Byłem na filmie trzy razy i zastanawiałem się czy nie pójść czwarty raz.
Generalnie podpisuję się w 90% pod tezami zawartymi w recenzji. Marvel to Marvel a DC to DC przykładanie jednej miary do wszystkiego nie ma sensu ale jak widać po recenzjach jak coś nie jest marvelopodobne to jest złe. Błędy których nie ustrzegł się B v S posiadają również filmy ze stajni M. ale tamtych produkcji nikt się jakoś nie czepia. Błędy w BvS są zarówno logiczne jak i scenariuszowe ale nie o to przecież chodzi. Snyder mimo że nie polubiłem jak dotąd żadnej z jego produkcji jest "malarzem a jego płótnem jest taśma filmowa". Film Władca pierścieni uwodził i nadal uwodzi widza obrazem, Snyder roztacza przed widzem tę samą magię, najnowszy obraz o strażniku z Gotham i jego adwersarzu w czerwonej plerynie ma za zadanie zachwycić widza i wywiązuje się z tego zadania znakomicie tyle tylko że część widzów tego nie dostrzega albo nie chce dostrzec. Jakoś nowy Mad Max: Fury Road nie miał rewelacyjnej fabuły a widzowie go pokochali, to Miller może pojechać po bandzie a Synder już nie ?.
Obsada aktorska po prostu palce lizać Ben Affleck zdetronizował jako Batman filmy Nolana ("umarł" Christian Bale jako Batman niech żyje Ben Affleck jako Batman) Jeremy Irons świetny jako Alfred, Holly Hunter itd. itp.
Nawiązania do obecnej sytuacji geopolitycznej są tak wyraźne że aż biją po oczach scena z cukierkiem to jawne nawiązanie do popularności pewnego polityka ubiegającego się o urząd prezydenta USA, który mówi rzeczy straszne a i tak jest kochany. O zagrożeniu terroryzmem, braku zaufania do rządu itd. wspominać chyba nie trzeba.
Ekranizacje komiksów już dawno przestały być wesołymi historyjkami (poza paroma wyjątkami) taki jest też B v S mroczny, ciężki chwilami depresyjny, a wielu widzom i krytykom taka konwencja się nie spodobała.
Muzyka jest o.k. chociaż w oderwaniu od obrazu nie da się jej słuchać.
Ps. Grafika na końcu recenzji z jakiego pochodzi komiksu ?.