Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Dyskusje o Sesji Cyberpunk

Polecane posty

Ameryka. Rok 2046. Ludzkość spotkało to co na początku XX wieku, rozkwit nauki i techniki. Powstały latające samochody, lecz kupić je może tylko bogatsza część społeczeństwa. Komputery są zdolne myśleć samodzielnie, powstały roboty i androidy. Brakujące kończyny zastępuje się egzo-szkieletem zdolnym do sterowania myślami lub przez połączenie nerwów ręki z robotyczną kończyną. Ludzkość rozwija się szybko, lecz podstawowe pytanie zadawane przez światową inteligencje jest: czy nie zbyt szybko. Świat oszalał, głowy państw proponują pieniądze za wymyślone maszyny i lekarstwa, stworzone przez ludzi. Szaleni lub ubodzy ludzie pchani rządzą zdobycia pieniędzy wykonują niebezpieczne i nielegalne eksperymenty, często na ludziach porwanych z ulicy. Ludzie często głodują i mieszkają na ulicach. Specjalnie wyznaczona ?policja? patroluje ulice w poszukiwaniu recydywistów lub bezdomnych i wysyłają ich do niewolniczej pracy, do budowania ogromnych maszyn lub pracy na polach. Ludzie są tam karmieni bardzo rzadko i często umierają z głodu lub przepracowania. Ponad tym wszystkim jest elita. Bogacze nie zadręczają się problemami zwykłych ludzi a ich życie to jedna wielka i wykwintna impreza. Lecz nawet oni się oszukują, wśród elity panuje wielka walka o jak największą władzę. Wynajmują płatnych zabójców żeby ci powybijali resztę, wszyscy są dla siebie mili gdyż tak naprawdę nie wiadomo kto jest przyjacielem a kto wrogiem. Na całym świecie powstały grupy hakerskie i mafie kradnące pomysły i maszyny innych, a potem inkasują za to kasę. Brudne metropolie którymi rządzą tyrani, można znaleźć wszędzie, ale ta największa Nowy Jork to właśnie miejsce gdzie dzieje się wasza przygoda?.

Karta Postaci:

*Imię- Wiadomo

*Wiek- Wiadomo

*Wygląd- Też chyba nie muszę tłumaczyć.

*Charakter- jw.

*Historia- Tutaj prosiłbym o coś rozbudowanego, ale nie obraże się jak nie będzie porywająca

*Zawód- No to wiadomo będzie mówił w jakim towarzystwie się obracaliście, jakie macie kontakty. Zawody są różne oczywiście, od hakerów po reporterów.

*Zarys fizyczno/umysłowy postaci- nie chodzi mi o statystyki tylko o opisanie czy wasza postać jest zręczna czy silna itd. nie będę tu dawał statystyk bo to jest raczej potrzebne jak jest jakaś mechanika ale chce wiedzieć co Wasza postać jest w stanie zrobić a co nie.

*Mocne strony

*Słabe strony

*Ekwipunek- tu proszę nie przesadzać potem dostaniecie coś lepszego

Co do mocnych stron to za 1 nie ma żadnej kary za 2 musicie dać jedną słabą za 3 dwie słabe, maks mocnych stron 4 ale wtedy muszą być 3 słabe strony

W razie jakichś pytań, służę odpowiedzią :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karta dedykowana Adamowi Jensenowi, Human Revolution oraz cyber-wszczepom bez których sesja w tych klimatach obejść się nie może :)

*) Imię: Matthew Grishaw

*) Wiek: 25 lat

*) Wygląd: Krótkie, czarne włosy strzyżone "na jeża". Mierzy jakieś 180cm i waży z 90kg choć to głównie przez cybernetyczne wszczepy, bo sam stara się zachować atletyczną sylwetkę choć na tyle, żeby mieć parę w łapie aby komuś przywalić. Nieźle umięśniony. Afroamerykanin (bądź murzyn - jak zwał tak zwał). Oczy o metaliczno-złotym kolorze (a dlaczego to będzie wyjaśnione w historii) z racji tego, że też są wszczepami. Zazwyczaj na twarzy dwu-trzy dniowy zarost. Przez większą część czasu chodzi w twarzy zakapiora hodując kwadratową szczękę. Ostre rysy twarzy.

*) Charakter: Świat zrobił z niego jedną, cholerną łajzę - tego można być pewnym. A jeszcze bardziej, że otoczenie zmusiło go do założenia maski mordercy, dziwoląga, człowieka, do którego ludzie przychodzą jeśli mają problem, bo on tym się zajmuje... załatwianiem problemów. W tym zapomnianym przez Boga świecie, który tak solidnie po********ło, że nie wiadomo gdzie przód a gdzie tył Matt musi grać i musi być twardzielem. Mrugnie ci jeden mięsień przy egzekucji biedaka zalegającego z haraczem i jesteś skreślony, pełny perfekcjonizm w robocie to droga do utrzymana się ponad wodą - taką zasadę wyznaje. Maska zimnego i niedostępnego ma swoje plusy, pozwala odciąć się od reszty, nie angażować emocjonalnie w nic co można by porzucić w mniej niż trzydzieści sekund, ufa tylko sobie, ale ta mieszanka tłoczącej się pod jego głową adrenaliny, napięcia i frustracji jest niczym tykająca bomba atomowa. Zalążki na paranoję, napady szału, halucynacje... Matt przechodził i przez takie g***o (prochy jako lekarstwo). Sam tak naprawdę nie wie kim w rzeczywistości jest pod tą maską, na czym mu zależy, po co żyje, ale czasami odkrywa w sobie cząstkę zachowanego człowieczeństwa: chęć kontaktu z innymi, pomoc, zwalczenie tej cholernej znieczulicy, ale nie chce... nie może się otworzyć całkowicie przed światem, bo ten go zniszczy. Podświadomość czasami lubi szepnąć słowo o jakże utopijnych planach naprawienia obecnego stanu rzeczy, ale jaki to ma sens? Za jaką cenę? Woli trzymać się ustalonego trybu życia, ale nie wzdryga się przed ryzykiem. Akcja i planowanie to jedna z niewielu rzeczy, które odciągają go od naciśnięcia spustu (dosłownie - miewa czasami myśli samobójcze) w tej mieszance pod kopułą.

*) Historia:

- Przywodzi wspomnienia, co? - Zulus odezwał się pierwszy raz od momentu ruszenia na akcję. Szliśmy teraz pośród przygnębiających, brudnych blokowisk będących częścią nieoficjalnego getta. Mrok nocy rozświetlało tylko kilka latarni a zaułki i ścieżki wiały pustką. Nic dziwnego. Okolica uchodziła za jedną z najniebezpieczniejszych. Jednakże dla dwóch gości z bronią maszynową trzymaną w łapach nie był to powód do obaw. Patrole policji rzadko zaglądały w te rejony biedy a my dodatkowo byliśmy kryci.

