Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Mariusz Saint

"Star Trek" (2009), J.J. Abrams

Polecane posty

Startrekposter.jpg


Dzień urodzin Jamesa T. Kirka nie był zbyt szczęśliwy, bo w tej pozornie wesołej chwili przyjścia na świat pojawił się gigantyczny statek górniczy z przyszłości i zabił mu ojca i bezpowrotnie zmieniając żywot bohaterów znanych z pierwszej startrekowej serii. Ale czy na pewno...?

Czekałem z dość sporym niepokojem na ten film (szczególnie, że zaraz po premierze pojawiły się
:) ). Jestem miłośnikiem Star Treka, oczywiście jak na polskie warunki - czyli mało którą serię obejrzałem w całości, filmy pamiętam tylko te najstarsze (choć na Nemesis byłem i nawet mi się podobał, ale to nie jest film dla masowej, kinowej publiki). Po serii telewizyjnej "Enterprise" i porażce finansowej "Nemesis" było dość jasne, że startrekowe uniwersum jest zbyt skostniałe, żeby przyciągnąć nowych widzów. Najnowszy film miał to zmienić.

W kinie w moim wesołym mieście "Star Treka" puścili dopiero niedawno - oczywiście skwapliwie się wybrałem. Żeby mieć to za sobą, zacznę od wymienienia wad:
- początek filmu jest nazbyt melodramatyczny, dotarło to do mnie nawet po uprzednim ogłupieniu masą wybuchów i innych efektownych zdarzeń;
- nachalny product placement Nokii w scenie jazdy samochodem też się rzuca w oczy;
- pan Sulu nie do końca mi pasował, oryginał był jakiś radośniejszy, tutaj jest bardziej serious business, w dodatku walczący kataną;
- ucieczka przed śnieżnym potworem - IMO niezbyt potrzebna;
- Simon Pegg jako Scotty... lubię tego aktora i szanuję jego filmy (Shaun of the Dead, Hot Fuzz), ale do tej roli mi nie pasował, może był zbyt charakterystyczny? Zbyt rubaszny? Za dużo żartów wrzucał? Akcja z rurą pełną wody jakaś na siłę? Towarzyszący mu ludzik też jakiś na doczepkę? w każdym razie nieco mi przeszkadzał w odbiorze;
- prawie w ogóle nie było obecne w tym filmie startrekowe przesłanie, czyli motywy eksploracyjne i pacyfistyczne. Na to pierwsze raczej nie było czasu w czymś, co jest na dobrą sprawę prequelem całej historii, a motyw pacyfistyczny był tylko w jednym, krótkim momencie:

gdy Kirk zaproponował Nero poddanie się

, mocno przytłoczony przez pranie kosmitów po gębach. Nie przeszkadzało mi to w ogóle w trakcie oglądania filmu, ale potem już trochę tak.

Mając to za sobą: film mi się podobał, nawet bardzo. Oprócz Scotty'ego (i troszkę pana Sulu) wszyscy aktorzy mi pasowali, Kirk dobry, Spock jeszcze lepszy (Quinto od początku mi pasował do tej roli). Rola Uhury rozwinięta, i bardzo dobrze. Chekov też dziwny jak pierwowzór, choć dziwny w inny sposób. Sceny z udziałem McCoya bawiły mnie niesamowicie, aktor IMO dobrze oddał charakterystyczny sposób mówienia (i w ogóle zachowania się) "oryginału", a film prowadzi do wniosku, że już w młodszych latach McCoy był taki, jaki był - coś jak odkrycie, że dr House nawet przed utratą części władzy w nodze był upierdliwym chamem. Film, choć prezentuje nową historię i wprowadza zmiany do kanonu (uzasadnione fabularnie), nie jest kompletnie oderwany od startrekowych produkcji: pojawia się

starszy Spock, grany oczywiście przez Leonarda Nimoya, który "namaszcza" nową ekipę - tak było też z McCoyem w pierwszym odcinku TNG

, złożono też hołd legendarnej już tradycji

redshirta - z trzech skaczących na spadochronie jeden ma czerwony kombinezon. Zgadnij, który zginie?

Scotty też coś wspomina o kapitanie Archerze i jego psie...
Sam film to bardzo przyjemna bajka przygodowa. Są bardzo efektowne akcje, szczególnie ta na "wiertle", z którego bohaterowie w każdej chwili mogą spaść. W ogóle dawno nie widziałem tak wesołego i efektownego filmu dziejącego się w kosmosie. Fabuła jest okej, główny zły może trochę za mało demoniczny - ale w końcu to

zwykły szef górniczego statku, wiedziony żądzą zemsty

, według mnie jest okej. W ogóle jest kilka dość epickich akcji, z końcowym "bum" na czele. Film spodoba się osobom sceptycznie nastawionym do tego całego Star Treka - to po prostu kino przygodowe, rozrywkowe, na które warto iść do kina, żeby zobaczyć eksplozje i walenie kosmitów po mordach. Za pozytywne wrażenia, utrzymanie zgodności ze znanym uniwersum i ożywienie wydawałoby się bardzo już martwego trupa - brawa dla twórców.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako że obejrzałem sobie nowego Star Trek'a ponownie (tym razem na własnym BR :smile: ) pozwolę sobie szczerze polecić go wszystkim lubiącym ST i w ogóle przygodowe kino w kosmosie :) Nieomieszkam także dodać kilka uwag to opisu Mariusza.

