Skocz do zawartości

Marcin Przybyłek

Goście redakcji
  • Zawartość

    342
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutralna

O Marcin Przybyłek

  • Ranga
    Bodhisattva
    Człowiek
  • Urodziny 14.12.1968

Dodatkowe informacje

  • Ulubiony gatunek gier
    Array

Sposób kontaktu

  • Strona WWW
    Array

Informacje profilowe

  • Płeć
    Array
  • Skąd
    Array
  • Zainteresowania
    Array
  1. Jak niektórzy czytelnicy wiedzą, zajmuję się pisaniem opowiadań i powieści science fiction, w związku z czym znam dosyć dobrze środowisko rodzimych twórców, otarłem się także o tłumaczy. Do dzisiaj wspominam dyskusję na panelu odbywającym się w ramach pewnej imprezy, podczas którego to panelu rozmawialiśmy z o tym, do jakiego stopnia tłumacz ma prawo zmienić tekst. Padła teza, że przekład jest jak kobieta: albo piękny, albo wierny. Zapewne jest w tym sporo racji, ale gdy doszło do omawiania poziomu tłumaczeń filmów animowanych, zagotowało się. Na pierwszy ogień poszły odstępstwa od ?wierności?: (Tarzan) ? I said he could stay. It doesn?t make him my son. (Powiedziałem, że może zostać. To nie czyni go moim synem). Jak to zdanie zostało przetłumaczone? ?Weź go sobie, ale moim synem nie będzie nigdy?. Przepraszam, czy tłumacze mają nas za imbecyli, którzy nie pojmą subtelnego przekazu? Chyba nie, bo oto inny przykład: (Shrek 2) ? But he doesn?t like to be disturbed (ale nie lubi, jak mu się przeszkadza) ? to zdanie przetłumaczono następująco: ?ale radia słucha tylko w pogodę?. O co chodzi?! O to, że głosu wypowiadającej tę frazę postaci udziela Wojciech Man, właściciel (ko-właściciel?) radia ?Pogoda?, więc tłumacz pomyślał, że zrobi świetną aluzję. Zrobił. Z pewnością zrozumiałą dla większości odbiorców i z pewnością wierną. (Auta) - Not in my town (nie w moim mieście) - "no i na co ci to było?" (Auta) - dialog, w którym jeden wóz mówi do drugiego, że czas między zmianą świateł ulicznych nie jest stały, ale zmienia się co drugi czy trzeci raz (jest to nieregularność stała), na co słyszy, że lata sześćdziesiąte (czy siedemdziesiąte) mu nie służyły, zamieniono na wymianę zdań (cytuję z pamięci): chciałbym być takim światłem i migać; i odpowiedź: ty lepiej odstaw te biopaliwa. (Piorun) - tłumacze pominęli wszystkie teksty związane z zielonym okiem głównego złego bohatera. (Piorun) - Not on my watch (nie na mojej służbie) - "nie za bardzo wczuwasz się w rolę" (Piorun) - It's a good day to die![ (to dobry dzień, by umrzeć) - "ze śmiercią mi do twarzy" I tak dalej. Przykładów jest mnóstwo, w zasadzie można wziąć dowolny film animowany i w każdym takich odstępstw będą pełne garście. De facto nie oglądamy filmów wytwórni Dream Works, Disney, Pixar, oglądamy obrazy tych firm słuchając dość dowolnych INTERPRETACJI oryginalnych tekstów. Zastanawiam się, jakim prawem. Mnie nie interesuje, co tłumacz X czy Y uważa za "ciekawszą wersję", interesuje mnie, co chcieli przekazać twórcy. Niektóre zabiegi są tak karkołomne, że pewne sytuacje stają się nieczytelne, vide dyskusja Pioruna z kocicą nad mostem, o facecie z zielonym okiem. Jak przełożyć rozmowę o zielonym oku NIE WSPOMINAJĄC O NIM??? Przykładów związanych z wiernością jest tak dużo, że nie mam siły ich wymieniać. Poza tym to jeszcze nic, bo jest inne, gorsze zjawisko. Jakiś czas temu, za czasów ?Króla lwa?, ?Alladyna?, ?Małej syrenki?, czy ?Pięknej i bestii?, postacie bajkowe mówiły ładną, dość bogatą polszczyzną i rodzic z pewnością cieszył się, że oglądająca bajki progenitura wdrukowuje sobie poprawne związki frazeologiczne i barwne przenośnie. Tymczasem przyszło ?nowe? i nie wiedzieć czemu, może dzięki świetlanej myśli marketingowej, nasze dzieci przestały słyszeć język wysokich lotów, na którym mogłyby się wzorować, ale wygibasy zapożyczone od praskich żuli, bo tak zapewne jest bardziej dżezi, trendy, z pewnością nie passe. Teraz, gdy postać mówi: (Roboty) ? I?m okay (czuję się dobrze), tłumacze każą polskim aktorom mówić ?w porzo?. Gdy w oryginale jest: (Roboty) ? Bye! (Pa! Cześć, Trzymaj się!), tłumacze mówią ?nara?! Gdy narrator opowieści stwierdza: (Nowe szaty króla) ? They ruined my life (zrujnowali mi życie), tłumacz zaostrza przekaz i słyszymy ?schrzanili mi życie? Od słów ?No? i ?normalnie? w filmach dla dzieci aż się roiło (Madagaskar, Sezon na misia). Szczytem dobrego humoru jest to, że w filmie ?Asterix i Obelix. Misja Kleopatra?, zbuntowani robotnicy krzyczący zapewne w oryginale ?dość!?, w wersji polskiej wykrzykują ?będzie tego!? Mam wrażenie, czy może nadzieję, że trend ten ostatnio został nieco zarzucony, chociaż nie wiem, co myśleć o wykrzykniku z filmu Auta: "wal się na maskę!" Nie chcę, żeby moja córka pewnego dnia, gdy zechce oznajmić, że ?już wystarczy?, ?mam dość?, albo ?zdaje się, że już jest pełno?, uraczy moje uszy zdaniem: ?będzie tego?. Doszło do tego, że o ile kiedyś uwielbiałem polski dubbing, teraz puszczam bajki wyłącznie w oryginale. Bo się boję, że jej zaszkodzi. No normalnie się boję, że znowu jakaś francowata (Herkules) morda schrzani mi normalnie dziecko, no. Dlatego, no normalnie, prośbę mam: tłumacze, zbastujcie, jak rany, bo pójdę się wzruszyć (Tarzan). Nara.
×
×
  • Utwórz nowe...