- Tak... - mruknąłem niechętnie po dłuższej chwili rzucając wzrokiem po mijanych budynkach. Nigdy nie lubiłem i nie lubię rozmawiać o swojej przeszłości. - Nic przez te lata się nie zmieniło... - mimowolnie rzuciłem na głos. Zulus spojrzał na mnie z nutką zaskoczenia w oczach. Westchnąłem i kontynuowałem. - To samo g***o, w którym babrałem się ja jak i kolejne pokolenia... pośród gangów, handlarzy prochami i ćpunów, innych psychopatów. Długo by wymieniać więc nie zdziw się, że nie chcę mówić o tamtych latach. Nie ma co wspominać.

- Stary, widzę u ciebie postęp w socjalizacji. - zaśmiał się Zulus. To było w jego styl, taki lekkoduch, zupełne przeciwieństwo mnie. W naszym środowisku panowało przekonanie, że byłby w stanie sprawić iż ofiara umarła by z uśmiechem na ustach co brzmiało dość dziwacznie. Ale co tam, ten cały świat to jeden k***a wielki cyrk. - Ile już razy łaziliśmy ze sobą na takie akcje? Od kiedy w ogóle wozimy się razem po mieście pokazując kto tutaj rządzi? Rok? Góra półtora. W ciągu jednego dnia... dzisiaj, powiedziałeś o sobie więcej niż przez ten cały ostatni czas. Nie martw się stary... - Zulus też był murzynem i jak się rozkręcił to ciężko było zamknąć jego jadaczkę. - To jest normalne u ludzi. Każdy, nawet taki zakapior jak ty, musi czasami się komuś wygadać. Musisz. Twój kod DNA każe ci uczestniczyć w grupie i choćbym nie wiem jak nie chciał tego robić to dopóki pod twoją czachą coś się nie przełączy brak wyjścia, stary. Po prostu... - czy w tym momencie usłyszałem troskę w jego głosie czy tylko mi się zdawało? - Nie możesz porzucić swojego człowieczeństwa z własnej woli. Po prostu nie możesz. - zaraz huknął śmiechem. - O ile będziesz zdrowy na głowie, bo w przypadku jak zakują cię w kaftan to jesteś usprawiedliwiony, hombre. Choć w obecnych czasach to raczej wpakują ci kulkę, po co marnować miejsce na izolatkę.

- Wiesz... - kolejny raz, zawsze przy Zulusie otwierała mi się jadaczka. Nie byłem z tego powodu szczęśliwy, ale to chyba miało związek z jego słowami. - Zastanawia mnie jaki to przewrotny los chciał sprawić, że zetknął nas dwóch. Wiesz, pomijam fakt, że obaj jesteśmy czarni i nie chcę sugerować jakiś wiesz... - wzdrygnąłem ramionami. - No, ten-teges, ale... nie wiem. K***a, co cię skłoniło, żebyś łaził z takim smutasem jak ja?

- Eh, jakby ci to powiedzieć... - spojrzałem na niego skonsternowaną miną. - Ej, nie, nie, nie...

- Zaraz, ale co nie?

- Nie, po prostu nie.

- Ale co? - uśmiechnąłem się pod nosem.

- Jajco, k***a! - odparł zirytowany Zulus, żeby chwilę potem przywdziać "złoty uśmiech" na twarz. - Nie jestem gejem!

- Świetnie, bo ja też nie.

- Cudownie. Fantastycznie... czy możemy już wrócić do poprzedniego tematu?

- Jaki poprzedni? Sam go zacząłeś. - skontrowałem.

- Że jak? - odparł Zulus z miną "CJK"*. - Spytałeś co mnie skłoniło, że się z tobą zadaję a ja szukałem odpowiednich słów, żeby to oddać, za to ty natychmiast wyskoczyłeś z zbyt daleko idącymi wnioskami! Tak więc daj mi skończyć... żebym ja to sobie przypomniał. Pierwszy raz spotkałem cię chyba w kwaterze głównej, właśnie wcielali cię w struktury, nawet nie z ulicy. Eh... jak to było? Dyrektor Silver na pewno nie wziął cię wprost z ulicy. W tych rejonach nie puszczamy łowców talentów. - tak mówili na zwiadowców. Czasami wyszukiwali bezdomnych do badań a czasami kogoś kto nadał by się do innej roboty. - Stałeś tak sobie samotny przy tej recepcji... nie żeby nie było czym oczu nacieszyć... co nie? - szturchnął mnie ramieniem.

- Daj spokój. - prychnąłem. - Nawet moje niewprawne oko rozpoznało, że władowała sobie w cycki z dziesięć kilo implantów.

- Ale no wiesz... Rakieta wystartowała nie? - uśmiechnął się Zulus.

- Pi***ol się.

- Gej. - sparował.

- Pozwól, że sparafrazuję... od****dol się, lojalnie ostrzegam. To, że nie gadam o tych sprawach nie znaczy, że jestem gejem. Miejże k***a litość dla swojej inteligencji.

- To co... przedwczesny zapłon? Silniki eksplodowały? - gdyby nie chciał uwalić oporządzenia w zalegającym błocie to pewnie tarzałby się ze śmiechu. A mnie naszła solidna ochota aby strzelić mu przez łeb.

- Widziałeś mnie i co? - pozwoliłem sobie wrócić do tematu. - Stanął ci, ale na mój widok cwaniaku?

- Nie, bo widzisz... - na chwilę przystanęliśmy. - Mam po prostu intuicję do ludzi. Coś w rodzaju szóstego zmysłu. Nazwij to bzdurą, ale u nas oprócz opinii jajcarza mam jeszcze jedną... potrafię zajrzeć w duszę danej osoby. Nie dosłownie, no, wiesz o co chodzi chyba. Tak jak widzisz dany kolor i wiesz, że ci się podoba choć w normalny sposób tego nie udowodnisz. A więc widzę cię stojącego i po prostu czuję wylewającą się z ciebie czarną karmę...

- Ku**a człowieku, jesteś pacyfistą? - pozwoliłem się wtrącić.

- Karma, dusza, aura, nazwij to cholera jak chcesz. I wiesz co nagle zaświeciło mi w umyśle?

- Umieram z ciekawości. - mruknąłem sarkastycznie.

- Wyciągnę cię z mroków nocy na światło dnia. - tym razem to ja spojrzałem na niego z miną "CJK". - Tadam! - Zulus rozprostował ręce jak do telemarka.

- Ja je**ę... człowieku, czy ty wiesz w ogóle o czym bredzisz? Czy może już zapomniałeś czym się zajmujemy? Pozwól, że ci przypomnę...

- Nie trzeba. - podniósł rękę Zulus. Nagle spoważniał. - Pogadamy o tym później jak znajdziemy czas. Wiem co mamy robić. Na górnych piętrach, w bloku za tobą, mamy jeden gang do rozwalenia. Paru ziomków postanowiło zabawić się na ostro i pograć fałszywymi kartami więc musimy, cytując klasyka: Ice cold these mo*******cks.

Spojrzałem na niego, potem na swoją broń. Sprawdziłem magazynek, odbezpieczyłem i ruszyłem bez słowa za Zulusem do środka.

