Skocz do zawartości

Mama

  • wpisy
    30
  • komentarzy
    45
  • wyświetleń
    6409

Pechowa, Stalowa Dywizja


LukasAlexander

622 wyświetleń

Steel Division: Normandy 44 już od czasu pierwszych zapowiedzi przykuło moją uwagę. Jako fan serii Wargame z niecierpliwością oczekiwałem kolejnych informacji, zwiastunów i obwieszczenia betatestów (oczywiście w ramach Pre-Order'a). Nie zawahałem się i wyłożyłem przy pierwszej, możliwej okazji 126 złotych aby jak najszybciej przekonać się czy drugowojenny klon sztandarowej serii Eugen Systems jest coś wart. Podobało mi się.

Nadeszła premiera, przypływ nowych graczy i... ich odpływ. Tak, community bardzo szybko się wykruszyło. Wszystko z powodu rozbieżnych oczekiwań i kompleksowości samej gry. Fani Wargame narzekali, że muszą opierać się na jednostkach wchodzących w skład konkretnej dywizji i nie mogą stworzyć uniwersalnej grupy złożonej z najlepszych elementów. Fani drugowojennych RTS'ów mieli problem ze specyficznym rodzajem gameplayu: jego powolnością, koniecznością bazowania na terenie i asymetrycznością pomiędzy stronami konfliktu. 

Fani Company of Heroes albo Blitzkriega uważali, że historyczny realizm jest w przypadku takiej produkcji niepożądany. Alianci powinni mieć czołg mogący mierzyć się z Tygrysem nawet jeśli w rzeczywistości w trakcie operacji Overlord on nie istniał. Sherman powinien śmiało przejeżdżać przez gęste lasy i francuskie żywopłoty (co w rzeczywistości nie miało miejsca) tak aby nie trzeba było martwić się o szczegółowe planowanie tras marszu. Działka przeciwlotnicze muszą niszczyć wrogie samoloty a nie tylko je odpędzać. Jednostki dowodzenia to niepotrzebny do niczego uprzykrzacz rozgrywki. Trójfazowy podział meczu (każda dywizja była tak zbudowana, że w zależności od etapu bitwy wprowadzała do walki coraz silniejsze elementy) tylko ograniczał zapędy ludzi preferujących rushe i blokowanie części mapy przez silne i drogie jednostki.

Ogólnie rzecz biorąc było niezbyt ciekawie. Przeglądając forum Paradoxu każdego dnia natykałem się na liczne narzekania, propozycje zmian i nieuzasadnioną niczym krytykę. Wydawać by się mogło, że gra zaliczy spektakularną klapę. 

Eugen wziął się do pracy i stopniowo łatał Stalową Dywizję. Przerobiono system bonusów przyznawanych poprzez obecność dowódcy na polu walki. Obrona przeciwlotnicza została gruntownie przemodelowana- teraz działka mogą niszczyć samoloty jeśli te odpowiednio długo znajdą się w polu gęstego ostrzału. System trafień krytycznych i uszkodzeń został "scasualizowany" do odpowiedniego- wydaje się rozsądnego gameplayowo poziomu (wcześniej pojazd z uszkodzoną gąsienicą zalegał na polu bitwy i był bezużyteczny- teraz można go naprawić). Dokonano roszad w obrębie konkretnych dywizji tak aby niemożliwe było spamowanie najlepszymi rodzajami jednostek w konkretnych fazach gry.

Co mogę powiedzieć? Francuzi wykonali tytaniczną pracę projektując tego typu grę. Może momentami zapomnieli, że wydają ją dla "zwykłych" ludzi a nie pasjonatów Combat Mission. Nie mam do nich o nic żalu. Jestem przyzwyczajony do logiki dzieł przez nich projektowanych. Najwięcej pretensji mam do społeczności która nie do końca zrozumiała założenia SD:N44 i robiła dym tylko dlatego, że bezrefleksyjnie waliła głową w mur.

