Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

niziołka

Sesja Grozy

Polecane posty

Alaska, rok 200X, lipiec

Wszystko zaczęło się pewnego niepozornego czerwcowego dnia, kiedy to Michael Clark, technik-łącznościowiec zatrudniony w mieście Fairbanks, zupełnie przypadkowo odkrył niezarejestrowaną stację nadawczą wykorzystującą fale o długości 42 m. Stacja ta, kod XT137, znajdowała się gdzieś na północ od miasta, raczej dalej niż bliżej; lokacja, pasmo i treść wskazywały na podręcznikowy przykład Stacji Cyfr, i jako takie zostały przekazane w raporcie wyższej instancji, która nigdy nic nie robiła w tej sprawie - wywiad i kontrwywiad wszakże rządziły się własnymi prawami. Raport, pisany przez jakiegoś gryzipiórka, starannie omijał detale przekazu, używając górnolotnych sformułowań typu "dźwięki generowane mechanicznie", "zmienna modulacja", podczas gdy prawda była taka, że sygnał został zidentyfikowany ze względu na jego piekielne brzmienie - była to ciężka do zniesienia kakofonia pisków i zgrzytów, z niezidentyfikowanymi dodatkami w tle.

Nie była to jednak pierwsza tego typu stacja i we stacji nasłuchowej w Fairbanks panowało powszechne przekonanie, że sprawa po prostu zostanie odłożona ad acta - jedynie podczas co nudniejszych zmian niektórzy próbowali znaleźć jakiś sens i szyfr w nowym sygnale. Dlatego też, gdy miesiąc później przyszło polecenie asystowania wydziałowi policji Fairbanks w przerwaniu nadawnia stacji określonej kodem XT137, stacja przyjęła je z niekłamanym zaskoczeniem. Po burzliwej dyskusji wybrano dwoje techników, którzy mieli dołączyć do dwóch policjantów...

19 lipca 200X, 12:13, sto pięćdziesiąt mil na północ od Fairbanks

Dzień 1

Po blisko trzech godzinach jazdy van techniczny i wóz policyjny zatrzymały się na poboczu. Dalszą drogę - parę kilometrów - trzeba będzie przejść pieszo. Las i wzgórza przesłaniały widok, więc kierunek trzeba będzie utrzymywać dzięki kompasowi i antenie kierunkowej. W vanie jest sporo sprzętu, od kabli, nożyc do kabli, mierników wszelkiej maści, po odbiorniki SSTV, a nawet przenośny sprzęt komputerowy połączony z odbiornikiem - nieco stary, lecz wytrzymały; przynajmniej część będzie potrzebna do wykonania pracy.

Słońce stało wysoko tego bezwietrznego, letniego dnia, mocno oświetlając wzgórza pokryte gęstym, sosnowym lasem, z którego nie dobiegał nawet jeden szelest...

Aileen O'Connel

Ostatnimi czasy sporo przesiadywałaś nad sygnałem XT137 i uczyniłaś spore postępy. Jesteś przekonana, że w sygnale faktycznie znajduje się zaszyfrowana wiadomość, choć do jej odczytania potrzeba jeszcze dużo pracy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wysiadam z wozu i idę w kierunku vana.

Zauważyłem, że jedzie z nami fajna świnia. Może uda mi się ją zbajerować. No i po powrocie coś sobie z nią urządzić. Miała jakieś dziwne [beeep] na twarzy, ale nie przyjrzałem się temu. Może jak będziemy bliże siebie to uda mi się obczaić co to jest.

Pukam w tylne drzwi wozu i krzyczę:

"Hej technicy!!! Może pomóc wam z tym całym shitem, który tu przytargaliście."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wychodzę z vana i mówię do policjanta:

-Nie mam na imię "technicy", tylko Michael, a ta pani to Aileen. Ale mimo wszystko miło was poznać.

Patrzę na cichy las przesłaniający nam dalszą drogę.

-Odludzie, cisza, dziwne zadanie... Chyba wiem, jak się to skończy. Heh, żartuję. Masz rację, przyda się pomoc w taszczeniu tego wszystkiego. Mogę poznać twoje imię?