* * *

Miałem dobre powody, żeby nie chcieć rozmawiać o swojej przeszłości. Tak jak ogromna część tego porąbanego społeczeństwa dążącego mimo rozwoju - a może to właśnie przez to? - do samozniszczenia. Mało pamiętam z młodych lat a to co się uchowało starczy do wywołania bólu... którego tak nie cierpię. Bród, smród, ubóstwo, krew, zezwierzęcenie, zagrożenie czyhające za każdym rogiem. Getto było niczym nieustające pole walki, nieskończony i zaostrzony kurs przetrwania, który ciskał w ciebie kolejne pociski licząc, że zobaczy jak wykrwawiasz się na śmierć. W tej sytuacji można było tylko uciekać albo walczyć. Przybrać maskę. Odrzucić część swojego człowieczeństwa tylko po to aby móc dotrwać do przyszłości aż ten koszmar się skończył. Trenowałem. Sam a jak trzeba było to doświadczenie zbierało się od paru chłystków, którzy wracali do swoich nic nie wartych żyć z obitymi mordami (albo nie wracali w ogóle). Zamknąłem się w zimnej, stalowej skorupie dla własnego dobra nie przejmując się właściwie niczym krocząc po ścieżce, której nawet nie wytyczyłem. Zaryzykowałem z półświatkiem. To była właściwie jedyna opcja dla kogoś takiego jak ja czyli biedaka bez wykształcenia. W tym świecie potrzebna była siła mięśni a nie słów a posiadania tychże atrybutów nie można mi było odmówić.

Pierwszy raz wyszedłem poza getto w wieku 18 lat. Standardowe robótki typu obij komuś mordę, okradnij, porwij, zadźgaj, przetransportuj, wymuś haracz... tak naprawdę płotki w świecie bandytów harowali tak jak inni szarzy mieszkańcy tylko w innych okolicznościach i z większym zakresem niebezpieczeństw.

W jednym punkcie Zulus się mylił. Silver, dyrektor Armatech Security Company, ściągnął mnie wprost z ulicy najpierw jednak wysyłając na roczny kurs przystosowawczy. Taka podstawowa wiedza, którą bachory kują w szkole, wystarczająco aby sprawnie czytać i pisać. Cholera, z dwoma miniaturowymi implantami eksperymentalnie umieszczonymi w mojej głowie pochłanianie wiedzy było niczym spacer po parku. Potem intensywnie trenowałem i czując, że elektroniczne procesory w mózgu mi się nie przydadzą kazałem je usunąć. Sprzeciwów nie było.

Rozmowa kwalifikacyjna z dyrektorem zamknęła się w dwóch zdaniach. "Czy chcesz dla mnie pracować?" oraz "Tak". Nie obchodziło mnie co mi oferują, czym tak naprawdę zajmuje się ta firma, co przyjdzie mi robić ani jaka przyszłość mnie czeka... po prostu, instynktownie, tak szybko jak pojawiła się okazja do wbicia pala pod fundament stabilności chwyciłem okazję. Nawet nie byłem pewny tego. W tamtej chwili zrobiłem pierwsze co podpowiedział mi wewnętrzny głos, zazwyczaj milczący przez długie miesiące.

* * *

- To chyba tutaj... - szepnął Zulus ustawiając się po prawej stronie drzwi. - Gotowy?

Kiwnąłem głową. Broń naładowana, mundur bojowy aktywny, skaner załączony...

- Co do... - syknąłem spoglądać na pomieszczenie za ścianą. Nie wykrywałem żadnych sygnałów cieplnych.

- Co się dzieje? - dostrzegłem u niego oznaki zaniepokojenia. Po chwili się zorientował sam aktywując skaner. - Nie ma ich... k***a... nie ma...

Już miałem spytać "to w takim razie gdzie?" gdy zza drzwi dobiegł nas odgłos dzwoniącego telefonu. Ostatnie co pamiętam to rozszerzające się z przerażenia oczy Zulusa i urwany krzyk:

- KUR...!!! - a potem fala światłości, niewyobrażalnego huku i bólu spadła na moje ciało i duszę.

* * *

Mało pamiętam z tego co działo się potem w szpitalu. Ludzie z Armatechu próbowali dociec co się stało i kto dział ciała co nieomal kosztowało życie dwóch jego pracowników a przy okazji dopowiedzieli mi co działo się chwilę po wybuchu. Miałem szczęście. Podmuch powietrza wyrzucił mnie jak z procy przez okno i posłał w podróż siedem pięter w dół, wprost na jakąś amatorską szklarnię. Rozległe i wielokrotne złamania chyba każdej możliwej kości, krwawienie wewnętrzne... gdyby nie wdzianko, które nosiłem byłbym trupem. Jednak bez pewnych zmian się nie obyło. W całości amputowali mi lewe ramię dając za to egzoszkielet oraz przeprowadzili operację na gałkach ocznych dodając kolejne implanty do kolekcji.

Dopiero w kilka miesięcy po wybudzeniu spytałem o Zulusa. Żył, ale nie wiadomo czy kiedykolwiek wyjdzie ze śpiączki. Nawet wobec obecnego poziomu technologii obrażenia były po prostu zbyt krytyczne. Główna siła wybuchu poszła w jego kierunku, trafił na ścianę a nie okno i podobno wyleciał z takim impetem, że wbił się w blok naprzeciwko.

Kończąc rehabilitację pół roku później odwiedziłem go jedyny raz. Kątem oka zerknąłem na wrak człowieka, którego teraz chcieli dopakować mechanicznym tałatajstwem i przywrócić do życia jak Frankenstaina. Zrobiłem to raz. Przez resztę piętnastominutowego pobytu wpatrywałem się w zwariowany świat za oknem czując pogłębiającą się pustkę a jednocześnie narastający chaos w głowie.

Zadawałem sobie jedno pytanie.

Czy Zulus był w stanie wskazać mi drogę? Teraz żyłem na świecie bez przewodnika.

I szczerze nie miałem, k***a, bladego pojęcia co zamierzam robić dalej.

*) Zawód: Najemnik zatrudniający się w Armatech Security Company - organizacja ochroniarska/paramilitarna, która za określoną cenę nie tylko strzeże sekretów, ale może spróbować wykraść cudze, pozbyć się konkurencji, kogoś nastraszyć... wszelka działalność pokroju najemników albo zwykłej mafii itd. Wszystko to poza światłem kamer.

*) Zarys fizyczno/umysłowy postaci: Matt polega głównie na sile swoich mięśni a nie mózgu. Tego drugiego używa zazwyczaj przy fazie planowania albo obmyślania strategii. Nie ma zadatków na hakera, inżyniera ani medyka. Jest po prostu żołnierzem, gościem od brudnej roboty, który potrafi kogoś zatłuc na śmierć albo zwyczajnie wpakować kulkę w łeb. Cechuje go siła oraz wytrzymałość, szczególnie jeżeli wziąć pod uwagę egzoszkielet lewej ręki wykonany z metalu. Od strony logistycznej ma zabezpieczenie od swojej firmy.

*) Mocne strony:

+ implanty - uderzenie metalowej ręki można odczuć a usprawniony zmysł wzroku pomaga dojrzeć pewne szczegóły z daleka i posiadać inne bajery (jak się zgodzisz to chciałbym termo- i noktowizję; widzenie przez ściany sobie daruję ;], ale jeżeli uznałbyś, że by to przeszło to czemu nie...)

