Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Ghost

GAMEDEC - Granica rzeczywistości, Marcin Przybyłek

Polecane posty

GAMEDEC - Granica rzeczywistości

post-13-1210265804_thumb.jpg

Gamedec to skrót od Game Detective. Być może w przyszłości wraz z rozwojem gier pojawi sie taki fach. Książka to zbiór 12 ciekawych i bardzo sprawnie napisanych opowiadań. Zagadki z jakimi boryka się gamedec Torkil Aymore są często niezwykłe, ale oparte na całkiem fajnych pomysłach. Opowiadania najbardziej zbliżone są klimatem do powieści sensacyjnych i kryminalnych. Są intrygi, śledztwa, piękne kobiety, walki, odrobina damsko-męskiej pikanterii, a nawet polowanie na dinozaury oraz dużo innych ciekawych pomysłów na życie w wirtualnych światach. Jak nazwa fachu detektywa wskazuje, nie brakuje też gier. Ponieważ jest to świat przyszłości są one inne od tego co znamy obecnie, ale można się w nich doszukać sporej ilości znajomych elementów. Generalnie czytało mi się tą książkę bardzo dobrze. Autor stworzył wiarygodny i fascynujący świat. Nie jest on ani jakoś udziwniony, ani nie sprawia wrażenia obcego. Przyszłość opisana w książce ma szansę zaistnieć i może właśnie dlatego tak dobrze czytelnikowi idzie utożsamianie się z mądrym i sympatycznym bohaterem. [Ghost]

Autor: Marcin Przybyłek

Wydawnictwo: superNOWA

Cena: 22 zł

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo zaciekawiła mnie ta książka i być może sięgnę po nią po przeczytaniu wszystkich książek o Geralcie.

Nie lubię się chwalić, ale sam jestem autorem niedokończonej jeszcze dwutomowej powieści science fiction

Jest to póki co oficjalnie moja pierwsza książka, ale mam wujka, który pomoże mi ją wydać (może się uda).

Wiele osób po przeczytaniu pierwszego tomu (który póki co jest dawany do wglądu tylko rodzinie i znajomemu) miało na jego temat bardzo pozytywne zdanie (oczywiście bez korekty się nie obejdzie, ale zauważyłem postęp w ilości błędów w miarę pisania).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo zaciekawiła mnie ta książka i być może sięgnę po nią po przeczytaniu wszystkich książek o Geralcie.

Nie lubię się chwalić, ale sam jestem autorem niedokończonej jeszcze dwutomowej powieści science fiction

(chętnych zapraszam na stronę jej poświęconą, ale uwaga: zamieszczone tam fragmenty są jeszcze przed moją korektą, więc jak będą babole, to nie krzyczeć :P www.psychics.pl/pnz )

Jest to póki co oficjalnie moja pierwsza książka, ale mam wujka, który pomoże mi ją wydać (może się uda).

Wiele osób po przeczytaniu pierwszego tomu (który póki co jest dawany do wglądu tylko rodzinie i znajomemu) miało na jego temat bardzo pozytywne zdanie (oczywiście bez korekty się nie obejdzie, ale zauważyłem postęp w ilości błędów w miarę pisania).

Jeśli byś chciał to możesz mi podesłać również. Miałem okazję kilka miesięcy temu nabyć książkę też wydaną przez kogoś własnym sumptem i niestety autor nie ustrzegł się wielu błędów. Ponieważ mam za sobą już całe tony literatury s-f myślę, że mógłbym służyć jakąś porada w tym temacie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem do końca pewien czy PW doszła (nie ma jej w 'Sent items'), ale tam wszystko napisałem. W razie czego wyślę ponownie/mailem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem do końca pewien czy PW doszła (nie ma jej w 'Sent items'), ale tam wszystko napisałem. W razie czego wyślę ponownie/mailem.

Dotarła. Ściągnąłem te pliki. Jak zdążę (bo mam dziś trochę roboty), to sobie to wydrukuję i poczytam w weekend.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich :). To ja, autor "Granicy rzeczywistości". Gdybym wiedział, że powstał na tym forum taki wątek, dawno bym tu zawitał (książka została wydana w 2004 roku), ale nic straconego, bo w styczniu / lutym 2009 wyjdzie druga księga trzeciego tomu (trochę to skomplikowane ;)), pt. "Gamedec: Zabaweczki. Sztorm" i to w zasadzie ona zamknie Pierwszą Opowieść o Gamedeku ;). Notabene tekst, już złamany leży teraz obok monitora i czeka na moje ostatnie czytanie. Tak czy owak cieszę się, że tu jestem, bo przecież gry to moja pierwsza miłość. Jeśli jeszcze ktoś oprócz Ghosta (któremu dziękuję za miłą recenzję) "Granicę..." czytał, chętnie odpowiem na pytania. BTW, zapraszam na stronę www.GamedecZone.com, są tam ciekawe rzeczy, a i pobieralni ładne grafiki :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, tak mi się skojarzyło: zaglądaliście TU?. Są do pobrania naprawdę dobre grafiki na tapetę. Nota bene ta z Torkilem i duchami była dwukrotnie kradziona na konwentach :). A miała 2 m wysokości i 1 m szerokości. Druga kradzież (na Falkonie) była skuteczna. To się nazywa determinacja! Autor tej pracy, Marcin Jakubowski, powinien być dumny :D.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oskarżam p. Przybyłka, że z winy rzeczonej książki postanowiłem odpuścić sobie dyskotekę szkolną, co skończyło się po częsci żalem, a takżę wielką satysfakcją. Po przeczytaniu "Anny" i "Otchłanii" doszedłem do wniosku, że już podobne tezy widziałem*patrzy na blog autora*. Polecam!!

