Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

SFgracz

Abandonware - polemika

Abandonware - za czy przeciw?  

39 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy programy abandonware powinny być automatycznie "uwalniane" po 10-20 latach i stawać się public domain?

    • TAK - żeby wartościowe programy i gry nie zniknęły
      33
    • NIE - prawo własności jest święte, jak patenty na oprogramowanie
      6
  2. 2. Czy powinno się płacić za oprogramowanie sprzed 10-20 lat, o którym ktoś sobie nagle "przypomniał" i chce zarobić łatwą kasę?

    • TAK - pewnie!
      9
    • NIE - absolutnie!
      30
  3. 3. Czy używasz softu "abandonware"?

    • TAK
      14
    • NIE
      8
    • Popieram, choć nie używam
      10
    • Nie wiem/nie interesuje mnie to
      7


Polecane posty

Witam :)

Chciałbym wyrazić nieco odrębne zdanie, dotyczące artykułu "Abandonware - legalne czy nie?" z CDA 1/2010 (btw: bardzo ciekawy artykuł :)).

Ramzes XIII podsumował swój felieton na temat legalności abandonware stwierdzeniem: "(...) olejcie abandonware'y, kupujcie starocie i pokażcie, że warto ponownie wydawać klasyki. A nawet robić ich >rimejki< (...)".

Drogi Autorze, nie zgadzam się z Tobą ani odrobinę w tej kwestii (choć zgadzam z pozostałymi :))!

Gry i programy "abandonware" mają to do siebie, że ich twórcy i właściciele praw autorskich porzucili swoje dzieci i skazali je na zapomnienie! Nie dyskutując o legalności tego rodzaju softu ani przyczynach, dla których to oprogramowanie poszło "w odstawkę", ani nawet tego, czy ktoś nagle nie przypomni sobie o swoich prawach do danego tytułu, trzeba zauważyć, iż to właśnie dzięki maniakom i hobbystom (i tylko nim!) to porzucone oprogramowanie żyje swoim życiem, skupia wokół siebie setki fanów, pojawiają się remake'i robione nie dla czystej komerchy, ale dlatego, że ktoś włożył w to swoje serce i poświęcił temu swój czas i umiejętności programistyczne!

Sądzę więc, że "nagłe" przypomnienie sobie prawowitych właścicieli praw do danego tytułu i ich - nazwijmy to po imieniu - pazerność, byłoby zwykłym świństwem wobec zwykłych ludzi/graczy/fanów. A wkładanie dodatkowej kasy do kieszeni chytrusów, którzy chcą "na czysto" zarobić na tytułach sprzed 20 lat, jest IMNHO zwykłą pomyłką, biorąc pod uwagę fakt, ile lat liczy sobie technologia komputerowa i jak bardzo się przez ten czas zmieniła, a także - podkreślam to - fakt porzucenia softu dawno temu (do dziś nie opublikowano ROM-u ATARI, które nie jest produkowane od 20 lat; czy ktoś to jeszcze wykorzysta w nowym sofcie? - wątpię).

Nie od rzeczy jest tu nawiązać do chorego wymysłu, jakim są patenty na oprogramowanie, bo wiele tu jest z tym wspólnego. Nieraz już widzieliśmy pomylone patenty na "zakupy jednym kliknięciem", czy niedawne opatentowanie znaku ":)" w Rosji. To wszystko wstrzymuje rozwój oprogramowania, a wiem coś o tym, bo sam piszę programy od ponad 20 lat. Więcej czasu spędza się na sprawdzaniu, czy napisany kod nie narusza czyjegoś patentu, naraża programistów i ich firmy na niebezpieczeństwo wdepnięcia na "minę", a trolle patentowe wysysają cały potencjał i odżywcze soki z tej branży. W sumie, cierpią na tym zarówno firmy developerskie, jak i użytkownicy softu, także gracze. Całe szczęście, że jest OpenSource i "wolne licencje" w rodzaju GNU/GPL/FreeBSD etc.