Po rozmowie zabieram się za wyznaczenie kierunku marszu i przygotowanie sprzętu do przeniesienia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po trzygodzinnej jeździe pierwsze co zrobiłem to wysiadłem z samochodu i rozprostowałem nogi. Pochodziłem chwilę w kółko rozglądając się dookoła i wdychając świeże powietrze nim skupiłem się na celu, w którym nas przysłano.

Przerwanie nielegalnych transmisji szpiegowskich... prawdopodobnie. Nic trudnego jeśli wysłali tylko dwóch policjantów i techników. Gdyby spodziewali się konkretnych problemów to zapewne na miejsce przybyłaby Gwardia Narodowa albo smutni panowie z CIA, pomyślałem lekko podnosząc kąciki ust. Nic trudnego, pora zabrać się do roboty...

Podszedłem do vana techników słysząc właśnie odpowiedź jednego z nich, który przedstawił się jako Micheal.

- Miło poznać - odparłem spokojnie. - Nazywam się Matthew, ale możecie mi mówić Matt. Chętnie pomogę, ale czy uważacie iż cały ten sprzęt będzie wam potrzebny?

W oczekiwaniu na odpowiedź sprawdzam czy pistolet leży bezpiecznie w kaburze...

Nigdy nie wiem czy może się przydać... ale w takim odludziu szansa na to jest naprawdę nikła. Lepiej dla nas.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wychodzę z vana i mówię do policjanta:

-Nie mam na imię "technicy", tylko Michael, a ta pani to Aileen. Ale mimo wszystko miło was poznać.

Patrzę na cichy las przesłaniający nam dalszą drogę.

-Odludzie, cisza, dziwne zadanie... Chyba wiem, jak się to skończy. Heh, żartuję. Masz rację, przyda się pomoc w taszczeniu tego wszystkiego. Mogę poznać twoje imię?

Po rozmowie zabieram się za wyznaczenie kierunku marszu i przygotowanie sprzętu do przeniesienia.

-Moje imię Jack Wiśniewski.Pozwólcie, że wam przespeluje (W I Ś N I E W S K I) Wiśniewski.-odpowiadam beznamiętnie.

To [beeep] na jej twarzy nie jest takie złe. Chce mi się palić jak cholera. W uzależnieniu od fajek dziwne jest to, że jak chce mi się jarać to nie czuję niczego w płucach, ani nie w głowie, Ani nawet w ustach tylko w bebechach.

Macam po kieszeni w poszukiwaniu fajek.

Pozdrowienia dla ludzi czytających moje spojlery.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Tak jak mój kolega po fachu powiedział, moje imię to Aileen." - wypowiadam te słowa nawet nie patrząc na moich towarzyszy, tylko pakując sobie na plecy tyle sprzętu komputerowego, ile jestem w stanie by móc się chociaż trochę swobodnie poruszać - bo głupio byłoby po prostu wywalić się z całym sprzętem.

"Panowie, spróbujcie wziąć chociaż po jednym przedmiocie każdego typu. I tak pewnie okaże się, że zapomnieliśmy najważniejszych elementów, ale przynajmniej będziemy mieć mniejsze wyrzuty sumienia jak będziemy się wlec w drodze powrotnej do samochodu - mówię uprzejmie, aby nie irytować ich niepotrzebnie. W końcu wtedy sama będę musiała to wszystko nosić, a

nie odpuszczę sobie szansy zbadania tego sygnału

. Staram się jeszcze raz omieść spojrzeniem bagażnik, żeby upewnić się, czy na pewno nie zostawiamy niczego niezbędnego.

Przy okazji upewniam się jeszcze co do moich osobistych rzeczy - w tym notatnika z kodami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Również miło poznać. - odparłem. - Skoro etap powitań mamy za sobą to proponuję ruszać w kierunku celu.

Mówiąc to zabieram z vana tyle kabli ile jestem w stanie unieść zostawiając jeszcze miejsce na nożyce i - o ile dam radę - odbiornik SSTV*.

