Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

LadyJokerina

,,Trylogia Husycka" - Andrzej Sapkowski

Polecane posty

,,Trylogia Husycka"... Książka przeczytana za drugim podejściem - za pierwszym miałam 11 lat, więc odpadłam na miejscu. :tongue: Za drugim zaś dojrzałam na tyle, żeby zobaczyć zawartą w tej trylogii wartość. Wartość wiary, miłości, poświęcenia. Wartość zaufania i przyjaźni. Jak z pewnością wam sam tytuł wskazuje, trylogia opowiada o wojnie między husytami a papistami. Jednakże wojna jest zaledwie tłem dla pełnej dramatów i radości, łez i śmiechu, rozstań i powrotów historii. Opowieść o mężnym, nieco wręcz naiwnym medyku, Reinmarze z Bielawy. Opowieść o miłości między Nikolettą a jej Alkasynem. O potędze przyjaźni między notorycznym oszustem, geniuszem o niepięknej aparycji i nierozsądnym bojowniku o prawdę. O prawdziwych wartościach życia.

Gorąco polecam wszystkim miłośnikom powieści historycznych, magii, romansów i ogólnie, dobrej prozy. Jest to, moim zdaniem, jedna z najlepszych polskich książek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słabe. Pierwszy tom jeszcze ujdzie, ale potem wszystko rozłazi się w szwach, akcja staje się nużąca (

"O znowu go porwali"

) a za zakończenie powinno się Sapkowskiego wlec końmi po majdanie. Oczywiście ujdzie, jak już pisałem pierwszy tom jest jeszcze całkiem całkiem, ale w ogólnym prozrachunku odstaje od sagi wiedźmińskiej tego samego autora.

Reinmar potrafi głównie wkurzać, motyw Samsona został srogo zmarnowany, Szarlej jakoś się broni, ale też bez rewelacji. No i to z (_!_) wzięte zakończenie, naprawdę jedno z gorszych jakie miałem okazję czytać.

W sumie można przeczytać całą trylogię, ale fajerwerków, wodotrysków i tego "czegoś" oczekiwać nie radzę. Są lepsze książki, są gorsze, ta jest w wyższych stanach tych nieco gorszych razem z "Achają" Ziemiańskiego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypada mi się jedynie zgodzić z Turambarem, gdyż początkowo ciekawa seria zmienia się w

zabili go, porwali, uciekł, a oni go torturowali

. Główny bohater wyjątkowo nijaki, Szarlej jest niezły, końcówka skopana wręcz koncertowo. A Samson... cóż. Mam wrażenie, że Sapkowski zakochał się w możliwości

zabijania mniej lub bardziej ważnych bohaterów pod koniec książki

. Ale poczytać można;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, ja miałem bardzo dziwne uczucia przez część drugą i trzecią. IMO zbyt wiele było różniastych "przypadkowych spotkań". Wydawało mi się, że ciąg dalszy przygód Reynevana jest pisany jakby na siłę, a autor niezbyt głowił się nad tym, jak pociągnąć akcję do przodu.

"Tu go porwiemy, tam spotka starych znajomych, może zrobimy go szpiegiem".

Wszystko jest takie... dziwne, sprawia wrażenie pisanego naprędce, a autor wydaje się być strasznie zafascynowany rozwiązaniem akcji w sadze wiedźmińskiej i tutaj próbuje zrobić coś podobnego. IMO mocno przekombinował, może zbyt usilnie chciał się pozbyć łatki autora TEGO Wiedźmina. Nie wiem. Efekt tego wszystkiego natomiast jest zjadliwy, ale ludzie którzy w życiu nieco przeczytali nie pieją nad książką z zachwytu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogę jedynie przyklasnąć temu co napisali Tur i raven_amanha. Z tym, że akurat mi pierwszy tom bardzo się podobał i świetnie mi się go czytało, a momenty takie jak pojawienie się Samsona podczas dość ciekawych (:P) egzorcyzmów czy niedługo później spotkany wilkołak o bardzo nietypowym hobby do tej pory mile wspominam. Część druga niestety zawiodła, chociaż nie było to jeszcze takie dno jak tom 3, gdzie co kilka kartek człowiek mógł tylko powiedzieć bezsilne "no nie", żeby nie użyć mocniejszych słów. A zakończenie wątku zaówno Reynevana, Samsona jak i Grellenorta to koncertowy przykład jak nie powinno się kończyć książek.

