Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Tzar

Mass Effect: Objawienie, Drew Karpyshyn

Polecane posty

p2367_normal.jpg

Tytuł: Mass Effect: Objawienie

Autor: Drew Karpyshyn

Tytuł oryginału: Mass Effect: Revelation

Rok wydania: 2007 (PL: 2010)

Wydawca: ISA

No i się doczekaliśmy. Po Dragon Age'ach przyszedł czas na wydanie u nas książek opartych na innej marce Bioware'u, czyli Mass Effect. Powieść stanowi prequel do gry - przedstawia zdarzenia mające miejsce jakieś dwadzieścia lat przed akcją pierwszego ME. Ci, którzy grali pamiętają zapewne, jak kapitan Anderson wspominał o swoim poprzednim spotkaniu z Sarenem. Jeszcze jako młody porucznik prowadzi on dochodzenie w sprawie ataku na tajną jednostkę badawczą Sojuszu. Na trop w tej samej sprawie przypadkiem trafia również turiański Duch. Tak zaczyna się fabuła tej krótkiej powieści sensacyjnej w klimatach SF.

Po książce nie oczekiwałem wiele i tylko dzięki temu nie doświadczyłem dużego zawodu. Karpyshyn pisze bardzo prostym językiem, takie są też stworzone przez niego postacie. Wykonuje on jednak swoją pracę na tyle sprawnie, że daje się "Objawienie" czytać bez przymusu. Największą zaletę powieści stanowi dla mnie fakt, że rozgrywa się ona w realiach tak lubianej przeze mnie gry. Pojawiają się znajome miejsca i wzmianki o znanych z gry wydarzeniach (np. prolog opowiada o początku Wojny Pierwszego Kontaktu). Autor wprowadza czytelnika w świat, częstując go informacjami o Proteanach, rasach obcych i stosowanej technice ? nic czego byśmy nie wiedzieli z gry. W tym miejscu mała uwaga - opisując tyle aspektów życia, zapomniał wspomnieć o tym, jak komunikują się ze sobą rasy obcych, przez co można odnieść wrażenie, że każdy w galaktyce mówi tym samym językiem, co ludzie. Niby drobnostka, ale niesmak pozostawia. Sama historia jest nieskomplikowana, nie czekają nas żadne zaskoczenia, a jeśli coś miało wyglądać na zwrot akcji, to łatwo go przewidzieć na długo przed nastąpieniem. Karty powieści zapełniają kolejne dialogi i strzelaniny (z obowiązkowym chowaniem się za przeszkodami wink_prosty.gif), dłużyzny nie występują. Podsumowując - proste czytadełko na dwa wieczory. Komu polecam? Właściwie tylko fanom Mass Effecta, chociaż mniej wybredni amatorzy sensacji też powinni być zadowoleni.

Osobny akapit należy się jakości polskiego wydania. Takiego partactwa dawno już nie widziałem. O ile tłumaczenie można jeszcze określić jako znośne (ale na pewno nie dobre, vide nieporadnie przetłumaczona nazwa okrętu kosmicznego Asarian - Wniebowstąpienie Przeznaczenia smile_prosty.gif), to korekta stanowi porażkę na całej linii. Nadmiar przecinków stojących w przypadkowych miejscach, literówki, nieprawidłowe formy gramatyczne a nawet błędy ortograficzne ? to wszystko każe wierzyć, że nikt tego tekstu przed wysłaniem do druku nie oglądał. Niestety, z tego co się orientuję, w wydawnictwie ISA to norma. Szkoda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy zobaczyłem ten temat, to pomyślałem sobie, że może kupię sobie tę książkę - właśnie gram w ME1, które ma swoje i mocne, i słabe strony, ale kreację świata jak na grę komputerową oceniam jako całkiem dobrą i pomyślałem sobie, że jakiś facet parający się pisarstwem nad tym siedział. W końcu żeby wrzucić do gry tyle w sumie niepotrzebnych dla jej przebiegu faktów, to trzeba jednak przysiąść :) Ale po powyższej opinii chyba lepiej zainwestuję w książkę Dragon Age.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja czytałem, ale wersje angielską. Sposoby komunikacji były wyjaśniane, ale nie wiem czy w tej, czy w następnej książce. Szczerze mówiąc, to polecam (najlepiej angielską) fanom gry - o wiele lepiej wtedy widać tło dla postaci jaką jest Anderson.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czego chcieć więcej? Może nie wydawania takich książek u nas?