+ bardzo dobra znajomość broni palnej - potrafi zabić z większości rzeczy, które mają lufę i spust

+ taktyk

+ walka wręcz - bez broni nie da tanio sprzedać swej skóry

*) Słabe strony:

- uzależnienie od prochów; bez prochów psychika zaczyna być niestabilna

- charyzma, perswazja itd. - chyba, że nastraszyć kogoś bronią, nie bawi się w słowne przekonywanie do swojej racji

- brak finezji (szukałem odpowiedniej nazwy) - Matt nie zna się na elektronice, hakerstwie, jakiś nowych wynalazkach, ma problemy z wchłanianiem porcji skomplikowanej wiedzy (ni cholery wytłumaczysz mu jak działa reaktor kwantowy albo coś w tym guście ;])

*) Ekwipunek: (czyli po prostu co nosi przy sobie, bo resztę - w założeniu - załatwia mu indywidualnie firma)

- podręczny pistolet maszynowy (łatwy do schowania za pazuchą) + trzy magazynki po 50 pocisków

- kamizelka bojowa (w założeniach po prostu wzmocniona wersja kuloodpornej)

- kastet

- prochy (ilość na tydzień, potem trzeba odnawiać zapasy)

- dokumenty

- zestaw czarnych ubrań typowej klasy średniej

*CJK - co jest k**** (odpowiednik 'WTF')

**z tym 'mundurem' to chodzi mi o coś takiego co ma Jensen na sobie w trailerach

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1) Implanty oczu- ok może być termo i noktowizja, ale raczej twoja postać nie ma dostępu do takiej bazy danych jak Jaden z HR więc odpada :P

2) Walka wręcz- tanio swojej skóry nie sprzeda :P To tylko takie napomknięcie...

3) Niestabilność umysłowa raczej podpada pod uzależnienie od prochów.... więc prosiłbym o jeszcze jedną słabą stronę :) No chyba że mnie jakoś przekonasz :P

4) Historia fajna :):ok:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, takie rzeczy jak mózg serce i kręgosłup muszą zostać człowiecze reszta zależy od was :P A androidem nie będziecie grać, gdyż technologia nie jest AŻ tak daleko posunięta żeby androidy były kropka w kropkę jak ludzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1) Implanty oczu- ok może być termo i noktowizja, ale raczej twoja postać nie ma dostępu do takiej bazy danych jak Jaden z HR więc odpada :P
Przyjął, wolałem spytać. Zawsze też mogę liczyć na jakieś upgrady w przyszłości o ile sesja dożyje momentu pierwszego rozdzielenia doświadczenia :) A właśnie nt. niego... w storytellingu zamierzasz to jakoś określić czy zdasz się na zdrowy rozsądek wesołej kompanii graczy? Simple curiosity.

2) Walka wręcz- tanio swojej skóry nie sprzeda :P To tylko takie napomknięcie...
Dawaj na ring, zaraz cię zniszczę!

3) Niestabilność umysłowa raczej podpada pod uzależnienie od prochów.... więc prosiłbym o jeszcze jedną słabą stronę :) No chyba że mnie jakoś przekonasz :P
Nah. Znalazłem jeszcze inną słabość, która objawia się w niezbyt imponującej inteligencji ;) Tzn. Matt nie jest głupi, ale kariery inżyniera bądź mechanika bym mu nie wróżył ;]

4) Historia fajna :):ok:
... dałem przy okazji kilka furtek fabularnych ;] Co z nimi zrobisz to już twoja sprawa :)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyjął, wolałem spytać. Zawsze też mogę liczyć na jakieś upgrady w przyszłości o ile sesja dożyje momentu pierwszego rozdzielenia doświadczenia :) A właśnie nt. niego... w storytellingu zamierzasz to jakoś określić czy zdasz się na zdrowy rozsądek wesołej kompanii graczy? Simple curiosity.

Tzn. niektóre wątki fabularne umożliwią wam ulepszenie waszych mocnych stron czy też zmianę waszego ciała w jakiś sposób :) Mam nadzieję że takie wyjście Wam odpowiada.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nanoimplanty istnieją ale są one wykorzystywane przy np. szpiegowaniu lub mogą mieć w sobie różne antyciała zwalczające infekcje. Napisz do czego chcesz je dokładnie wykorzystać to Ci odpowiem czy OK. Cena implantów jest oczywiście proporcjonalna do materiałów użytych przy produkcji tego no i solidności wykonania. Są powszechne, albo w niższych warstwach (chodzi o to że ludzie z ulicy zabijają i wyrywają innym implanty kończyn a potem sprzedają je na czarnym rynku), albo dla różnych jednostek policji lub podobnych grup. Często inżynierowie robią też implanty dla siebie/znajomków. Średniej/niskiej jakości nowy implant jest powiedzmy jak w naszych czasach średniej klasy samochód.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oto moja karta postaci:

* Imię: Leonardo McHack

* Wiek: 23 lata

* Wygląd: Długie białe włosy sięgające do ramion. Leonardo ma 170 cm i waży 69 kg, jest to słabo umięśniony Amerykanin. Oczy koloru czerwonego, gdyż zamiast naturalnych gałek, posiada dwa wszczepione implanty. Na policzkach znajdują się stare blizny, zarostu brak.

Jego naturalne dłonie [ 2 cm za nadgarstek ] zastępują wszczepione zmodyfikowane implanty z lekkiego stopu materiału, zapewniające możliwość szybkiego operowania.

* Charakter: Leonardo to opanowana i inteligenta osoba. Połączenie stalowychnerwów i anielskiej cierpliwości. Pomimo świata w którym żyje, udało mu się zachować zdrowy rozum. Nie sprzedał swoich umiejętności wielkim korporacją i dlatego codziennie żyje w wiecznym strachu, dlatego każdy jego dzień jest idealnie zaplanowany, brak w nim miejsca na

jakiekolwiek pomyłki czy opóźnienia. Pomimo tego Leonardo jest wrażliwym, zdecydowanym facetem. Niestety nawet w jego umyśle powstały drobne skazy odciśnięte przez zło świata. Przez nie właśnie nienawidzi swoich oprawców i nie ma dla nich jakiejkolwiek litości, masakruje ciała swoich ofiar w przerażający sposób.

* Historia: Wszystko zaczęło się 13 lat temu, w biały zwykły dzień. Dom Leonarda znajdował się wówczas w pewnej osadzie ludzkiej na północy kraju, gdzie mieszkał jedynie ze swoimi starszymi braćmi, ponieważ jego matka i ojciec zostali zabici za stracenie ładunku świeżo odkrytego narkotyku, który pozwoliłby na częściową monopolizację tego sektora rynku.

Leonardo nie uczęszczał do żadnej szkoły, wychowywał się pod bacznym okiem swoich braci Alexa i Johna. Uczył się tylko tego co przydatne w tym okrutnym świecie czyli, otwieranie zamków, inżynieria, mechanika i hakerstwo. Hakerstwo szło młodemu uczniowi bardzo dobrze, już w wieku 16 lat łamał zabezpieczenia liczących się na rynku korporacji.