EDIT: do postu Fearona niżej. Oczywiscie mój błąd, chodziło mi o Tura i raven'a:P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak : trylogia husycka bardzo mi sie podobała i przeczytałem ją już nie jeden raz. Miewała słabsze i mocniejsze momenty, ale któraż saga ich nie ma? Denerwujące (ale to bardzo bardzo) jest na przykład uśmiercanie na siłe wszystkich których się da w "lux perpetua".

A Reynewan? I kwestia tych wszystkich porwań, wpadek, zasadzek i głupot jakie wyczynia? Bo to po prostu jakaś pierdoła jest :) Ale nie sposób go nie polubić. Choć miałem wrażenie, że Sapek chwilami zaczyna kreować go na takiego miejskiego wiedźmina....

Ale ale! Warto przeczytać te trzy grubawe książki choćby po to, by poznać losy Szarleja, Reinmara czy Samsona Miodka, którzy, jak wszyscy bohaterowie wykreowani przez Andrzeja Sapkowskiego, na pewno zapadną nam w pamięć :)

Poza tym, ktoś (ja na przykład) może zechcieć dowiedzieć się czegoś więcej na temat histori polsko-czesko-śląsko-niemieckiej i pogrzebie trochę w almanachach historycznych - to naprawdę ciekawy okres w dziejach europy i, choć AS przedstawia go dość ogólnikowo i nie do końca prawdziwie, warto się z nim zapoznać :) Tak właśnie trylogia husycka zmobilizowała mnie do dwukrotnego odwiedzenia czech - Kutna chora i Praga, w tym zeszłoroczny sylwester, który przeciągnął się na siedem dni ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

,,Trylogia Husycka"... Książka przeczytana za drugim podejściem - za pierwszym miałam 11 lat, więc odpadłam na miejscu. tongue.gif Za drugim zaś dojrzałam na tyle, żeby zobaczyć zawartą w tej trylogii wartość. Wartość wiary, miłości, poświęcenia. Wartość zaufania i przyjaźni. Jak z pewnością wam sam tytuł wskazuje, trylogia opowiada o wojnie między husytami a papistami. Jednakże wojna jest zaledwie tłem dla pełnej dramatów i radości, łez i śmiechu, rozstań i powrotów historii. Opowieść o mężnym, nieco wręcz naiwnym medyku, Reinmarze z Bielawy. Opowieść o miłości między Nikolettą a jej Alkasynem. O potędze przyjaźni między notorycznym oszustem, geniuszem o niepięknej aparycji i nierozsądnym bojowniku o prawdę. O prawdziwych wartościach życia.

Gorąco polecam wszystkim miłośnikom powieści historycznych, magii, romansów i ogólnie, dobrej prozy. Jest to, moim zdaniem, jedna z najlepszych polskich książek.

Mam zdecydowanie inny pogląd na tą serię ;] Na pewno nie uznawałabym jej za dzieło moralizatorskie, bo razem z uznaniem go za powieść historyczną, stworzylibyśmy drugiego Sienkiewicza.... a na szczęście jedyne, co pan Andrzej Sapkowski moim zdaniem ma wspólnego z Sienkiewiczem to fakt, że obydwaj są(no, jeden z nich był) polskimi pisarzami, a do tego mają nazwisko zaczynające się na 'S' ;] (no i może trzymanie się prawdy historycznej równie mocne, jednak u Sapka przynajmniej wyraźnie zarysowane są elementy fantastyczne :P ).