A dlaczego nie? Gospodynie domowe mają swoje harlequiny, mhroczne nastolatki mają swoje błyszczące wampiry, niech grający gimnazjaliści mają swojego Drizzta czy inne warcrafty. Tym bardziej, że gdyby nie takie książki, to pewnie nie czytaliby w ogóle. Z wiekiem jakaś ich część z tego wyrośnie i zainteresuje się poważniejszą literaturą. Powieść taka jak "ME: Objawienie" nie jest najwyższych lotów, ale jeśli ktoś komu podobała się gra po nią sięgnie, jest szansa, że zainteresuje go science fiction w szerszym zakresie. W tym widzę zalety wydawania takich książek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ojej, super. Po tak wspaniałych książkach na podstawie gier jak warcraft, diablo czy starcraft dostajemy kolejną pozycję. Czego chcieć więcej? Może nie wydawania takich książek u nas?

Nie chcesz, nie kupuj. :)

Ja jako wielbicielka ME, chętnie bym sobie ją przeczytała, choć recenzja nie zachęca.

Byłam dziś w Empiczku, ale książki nie znalazłam. Nie wiem czy w ogóle będzie ona dostępna w Empiku...

Nie chce kupować przez internet.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i nadarza się dla mnie okazja do przeczytania tej książki, gdyż tylko Ascension zdołałam przeczytać. Już wcześniej od kumpeli słyszałam o kiepskiej jakości tłumaczeń tego wydawnictwa, ale następne książki z uniwersum Mass Effecta mają być wydane przez Fabrykę Słów (co mnie bardzo cieszy).

Fakt, Karpyshyn pisze prosto, ale jego książki przykuwają czytelnika poprzez akcję i bardzo wyrazistych (niekiedy) bohaterów (swoje teorie czerpię poniekąd tylko po lekturze Ascension). Mam na myśli tu np Lemma albo Golo, kto przeczytał będzie wiedział o co mi chodzi :)

Osobiście też planuję kupić Retribution :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tłumaczenie jest naprawde skopane. Asarianie zamiast Asari, Gethowie zamiast Gethy, czy przytaczane wcześniej "Wniebowstąpienie Przeznaczenia" (kto wpadł na swietny pomysł, żeby to przetłumaczyć?) to tylko kilka wpadek polskich tłumaczy. Na błędy interpunkcyjne niespecialnie zwracałem uwagę po tym jak zobaczyłem, że tłumacz nie ma zielonego pojęcia o uniwersum. No ale to tylko polskie wydanie, (może zrobili to specjalnie, żeby upodobnić sie do EA Polska i ich "problemów technicznych"), sama ksiażka jest bardzo dobrze napisana i przyjemnie się ją czyta. Dla każdego fana Mass Effect absolutny must have!

Polskie wydanie 5/10

Ksiązka 9/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A dlaczego nie? Gospodynie domowe mają swoje harlequiny, mhroczne nastolatki mają swoje błyszczące wampiry, niech grający gimnazjaliści mają swojego Drizzta czy inne warcrafty. Tym bardziej, że gdyby nie takie książki, to pewnie nie czytaliby w ogóle. Z wiekiem jakaś ich część z tego wyrośnie i zainteresuje się poważniejszą literaturą. Powieść taka jak "ME: Objawienie" nie jest najwyższych lotów, ale jeśli ktoś komu podobała się gra po nią sięgnie, jest szansa, że zainteresuje go science fiction w szerszym zakresie. W tym widzę zalety wydawania takich książek.