Czekałem z dość sporym niepokojem na ten film (szczególnie, że zaraz po premierze pojawiły się
:) ).

>>>Ja się tam w krytykę nie wsłuchiwałem bo ortodoksi to będą narzekać pulpity na Enterprise za nowocześnie wyglądały. To co zalinkowałeś to nawet zabawne jest :)

Jestem miłośnikiem Star Treka, oczywiście jak na polskie warunki - czyli mało którą serię obejrzałem w całości,

>>>Eee tam... ja zaliczyłem wszystko. No może The Animated Series nie oglądałem.

- początek filmu jest nazbyt melodramatyczny, dotarło to do mnie nawet po uprzednim ogłupieniu masą wybuchów i innych efektownych zdarzeń;

>>>Nie no to fajne było... jak u Hichkoka

- nachalny product placement Nokii w scenie jazdy samochodem też się rzuca w oczy;

- Simon Pegg jako Scotty... Towarzyszący mu ludzik też jakiś na doczepkę?

>>>Nokia to mnie rozbawiła, a ta para (komediowa) zapewne wróci w następnym filmie.

- prawie w ogóle nie było obecne w tym filmie startrekowe przesłanie, czyli motywy eksploracyjne i pacyfistyczne.

>>>To przesłanie to było dobre po wojnie jak ST powstawał. Czas jednak nie stoi w miejscu i jakkolwiek słuszne by było, czy jakkolwiek głośne narzekania fanów do kina (TV) nowych widzów taki patos nie przyciągnie. A na starych fanach to długo się nie pociągnie. Zrozumiał to Lucas i machnął Clone Wars, na które fani utyskują ale za to nowy marchandising schodzi jak złoto :)

Film spodoba się osobom sceptycznie nastawionym do tego całego Star Treka - to po prostu kino przygodowe, rozrywkowe, na które warto iść do kina, żeby zobaczyć eksplozje i walenie kosmitów po mordach. Za pozytywne wrażenia, utrzymanie zgodności ze znanym uniwersum i ożywienie wydawałoby się bardzo już martwego trupa - brawa dla twórców.

>>>I o to właśnie chodziło! By do kina poszli nie tylko ortodoksyjni fani, ale i zwykły widz. U mnie zona obejrzała i jej się podobało. Generalnie dla mnie film genialnie łączy przeszłość z przyszłością. Otwiera nowe możliwości co do rozwoju linii fabularnych, a jednocześnie nie burzy dotychczasowego kanonu... majstersztyk.

PS Jak przejrzę bonusowe materiały z BR to postaram się napisać co tam ciekawego wypichcili

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie byłem specjalnie fanem Star Treka... może dlatego, że będąc dzieckiem liczyłem bardziej na akcję niż rozbudowaną fabułę. W domu też jakoś wolało się GW od ST, co trzymało mnie trochę z daleka od Piccarda i załogi...

Film ogląda się naprawdę świetnie, wartka akcja, dobre - choć nie wybitne - aktorstwo, efekty dają radę, generalnie czego chcieć więcej? Hmm, może zabrakło pierwiastka geniuszu. Chris Pine choć poprawny i momentami zabawny, jest zdecydowanie zbyt cukierkowy... Jednak jak już gdzieś porównał - nowy Star Trek to jak Batman Begins dla Burtonowskiej wizji człowieka-nietoperza - świetne odświeżenie starej serii.

A tak w ogóle - poznaliście Banę od razu? Bo ja nie, choć gdzieś mi kołatało, że znam tą facjatę:)

Po długim namyśle...

*bang*

sealofapproval.jpg
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio miałem okazję obejrzeć nowego Star Treka i stwierdzam, że brakuje mi tu czegoś bardzo ważnego, żeby nazwać go tchnieniem świeżości w serii.

Fabuła jest dość interesująca(chociaż fani Star Treka mogą uznać ten schemat za oklepany), a efekty specjalne i realizacja stoją na dobrym poziomie.

Co do doboru aktorów, to przyczepić się trudno, bo w tym wypadku jest dość dobrze.