Ponieważ historia jest moją pasją, podchodzę do książki trochę jak do 'małego żartu historycznego', opisania tego, co 'mogłoby' znajdować się pomiędzy kartkami ;) "Trylogia husycka" jest fantastycznym pokazem erudycji, przełamaniem pewnych barier(nie tylko w pojmowaniu historii, ale także mówieniu o tym, o czym w Polsce się nie mówi... z całego znanego nam materiału szkolnego, tylko jedna informacja mówi o husytyzmie - 1414, sobór w Konstancji, kiedy spalono Husa... jednak za co, i jakie były efekty, już się nie mówi, bo trzeba byłoby wspomnieć, że w pierwszą prawdziwą próbę reformacji była wmieszana Polska... taki dobry, katolicki kraj...).

Jak już podszkolę na studiach swoją wiedzę historyczną, z przyjemnością wrócę do "Trylogii", nawet mimo jej zakończenia :D Mam wrażenie, że wraz z rozwijaniem tej wiedzy, książka będzie odkrywała zupełnie nowe smaczki, trochę jak w "Świecie Dysku" T.Pratchetta :) Póki co jednak, jeśli miałabym powrócić do jakiegoś dzieła A.Sapkowskiego, byłaby to seria Wiedźmina, albo chociaż książka "Coś się kończy, coś się zaczyna", które póki co są dla mnie majstersztykiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogę jedynie przyklasnąć temu co napisali Tur i Fearon.

No, no, no... Cwane. Ja dopiero zamierzałem sobie postnąć, by napisać krótki tekst o tym, że trylogia się staczała (dobra, średnia, słaba), że zakończenie jest piekielnie skopane

(śmierć Samsona i Grellenorta)

, że właściwie głównym plusem serii są epizody i historyjki opowiadane przez spotkane postacie

(choćby kobiecina stara, która nawet z Petrarką szalała, Gutenberg, czy egzorcyzmy)

, a już z wyprzedzeniem mi przyklasnąłeś. ;)

Właściwie, to gdyby nie Lux perpetua, to o serii miałbym dobre zdanie. Książki czytało się przyjemnie, ciągłe porywanie i odbijanie właściwie nieco bawiło, a barwne dialogi chce się pochłaniać. Pewnie jakby Sapkowski wydał serię niepowiązanych ze sobą gawęd i opowieści, to lepiej by na tym wyszedł. ;P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<wali łbem o ścianę> panowie no, jak to jest, że zawsze JA mam inne poglądy, niż cała możliwa reszta? Ja nie robiłam z Sapkowskiego Sienkiewicza, ja po prostu po kawce byłam.^^' a wracając do tematu, do mi właściwie też najmniej do gustu przypadło zakończenie

(czyli koniec romansu Pomurnika, rozliczne śmierci, etc...)

.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na szczęście ominęło mnie wiekuiste czekanie na Lux Perpetua.

Saga mi się podobała, prawdopodobnie dlatego,że po prostu lubię styl Sapkowskiego...Choć fabuła faktycznie, położona chwilami i to mocno. Zwłaszcza koniec. Ale jak twierdzi mój były wychowawca, powód taki sam jak w "Wiedźminie": wydawnictwo go pogoniło i efekt widać jak na dłoni.

No cóż, jest jak jest.

Niestety, tego co się tam działo nie pamiętam dokładnie, niedawno miałam sobie zamiar serię odświeżyć, ale pożyczyłam część pierwszą. A bez niej ni rusz.

Ale niektóre fragmenty naprawdę powalają. Na przykład ten o czasie spędzonym przez bohaterów w wariatkowie.

No i jeszcze Pomurnik. Odzywa się moja sympatia do czarnowłosych jeźdźców na karych ogierach ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale jak twierdzi mój były wychowawca, powód taki sam jak w "Wiedźminie": wydawnictwo go pogoniło i efekt widać jak na dłoni.

