Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

jog

David Bowie

Polecane posty

David Bowie (David Jones)

David+Bowie+00300002.jpg

David Bowie - koniec końców, to, zdaje się najważniejszy dla mnie muzyk. Dlaczego? Ano dlatego, że przez kilka dekad, co kilka lat David "wymyślał się" na nowo. Tworzył rzeczy totalnie odmienne, wymyślał sobie różne alter ego, pod którymi się krył nagrywając kolejne albumy. Kiedyś uznał, że jest kosmitą uciekającym z Marsa, że nazywa się Ziggy Stardust - jako Ziggy nagrał jedną z najważniejszych płyt lat 70 - The Rise and fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars. W tym okresie zdaje się poważnie twierdził, że pochodzi z Marsa... Ziggy Stardust zakończył żywot popełniając samobójstwo na scenie - kolejny koncert zagrał już Bowie. Kilka lat później stworzył postać Thin White Duke - ćpał wówczas ostro (w wywiadach przyznaje, że nie pamięta części sesji nagraniowych z albumu Station to Station) w swoich poglądach zahaczał nawet o faszyzm, wyglądał jak szkielet... Po tym znormalniał (jeśli można w jego kontekście tak powiedzieć) i nagrał tzw. Trylogię Berlińską - jeden z ważniejszych okresów w jego twórczości. W międzyczasie stał się legendą, jedną z najważniejszych postaci w muzyce drugiej połowy XX wieku.

Oczywiście legendarność wywalczył sobie nie tylko za sprawą dziwacznych przebrań i różnych osobowości, w które się wcielał. Głównie za sprawą nowatorstwa i ciągłego nagrywania czegoś nowego - w latach 70 nagrywał płyty w zasadzie każdego roku (czasem nawet dwie) i każda z nich różniła się mocno od poprzedniej. I tak np Pierwsze Albumy - The Man who sold the World, Hunky Dory są folkrockowym graniem by powoli ewoluować w gitarowe glamowe albumy (Ziggy Stardust, Diamond Dogs) i nagle wyrzucić wszystkie gitary i zamienić je na saksofony i klawisze w soulowo-funkowym Young Americans. Itd ttp. I tak z płyty na płytę brzmienie zmienia się zupełnie. Lata 80 pop-rock, w latach 90 zahacza nawet o industrial, do współpracy i na trasę zaprasza Nine Inch Nails... Od lat 60 w których końcówce powstał pierwszy album, do roku 2003 w którym pojawił się ostatni - Reality.

Kilka kawałków z różnych okresów działalności, które można sprawdzić i wyrobić sobie mniej więcej zdanie, znajdźcie i zobaczcie rzeczy takie jak: Heart's filthy lesson, Pablo Picasso (was never called an asshole!), Im Afraid of Americans (nagrane z Trentem Reznorem z NIN), What in the World (z płyty Low - pierwszego albumu Trylogii Berlińskiej - 1977), The man who sold the world, czy Moonage Daydream. Albo lepiej od razu wyposażcie się w Ziggiego Stardusta - album obchodzi rocznicę wydania i wychodzi nowa jego reedycja - jakże miła okazja do zapoznania się z nim!

Koniec końców polecam wszystkim, na prawdę trudno o większą przygodę - David wydał dwadzieścia kilka albumów studyjnych, każdy z nich oferuje jakieś nowe jego dziwactwo, od narkotycznych zapętleń, przez skaczący glam, mroczy industrial, taneczny pop aż po romantyczne rockowe ballady. Bowie zmienił oblicze rocka inspirując całe pokolenia artystów, byłaby wielka szkoda gdyby przeszedł Wam niepostrzeżenie obok nosa. Do słuchania! Raz!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bowie to jest gość! Nie mogę powiedzieć, żeby którykolwiek z jego klasycznych albumów w całości mnie porwał i mną sponiewierał. Ba, Hunky Dory wręcz nie lubię na przykład. Ale kurna nie ma płyty w dorobku, na której nie byłoby chociaż jednego nieśmiertelnego killera. Co może wydać się dziwne, najbardziej lubię płyty Outside i Reality, czyli jedne z ostatnich. Bardzo dojrzałe, jak zawsze doskonale zagrane i genialnie zaśpiewane.