I tak beztrosko mijało życie, gdyby nie kolejna tragedia w 17 urodziny chłopca. Wspomniani wcześniej bracia zostali porwani przez wpływowego dilera implantami. Mieli oni pod przymusem " napisać " sterowniki do nowego typu implantów, który był odpowiedzialny za przekaz informacji docierających do rdzenia jądra. Niestety zamiast tego ich sterownik działa we

wszystkich implantach, oprócz implantów dłoni; wywoływał w ich przekaźnikach przeciążenia przez co ogromna partia sprzętu została zniszczona. Owy diler chciał ich zabić, ale tutaj wkroczył Leonardo. Po dość długich negocjacjach z dilerem napisał nowe, działające sterowniki, lecz jemu to nie wystarczyło. Postanowił, że odbierze mi najcenniejsze narzędzie pracy jakie posiadam, czyli dłonie. Była to niewielka cena za życie i tak wraz z braćmi wróciliśmy do domu. Tutaj właśnie prezent, który miałem otrzymać na 17 urodziny bardzo się przydał. Były to przerobione implanty dłoni. Cechowały je duże możliwości manualne, lekkość i wytrzymałość stopu. W tym właśnie celu udaliśmy się do znajomego lekarza, który wszczepił mi te " nabytki ". Tak po 5 tygodniach ćwiczeń i leczenia odzyskałem całkowitą sprawności. Przez kolejne 5 lat razem z braćmi okradaliśmy konta bogatych dilerów, niszczyliśmy ich laboratoria, zmienialiśmy składy nowych chemikaliów po to tylko by zmienić świat. Nasze trudy poszły na marne, gdyż podczas jednej z akcji moi bracia zostali zabici przez wybuch nieznanych chemikaliów, ja sam straciłem wzrok. Zostałem uratowany przez służby medyczne, gdzie w klinice zajął się mną wcześniej wymieniony znajomy lekarz. Po miesięcznej śpiączce i walce o moje oczy usłyszałem, że jedynie wszczepienie implantów przywróci mi wzrok. Zgodziłem się, gdyż to mogło uratować moją karierę hakera. Po ciężkich operacjach wróciłem do zdrowia i ustanowiłem 2 główne cele. Pierwszym z nich było dalsze kształcenie się w hakerstwie, mechanice, inżynierii i otwieraniu zamków. Drugim celem była zemsta na takich ludziach jak ten diler, którzy niszczą ludzi pustymi obietnicami bez pokrycia.

* Zawód: Haker--> domowy samouk, który jest mistrzem w swoim fachu.

* Zarys fizyczno/umysłowy postaci: --> Leonardo polega głownie na swojej inteligencji, gdyż fizycznie nie jest zbytnio rozwinięty. Podczas konfrontacji wybiera perswazję zamiast bezmyślnej walki. Nie potrafi walczyć niczym oprócz zwykłego pistoletu, którego używa jedynie w ostateczności. Jest to świetny spec od wszelakich zajęć wymagających użycia głowy.

* Mocne strony:

+ implanty --> dzięki swoim implantom dłoni sprawniej i szybciej kombinuje, dzięki implantom oczu robi to z niezwykłą precyzją.

+ dyplomata

+ złota rączka -- > ogromne zdolności w hakerstwie, mechanice, inżynierii i otwieraniu zamków.

* Słabe strony:

- Papierowy żołnierz --> nie potrafi posługiwać się niczym, oprócz zwykłego pistoletu.

- Słabe mięśnie --> nie podniesie słonia, nie przesunie głazu, czyli nosi tylko tyle ile musi.

* Ekwipunek:

- pistolet [ 12 naboi magazynek ] + 3 magazynki zapasu

- podręczny zestaw hakera

- podręczny zestaw narzędzi

- czarne ubranie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Imię ? Eddy Patterson

Wiek ? 30 lat

Wygląd ? Długie, sięgające łopatek złote włosy. Mierzy 175 cm i waży 65 kg. Średnio umięśniony ? nie dbał szczególnie o figurę lecz nie zaniedbywał się. Amerykanin. Przenikliwe, piwne oczy i mała bródka. Twarz szpeciła mu szrama od brwi przez nos do lewego policzka, teraz już lekko wypłowiała.

Charakter ? Eddy z natury jest człowiekiem spokojnym, lecz jeśli się go wkurzy to nie ma przebacz. Wtedy dostaje ataku furii i niszczy wszystko na swojej drodze łącznie z ludźmi. Jest dociekliwy i przebiegły. Ma wrodzoną intuicję.

Historia ?

Był wychowywany na buntownika, jego rodzina nigdy nie popierała systemu i starała mu się przeciwstawić. Mazał po murach i razem ze swoimi koleżkami robił zamieszania w knajpach. Nigdy go nie złapali. Był z tego dumny.

***

Eddy stał na płaskim dachu trzydziestopiętrowego wieżowca podziwiając metropolię. Miał wtedy 18 lat i spore kłopoty. Jednak wcale się tym nie przejmował. Uciekł im raz to ucieknie i drugi ? taką wyznawał zasadę. Jednak dziś miało się coś stać, tylko nie wiedział co. Usłyszał, jak ktoś zmierza w jego kierunku. W następnej chwili coś złapało go za szyję i zaczęło dusić. Potem poczuł ból przeszywający twarz od brwi przez nos do lewego policzka. Próbował się uwolnić i udało się. Zobaczył, że oprawcą jest jego kolega. Już wcześniej podejrzewał go, że może być zdrajcą. Ten tępy c**j zrobi wszystko za pieniądze, nawet wyprze się swoich poglądów i odepchnie przyjaciół, ale to był jego wybór. Eddy tylko czekał na to, żeby się ujawnił. Napastnik skoczył na niego. Długo walczyli ze sobą tarzając się po dachu. W końcu oprawca trochę się zmęczył i Eddy to wykorzystał. Przerzucił go przez siebie i chwilę potem patrzył jak niedoszły zabójca leci w dół z wieżowca. Potem ujrzał tylko czerwoną plamę na chodniku. O dziwo nikt nie przechadzał się dziś w tej okolicy.

***

Lecz pewnego dnia do jego domu wpadła grupa policjantów. Je*ani sadyści zabili całą jego rodzinę by ,,nauczyć?? go żeby już nigdy Nie robił takich rzeczy. Kazali patrzeć jak ich zabijają a na koniec połamali mu nogi. Przez 2 lata żył w biedzie, wszystko wydawał na alkohol i sporadycznie narkotyki. W wieku 22 lat postanowił zrobić coś ze swym marnym żywotem. Zaczął szukać jakiegoś talentu, aż w końcu został zaciągnięty do firmy detektywistycznej prowadzonej przez starego przyjaciela. Przeszedł kursy z naprawdę dobrym wynikiem. Zarobił na implanty nóg i po kilku latach został współpracownikiem swego przyjaciela.