Mam nadzieję, że kompany zadziałają poprawnie i nie zaczniemy błądzić po lesie, bo z taką ilością sprzętu byłaby to katorga. Pomyślawszy o tym sam zerkam na kompas upewniając się czy igła nadal wskazuje północ czy jednak wykrywa zawirowania magnetyczne. Bądź jak to zwali.

Gdy reszta będzie gotowa ruszam mniej więcej w kierunku celu**.

*chyba, że niziołka mówiąc o sprzęcie komputerowym ma na myśli właśnie to ;=)

**teoretycznie mógłbym sprawdzić czy w bagażniku nie zostawili nam strzelby, ale zakładam, że jednostka stwierdziła iż w ostateczności przyda nam się tylko broń osobista :]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zwlekając dłużej zabieram wszelkie mierniki i ten sprzęt, którego inni już nie zdołali unieść. Jeśli coś zostało, to zajmie się tym ten drugi policjant. Kiedy wszyscy będą gotowi upewnię się, że van i radiowóz są zamknięte, po czym ruszam w kierunku celu razem z innymi, w razie potrzeby wyznaczając kierunek kompasem albo anteną.

W trakcie taszczenia tego wszystkiego chyba nikt nie będzie miał ochoty na pogawędki. A szkoda, przydałoby się coś do odwrócenia uwagi od sytuacji. Nie podoba mi się ten las. Jest za cicho.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kwadrans zdołaliście zapakować cały sprzęt na swoje plecy i wyruszyć w drogę.

Dzień 1, 13:53

Leśny marsz trwał dobre półtorej godziny, zaś ostatnie dwadzieścia minut było wyłącznie pod górę. Sam las utrudniał utrzymywanie kierunku, lecz jakoś zdołaliście się nie zgubić i drzewa wreszcie się skończyły, nagle i gwałtownie, odkrywając przed wami budynek będący niewątpliwie celem podróży.

Usadowiony był na gołym wzniesieniu, wciśnięty dodatkowo między dwa ostre szczyty. Był dość szeroki, na jakieś trzydzieści metrów, i posiadał - sądząc po oknach - trzy piętra. Na szczycie faktycznie był widoczny maszt radiowy... Dość stary. Zresztą, cały budynek sprawiał wrażenie starego, odrapanego z tynku przez pogodę, zapomnianego i opuszczonego. Do pełni obrazu nieszczęścia brakowało tylko powybijanych szyb w oknach - o dziwo, wszystkie dotąd były całe.

Tuż przed budynkiem jest zaparkowany wóz terenowy o ledwo czytelnym numerze rejestracyjnym - stoi tu już dłuższy czas. Drzwi wejściowe są szczelnie zamknięte, a na wasze zawołania nikt nie odpowiada; macie tu jednak pracę do wykonania, włącznie z zaprotokołowaniem całej sprawy (najlepiej na dyktafonie), więc to was nie odstrasza. Słońce, mimo pory letniej, zaczyna powoli chylić się ku zachodowi...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A więc dotarliśmy na miejsce, pomyślałem wpatrując się w dosyć stary budynek z masztem radiowym na dachu i również nie najnowszy wóz terenowy co z kolei dawało niemiłe przeczucie, że ktoś w środku jest. Ale jeśli nie odpowiada na wezwania to albo nas świadomie ignoruje albo nie słyszy albo jest martwy. Lekko się wzdrygnąłem. Nie wiem, która opcja może być gorsza... Zerknąłem na pistolet leżący bezpiecznie w kaburze. Gdyby przyszło co do czego...

- No dobra... - westchnąłem. - Albo rzeczywiście ktoś tam jest w środku i nas ignoruje albo wychodząc zostawił swój samochód. Przeszukajcie go. Może ma jakąś skrzynkę z narzędziami, łom lub coś w tym stylu do wyważenia drzwi. Ja tymczasem obejdę budynek i sprawdzę czy aby nie ma jakiegoś innego wejścia. Tak dla pewności.

Powiedziałem po czym spokojnie, ale lekko napięty ruszyłem na tyły starej radiostacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzę na złowieszczy budynek.