Wszystkim, zwłaszcza tym, którzy Bowiego nie znają (albo jeszcze nie wiedzą, że to on śpiewa, bo nie wierzę, że można nie znać żadnego jego utworu) polecam niedawno wydany Reality Tour. Kapitalną dwupłytową koncertówkę z ostatneij jak dotąd trasy koncertowej. Starocie brzmią jeszcze lepieju niż kiedyś a nowości (ha, nowości sprzed prawie 20 lat :D) doskonale je uzupełniają. Strasznie żaluję, że kłopoty zdrowotne zmusiły Davida do zaprzestania działalności koncertowej, bo facet absolutnie się nie zestarzał i nigdy nie rozmienił na drobne, a na jego występ wydałbym nawet duże pieniądze.

Tak jeszcze informacyjnie - od niedawna większość płyt Bowiego można dostać po dwie dychy w Media Marketach i sklepach internetowych. Świetna okazja, żeby uzupełnić zbiory.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hah - właśnie - dyskografię poznaję chronologicznie, ale są wyjątki - w tym wymienione przez Ciebie Outside i Reality (znalezione w empikach za 30zł) Stary Bowie brzmi niesamowicie. Jakby każdą piosenkę pisał od razu idealnie, bez większych problemów i lekko... i brzmi też tak niby od niechcenia ale w jakiś nieopisany sposób świetnie - w tym na "Hours" w sumie fajny album na początek - napełniony melodyjnymi balladami, całkiem znośnie.

A co do pożerania płyt Bowiego w całości to miałem problem z słuchaniem ich w ogóle (miałem dwa podejścia i nic z nich nie wyszło), aż do momentu w którym zabrałem się za słuchanie ich kolejno - dalsze płyty brzmią świetnie jeśli zna się wcześniejsze i widzi się zachodzące zmiany. Obecnie jestem na LOW i jakby na to nie patrzeć płyta idealna, bez słabych momentów. Chyba najbardziej mi się podoba jak do tej pory.

Jeśli chodzi o Hunky Dory, to całej może nie uwielbiam, ale ma masę świetnych kawałków - Bombers (zdaje się bonus w reedycji), Queen Bitch, Kooks, Quicksand... No i przede wszystkim Bewlay Brothers - jak słuchałem pierwszy raz, jechałem akurat pociągiem i w tym jednym momencie (jak się go słyszy to od razu się wie że to ten moment) szczęka mi opadła i siedziałem z mega głupią miną przewijając od nowa przez kilka minut... aż zdałem sobie sprawę, że dziewcze siedzące na przeciwko śmieje się ze mnie. Powiedziałem jej że słucham Bowiego i tak to już wygląda i żeby ona też jak najszybciej zaczęła go słuchać LOL

W sumie jakiś tydzień temu wróciłem do Hunky Dory i byłem bardzo zaskoczony tym jak niektóre kawałki mi się podobają i tym że jest ich więcej niż zapamiętałem :O