I powiem, bez obrazy dla autora, że trochę mi Torkil przypomina Geralta...Ale tylko trochę. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brylant! Witaj w klubie :).

Ja też często zamiast "Flashback" mówię "Otchłań". To byłby chyba jednak lepszy tytuł.

Co do podobieństw Torkila do Geralta, to ich nie ma... i są :). To znaczy konstrukcja bohatera jest inna, ale rozpoczynając przygodę z sagą o gamedeku miałem w polu uwagi sukces sagi o Wiedźminie.

Co do spoilera pierwszego, zgadza się, co do drugiego - też. Przy czym w ten schemat wpisuje się także James Bond i cała armia mu podobnych, więc być może jest to ogólna cecha sagowych gierojów. Podobieństwo jest może też takie (będzie autoreklama), że gdy ktoś znający Wiedźmina zaczyna przygodę z Torkilem, stwierdza, że to tak samo ważny, albo nawet ważniejszy w jego / jej życiu bohater literacki.

Wynika z tego, że różnic należy szukać na poziomie głębszym...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na głębszym poziomie, powiada Pan...Jakby tak przyjrzeć, to nie są rzeczywiście aż tak podobni pod względem charakteru itp. I zaciekawiło mnie jedno...

Jakim cudem żaden ze Sprawiedliwych w "Zawodowcu" nie użył czaru spowolnienia? Nie znali, czy jak? Toć to chroniczny brak zbalansowania!

:) Jakby spowolnili Torkila w ofiarnicy, to nie zrobiłby uniku.

A tytuł "Flashback" jest lepszy z punktu widzenia kogoś, kto tego nie przeczytał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.."Flashback"? To toto naprawdę ma tytuł "Flashback"? x.X. Rany, ja też zawsze myślałam jako o "Odchłani" (achh.... Failed a spot check...)

Właśnie, jak już ma się świadomość, ile rzeczy w tych opowiadaniach jest potem ważnych..Brrr...

Właśnie, jak to było? Od początku planowałeś coś takiego? Czy samo wyszło?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SuperNOWA już dawno wypracowała "białą okładkę", która z marketingowego punktu widzenia świetnie się sprawdza. Inna sprawa to plastycy. Wydawnictwo należy do starej dobrej szkoły uważając, że okładka jest dodatkiem do treści, nie odwrotnie. Stosuje więc różne podejścia - bardziej dosłowne i metaforyczne. W przypadku gamedeka poszła w coś, co można nazwać "realizmem metaforycznym" :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"realizmem metaforycznym" :).

A może 'realistyczną' metaforą? :happy:

Zresztą, mi okładki się podobają. Kolor biały prezentuje się nieźle - nawet nie myślałem o tym pod kątem marketingowym, ale nie od tego jestem. Gorzej by było, gdyby okładki poszły w przesadę - wolę oszczędną jakość niż przesadzone efekciarstwo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Qbuś ma rację. I Dracia ma rację.

Niestety męskie i kobiece widzenie tych okładek bardzo się różni. Przważnie mężczyźni je akcpetują (też nie wszyscy), a większość kobiet uważa je za nietrafione. Widzą zbroje i myślą, że będzie wojennie-strzelankowo-przemocowo i tak dalej.

Swoją drogą nadeszły dziwne czasy. Okładki stały się piekielnie ważnym elementem książki. Spotkałem niedawno pewnego biznesmena, bardzo młodego i bardzo inteligentnego (inteligencja nie jest tożsama z mądrością), który otwarcie się przyznał, że kupuje książki, które mają ładne okładki (więc rzadko tomy SuperNOWEJ). No, chociaż siedziałem, to przysiadłem głębiej. Gdzie czasy PRL'u i szarych, "artystycznych" okładek, gdzie czasy, w których człowiek zaglądał do środka książki, by zobaczyć co jest warta, a nie patrzył na powierzchowność?

No cóż, ale czasy się zmieniły. Być może "Paraodks Leibnitza" Brajdaka, świetna i bardzo dowcipna powieść, nie sprzedał się dobrze, bo miał złą okładkę...