Zawód ? Prywatny detektyw

Zarys fizyczno/umysłowy ? Eddy może nie jest najsilniejszy, ale z racji tego że jest detektywem musi mieć bardzo dobrą kondycję, a poza tym implanty nóg pozwalają mu na szybki bieg. Nie posiada wielkiej wiedzy, ale jest bardzo bystry i szybko się uczy. Zna oczywiście podstawowe rzeczy, które musi znać detektyw czyli pierwsza pomoc i znajomość różnych substancji.

Mocne strony ?

*Implanty nóg ? Pozwalają na bardzo szybkie bieganie.

*Dedukowanie - Eddy jako detektyw potrafi zgrabnie połączyć fakty w jedną całość i przewidzieć pewne sytuacje.

*Otwieranie zamków ? Za młodu Eddy był zbirem, coś mu jeszcze z tego pozostało.

Słabe strony ?

*Alkoholizm ? Już w młodości nabawił się tego nałogu. Trudno racjonalnie myśleć, gdy obraz się rozmywa... Gdy w jego organizmie dłużej nie gości alkohol staje się agresywny i roztrzęsiony.

*Słaba znajomość komputerów- Eddy raczej skupiał się na rozrabianiu niż obsłudze komputera, z resztą prawie nigdy nie było go na niego stać.

Ekwipunek ?

*Pistolet 8mm

*3 magazynki do pistoletu

*Czarne ubranie

*Brązowy płaszcz

*Notatnik i długopis

*Wytrychy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm hmm.. są jeszcze miejsca? Bo Cyberpunk (2020) to mój pierwszy system w życiu i bardzo lubię ten klimat. Jeśli jeszcze sesja będzie jak Sin City to już w ogóle zrobię wszystko żeby się dostać =)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra to zapraszamy, a fanem Sin City jestem więc pewnie jakieś elementy Miasta Grzechu będą ;) Czekam na kartę. Ale mechanika nie koniecznie jak z Cyberpunk 2020 tylko opisowa rozumiesz, nie preferuje kostek itd. na forach. (Przynajmniej jako MG)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam że tak dużo czasu mi zajęło napisanie karty. Właściwie jeden dzień pisałem, resztę czasu obijałem się lub ubolewałem nad brakiem weny na naskrobanie coś lepszego. Poganiany przez Marcina Zew Cthulhu zamieszczam swoje wymiociny wypociny

Imię: Mark Crane

Wiek: 24

Wygląd: Przeciętnego wzrostu facet, szczupły, ale nie chudy. Ma, kruczoczarne włos, opadające na jego oczy o stalowej barwie. Zazwyczaj chodzi zakapturzony lub skórzanej kurtce. Na jego twarzy gości kilkudniowy zarost.

Charakterek:

Zazwyczaj pokojowo nastawiony do świata, lecz gdy ktoś mu przywali, odrzuca ideę ?Make love, not war? i oddaje. Albo ucieka. Tak już to bywa, że trzeba komuś połamać kości, by swoje zachować w całości. Mark wie o tym i chociaż nie jest brutalem, czy psycholem musi czasami używać przemocy, mimo iż stara się tego unikać. Jest indywidualistą, dzisiejsze społeczeństwo kontrolowane przez mass-media uważa za nic nie warte. Ma dość cyber-entuzjastów i świrów, którzy dają sobie odrąbać kończyny, tylko po to by zamontować sobie hiper-super-duper stalowe kończyny. Bez nich byliby zwykłymi cieniasami. Crane często działa pochopnie i pod wpływem chwili, brawurowe akcje to jego specjalność, co nie oznacza, że pcha się pod lufę czołgu czy karabin maszynowy, lecz po prostu lubi adrenalinę ?trochę? bardziej. Jako ofiara systemu, (wyrzucony z pracy, nic nie warte wykształcenie, itp) nabrał do wszelkich instytucji niechęci. Ma też niewyparzony język lecz jak sam mówi ?Kto zasługuje na mój szacunek, ma go.? Nigdy nie zostawi kumpla w potrzebie, nawet gdyby przez to miał się wpakować w niezłe g*wno. Ma ?kłopoty? w całym mieście, począwszy na policji a kończąc u dilerów dragów oraz firmach zajmujących się mechaniką i protetyką, ale też ma sporo znajomości.

Historia

Wychował się w przeciętnej amerykańskiej rodzinie. Ot, zwyczajne dzieciństwo na obrzeżach Trenton. Jego lata młodzieńcze przypadły akurat na wyjątkowo wzmożony rozwój techniki i nauki. Chociaż sam nie interesował się tym zbytnio, ojciec próbował zarazić go nutką majsterkowicza. Cała jego rodzina chłonęła wszelkie informacje dotyczące rozwoju technologicznego, a on sam pod wpływem sugestii ojca podjął naukę w szkole robotyki i mechaniki. Po ukończeniu edukacji ze znośnymi stopniami otworzył ze swym kumplem mały serwis. Pracował tak kilka miesięcy, aż nadarzyła się okazja pójścia w wielki świat ? otworzono nową filię firmy Heavy Robots w Nowym Jorku. Nie namyślając się wiele przeniósł się ze swym kumplem do Wielkiego Jabłka.

Praca w HR nie należała do najłatwiejszych. 12 godzin dziennie składania robotów różnej maści, maczanie się w smarze i plątanie w kablach za psie pieniądze przyniosły jednak Markowi sporo doświadczenia. Nie był jakimś wyjątkowo uzdolnionym inżynierem, ale jednak powoli piął się w szczeblach kariery zawodowej w górę. Aż do pamiętnego dnia, w którym szef firmy, Steve Kaminsky ogłosił, iż wszyscy pracownicy działu montażu zostają zwolnieni. Dlaczego? Gdyż kupno wyspecjalizowanych robotów na miejsce robotników w ciągu 40 miesięcy przyniesie 4% zysku. ?Poznajcie cuda kapitalizmu?. Inne firmy nie chciały go przyjąć, bo nie miał teczki makulatury potwierdzającej jego umiejętności, specjalizacje, zdrowie psychiczne i inne duperele, które w czasie gdy podejmował prace w HR były zupełnie niepotrzebne. Uzyskać też ich nie mógł, gdyż nadawała je firma, a na szkolenie nie było go stać. Tak więc spędzał dnie upijając się w barze, a mieszkał tymczasowo u swojego kumpla. Zaczął się parać handlem narkotykami, rozprowadzał amfetaminę i heroinę przez kilka tygodni. Poznawał ?uroki? przestępczego życia, ale uważał rozprowadzanie dragów za tymczasowe zajęcie. Jednak gdy komuś nie spodobało się że zamierza zrezygnować z dilowaniai, został wydany na niego wyrok śmierci w gangu. Po raz kolejny wylądował bez pieniędzy na bruku ukrywając się przed gangsterami. Uratowało go spotkanie z dawnym kolegą z pracy, który także został zwolniony z Heavy Robots. Okazało się, że należy do półlegalnej organizacji protestującej przeciwko postępowi robotyki i protetyki. Powoli zaczął wprowadzać Marka w jej struktury, ręczył za niego.