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bowie z końca lat 70tych to BOSS - współpracując z B. Eno wykreował brzmienie i nastrój idealnie oddający ducha czasów - gniewny, niedaleki od nowofalowej rewolty, czuły na aktualne brzmienia miejsca gdzie przebywał - a że akurat rezydował w Berlinie (o ironio - uciekając od narkotyków.. :O), to i wiadomo, że musiało być nieco elektronicznie (Tangerine Dream, Kraftwerk - choć Bowie bardziej ambientowo do tego podszedł). Berlin to było wówczas mroczne i brzydkie miasto, ale i dzięki temu, było artystycznie stymulujące (Iggy Pop również tam rezydował) - Dawid dość sprawnie to przeobraził w dźwięk, co niejako można traktować jako zapowiedź zimnej dekady lat 80tych (cold wave, gotyk, post-punk) W owym 10cioleciu niby popowo pojechał, ale to ironia dla czujnych. W następnej dekadzie było industrialnie - Trent Reznor akurat był niedaleko. Słowem Bowie to hybryda tego co było modne, lub dopiero miało byc modne w muzyce popularnej. Zawsze jednak przedstawiał to w swojej, zakręconej, nieco psychodelizującej otoczce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie - w Low dobre jest to, że połowa płyty to takie gitarowo-elektroniczne nawiązanie do wcześniejszych albumów, idące jednak dość mocno do przodu (to pre-ośmio-bitowe What in the World LOL), a druga połowa... Nie wiem jak to określić - możliwe że to "ambientowe podejście" tutaj pasuje... choć mnie bardzo ale to bardzo skojarzył się z wczesnym Dead Can Dance :O Zwłaszcza w kawałku Warszawa.

Póki co moje podium dla LOW to: 1. What in the World 2. Im always crashing in the same car 3. Warszawa.

No Low niby już się do Trylogii Berlińskiej zalicza, ale nagrany został z tego co pamiętam we Francji, a Niemczech tylko posklejany i poskładany. Muszę jeszcze o tym poczytać. Koniecznie.

o ironio - uciekając od narkotyków

No w sumie miał od czego uciekać - nie był w zbyt dobrym stanie w okresie nagrywania i grania Station to Station. Jak patrzę na wywiady z tamtego czasu to serio - nie wiem o czym on tam gada... on chyba też nie wiedział :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam odmienne zdanie, no ale kwestia gustu. Osobiście widziałbym Bowiego w takim refleksyjnym nastroju, niż podstarzałego rockmana. Z tego co jednak piszą plotkarze, reszta albumu ma być bardziej konkretna i dynamiczna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybacz, źle się wyraziłem. Nie uważam jego nowego utworu za zły, po prostu póki co nie przypadł mi do gustu. Ale trzeba wziąć pod uwagę to, że do Low też nie mogłem się przekonać, więc tym bardziej jest duża szansa, że całe Next Day przypadnie mi do gustu : )

David nie raz pokazywał, że umie poprawiać pod długiej przerwie ze świetnymi płytami, więc nie obawiam się o jakość Next Day. To świetny artysta, którego talent (Takie odnosze wrażenie) jeszcze się nie wyczerpał i nawet pomimo tak wielu lat kariery za sobą, ma co pokazać światu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okładka jest czymś dość.. kontrowersyjnym i jak na Bowiego przystało, całkiem oryginalnym. Nie jestem fanem takich eksperymentów, ale być może jest to rzecz trafiona w punkt, bo konfrontuje z przeszłością i patrzy w przyszłość. Po posłuchaniu całej płyty, może się to wyjaśni i okaże słuszne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Być może Davida nie interesują wizualne ozdobniki a sama muzyka. Może nie chce wymyślać swoich nowych wizualnych wcieleń, tylko zależy mu an tworzeniu nowych brzmień.. : /

EDIT: O PROSZĘ! http://muzyka.dziennik.pl/zapowiedzi/artykuly/420987,davida-bowiego-z-nowej-plyty-the-next-day-posluchaj-za-darmo-na-itunes.html

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam za wykop, ale musiałem napomknąć o tym artyście. Człowiek geniusz, grywał na pięciu instrumentach, zaś jego koncerty zawsze były teatralne, choćby jako Ziggy Stardust. Potem David przerzucił się na soul i koustrock, nagrał wybitne "Station to Station" i nagrał świetną trylogię. Prawdziwy artysta z krwi i kości. W życiu prywatnym nieśmiały i zamknięty w sobie. Dziwność dodawał kolor jego oczu. Polecam zagłębić się w jego dzieła, gdyż warto.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...