Do tego dochodzi jeszcze moja znajomość angielskiego... ale certyfikatów się nie robi na darmo:P

Nie spoileruję porównaniami, bo to całkowita nowość, a fanów TP w polsce jest od groma. Zachęcam tylko do przeczytania Książek TP w oryginale i w tłumaczeniu polskim. A potem do polemiki w tym temacie!

post-13-1243405556_thumb.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, "Łups!" za mną, wobec czego mogę się podzielić wrażeniami. Na wstępie: tak, Pratchett nadal trzyma poziom, bardziej w stylu "Potwornego regimentu" czy "Straży nocnej", czyli jest jakby nieco poważniej, ale nadal świetnie. Tradycyjnie są momenty, w których się chichocze, a także te, które wywołują refleksje. Tym razem imć Terry skupił się na legendarnej dolinie Koom, w której przed wiekami trolle wciągnęły krasnoludy w zasadzkę i vice versa, a że zbliża się rocznica bitwy, przedstawiciele obu nacji w Ankh-Morpork aż się gotują. Zbliżającym się zamieszkom naprzeciw wychodzi wkurzony jak zwykle Sam Vimes i jego wierna Straż, ale to dopiero wierzchołek góry lodowej - na rozwiązanie czeka także skomplikowane morderstwo w kopalni, kradzież wyjątkowego obrazu, pościg za sprawcami i cała masa niewygodnej polityki. Książka, jak zawsze u Pratchetta, skrzy się interesującymi dialogami, galerią porządnie kopniętych postaci, zdrową krytyką otaczającego nas świata ukrytą za dyskowym uniwersum, a także nutką filozofii, w tym przypadku uprawianą przez sir Vimesa (który został tatusiem!!!). Innymi słowy, jest tak, jak to w Świecie Dysku być powinno. Polecać nie trza.

Btw, chętnie bym się zapoznał z oryginałem, ale szczerze wątpię, czy moja znajomość (a raczej nieznajomość) angielskiego pozwoli mi na zrozumienie więcej niż trzech zdań pod rząd. Wobec tego muszę zaufać panu Piotrowi Cholewie. ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pratchett nadal trzyma poziom, bardziej w stylu "Potwornego regimentu" czy "Straży nocnej", czyli jest jakby nieco poważniej, ale nadal świetnie.

Zwłaszcza,że cała książka opiera się na konflikcie na tle rasowym, a większość dialogów z udziałem krasnoludów\trolli aż ocieka nacjonalizmem. Do tego mamy wątek przesadnej biurokracji i władzy chcącej wszystkim patreć na ręce.

"ŁUPS" okazało się książką nad wyraz aktualną jak na powieść fantasy ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, to bardzo socjologiczny Praczet :) Właśnie czytam w wersji angielskiej i wierzę, że nawet tak łebski koleś jak Cholewa mógł mieć kłopoty z przełożeniem. Po prostu w polskim słowniku nie ma pewnych wyrazów, zwrotów (zwłaszcza slangowych), a w słowotwórstwo ciężko się bawić... Toteż nic dziwnego, że trochę rzeczy jednak przepada jako 'lost in translation'.

A z angielskim wiadomo jak to bywa: jesteś fluent, jeśli łapiesz 50% żarcików i 25% nawiązań u Pratchetta ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A z angielskim wiadomo jak to bywa: jesteś fluent, jeśli łapiesz 50% żarcików i 25% nawiązań u Pratchetta ;)

Zastanawiam się, czy możliwe jest załapanie 100% nawiązań... impossible ;)

Ja się zresztą wysypałem już na samym wstępie, kompletnie inaczej zrozumiałem translację trollowych piktogramów niż P. Cholewa :0

Zresztą dla porównania :

Him who mountain crush him no

Him who sun him stop him no

Him who hammer him break him no

Him who fire him fear him no

Him who rise him head above him heart

Him diamond

I w tłumaczeniu

Jemu co góry kruszy jemu nie

Jemu co słońce jego zatrzyma jemu nie

Jemu co młot jego rozbija jemu nie

Jemu co ogień jego przerazi jemu nie

Jemu co głowę jego podnosi nad jego serce

Jemu diament

On diament

Już po tym fragmencie można pogratulować i współczuć tłumaczowi, bo jak widzimy to nielekki kawałek chleba :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kupiłem tę książkę jakiś czas temu, niestety na razie czytam coś innego ("Dzieci północy" Rushdiego, mówiąc konkretniej) i "Łups!" na razie poczeka. Jednak ojciec już przeczytał, ma za sobą prawie wszystkie wydane w Polsce książki ze Świata Dysku (ja zresztą też) i jego zdaniem jest to najgorsza do tej pory. Trudno mi stwierdzić, co poszło źle, ale teraz podchodzę do niej z pewnymi obawami, co w przypadku Pratchetta bardzo rzadko mi się zdarza...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A z angielskim wiadomo jak to bywa: jesteś fluent, jeśli łapiesz 50% żarcików i 25% nawiązań u Pratchetta ;)