* * *

Budynek serwisu Boba wznosił się przed trójką zamaskowanych osób. Każdy wiedział, że Bob podrasuje twoją protezę za pieniądze, w niezbyt legalny sposób. W każdym razie, jeśli pozwolisz sobie grzebać w implantach roboty zamienią twój złom w niezłe narzędzie. Och, no i jeszcze pan Bob Rednoy współpracuje z gangiem porywaczy. Każdy wie, że wszelkie zniknięcia bezdomnych w okolicy to jego sprawka. Mało kto z nich wraca, a ci którym się poszczęściło są straszliwie okaleczeni. Dziś jest niedziela, dlatego zakładu pilnuje tylko jeden ochroniarz. Ukryci w zaułku, członkowie Fighters of Humanity, porozumiewali się ze sobą szeptem. Po kilku sekundach niezauważalnie opuścili boczną uliczkę i się rozdzielili.

Już się zaczęło. Czuję to. Adrenalina wpłynęła do mych żył, serce bije szybciej, zwiększa się ciśnienie krwi, źrenice rozszerzają się. Czuję ten ucisk w brzuchu, zaraz wszystko się zacznie.

-Hej, przystojniaku, co tak tutaj sterczysz? Może byś chciał się zabawić? ? ponętna kobieta zaczepiła strażnika

-Yyeey?.. yyy? no nie wiem? - odpowiedział zaskoczony stróż ? widać po nim, że dla niego IQ to tylko dwie literki.

-Nooo choodź, nie będziesz chyba tak tu stał całą noc ? flirciarsko powiedziała dziewczyna

-Nie, nie mogę, mam prace ? wycedził powoli tępak.

Niech już się ten gnój ruszy! Tylko 10 metrów, tylko 10!

-Oooj, naprawdę mnie zasmuciłeś kotku

Kotku.. dobre sobie, bardziej by pasowało ty tępa kupo złomu. Te implanty robią z ludzi idiotów. No rusz tą dupę!

-No nie ładnie tak smucić dziewczynki? - powiedziała zalotnym tonem kokieterka ? nie uczyła cię mamusia tego?

-Yyy, no okej, ale tylko na chwile. Jak szef się dowie to mnie zabije ? odrzekł na pół ludzki bydlak

Idzie! Nareszcie. Jeszcze chwila.

Już!

Rozległy się dwa ciche strzały, niemal równocześnie, gdy strażnik stanął pomiędzy dwoma uliczkami. Zatrząsł się, wrzasnął i padł na ziemię.

Dobra nasza! Mamy go!

Dwie zamaskowane postaci podbiegły do stróża. Wzięły go pod ręce i z niemałym wysiłkiem zaniosły w boczny zaułek. Jeden z nich rozładował jego broń i schował ją pod worki ze śmieciami, drugi wyjął dwie strzałki z jego szyi. Na koniec kobieta włożyła mu do ręki jakąś pustą butelkę po tanim winie.

-Już myślałem że nie trafię ? powiedziała z jedna z postaci

-Dlatego ty byłeś ukryty kilkanaście metrów od niego, a ja 60. Cieniasie

Dwa pociski, jeden z silnym ładunkiem EMP, spowodował chwilowe zaburzenie pracy elektroniki w ciele stróża, co pozwoliło na wniknięcie silnego środka nasennego z drugiego naboju. Bez uprzedniego porażenia impulsem elektromagnetycznym nanoboty w organizmie zbira zlikwidowałyby w mgnieniu oka truciznę, a sam oponent zostałby w kilka sekund przedziurawiony serią z karabinu. Na szczęście ochroniarza czeka teraz długi sen i krótkotrwała amnezja ? dokładnie tyle by wykonać zadanie i ulotnić się z okolicy.

-Okej, na razie dobrze, ja z Sue idę do środka, a Ty zajmij się graffiti ? rozporządził ciemnowłosy człowiek ? jazda!

* * *

Następnego dnia wszędzie wokół warsztatu Boba stała policja. Każdy wie, że wszyscy gliniarze w okolicy są skorumpowani, inaczej dawno by rozprawili się z nielegalnym zakładem. Włamanie, niszczenie mienia, a tak na licencjonowanego ochroniarza, wandalizm ? czyli tak jak zwykle akcja się udała. Wyjątkowo łatwo. Nie mają policji na karku, nie muszą się ukrywać, ba nawet rozmawiali z policjantem wypytując go o zajście.

?Grupa uzbrojonych ludzi ogłuszyła ochroniarza, po czym włamała się do warsztatu. Zniszczono znaczną część sprzętów i wyposażenia, wybito szyby, wszędzie dookoła namalowano graffiti, ze względu na treść nie cytuję w protokole? ? tak brzmią oględziny sprawy na jakimś świstku. Dwóch mężczyzn widząc zbiegowisko zaśmiało się głośno. Tak to była ich robota.

Zawód: Były pracownik Heavy Robots zajmującą się produkcją robotów, przez krótki okres czasu (jednak wystarczająco długi by powkurzać wiele osób) diler narkotykowy, obecnie członek organizacji Fighters of Humanity, którzy zajmują się propagandą oraz sabotażem miejsc gdzie uciska się pracowników oraz miejscach produkcji robotów i protez. Mimo wszystko organizacja, chociaż jedna z wielu, nie jest typową bojówką, unika konfrontacji z policją i dba o dobrą opinię. Jej członkowie parają się z różnymi zajęciami ? od rozklejania plakatów i naklejek z propagandowymi hasłami (Stay human!) przez malowanie grafitti na murach instytucji publicznych, po sabotowanie produkcji i niszczenie sprzętów w firmach które wyzyskują pracowników, lub produkują roboty i protezy. Protestują przeciwko upadkowi społeczeństwa i coraz większym zcybernytozowaniem człowieka.

Zarys fizyczno/umysłowy postaci: zręczny, zwinny, w każdym razie na tyle, na ile wymagała robota mechanika oraz konstruktora robotów, szybki ? w szczególności gdy goni go policja. Czy przystojny, to już zależy od gustu oceniającej (oceniającego ;) ).

Mocne strony:

-Serwisant & Dewastator ? umie naprawić większość usterek u robotów oraz przy protezach, ale wie też jak je spowodować. Po prostu zna się na robotyce.

-Uciekinier ? częste uciekanie przed policją wyrobiły w nim instynkt uciekiniera ? wie gdzie się schować, jak zmylić ewentualny pościg, nie dać się rozpoznać, ma kilka ?nor? w których może się ukrywać

Słabe strony: ?

Wolny Człowiek - Mark darzy otwartą niechęcią wszystkich ludzi z implantami i funkcjonariuszy prawa, oraz każdego zwolennika cyber-reżimu, co może utrudniać kontakty z ludźmi tego pokroju

Ekwipunek:

-Scyzoryk, wielofunkcyjny, z dwoma ostrzami, pęsetą, nożyczkami, dwoma śrubokrętami, obcęgami z przecinakiem do drutu i z innymi bajerami, wszystko poręczne i przydatne, nie musi tachać ze sobą ekwipunku potrzebnego do majsterkowania, a dłuższy nóż może służyć do obrony wystarczająco groźny by zranić oprycha, dostatecznie mały by nie był klasyfikowany jako broń.