Z tym stwierdzeniem nie do końca mogę się zgodzić. Tak się akurat składa, że pracuję w wydawnictwie które swego czasu współpracowało z Sapkowskim. Znam też jego wydawcę. I z tego co mi wiadomo AS nie jest człowiekiem, którego "można pogonić". Ba, jego się pogonić nie da. Nie będę cytował jego wypowiedzi na temat "kiedy będzie Lux Perpetua" (są, hmm, soczyste) ale sprowadzały się do tego, że będzie jak będzie.

Co do samej sagi - to ja raczej skłaniam się ku poglądom LadyJokeriny (więc nie masz innych poglądów niż cała możliwa reszta :wink:). Uważam, że seria jest świetna, a losy bohaterów (faktycznie ostro zakręcone) mają nam przybliżyć jak najbardziej świat z czasów wojen husyckich. Sam bohater, początkowo skończona pierdoła, dojrzewa przez wszystkie tomy sagi. Z naiwnego młodzieńca Reynevan przekształca się w doświadczonego życiem mężczyznę. Historia jakich wiele, ale podana z "sapkowym" sosem, który bardzo mi odpowiada.

Siła tej trylogii tkwi w tym, że można ją odczytywać na różnych płaszczyznach. Dla niektórych będzie to romans, dla innych powieść mocno osadzona w realiach historycznych, dla której akcja stanowi tylko dodatek do opisu świata, inni zachwycą się odniesieniami do literatury światowej. Uważam, że to naprawdę kawał dobrej roboty...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć ci i chwała. Ha, ja z Trylogii Husyckiej korzystałam przy pisaniu wypracowania na historię... Szkoda tylko, że nie bardzo wiedziałam, kto naprawdę istniał (Vogelsang do tej pory jest dla mnie nie do ogarnięcia)... Ale ogólnie, to całkiem przydatne toto w szkole.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że seria jest świetna, a losy bohaterów (faktycznie ostro zakręcone) mają nam przybliżyć jak najbardziej świat z czasów wojen husyckich.
No, może nie cały świat, ale niektóre jego elementy ;) Mam wrażenie, że

podniebne loty na spotkania magicznych stworzeń

niekoniecznie pokrywają się z kartami historii :D Chociaż możliwość przeczytania czegoś "pomiędzy kartami historii" naprawdę potrafi wiele nauczyć, a przynajmniej przypomnieć, że gdzieś pomiędzy tymi datami i wydarzeniami, działy się inne, również ważne rzeczy :)

A jeśli chodzi o kolejny powód, do przyjaźni do sagi - pojawia się w niej w pewnym momencie moje miasto ;) Przez całą serię miałam nadzieję, że zagra chociaż odrobinę większą rolę ;)

<wali łbem o ścianę> panowie no, jak to jest, że zawsze JA mam inne poglądy, niż cała możliwa reszta? Ja nie robiłam z Sapkowskiego Sienkiewicza, ja po prostu po kawce byłam.^^'
Rozumiem, że możesz się ze mną nie zgadzać, ale żeby w ramach protestu i alienowania się z poglądami od razu ze mnie pana robić? Nieładnie xD

Szkoda tylko, że nie bardzo wiedziałam, kto naprawdę istniał (Vogelsang do tej pory jest dla mnie nie do ogarnięcia)...'