Fluency swoją drogą, ale trzeba do tego dodać jeszcze znajomość popkultury, polityki, historii i wielu, wielu innych elementów, które pewnie nawet przez rdzennych Brytoli nie są w pełni znane. Wiele aluzji można łatwo dość przenieść na nasze warunki, ale niektóre są bardzo trudne do wyłapania. Sztandardowym przykładem tego jest 'The Last Continent', w którym było bardzo dużo australijskich aluzji, z których wyłapałem tylko pojedyncze.

Jednak ojciec już przeczytał, ma za sobą prawie wszystkie wydane w Polsce książki ze Świata Dysku (ja zresztą też) i jego zdaniem jest to najgorsza do tej pory.

Veto! Zdecydowanie się nie zgadzam. Nie jest to na pewno najlepsza z Discworldowych przypowieści, lecz do najgorszej jej bardzo daleko. Jedyne, co może się nie podobać to to, że nie jest bardzo Pratchettowska - jest nieco bardziej zbliżona do późnych odcinków przygód Straży. Więcej powagi, nieco mniej frywolnego humoru.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Qbuś dokładnie wyjaśnił, o co chodzi, więc równie dobrze mógłbym tego posta nie pisać;] Kilka ostatnich Pratchettów (szczególnie te ze Strażą) jest dużo bardziej poważnych, niż kiedyś. Tak, jak mówi w 'Łups!' Vimes. 'Wolałem, jak kiedyś we trzech stawaliśmy naprzeciw smoka.' (pseudo-cytat z pamięci). Kiedyś wszystko było prostsze, bardziej absurdalne, bo nie było tak 'ustabilizowanego' uni(multi?)versum. Czy jest lepiej, czy gorzej, sam nie wiem. Seria o Straży i tak zwykle była najpoważniejsza, więc trudno oczekiwać w niej czegoś w rodzaju szalonych przypadków Rincewinda.

Nawiasem mówiąc, książka bardzo dobra.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, w końcu ile czasu można pisać w tym samym stylu? Zwłaszcza w zakresie jednego tylko cyklu? Myślę, że gdyby nie te "poważniejsze" książki, powoli zaczelibyśmy narzekać na wtórność i powtarzalność. Zresztą wcale nie oznacza to, że pozycje te są pisane bez jaja:p Moim zdaniem nie ma się co rozwodzić, arcydzieło sztuki literackiej to nie jest, to po prostu dobra książka. Przeczętu troszkę sam sobie, bo (choć z innymi założeniami)to ja zakładałem temat ;)

Fluency swoją drogą, ale trzeba do tego dodać jeszcze znajomość popkultury, polityki, historii i wielu, wielu innych elementów, które pewnie nawet przez rdzennych Brytoli nie są w pełni znane. Wiele aluzji można łatwo dość przenieść na nasze warunki, ale niektóre są bardzo trudne do wyłapania. Sztandardowym przykładem tego jest 'The Last Continent', w którym było bardzo dużo australijskich aluzji, z których wyłapałem tylko pojedyncze.

Taki już urok Prattchetta:) Zauważyłem, że bardzo przydaje się znajomość filmów Tarrantino. No ale np. "Piekło pocztowe" doskonale wpisuje się w nasze polskie realia ;(

A tak poza tym : pan Pony znalazł w kopalni obracające się sześciany do napędzania wóżków(i reszty ustroistwa).... Czyżby w przyszłości tramwaje w Ankh-Morpork?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, jak mówi w 'Łups!' Vimes. 'Wolałem, jak kiedyś we trzech stawaliśmy naprzeciw smoka.' (pseudo-cytat z pamięci).

Nie czytałem co prawda Pratchetta w całości po kolei, ale odnoszę wrażenie, że w wątku 'Strażowym' Ankh Morpork skręca w stronę 'naszego' świata i poważniejszego przedstawiania tego, że świat wcale nie jest czarnobiały. Wszystkie książki Pratchetta w zasadzie robią to samo - krytykują, wytykają lub wskazują na różne prawidłowości i dziwności naszego społeczeństwa i kultury, czy też ogólnie bardzo rzecz biorąc, świata. Z tym, że luźniejsze robią to głównie przez pozytywne, nieco szalone przeinaczanie. Natomiast poważniejsze książki są bliższe szarym zaułkom i wcale nie musi być tak prosto.

