Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Kocia kołyska, Kurt Vonnegut

Polecane posty

fdd4c7ac6165b77bb05fa5be4e4c0ed4.jpg

Kocia kołyska - Kurt Vonnegut

Na początku chyba muszę napisać, że książka jest tak złożona i wypełniona tyloma aluzjami, że po pierwszym jej przeczytaniu zapewne nie wyłapałem nawet 1/4 wszystkich smaczków.

Narrator próbuje napisać książkę o dniu, w którym spadła pierwsza bomba atomowa. Postanawia wziąć na warsztat jej twórcę, ekscentrycznego naukowca Felixa Hoenikkera.

"Kocia kołyska" jest satyrą wyśmiewającą wyścig zbrojeń, naukowców, którzy nie liczą się z tym, że ich działalność poza ich satysfakcją z odkryć przynosi także śmierć milionów istnień, religii - Księga Bokonona, który na wstępie twierdzi, że wszystko w tej księdze zawarte jest zmyślone. Pokazuje też ciekawą relację między tym, co zakazane, a liczbą osób pragnących tego spróbować (

kara śmierci dla bokononistów na San Lorenzo, choć de facto jest to religia całej ludności wyspy

). Na każdym kroku uderza nas dość pokręcone poczucie humoru autora, który niezwykle trafnie obrazuje mechanizmy rządzące naszym światem. Uśmiecha się przy tym szeroko do czytelnika i tworzy z nim silną więź. Nie na darmo Vonnegut jest zaliczany w poczet największych pisarzy XX wieku. Był z niego kawał kpiarza i obrazoburcy, ale był cholernie dobry w tym, co robił ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejna książka KV, której nie lubię, a której nie sposób odmówić bycia świetną. Humor czarny niczym żużel, gama pokręconych bohaterów, prawdopodobnie najlepsza religia na świecie, no i jego koniec - czego chcieć więcej? Jeśli mógłbym coś jej zarzucić, to nieco zbyt dużą skrótowość - gdyby akcja była nieco bardziej rozwleczona, gdyby naładować jeszcze więcej świetnych dialogów i celnych obserwacji, to całokształt mógłby się równać nawet z 'Paragrafem 22' Hallera. A tak... trochę to wszystko na łapu-capu, nawet zakończenie zamiast zrobić boom robi marne pfrt. Co nie przeszkadza wyciągnąć paru konkluzji, m.in. że jeśli coś nas zmiecie z powierzchni Ziemi, to będziemy prawdodobnie my sami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli mógłbym coś jej zarzucić, to nieco zbyt dużą skrótowość - gdyby akcja była nieco bardziej rozwleczona, gdyby naładować jeszcze więcej świetnych dialogów i celnych obserwacji, to całokształt mógłby się równać nawet z 'Paragrafem 22' Hallera.

Ja też miałem wrażenie, że akcja zbyt szybko pędzi do przodu, ale zastanowiłem się i mogę to sobie wytłumaczyć.

Ta książka to wspomnienia Jonasza spisane po końcu świata, pozostawione dla bliżej nieokreślonej potomności. Musiał mieć ograniczone zapasy papieru, tuszu itd

. Wiem, że to trochę pokrętne, ale mi właśnie dziś przyszło do głowy ;) Poza tym słyszałem, że Heller oprócz P22 nic innego tak wielkiego nie napisał, wypstrykał się. Może to i dobrze, że Vonnegut nie poszedł jego śladami?

Co nie przeszkadza wyciągnąć paru konkluzji, m.in. że jeśli coś nas zmiecie z powierzchni Ziemi, to będziemy prawdodobnie my sami.

Ja jeszcze dodam, że nie my sami, a nasze wygórowane ambicje.

Bo czy to nie właśnie ambicja Hoenikkera doprowadziła do powstania Lodu-9? Postanowił wziąć się za bary z wyzwaniem teoretycznie niemożliwym i wygrał. Nie przewidział tylko, że to może przynieść zgubę. Jego dzieci pokazały za to pierwszorzędną głupotę nie niszcząc tej substancji w cholerę. Choć z drugiej strony chciały mieć pewnie pamiątkę po ojcu, niestety stało się tak jak z bombą atomową - jeden kraj postanowił to wykorzystać jako broń, więc inne siłą rzeczy też musiały się w Lód-9 zaopatrzyć. Potem było już tylko bulwa mać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...