Do czego zmierzam: Każda mapa była zaprojektowana dla specyficznego rodzaju wojsk na niej wojujących. Kiedy połowę mapy zajmuje znajdujące się w centrum miasteczko to logiczne, że nie ma tu miejsca dla wojsk pancernych. Gracze tego "nie wiedzieli" i 3 dywizje piechoty amerykanów walczyły z 2 Panzer Lehr (posiadającymi Królewskiego Tygrysa) i jedną powietrznodesantową. Potem płacz bo czołgi do niczego, bo bombowców za mało i za słabe, bo Konigstiger za późno i za drogi. Gra w swoich założeniach miała być asymetryczna i stawiająca na współpracę. Dywizja piechoty wygra w terenie zabudowanym ale na otwartej przestrzeni będzie miała duże problemy. Dlaczego tak ciężko to dostrzec?

Co dziwnego jest w tym, że alianckie czołgi muszą atakować ciężkie, niemieckie wozy w specyficznych okolicznościach z uwzględnieniem własnej przewagi liczebnej? To działo się w rzeczywistości i nie widzę powodu dlaczego miałoby być inaczej w grze stawiającej na historyczny autentyzm. 

Nie raz i nie dwa musimy się gimnastykować. To jedna z cech tej gry która stawia ją ponad wszystkimi, casualowymi strategiami. Podoba się to mnie i nie tylko mnie. Szkoda tylko, że ta "fajność" bezpośrednio przyczyniła się do niedocenienia Steel Division: Normandy 44. I nie mówię tu o ocenach w branży bo te plasują się na poziomie 8. Mam na myśli tylko 400 osobowy playerbase w obecnym momencie.

Szlag. Sam przestałem grać jakieś 4 miesiące temu bo do gry mogłem dołączyć zazwyczaj tylko po pierwszych zmianach czyli przez 2 tygodnie w miesiącu. Kiedy indziej nie było z kim grać. I niestety, te 40 godzin przez 5 miesięcy to coś co dość mocno mnie smuci.

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Hmmm.Alianci mieli czołg mogący nawiązać walkę z Tygrysami i Pantherami.Tym czołgiem był Sherman Firefly uzbrojony w brytyjską armatę pepanc 17 funtową.Z pociskiem APDS o prędości 1200 metrów na sekundę przebijał pancerz o grubości 190 mm w roku 1944(czołowy pancerz Tygrysa Ausf E to 120 mm).Oczywiście walka między takim Shermanem z 17 funtową armatą pepanc z Tygrysem przypominał pojedynek rewolwerowców(traf szybciej i krytycznie) bo drugiej szansy zdecydowanie mogło na Shermana nie być ale chyba jednak to był czołg na Tygrysa i Panterę bo sami Niemcy zalecali swoim pancerniakom niszczyć Shermany z długimi armatami jako pierwsze w starci a słabsze Shermany zostawiać sobie na później :-).Więc na pewno Sherman Firefly był czołgiem na Tgrysy Ausf E i Panthery.

  • Like 1
Link do komentarza

Oj tam.To co napisałem miało być raczej w temacie gry i tak.Choć niezbyt jasno się wyraziłem.Ciekawią mnie sytuacje zgodne z historią w grach o 2 WŚ.

Co do Tygrysa II.Działo 17 funtowe przebijało i jego pancerz tyle że z odległości 1000 m.Pancerz Tygrysa II choć grubszy i lepiej ukształtowany niż w Tygrysie I  zrobiony był ze stali gorszej jakości co stanowiło o jego słabości więc postęp w opancerzeniu był taki sobie.

Rozumiem jednak że skoro Sherman Firefly jest dostępny w grze choć nie wszędzie gra jest w sumie zgodna z historią mniej lub bardziej.Pozdrawiam :-)

 

PS.Zainteresowałem się tą grą.Może ją nabędę jeśli będzie gdzieś w obrzydliwie niskiej cenie :-).

  • Like 1
Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...