Moim zdaniem film jest, owszem, ciekawy, ale brakuje mu tego Star-Trekowego klimatu. Gdzieś brakuje m. in. tej epickości wszechobecnej we wszystkich pozostałych produkcjach z serii.

Twórcy bardziej skupili się na pokazaniu efektownych bijatyk niż na odtworzeniu atmosfery.

Poza tym jest lekko niespójny fabularnie, jakby scenarzyści wiedzieli bardzo niewiele o pozostałych częściach i kręcili na ślepo(już Archer latał na warp 5(a w filmie warp 3 to już maksimum z tego co pamiętam), do tego niby jakim cudem Scotty miałby przetransportować jego psa jakieś bite 100 lat później) i tych niespójności nie się wytłumaczyć równoległą linią czasową.

W skali od 1 do 5 filmowi wystawiłbym dwie oceny: -jako osobny film - 4.0

-jako fragment całości - 2.5

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwna jest polityka TVN-u. Zamiast dać o 20.00 Star Treka (zawsze to film świeższy i podparty marką serialową) to dali Van Helsinga którego wszyscy oglądali dzięki płytce w CDAsmile_prosty2.gif Ale pomijając to do "ST" podchodziłem jako kompletny laik dotyczący tego uniwersum.

Wiedziałem tyle że serial cieszył się bardzo dużym gronem fanów, i druga rzecz to taka, że kojarzyłem że niektórzy bohaterowie mają powyciągane uszy.

Sam film jest oparty za to na czymś czego nie można nazwać scenariuszem. Sceny akcji wyglądają solidnie, choć ogromnego wrażenia nie robią. Widać na każdym kroku że Abrams chciał rozluźnić atmosferę swojego dzieła, ale główny bohater jest tak wkurzający że nie da się na niego patrzeć. Scena w tej próbie którą przeszedł przygotowaną przez Spocka i z tym wzrokiem "I am the boss"- nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać. Na plus z aktorów to tylko zaprezentował się Pegg i dopiero wtedy można było poprawić sobie humor. Jednak jest go zdecydowanie za mało.

Także po obejrzeniu tej produkcji dalej będę pamiętać o "tym kultowym" serialu i dziwnych uszach związanych ze Star Trekiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up:

Podejrzewam, że miało to związek z asteroidą, która miała być głównym tematem na TVN24 w okolicach 21., zatem nie chciano robić konkurencji. Chociaż mało prawdopodobne.

Poza tym nienawidzę sceny, w której po raz pierwszy pokazano nam (jako kilkulatka) Kirka. To ma być bohater, którego miałem polubić? Później było lepiej, ale i tak niesmak pozostał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam film jest oparty za to na czymś czego nie można nazwać scenariuszem.

Czemu? Czytałem go nawet i jak dla mnie wygląda jak scenariusz. Bardzo scenariuszowo napisany.

Sceny akcji wyglądają solidnie, choć ogromnego wrażenia nie robią. Widać na każdym kroku że Abrams chciał rozluźnić atmosferę swojego dzieła, ale główny bohater jest tak wkurzający że nie da się na niego patrzeć. Scena w tej próbie którą przeszedł przygotowaną przez Spocka i z tym wzrokiem "I am the boss"- nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać.

Ciężko mi się z tym zgodzić, owszem, początkowo Kirk był irytujący, ale chyba o to właśnie chodziło - on był wkurzający dla wszystkich, ale w całkiem przekonywujący sposób (ojczym mnie nie cierpi, matki nie ma, niech się mną ktoś zajmie, potem rozczarowanie własnym losem). Jak już przestał robić z siebie idiotę, tylko skupił na pracy, to było dużo lepiej. A akurat Kobayashi Maru z wcinaniem jabłka to był majstersztyk.

Na plus z aktorów to tylko zaprezentował się Pegg i dopiero wtedy można było poprawić sobie humor. Jednak jest go zdecydowanie za mało.

Mnie jeszcze bardzo podszedł Zachary Quinto, jego 'Live long and prosper' w kierunku vulcańskiej Rady, której udało się sklasyfikować matkę uchatego jako 'upośledzenie', było cudowne i brzmiało jak bardzo niecenzuralna propozycja dla członków owej rady.

Karl Urban też się spisał bardzo dobrze, jego sarkanie dodawało wiele humoru i uroku filmowi.

Generalnie film był dużo lepszy, niż się spodziewałem, a oglądałem go początkowo tylko dlatego, że w drugiej części Tym Złym ma być Benedict Cumberbatch, na którego zachorowałem po Sherlocku (i który gra teraz we wszystkich filmach wychodzących przez najbliższe trzy lata). Do napisów końcowych dotrwałem jednak bez problemu, a grupa testowa (dziewczyna i dwójka przyjaciół, którzy są zdecydowanie nie-nerdowscy) również miała pozytywne odczucia.

Na Into Darkness czekam z zapartym tchem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...