Taki już urok Prattchetta:) Zauważyłem, że bardzo przydaje się znajomość filmów Tarrantino. No ale np. "Piekło pocztowe" doskonale wpisuje się w nasze polskie realia ;(

Większość pewnie zna stronę L-Space, nawet jeśli jej nie odwiedza. Jest to niezrównane źródło informacji, cytytów i ogólnie wszystkie o książkach Prachetta i samym autorze. Mamy też bazę, w której wypisane są wszelkie aluzje i cytaty, które czytelnicy wyłapali w dziełach Pratchetta. Co prawda nowsze pozycje są mocno zaniedbane (nie wiem, czy to przestój całej strony czy może brak aktywności użytkowników), ale o starych można się sporo dowiedzieć.

Przykład? Proszę! W Night Watch na stronie 224 mamy tekst: "Dark sarcasm ought to be taught in schools, he thought". Dla porównania, tekst pewnej piosenki:

We don't need no education

We don't need no thought control

No dark sarcasm in the classroom

Teachers, leave them kids alone

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sesja sesją, więc czytanie idzie jak krew z nosa - jestem dopiero gdzieś w połowie ale przyznam, że im dalej się zagłębiam, tym bardziej mi się podoba. Przedstawienie krasnoludów jako little islam na emigracji a trolli jako ghetto children już samo w sobie jest super, a praczetowska analiza psychologii tłumu to już w ogóle rozkosz dla kogoś takiego jak ja :) No i ten relatywizm i pokazanie jak świat wymusza zawieranie zgniłych dealów na przykładzie rozmowy Vimesa i Chrysoprase'a... mła.

Fluency swoją drogą, ale trzeba do tego dodać jeszcze znajomość popkultury, polityki, historii i wielu, wielu innych elementów, które pewnie nawet przez rdzennych Brytoli nie są w pełni znane.
Oj, my bad, założyłem że jeśli ktoś poznaje język, to przy okazji dostaje rykoszetem produktami mentalnymi danego społeczeństwa ;] Z drugiej strony to urocze - Praczet jest przecież stuprocentowym piewcą wartości angielskiej middle class, więc o czym my tu mówimy? Przecież grunt, by poprzedni dzień z grubsza przypominał następny i już życie się jakoś toczy ;)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj, my bad, założyłem że jeśli ktoś poznaje język, to przy okazji dostaje rykoszetem produktami mentalnymi danego społeczeństwa ;]

Owszem, owszem. Dostaje się i to sporo, ale - jak sam piszesz - są to rykoszety. Jako student filologii angielskiej otrzymałem pewnie tych rykoszetów nieco więcej, ale tak naprawdę są to tylko podstawy. Bardzo ważne podstawy, ale z dużymi brakami. Trzeba było żyć na Wyspach lub w USA i interesować się polityką, oglądać seriale i po prostu chłonąć to, co się tam dzieje. W każdym kraju jest mnóstwo osób, niekoniecznie zaraz celebrities, które do innych państw przenikają raczej rzadko.

Dla mnie jednym z lepszych na to przykładów jest oglądanie programów typy The Tonight Show, czyli cowieczornych talkshows połączonych ze stand-up comedy. W dowcipach na biężąco są komentowane doniesienia z życia gwiazd, gwiazdeczek, rodziny Baldwinów i innych - o ile niektórze rzeczy są śmieszne same w sobie, to i tak bardzo często nie łapałem o co biega.

Z drugiej strony to urocze - Praczet jest przecież stuprocentowym piewcą wartości angielskiej middle class, więc o czym my tu mówimy? Przecież grunt, by poprzedni dzień z grubsza przypominał następny i już życie się jakoś toczy ;)

Zresztą motyw walki Vimesa ze wsiąkaniem w wyższe sfery powodowanym przez Lady Sybil to jeden z lepszych w serii Strażniczej. Vimes próbuje się trzymać swojej średnioklasowości, ale i tak żona ma większą siłę przebicia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem w trakcie czytania tej książki, nieco po połowie. Mimo to już teraz mogę powiedzieć, że moje obawy co do jakości tego tomu zostały w całości rozwiane. Bardzo podoba mi się to, że Pratchett wchodzi głębiej, dosłownie i w przenośni, w środowisko krasnoludów oraz trolli, i tradycyjnie zaskakuje przy tym pomysłowością, np. Twardziec ze swoimi poglądami kojarzący mi się z pewnym forumowiczem czy pan Błysk -

diamentowy troll

D: To ostatnie szczególnie mile mnie zaskoczyło, naprawdę ciekawy pomysł, choć teoretycznie wcale nie tak trudno można było na to wpaść.