Ale nie martwcie się :). Jeśli będzie kiedyś reedycja gamedeka, to zadbam o to, by każdy tom miał naprawdę ładną okładkę. Co prawda będą to obrazy, które znacie, ale za to ładne. Nota bene, tworzy się kolejna wizualizacja gamedeka. Tym razem będzie to bohater na tle miasta. Klimaty z pierwszego tomu. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Twórcą jest Marcin Jakubowski, ten sam, który namalował Torkila i jego duchy opiekuńcze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O płciowym podejściu do widzenia okładek nie pomyślałem, ale jest w nim sporo słuszności.

A co do okładek ogółem... Takie podejście najszczęśliwsze nie jest, ale w pewnych sytuacjach ma swoje uzasadnienie. Mi przychodzi do głowy sytuacja, której chcemy kupić sobie jakąś książkę (powiedzmy, że na podróż), a nie znamy żadnego z autorów. W takiej sytuacji dobrze wykonana okładka może być kojarzona z jakością samej literatury. Sprawdza się to może rzadko, ale czymś kierować się trzeba. Inna sprawa, że ja nigdy nie byłem w takiej sytuacji, bo znam zbyt wielu autorów i mam zbyt dużo książek 'kiedyś do przeczytania'.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O płciowym podejściu do widzenia okładek nie pomyślałem, ale jest w nim sporo słuszności.

Ano ba. Pewnie. Projekcje męskie i kobiece są zupełnie różne. Pokaż pani i panu ten sam obraz, a opowiedzą Ci różne historie...

A co do okładek ogółem... Takie podejście najszczęśliwsze nie jest, ale w pewnych sytuacjach ma swoje uzasadnienie. Mi przychodzi do głowy sytuacja, której chcemy kupić sobie jakąś książkę (powiedzmy, że na podróż), a nie znamy żadnego z autorów. W takiej sytuacji dobrze wykonana okładka może być kojarzona z jakością samej literatury. Sprawdza się to może rzadko, ale czymś kierować się trzeba. Inna sprawa, że ja nigdy nie byłem w takiej sytuacji, bo znam zbyt wielu autorów i mam zbyt dużo książek 'kiedyś do przeczytania'.

Otóż właśnie. "Czymś kierować się trzeba". Może nie tyle "trzeba", ile "człowiek się czymś kieruje". W tym sęk, że powstała norma społeczna kierowania się okładką :). Popatrz, na zdrowy rozsądek, okładka nie ma nic wspólnego z treścią. Najczęściej jest tak, że grafik, zwłaszcza w Polsce, nie czytał książki, nie zna nawet skryptu. Dostaje polecenie "no, gość z bronią, futurystycznie, z petem w ustach" i maluje, bo mu za to płacą. Albo: "ma być arabsko, futurystycznie, mają być latające pojazdy", albo: "ładny mężczyzna, jak z żurnala, z wydatną okolicą kroczową, z małym sztylecikiem w ręce". Myślisz, że żartuję? Nie. To realne zlecenia dla istniejącego i wziętego grafika "okładkowego". Zatem książkowe ilustracje to wizje grafików, którzy zarabiają na chleb otrzymując zdawkowe briefingi. Zatem de facto myślący człowiek nie powinien kierować się opakowaniem, tylko... bo ja wiem? Zajrzeć do środka? Przeczytać kilka zdań, najlepiej od początku? Sprawdzić, czy pociąga go styl? Popatrz, wszscy wpadamy w pułapkę kultury obrazkowej.

Szukam odpowiedniej metafory dla tego zjawiska, ale że jestem zmęczony, nie znajduję...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpadłem, żeby coś skrobnąć o przeczytanej książce i widzę starą dyskusję o okładce. Well, mi okładka GR nie przypadła gustu (jakieś przesadnie rozmyte kolory i dziwna poza), ale to tylko okładka - na tym moje rozmyślania się skończyły. Co do samych opowiadań - są dobre (Polowanie) i bardzo dobre (Finta), wciągające i zręcznie skomponowane. Dość powiedzieć, że książkę zaliczyłem w jeden weekend :)

Jedynym wyjątkiem jest Flashback - nie mogłem jakoś się do tego opowiadania przekonać. Nawet nie chodzi o temat, tylko, hm, flow. Nie potrafię w tej chwili dokładnie uchwycić istoty mojej niechęci - może za drugim lub trzecim podejściem do książki - ale dość szybko przyłapałem się na przeskakiwaniu całych kartek.

Ach, no i aktywność seksualna Torkila jest trochę groteskowo-komiczna. Po zakończeniu Anny miałem przemożne wrażenie, że ekstrapolując dotychczasowy trend, w następnym opowiadaniu, Torkil powinien romansować z przynajmniej sześcioma dziewcznymi/kobietami naraz, może nawet siedmioma :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...