-Latarka

-Portfel z pieniędzmi (100$) i fałszywymi dokumentami (obecnie na Alana Stone?a)

Poza tym nie nosi nic co by mogło wzbudzić podejrzenia policji w razie złapania. W kilku kryjówkach ma poukrywane narzędzia i ubrania do zamaskowania się, część sprzętów dostaje od FoH na wyposażenie do akcji.

Zaznaczam, że moja postać zna się na mechanice, nie na programowaniu, więc jedynie poprzecina kabelki, ale nie przeprogramuje robota, to tyle mojego komentarza. Teraz tylko brać się za kartę RB :>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra to czekamy na kartę P_aul'a przyznam się że tej na górze nie przeczytam dzisiaj bo jestem chory i idę spać ale jutro na pewno ;) No a żeby nie było że piszę głupoty to mówię od razu że każdy będzie zaczynał osobno lub w 2 osobowych grupach ale to tylko na początku i wtedy piszecie pod spoilerami, chyba każdy wie jak to będzie wyglądać.

No a po jakimś czasie się spotkacie, albo i nie....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm, mogłeś dać znać, że zaczynamy (zresztą widzę, że P_aul jeszcze swojej karty nie wpakował chyba, że zrezygnował, bo nie wiem ;P), niemniej miło wreszcie zanurzyć się w brudny i brutalny świat, ale mam kilka uwag... Co do stylu pisarskiego nie każdy urodził się Słowackim (który pisał arcydzieła, bo wielkim poetą był ;]), ale czasami kuleje interpunkcja i składnia. Powtórzenia to jedno, ale w zdaniu

"Druga rzecz którą musisz zrobić to wykasować wszystkie pliki znajdujące się w głównym komputerze"

nie ma jasnego wskazania gdzie mam komputer szukać, dopiero ostatni fragment sugeruje, że może w tym samym miejscu

co kropnięcie grubej ryby

. Ostatnia sprawa to zwiad, który miałem - a właściwie moja postać - wykonać a tak naprawdę

nic nie wiem poza tym, że stoję sobie przy budynku, do którego wszedł cel

. Nie wiem:

- jaka jest liczebność, rozstawienie i uzbrojenie strażników

- jak wygląda budynek, czy widać gdzieś możliwości bocznego wejścia (bo wiadomym jest, że nie będę się strzelał z kompanią uzbrojonych ludzi)

- jaki mam sprzęt, bo nie bez powodu zwróciłem uwagę na to, że firma stara się załatwiać albo udostępniać wyposażenie w zależności do akcji, bo chyba wiadomym jest, że jeśli sprawa ma być wykonana czysto (żeby w sekundy nie zwaliła się na mnie cała miejska policja) to wezmę ze sobą tłumiki, nawet do pistoletu maszynowego a nie działko Gaussa

Ode mnie tyle. Za odpis mogę się wziąć jeśli otrzymam odpowiedzi na przedstawione wyżej pytania :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Jajks>..... Zapomniałem na śmierć parę rzeczy napisać z tego mogło wyniknąć parę....hhmmmm.... niedomówień. :)

No dobra to jak coś to do BS, Artiusa i sarmata tylko:

Miałem to napisać w odpisie ale zapomniałem.

BS:Twoja firma dowiedziała się że budynek firmy jest połączony z laboratorium, i tam najpewniej masz szukać komputera. Masz ze sobą tylko pistolet z tłumikiem, Desert Eagle i jakiś nóż. Poza tym 2x linę jakbyś miał się wydostać szybko z budynku.

Wszyscy: Na zewnątrz nie ma zbyt wielu strażników około 5 przy głównym wejściu, a tak to 10 rozstawionych po różnych stronach budynku. Patrolują teren. Uzbrojeni w kamizelki kuloodporne, Pałki ogłuszające (Pod napięciem, paraliżujące)

Drugie wejście jest. Teren patrolują strażnicy, ale nie stoją przy nim.

P_aul na razie zrezygnował ale nie wykluczone że jeszcze dojdzie, ale to już nie ode mnie zależy. Byłem troszkę chory jak to pisałem i nie myślałem zbyt racjonalnie :P Teraz będzie lepiej, nie martwcie się ^^

Nie wiem czy zauważyłeś ale jak coś to zaczynasz w drużynie z Artiusem, więc jak chcesz z nim pogadać to piszesz:

Do Leonardo(czy coś w tym stylu):

Tutaj rozmowa.

no i na odwrót tak samo. :)

Dobra to chyba tyle ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za rozwianie mych wątpliwości oraz lojalnie uprzedzam, że w kwestach taktyki jeśli stwierdzę, że nie mam jakieś informacji, którą mógłby podać MG - chyba, że będzie wskazanie iż mam wolną rękę i tzw. licentia poetica - to na pewno do tego tematu wrócę ^_^ Cóż, mógłbym się jeszcze dopytać jak ten budynek w ogóle wygląda, ile ma pięter, czy jest ogrodzony czy właściwie można wejście z poziomu ulicy natrafiając tylko na nieprzyjemny wzrok strażników itd., ale postanowiłem nie być przesadnie upierdliwy. Niemniej odpis ode mnie już jest i liczę, że pozostała trójka graczy się spręży :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sry, że tak kilka razy usunąłem post w sesji, ale musiałem edytować, gdyż były tam błędy.

To dlaczego te posty są identyczne? Jeśli zapomnisz napisać imienia i nazwiska swojej postaci, to nie upoważnia Cię to do usuwania postów z sesji. Jedyne usprawiedliwienie jest wtedy, gdy np. zapomnisz wstawić spoilerów, a bardzo nie chcesz, by inni gracze dowiedzieli się o Twoich działaniach. Poza tym jeżeli będziesz usuwał posty za każdym razem, to będzie oznaczać, że nie nadajesz się na sesje, ponieważ nie bierzesz odpowiedzialności za to, co piszesz i po prostu jesteś nieuważny. A to może się zemścić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nareszcie sesja się zaczęła! Mam nadzieję, że nam graczom uda się stworzyć ciekawą rozgrywkę, a MG zaserwuje nam ciekawą fabułę i klimat :]

Ale co do posta rozpoczynającego. "Epilog"? nie pomyliło ci się z prologiem? :) Proponowałbym także ustalenie jednego terminu odpisywania. O ile dla jednego normalny okres odpisywania to tydzień, dla innego to 3 dni albo 2 tygodnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O lol. Rzeczywiście chodzi o to że myślałem nad zakończeniem sesji i tak przez przypadek.... Nie zwracajcie na to uwagi :D

Potem to zmienię :)

A co do odpisów to nie ma dokładnego terminu bo i tak się potem nikt tego nie trzyma :P Jak najprędzej wystarczy ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam za post pod postem, ale żeby nie było wątpliwości że sesja nie ruszy. Sesja ruszy jutro. Przepraszam że tak długo nie dałem odpisu, ale nie miałem wcześniej czasu a jak chwilkę miałem to tego nie wykorzystałem, to był bład. Jutro odpis i postaram się już tak nie robić ^^

PS: Zrobiłem to po części żeby BS nie myślał że mam "słomiany zapał" czy też że sesja padnie (patrz. dyskusje okołosesyjne) :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...