Idąc dalej tym tokiem rozumowania, należy też wspomnieć o obecnych praktykach wydawców gier oraz złodziei, tzw. "piratów". O ile błędem naszym (użytkowników) i historii jest to, że pozwoliliśmy na opanowanie świata systemów operacyjnych przez Micro$oft i jego Wingrozy, to odnośnie programów, jest to już tylko "prawo pędu". Bo po co narażać się na koszty tworzenia softu/gier na inne OS'y niż wcześniej wspomniany - tłucze się na jeden system i już. A co za tym idzie? Ano, skoro już ugruntowały się praktyki monopolistyczne w branży software'owej, to panowie wydawcy idą już pełną parą: wszelkie "licencje" na gry raczej wszystkiego użytkownikowi zabraniają, niż zezwalają, sobie pozwalając na szpiegowanie userów bez cienia zahamowania i wstydu (vide Sony i ich rootkity, czy managery typu "steam" lub "ea manager" - poczytajcie dokładnie ich licencje!). Płacąc żywą gotówką w sklepie za grę, nie kupujemy jej, jedynie licencjonujemy (wypożyczamy). Piszę "wypożyczamy", bo trudno to nazwać inaczej, skoro w umowie licencyjnej sa zapisy w rodzaju: "EA zastrzega sobie prawo do zaprzestania świadczenia usług sieciowych do niniejszej gry z 30-dniowym wypowiedzeniem opublikowanym na stronie (...)" /to cytat żywcem wyjęty z instrukcji do gry firmowanej przez EA. Biorąc pod uwagę to, że wraz z takim "wypowiedzeniem" gra przestaje się uruchamiać lub przestaje działać 70% jej użyteczności, jak np. gra przez sieć z innymi graczami, to jak inaczej to nazwać, niż zwykłym chamstwem wobec klienta końcowego? O odsprzedaży gier czy blokowaniu przez M$ konsol XBox (usługi Live) po modyfikacji (sorry, to mój sprzęt, MÓJ! mój(?)...) nawet nie mówmy... (no ale cóż, jest to też kwestia piractwa, nie tylko chciwości developerów)

Nie dziwię się więc także (choć nie mówię, że popieram, bo ja akurat /wielu mnie pewnie nazwie frajerem/ kupuję gry i inne programy, jeśli są warte swojej ceny /a wiele nie jest - na szczęście nie muszę z nich korzystać; to jest właśnie wolność wyboru, która jest różna od monopolu!/), że istnieje coś takiego jak piractwo (czyli zwykłe złodziejstwo - sorry Winnetou, ale nie można tego nazwać inaczej!). Jeśli ktoś przekracza ramy zdrowego rozsądku, to społeczeństwo zawsze stawia temu opór. A wkraczanie na drogi wymuszeń poprzez sąd, policję, więzienie i drakońskie kary, tylko zaostrza tę walkę, zamiast łagodzić i pozwolić na koegzystowanie twórców i graczy. Może czas na kolejną rewolucję, kolejne google, które zmieni myślenie twórców i pozwoli na wypracowanie nowego modelu biznesowego, który sprawi, że ceny spadną do minimalnego poziomu razem z poziomem piractwa? Czekam na to z niecierpliwością...

Podsumowując ten nieco przydługi mój wywód, pojęcie "abandonware" jest takim samym tworem jak "shareware", "cardware", "freeware" itp. - istnieje czy się to komuś podoba, czy nie. Pomijając kwestie prawne i legalności, jest to w wielu przypadkach jedyna możliwość uratowania cząstki naszej, ludzkiej historii. Bo nasza świadomość jest naszą wiedzą, a ta jest historią, którą należy pamiętać, niezależnie od tego, czy paru chciwym panom to się podoba, czy nie. Są to sprawy ogólnoludzkie i nie można ludziom ich zabrać czy opatentować i zabronić. Najważniejszy jest kompromis i używanie własnego rozumu. Jeśli możemy wspomóc twórców w tym dziele, to fajnie - jestem "za". Ale niech to się odbywa na zasadach, które mogą zaakceptować wszyscy, a nie poprzez dyktat silniejszego!

Pozwolę więc ogłosić własne hasło: Chrońmy software spod znaku "abandonware" i olejcie chciwców, którzy nagle zechcą sobie o tym przypomnieć i zarobić na nas kasę!

Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)

SFgracz

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wtrącę się,mam takie jedno pytanie do Ramzesa:

Gdzie ty znalazłeś te dane!?

Byłem na 20 stronach (włącznie z Wikipedią),a na żadnej nie pisze,że jest to termin wymyślony na potrzeby piractwa.