- Z każdą chwilą jest coraz lepiej. Ale poradzimy sobie, musimy tylko uważać na mroczne postacie obserwujące nas z ukrycia i znikające, kiedy tylko na nie spojrzymy. Matt ma rację, sprawdźcie ten samochód. Może zapiszecie jego numer rejestracyjny? Ja zobaczę, czy mogę coś poradzić z drzwiami. A tak w ogóle to pamiętajcie, że mamy to wszystko zaprotokołować.

Podchodzę do drzwi i sprawdzam zamek. Jeśli jest nieuszkodzony i stosunkowo prosty, spróbuję otworzyć go wytrychami. Wreszcie się na coś przydadzą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Hej piękna! Masz papier? Długopis też może być.

Trzeba uważać na mroczne postacie, które to obserwują nas z ukrycia i znikają gdy patrzymy w ich stronę? No gość ma naprawdę dziwne poczucie humoru.

Ruszam w stronę samochodu. Próbuję wyczyścić rękawem numer rejestracyjny, a następnie zaglądam przez szybę do środka pojazdu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Hej, Michael, to chyba do ciebie: masz papier i długopis?! - wołam, ostrożnie zdejmując sprzęt z ramion i kładąc na ziemi.

Już w życiu docinków na temat blizny się nasłuchałam, nie mam zamiaru udawać, że jej nie ma...

. Oglądam też uważnie budynek, szukając przybudówek - od pomieszczenia na ew. generator, aż po możliwy wychodek. Bo znając życie - coś na pewno się spierniczy, a jeszcze przed wejściem do budynku lepiej wiedzieć, o ile więcej rzeczy ma możliwość popsucia się bez możliwości naprawy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matthew Grishaw

Nieco napięty kierujesz się na tyły budynku. Dochodzisz już do rogu zwykłej ściany, gdy nagle z zaskoczeniem zauważasz, że jesteś po tej samej stronie budynku, co reszta, tylko przy drugim rogu. Nikt nie zauważa nic niezwykłego. Potrząsasz głową z zaskoczeniem i próbujesz ponownie - tym razem nie dzieje się nic niezwykłego. Boczne ściany budynku są w zasadzie takie same jak przednie, tyle że bez okien. Z tyłu też nie ma żadnych okien - nic dziwnego chyba, bo zaledwie parę stóp od ściany budowli jest inna ściana - skalna, należąca do trzeciego, dotąd niewidocznego szczytu.

Michael Clark

Próbujesz swoich zdolności na zamku i po paru minutach wreszcie udaje ci się go złamać - jedno skrzydło drzwi otwiera się na zewnątrz z głośnym skrzypieniem, drugie po paru calach całkiem się blokuje. Ze środka powiewa zatęchłe powietrze, lecz nie widzisz nic konkretnego - światła są pogaszone (wyłącznik pewnie jest gdzieś w pobliżu), a twoje oczy jeszcze nie przystosowały się do mroku. W międzyczasie Aileen zapytała się, czy masz papier i długopis - przeszukałeś swoje kieszenie i znalazłeś - oczywiście - notes i ołówek.

Jack Wiśniewski

Bez przesadnego wysiłku udaje ci się odczytać numer rejestracyjny. Nie mówi ci on nic konkretnego, ale ważniejszy jest napis nad nim - ów wóz jest najwyraźniej pojazdem rządowym USA. Po chwili zaglądasz do środka przez szybę - i odruchowo odskakujesz na widok mrocznej postaci. Po ułamku sekundy uśmiechasz się - to przecież twoje własne odbicie, mroczne ze względu na zacienienie i późnawą porę.

Wewnątrz samochodu jest pusto - nie ma kluczyków, siedzenia pokrywaja warstwa kurzu, a schowek jest również zamknięty - być może na zamek, widoczny na jego pokrywie.

Aileen O'Connel

Nie dostrzegasz żadnych przybudówek - Grishaw obszedł budynek dwukrotnie i, zdaje się, również nic nie znalazł. Wreszcie Clark zdołał otworzyć drzwi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Słuchajcie! Ten skurczysyn należy do wuja Sama! Ja dziękuje za papierek. No laska chodź i zobacz sama. Wuja Sama jak bonie dydy!