Ciocia Wikipedia Prawdę Ci Powie. No ale na chociaż odrobinę poważnie o "Trylogii Sapkowskiego" a historii to dopiero za kilka lat będę mogła porozmawiać ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mógłbym w zasadzie ograniczyć się do zgodzenia się z Turem i Ravenem, ale dorzucę parę groszy od siebie. Zdecydowany plus za część pierwszą - na drugą czekałem ze sporą niecierpliwością, ale za to na trzecią nie czekałem już wcale. Kolejny plus za tło historyczne i ogólną otoczkę. No i może jeszcze za język. Ale więcej plusów znaczących bardzo trudno znaleźć. Jakoś potem się tak zakręciło, pomieszało, że urok części pierwszej gdzieś uleciał. A zakończenie - tak jak swego czasu pisałem, wydaje mi się, że Sapkowski na siłę chcę pokazać, jaki to nasz świat jest zły, brutalny i w ogóle kopie w dolną część pleców. Nie, żebym się czepiał samego zabijania bohaterów głównych i lubianych. U Martina czy Eriksona też tak się dzieje, ale tam miałem wrażenie, że tak rzeczywiście powinno być. U Sapkowskiego czułem, że było to na siłę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niziołko, ciocia wikipedia kit ci wciśnie jak cholera.
To był tylko pierwszy przykładowy link, mający udowodnić, że odnalezienie informacji o tym, czy ta postać była prawdziwa, czy nie, jest na wyciągnięcie ręki ;] Po pierwsze więc, chciałabym cię prosić o poszerzenie tej już i tak rozwiniętej tezy, że "ciocia wikipedia kit ci wciśnie jak cholera", a po drugie - oto przed tobą 7. wyświetlający się link po wpisaniu hasła "Henryk Vogelsang". Myślę, że można to potraktować jako nieco wiarygodniejsze źródło- nawet bardziej, niż "Trylogię" Sapkowskiego traktowaną jako źródło historyczne w bibliografii w pisaniu pracy z historii...

A co do Qbusia: nie na siłę. Takie rzeczy się zdarzają. Homofobia, antysemityzm, rasizm, faszyzm. To też pewne formy Inkwizycji.
Mam głupie wrażenie, że chodziło raczej o fakt, iż już drugie zakończenie pisane przez A.Sapkowskiego opiera się na tym samym -

nie ma happy endu, ani nawet 'czegoś pośrodku - nagle wszyscy giną, ideały umierają, mamy tylko zły, ponury świat bez wartości - w przeciwieństwie do dzieł R.R.Martina, gdzie śmierci albo są pojedyncze i da się je uzasadnić, albo grupowe, ale jest to tylko kolejny element poruszający fabułę do przodu, a nie definitywnie ją zamykający

. No ale ostatnio w ogóle czuję się głupia, bo nie zrozumiałam analogii pomiędzy homofobią, antysemityzmem, rasizmem i faszyzm a Inkwizycją, jako pewną ich formą. No, może poza tym, że wszystkie są "fuj". Ponownie proszę o dokładniejsze wytłumaczenie ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To był tylko pierwszy przykładowy link, mający udowodnić, że odnalezienie informacji o tym, czy ta postać była prawdziwa, czy nie, jest na wyciągnięcie ręki ;]

A to Vogelsang u Sapkowskiego nie był przypadkiem nazwą organizacji, a nie konkretną osobą?

Pytam bez złośliwości, po prostu tak to zapamiętałem i teraz trochę mnie skołowałaś :krecka_dostal:

Nie wyłamuję się z większości przedstawionych tu opinii o tej serii - jako całość trylogia to stany raczej średnie, co prawda z mocnymi momentami (i to nie tylko w Narrenturmie, która to część najlepiej się broni), ale jednak zmarnowanym potencjałem i fabularnymi mieliznami, o zakończeniu nie wspominając ;] Tradycyjnie najmocniejsze u Sapkowskiego są dialogi, które trzymają poziom w każdym tomie, jak i kreacja bohaterów pobocznych, marginalnych wręcz. A niech tam, tym głównym w sumie też wiele nie da się zarzucić, może za wyjątkiem Reynevana, którego to ewolucja nie została imho przedstawiona w sposób najbardziej przekonujący i uzasadniony...