Krótko: wrażenia bardzo pozytywne, po przeczytaniu książki postaram się jeszcze dołożyć jakąś opinię ogólną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem "Łups" jest bardzo nierówną powieścią. W moich kontaktach z książkami Pratchetta nie natrafiłem bowiem jak do tej pory na tytuł który czytałoby mi się tak ciężko. Mniej - więcej do jej połowy wogóle nie mogłem się wczuć w jej klimat, później już jakoś poszło, ale nieciekawe wrażenia z pierwszej połowy znacznie zaniżają u mnie wartośc tej książki. W swojej opinii nie jestem bynajmniej odosobniony, gdyż mój brat który kradnie mi wszystko co zdążę przeczytać też na razie nie wydaje się zachwycony. W skali od 1 - 10 ma u mnie 4,5.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skończyłem czytać parę dni temu. Według mnie książka jest okej. Nie trafi do grona moich ulubionych, ale też nie było momentu, który by mi się nie spodobał. Wałkowane tematy to nienawiść międzykulturowa (w ŚD: międzygatunkowa) oraz - według mnie - "Kod Leonarda da Vinci" i szał związany z poszukiwaniem czegoś ukrytego na słynnym obrazie ;) Zakończenie jest satysfakcjonujące, bardziej szczegółowe opisy krasnoludzkiej kultury też były ciekawe, bo po pierwsze jest to temat rzadko eksploatowany w książkach ("dorfs - not moe enough"), po drugie zaprzęgnięcie wyobraźni Pratchetta do tego zagadnienia może wywołać tylko pozytywne skutki. Przypisywanie

cech psich

do Anguy było czasem wręcz okrutne i bardzo mnie bawiło :) Wprowadzenie postaci Sally też może mieć pozytywne skutki, choć straż staje się powoli zbyt potężna...

Ulubiony cytat:

"Cześć, Igor! Przybij szóstkę!"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ano właśnie, właśnie. Co z tą Strażą? Od skromnego składu rozrasta nam się Straż ilościowo, gatunkowo, a także i uprawnieniowo. Czy to koniec? Czy może jeszcze pozostały jakieś granice do przekroczenia? Czy może doprowadzi to do jakiegoś załamania i kryzysu większego niż dotychczasowe? Ja przyznam, że mi dalsze ciągnięcie tego wątku i rozciąganie Straży średnio pasuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zerkając na nowe książki ŚD ("Świat finansjery" ma się ponoć ukazać w Polsce jeszcze w tym miesiącu) widać, że wątek Straży zostanie na razie pominięty, choć pewnie czołowe postacie będą się pojawiać gdzieś w tle. Uważam to za dobry zabieg, a biorąc pod uwagę smutne okoliczności dotyczące stanu zdrowia Pratchetta nie ma niestety pewności, czy jeszcze jakaś książka o Straży będzie. Mam nadzieję, że to po prostu moje czarnowidztwo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[...]

A tak poza tym :

pan Pony znalazł w kopalni obracające się sześciany do napędzania wóżków(i reszty ustroistwa).... Czyżby w przyszłości tramwaje w Ankh-Morpork?

Ja raczej optuję za

metrem

:biggrin: - cechą charakterystyczną pierwowzorów 'Big Wahoonie'.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aż dziw, że jeszcze niczego tutaj nie skrobnęłam, mimo że Łupsa! przeczytałam już jakiś czas temu. Książka jak najbardziej genialna, zresztą - czy Praczet mógłby pisać nie-geniealne książki? No właśnie. ;]

Nie przeszkadza mi nawet panująca w książce powaga, bo epizody ze Strażą Miejską bardzo lubię i cenię (kapitan Marchewa, Angua, Nobby, Vimes! ^^). Podobały mi się fragmenty, w których Vimes za wszelką cenę próbował sprostać obowiązkom bycia rodzicem.

Keczup nie jest warzywem!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cykl o Straży to mógłbym czytać i czytać - jest on moim ulubionym w ŚD. Chciałbym jeszcze choć jednego tomu o nich - dziejącego się po "Niewidocznych Akademikach".Motyw z Doliną Koom pojawił się już w "Zbrojnych" jako mały epizod na początku książki. Tam też pokazano po raz pierwszy budynek poczty. Moje dwa ulubione dowcipy z Łupsa to opis technologii "bluenoose" :) i jak Vimes próbował synowi czytać Ankh-Morporską wersję "Gdzie jest moja krówka?" a mały Sam potem zaczął mówić "Demonisce" - to mnie rozwaliło :tongue: .

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...