Staram się nie ujawniać swoich prawdziwych uczuć. Trochę się boje, bo jeśli ten szajs jest rządowy to może nie będą chcieli światków. A taką czwórkę można łatwo oskarżyć. Na pewno by coś wymyślili. Tylko czemu nas tu wezwali. Może chcą na kogoś zwalić winę za burdel jaki chcą tu rozpętać. Cholera jestem paranoikiem.

. Uśmiecham się. Wyciągam papierosa z kieszeni. Wtykam go sobie w usta i zapalam.

- Michael! Uważaj w środku na "mroczne" postacie, które nam się przyglądają i znikają jak spojrzymy w ich stronę- mówię złym, "mrocznym" tonem przypominającym głos mistrza gry, która wprowadza drużynę do "mrocznych" lochów gdzie czeka ich smok.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do... ciężkiej cholery?, przekląłem ledwo w myślach widząc, a właściwie próbując uwierzyć, że widzę... a nie śnię. W jednej chwili byłem z jednej strony, chwilę potem z drugiej. Zaspałem, straciłem władzę nad ciałem, lunatykowałem... cholera. Co to było? Byłem pewien jednej rzeczy. Nie podoba mi się to. Bardzo nie podoba, ale to jest moja praca. Muszę wykonać co do mnie należy... Tak, po prostu mi się wydawało, że coś jest nie tak. Nic wielkiego.

- Wujek Sam? - mruknąłem wystarczająco głośno, żeby reszta mnie usłyszała. - Nie wygląda jak pojazd wojskowy więc... wariant z jakąś agendą rządową? - spojrzałem na wszystkich z lekko uniesionymi brwiami. - Robi się coraz ciekawiej... muszę to przyznać...

Odparłem stanąwszy w wejściu otwartym dzięki umiejętnościom Clarka.

- Pozwolicie, że my z Jackiem pierwsi wkroczymy do środka i sprawdzimy budynek. Trzymajcie się naszych pleców, OK? - zagaduję spokojnie.

A w duszy liczę na to, że nie czeka nas więcej takich nietypowych problemów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Tak, idźcie przodem. - odpowiadam Mattowi, po czym zwracam się do Jacka. - Biorąc pod uwagę, że oprócz złowrogiego, najwyraźniej opuszczonego budynku mamy jeszcze samochód rządowy bez żadnych oznak co do losu właścicieli, to powiedziałbym, że mrocznych postaci może nie będzie, ale i tak powinniśmy uważać. Idź i sprawdź budynek z Mattem. Zaraz dołączymy.

Wyjmuję papier i długopis. Opieram się o ścianę budynku. Spisuję numer rejestracyjny samochodu (nie wiem po co, ale lepiej, żeby było) i sporządzam protokół. Nudne, ale trzeba to zrobić.

Jeśli sytuacja dalej będzie robić się coraz bardziej "interesująca" to mroczne postacie na granicy widoczności mogą okazać się naszym najmniejszym problemem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zerkam przez chwilę na samochód - być może rozpoznam go jako wojskowy. Czekam, aż Michael wypełni swój raport. Jeśli do tej pory nie wrócą nasi towarzysze, próbuję przeszukać samochód, zaczynając od zaglądania przez szybę, w poszukiwaniu np. kluczyków - nie wiadomo, czy właściciel wstąpił na chwilę, czy nie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grishaw, Wiśniewski

Ostrożnie i uważnie wchodzicie do budynku. Kawałek za wejściem znajdujecie włącznik światła, który nie działa, więc zapalacie latarki i kontynuujecie.

Korytarz prowadzi jakieś dwadzieścia stóp na wschód, w głąb budynku, po czym się rozwidla na kształt litery 'T'. Po lewej stronie wejściowego korytarza są pojedyncze drzwi, prowadzące do pustej szatni.

Korytarz prowadzący na północ ma dwoje drzwi po lewej stronie - pierwsze również prowadzą do szatni, drugie są niemal przy samej ścianie. Po prawej stronie, tuż przy końcu, jest nieczynna winda, a następnie schody sięgające jedno piętro w górę i w dół, zablokowane kratami z kłódkami.