Czytało się przyjemnie, ale jednak pod koniec miałem nieprzyjemne poczucie, że ktoś mnie zrobił w konia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Konradzie, nie mylisz się. Vogelsang był wysłaną na Śląsk grupą szpiegów. Niziołko: jeszcze jakiś czas temu, jakiś idiota co jakiś (no kurczę, nadużywam tego słowa...) czas z uporem maniaka pisał, iż Ledger umarł w roku 2004. A co do analogii, to zobacz: Żydów nie lubiła Inkwizycja, homoseksualistów też, a co dopiero na przykład ateistów! Teraz wystarczy popatrzeć: za Żydami jednak dalej nie wszyscy przepadają, homoseksualiści są ,,nienaturalni i zmutowani" (autentyk), a ateiści są traktowani czasem jak... Sataniści. Co ciekawe, nikt nie dostrzega w tym braku sensu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK. Wszystko jasne... Tylko, że nie wszystko jasne :cool: Teraz pytanie ode mnie - jak ma się to do tego, co napisałem? Tak jak napisała NKP (Nasza Kochana Przedszkolanka): zakończenie trylogii odebrałem jako wrzucone na siłę przez autora, których chciał udowodnić za wszelką cenę, że żyjemy we wrednym świecie. Z tym, że wyszło to tak, że zakończenie wygląda właśnie na sztucznie i bez uzasadnienia w fabule.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałem "Lux Perpetua" jakiś rok czy dwa temu i oprócz ogólnego zniesmaczenia pamiętam niewiele szczegółów. Ale w mojej głowie utkwił głównie jeden motyw, który spowodował, że książkę miałem ochotę rzucić w jakąś ścianę. Zakończenie wątku Reynevana i "Nikoletty" - niech będzie, przebolałem to, podobnie jak wątku Samsona Miodka, chociaż tutaj z tym pogodzeniem się było już gorzej. Ale IMHO największy grzech popełnił Sapkowski w sposobie zakończenia wątku Grellenorta. Historia jednego z moich ulubionych bohaterów w całej trylogii skończyła się tak, że pozostaje chyba tylko usiąść i zapłakać:/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc (głupio się przyznać) przeczytałem pierwszy tom, ponieważ myślałem że jest to słynny wiedźmin. Zwykłem czytać same fantasy, była to moja pierwsza książka o klimacie historycznym. O dziwo stwierdzam że owe książki są zjadliwe i całkiem przyjemne podczas czytania. Mimo waszych niezbyt pozytywnych komentarzy zamierzam sięgnąć po następne 2 tomy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja się podzielę wieścią, którą zasłyszałem bodaj przedwczoraj w radiu - powstaje wersja dźwiękowa "Narrenturmu" - coś pomiędzy audiobookiem a słuchowiskiem radiowym. Nie będzie to bowiem zwyczajny zapis 'odczytu' książki - w różne postaci wcielą się różni aktorzy (razem niemal 200!), będziemy też mieli dodatkowe efekty dźwiękowe itp, a za muzykę odpowiada nie kto inny, a znany skądinąd Adam Skorupa :)

Ponieważ jestem fanem słuchowisk radiowych, bardzo jestem ciekaw tego projektu, mam nadzieję, że wyjdzie fajnie :)

więcej informacji - m.in. o obsadzie - tutaj: http://audioteka.pl/narrenturm,info.html

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe, jeśli to puszczą w radiu to się szykuje powtórka z Wellsa - głosujący na PiS zaczną panikę jak się dowiedzą, że husyci idą na Gliwice i Rybnik 8)

A tak na serio to raczej jestem rozczarowany serią, przeniesienie nacisku z kreacji postaci na świat znacznie obniżyło jakość produkcji Sapka, który sobie po prostu nie poradził z rozpisaniem przygody w ramach czasowych. Cierpi na tym zwłaszcza ostatni tom, w dodatku widać po nim, że autorowi się już nie chciało albo się śpieszył. Jak piszą inni - zakończenie kompletnie do bani, zresztą i tak odbierane wzruszeniem ramion, jako że z żadną z postaci się nie dało zżyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...