Będąc w gimnazjum fanem gier i fantasy sięgnąłem po książki z serii diablo i chyba starcrafta, później przyszedł warcraft (o drizzcie nie wspominając). I uważam je za obrazę gier na podstawie których powstały, hańbą jest że logo D, SC czy W jest na tak słabej i kiepskiej książce szczególnie w przypadku blizzarda który swoje gry zawsze wypuszcza dopracowane w najdrobniejszych szczegółach.

Palikot też ma pełne prawo dołączenia do wesołej gromadki Macierewicza, ale budzi to pewien niesmak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do błędów polskiego wydania, poza błędami ortograficznymi, koszmarną interpunkcją i całą masą innych błędów językowych (chociażby używanie gravisa zamiast apostrofu, w dodatku tam, gdzie nie jest to wskazane, np. Hestings`a, czy form ?dlatego, bo?), dodałbym jeszcze kompletną nieznajomość uniwersum. OK, tłumacz nie musi znać gier, ale przyzwoitość nakazywałaby, żeby skonsultował się z kimś, kto miał styczność z polską wersją tychże, w celu zachowanie spójności. Nazwy ras, które w grach ? bez względu na to, czy w wersji polskiej, czy angielskiej ? zawsze pisano z małej litery, tutaj ciągle pisane są z dużej. Z ?omni-klucza? zrobiło się ?narzędzie wielofunkcyjne?, Przymierze stało się Sojuszem, a Skylliańskie Pogranicze Skylliańską Krawędzią. A to zapewne tylko wierzchołek góry lodowej, bo póki co jestem dopiero na 40. stronie, więc do końca książki przypuszczalnie nazbiera się tego o wiele więcej. Mam nadzieję, że Fabryka Słów bardziej przyłoży się do przekładu. I nie walnie na okładce podtytułu Efekt masy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę że trochę dostał po uszach nasz rodzimy tłumacz ale i tak czekaliśmy na przekład 3 lata, więc osobiście przełknę te ,,narzędzia wielofunkcyjne" czy jak to nazwano - i tak wiem o co chodzi. Osobiście nie czytałem jeszcze książki ( czekam na paczuszkę z Allegro) i tak się już nie mogę doczekać na te parę godzin w towarzystwie książki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że Fabryka Słów bardziej przyłoży się do przekładu. I nie walnie na okładce podtytułu Efekt masy...

Oj raczej nie walną. Bynajmniej na okładkach książek z uniwersum Dragon Age nie ma podtytułów Era Smoka. :) Jestem dobrej myśli, a po Objawienie lecę do Empiku w przyszłym tygodniu (mam nadzieję, że będzie...).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż jestem świeżo po lekturze.

Ogólnie książka jest całkiem dobra, a dla fana Mass Effect po prostu świetna. Fabuła trzyma się kupy i nie ma tam błędów w prowadzeniu fabuły. Ogólnie polecam

Tłumaczenie: Jako fan Mass Effect, ucieszyłem się, że nie przetłumaczono całkowicie tytułu (wciąż jest Mass Effect), ale to co znalazłem w środku woła o pomstwę do nieba. Tłumaczenie było robione w 2010 roku, więc 3 lata po premierze książki i gry, ale i tak tłumaczenie sprawia wrażenie, jakby tłumacz nie miał kontaktu, ani z grą, ani z polonizacją CD-Project Mass Effect 1. Mamy tu kwiatki typu Asarianie (miast Asari), Narzędzie wielofunkcyjne (!!!) (miast Omni-klucz) i hit nad hit czyli... Goethowie (!!!) (Na szczęście tylko raz w tekście znalazłem ten kwiatek). Po za tym Anderson, czasem zmienia nazwisko na Andersen (no comments). Tłumaczenie, jednak nie niszczy frajdy z czytania książki, ale dla fanów może to stanowić lekki szok.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hah, "narzędzie wielofunkcyjne", no nie mogę. xD Jakim trzeba być partaczem, żeby nie zapoznać się z uniwersum przed tłumaczeniem. :P

Ale przynajmniej można się pośmiać.

Nie znam tego wydawnictwa ISA, w każdym razie nie zwróciło nigdy mojej szczególnej uwagi, ale Fabryka jest w porządku, więc można liczyć, że będzie dobrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...