Korytarz prowadzący na południe ma jedne, biurowe drzwi po prawej stronie, następnie krótkie rozwidlenie z dwoma odrzwionymi wejściami na południu i jednym na zachodzie. Południowy korytarz kończy się kolejnymi drzwiami, a następnie kuchnią na wschodzie i jadalnią na zachodzie. Poza szatnią i częścią kuchenno-jadalną wszystko jest pozamykane na klucz, w budynku panuje cisza, przerywana jedynie przez wasze kroki i oddechy.

Clark, Michael

Kończysz wstępny protokół akurat, gdy Grishaw i Wiśniewski wychodzą z budynku i zdają relację z części, którą mogli zobaczyć.

O'Connel

Samochód z całą pewnością nie należał do wojska.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Prawie wszystko pozamykane na klucz... - westchnąłem gdy z powrotem znaleźliśmy się przy technikach. - Mówiąc szczerze nie podoba mi się to. Obecność samochodu raczej wskazuje, że ktoś powinien znajdować się w środku. Poza nami w budynku panowała idealna cisza a większość pomieszczeń jest zamknięta. W każdym razie parter wygląda na czysty. Możecie wejść z nami i rozejrzeć się. Ja dla pewności przeszukam szafki w szatniach. Może gdzieś tam zapodział się klucz...

Cóż, od czegoś trzeba zacząć... technicy na pewno nie wykonają swojej roboty mając dostęp do kuchni... zresztą żołądków też nie uzupełnią. Chyba, że koniecznie chcieliby się nabawić zatrucia pokarmowego, pomyślałem siląc się na dowcip. Na wszelki wypadek jednak będę trzymał broń w pogotowiu... na wszelki wypadek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piszę ostatnie słowa wstępnego protokołu, po czym zwracam się do policjantów.

- Łom? Nie wiem, sprawdzę. Mówicie, że wszystko zamknięte? Dziwne. Powinny być jakieś ślady wskazujące na to, że ktoś tu był. W końcu ten samochód nie przyjechał sam z siebie. Tak czy siak, pójdę z wami. Jeśli nie znajdziemy kluczy zrobię użytek z moich wytrychów.

Sprawdzam, czy wśród przyniesionych przez nas narzędzi nie ma łomu. Jeśli jest, daję go Jackowi. Następnie podążam za Mattem w głąb budynku.

Wygląda na to, że światła nie działają. Po prostu świetnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dlatego powiedziałem, że mi się to nie podoba - odparłem technikowi.

Chociaż to pewnie moje myśli błądzą wokół czegoś czego nie wiem, a przecież wiadomo, że ludzki umysł najbardziej boi się tego co nie jest przed nim a co może się kryć za rogiem... I to niedawne zjawisko. Czy tylko na pewno mi się przewidziało? To była halucynacja? Cholera wie...

- Dlatego też po namyśle stwierdzam, że dobrze by było poruszać się dwójkami. Na razie przeszukajmy dogłębnie pomieszczenia, do których mamy dostęp. Może klucze się znajdą. Jeśli nie spróbujemy innych metod. - odparłem próbując zachować spokój w głosie.

Zawsze zostaje też możliwość przestrzelenia kłódki, ale nie chcę być posądzony o marnowanie amunicji...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli nie znajduję nic w samochodzie, z westchnieniem irytacji go zostawiam. Po tym wnoszę do pomieszczenia za drzwiami.

Przynajmniej żadna natura w postaci ciekawskich zwierząt ani warunki atmosferyczne nam sprzętu nie uszkodzą. Szkoda tylko, że oni się bawią w najlepsze bawiąc w małego Indianę Jonesa, kiedy ja tutaj muszę myśleć racjonalnie. Faceci.

Po wniesieniu sprzętu rozglądam się za stolikiem, na którym można by wszystko ustawić

(albo tu, albo przenieść go do pomieszczenia, w którym będzie tutejszy sprzęt.

Przy okazji, rozglądam się też po ścianach i suficie w poszukiwaniu kabli

, które może w ramach cięcia kosztów nie zostały poprowadzone przez ścianę i pokażą nam, gdzie iść.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...