Dochodzę do wniosku: Jeśli to co napisałeś jest prawdą,to skubańcy nieźle to propagują.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat muzykę udostępnia się za darmo. Po 50 latach od wydania o ile dobrze pamiętam. Podobnie jest z literaturą, tylko tutaj reguła jest 70 lat od śmierci autora. I nie jestem pewien, czy w róznych krajach nie wygląda to różnie. W szczegółach mogę się mylić. Natomiast co do zasady prawo autorskie nie jest święte i nie jest wieczne. Naturalne jest zatem, że podobny mechanizm powinien dotyczyć (nie wiem, czy w domyśle już nie dotyczy - jako prawa autorskiego majątkowego jako takiego, a nie prawa autorskiego do konkretnego rodzaju dzieła) także software'u. Trzeba tylko zastanowić się nad rozsądną granicę czasową, po której prawo autorskie i licencje do oprogramowania wygasają niezależnie od decyzji producenta o ewentualnym udostepnieniu jako freeware. Zwłaszcza, że software starzeje się nieporównywalnie szybciej od innych rodzajów twórczości i w tym wypadku można argumentować, że znane z innych dziedzin terminy powinny zostać skrócone. Poza tym nawet już po 20 latach może być problem z uruchomieniem starego software'u w nowoczesnym środowisku programistycznym. Ale jak na razie to jest prawna terra incognita.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, na tej samej zasadzie powinno się udostępnić muzykę sprzed 15 lub więcej lat. IMHO jest to nie fer. Mimo że większość osób nie pamięta takich produktów, to nie powinny być udostępniane za darmo. Jakby nie patrzeć, to pewna grupa osób włożyła w to mnóstwo pracy. Nie sądzę, byście na ich miejscu byli zadowoleni, gdy po jakimś czasie Waszą ciężką pracę jakiś "dobry samarytanin" udostępniał wszystkim za darmo, zasłaniając się chęcią ustrzeżenia danego produktu przed zapomnieniem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Abandonware istnieje i jest jak najbardziej legalne. Problemem jest ustalenie statusu danej gry. Niestety większość stron oferuje stare gry jako "abandon" zupełnie nielegalnie. Warunkiem uzyskania przez grę statusu abandonware jest oświadczenie woli osoby/instytucji uprawnionej o zrzeczeniu się praw majątkowych do niej i zezwoleniu na jej rozpowszechnianie/modyfikowanie itp. Majątkowe prawa autorskie są jak najbardziej zbywalne, w przeciwieństwie do praw osobistych. Jeśli zrobię grę, która w rok zarobi 5 mld $ i uznam, że czas zająć się hodowlą koników polnych na Grenlandii, to mogę i po roku zrzec się praw majątkowych do gry i ogłosić "róbta co chceta". Nie ma żadnego terminu, po którym gra staje się abandonwarem. Nie są też abandonwarem gry, których nie można ustalić właściciela praw - z prostego powodu: nie ustalono właściciela - nie ma oświadczenia woli o zrzeczeniu się praw. Patrząc od strony praktycznej, chcąc być w zgodzie z prawem, najlepiej sprawdzać tytuły na stronach organizacji zarządzających zbiorowo prawami autorskimi lub korzystać z serwisów, które z takimi organizacjami współpracują. Inaczej można wpaść na minę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli twórcy porzucili grę, nie idzie jej dostać nigdzie i właściciele mają to gdzieś, a przypominają sobie o tytule, żeby zarobić kasę zaskarżając osoby udostępniające ją w internecie to jestem stanowczo za abandonware.

Ale w sytuacji, kiedy twórcy jakoś się grą interesują i można ją kupić (choćby w necie) to ściąganie z niej jest nie w porządku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Definicja wiki jest o tyle niemiarodajna, że dotyczy określenia potocznego. Abandonware jako pojęcie w prawie autorskim nie istnieje. Bo wg prawa sprawa jest jasna, dopóki prawo autorskie nie wygaśnie, dopóty obowiązuje, nawet jeśli cięzko ustalić, kto je właściwie posiada. Nadal jest ono chronione w ten sam sposób. Gdyby np. ktoś kłócił się o prawa autorskie do albumów Beatlesów, nie można byłoby ustalić, kto je posiada - wytwórnia, eks beatlesi, a może ich spadkobiercy? - i sprawa leżała by po sądach uniemożliwiając ponowne wydanie ich albumów, to i tak ściąganie tych utworów z nieoficjalnych źródeł byłoby łamaniem prawa. Stąd też termin 15 lat jest wzięty z czapki i należy do pobożnych życzeń.

EDYT - tutaj mamy zestawienie okresu, po jakim wygasają prawa autorskie w poszczególnych krajach, oczywiście w ujęciu ogólnym, bez szerzej opisanych wyjątków - http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_count...opyright_length

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgoda pełna pancerkampfwagenie, tylko że opisujesz tutaj sytuację, która z "abandonware" nie ma nic wspólnego. Gdy ktoś zrzeka się praw autorskich (majątkowych, bo w tym wypadku wystarczy że zrzeknie się prawa do pobierania opłat za dzieło, prawo autorskie osobiste jest niezbywalne) do oprogramowania, staje się ono freewarem. Na takiej samej zasadzie, gdy ktoś z góry tworzy coś, co ma zamiar udostępniać nieodpłatnie. Produkt po takiej decyzji autora funkcjonuje w identyczny sposób. Sprawa jest wtedy jasna i żadnych kontrowersji nie budzi. Nie ma potrzeby stosować dla takiej sytuacji nowego pojęcia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Smoku

Nie do końca. Abandonware nie polega tylko na zaprzestaniu pobierania opłat. Po pierwsze twórca zaprzestaje supportu i rozwoju programu, czyli "porzuca" go. Po drugie zezwala na innym na pewne działania, którego licencja freeware nie daje. To nie jest tylko zwykłe zezwolenie na rozpowszechnianie za free. Trudno mi się wypowiadać, gdyż w sprawach programowania jestem zielony, ale z tego co wiem, to obejmuje także grzebanie w kodzie źródłowym itp. Nie wiem, czy będzie to dobry przykład, ale jakby Nintendo ogłosiło gry na NES'a za abandon, to ich emulacja na PC stałaby się legalna. Natomiast jak ogłoszą je tylko jako free, to nie. Termin abandonware oczywiście w języku prawniczym nie istnieje, ale jakoś trzeba potocznie nazywać takie programy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...