Skocz do zawartości

Kacik Yody

  • wpisy
    194
  • komentarzy
    947
  • wyświetleń
    94213

Kac moralny gracza - autopsja


MajinYoda

1098 wyświetleń

Jak większość z Was zapewne zauważyła, obśmiewani przeze mnie w MSM-ach Prof. S. Jonaliści twierdzą, że gry powodują odwrażliwienie (desensytyzację) graczy. Istnieje także pogląd, który twierdzi coś wręcz przeciwnego – czyli teoria katharsis , która wywodzi się z przekonania, że człowiek odreagowuje w grach swoje wewnętrzne napięcia (Feibel, 2006) – który osobiście popieram.

 

Jednakże, do dziś pamiętam pewną grę, jedyną, przy której miałem kaca moralnego. Wspominałem już o tym kilka razy w komentarzach na tym blogu, ale czas opisać to nieco dokładniej. Oczywiste jest, że postacie w grach są dla mnie jedynie zlepkiem pikseli i wielokątów, zbiorem zer i jedynek. Naziści? Dajcie mi snajperkę. Policja? Koktajle mołotowa i karabin. Templariusze lub asasyni? Gdzie moje ostrze… Elfy, orkowie, krasnoludy, nilfgardczycy czy redanie? Łuk, miecz, topór lub kula ognia. Buntownicy…

guns-dont-kill-o1d4w5.jpg

No właśnie, ta frakcja w Gothic 3 stała się w swoim czasie powodem mojej niechęci do tej gry. Kiedy wyszła byłem nią zafascynowany (zresztą do dziś jestem) – nie ze względów fabularnych (bo, nie oszukujmy się, scenariusz był bardzo słaby), ale ze względu na konflikt trawiący Myrtane, Varant i Nordmar. Konflikt, przez którego pryzmat patrzyłem początkowo na wojnę domową w Skyrim. Wojna trzech bogów odzwierciedlona zmaganiami śmiertelników – to przykuło mnie to monitora w tej grze…

442d914432_gothic_jedna_gra.jpg

Oczywiście, na samym początku obrałem drogę rojalistów, uznając ją za jedyną słuszną. Wyzwalanie miast spod okupacji orków i ich kolaborantów i przekazywanie ich w ręce tych, którzy pozostali wierni królowi powtarzałem wielokrotnie. Za każdym razem przez pierwszy rok nawet na krok nie zboczyłem ze ścieżki Pogromcy Orków…

0b3621fbc31e31a6fcf72c9e46004158f534c046

Aż nadszedł moment, który zna każdy fan RPG, czyli opowiedzenie się po stronie „tych drugich”. Więc zacząłem grę z myślą o zgnieceniu pod swoim butem wszelkiej rebelii i zaprowadzeniu jedynych słusznych rządów nowych panów – orków!

Wszystko szło dobrze aż do zadania zniszczenia kryjówki buntowników – Reddock. Jako, ze grałem na god mode to wpadłem tam i wyrżnąłem w pień tych… tych, z którymi jeszcze niedawno współpracowałem, pomagałem im odzyskać ich ziemię. U mych bezimiennych stóp leżeli ludzie, którzy wierzyli w Innosa.

 

Wyłączyłem grę, pamiętam, że nawet nie zapisywałem. Przez tydzień nie mogłem patrzeć na Gothica 3 – odpalałem go i stwierdzałem „nieee…”. Po tych siedmiu dniach wreszcie go włączyłem. By wczytać zapis i skierować swoje ostrze przeciw najeźdźcom!

Do dziś jednak pamiętam, że to jedyna gra, przez którą miałem kaca moralnego. A Wy – mieliście/macie taką grę, gdzie nie umiecie zagrać „inaczej”/macie wyrzuty sumienia, że zagraliście tak a nie inaczej?

PS. Po kilku latach i tak przeszedłem G3 ścieżką orków :).

 

 

 

 

 

 

 

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Hmm... Nigdy nie miałem "kaca moralnego" po grze. Powiedziałbym raczej, ze byłem wzruszony, smutny, ogólnie odczuwałem pewne emocje, ale nie wyrzuty sumienia (albo nie pamiętam) - zakończenie Life is Strange, finał To the Moon, śmierć towarzysza w Mass Effect etc. Najbliżej do opisanego przez Ciebie uczucia była by sytuacja z końcówki Star Wars Knights of the Old Republic, gdzie grając postacią po jasnej stronie mocy, podczas jednej z rozmów z antagonistą użyłem bardziej "agresywnej" opcji dialogowej. Wydawało mi się, że jest to właściwa reakcja. Okazało się, że była to opcja związana z ciemną stroną, co antagonista zauważył i wyśmiał moje sprzeniewierzenie się zasadom Jedi. Nie czułem się z tym dobrze, ale ostatecznie, to był tylko mały detal, nic ważnego. Zaś za osobę odwrażliwioną się nie uważam. ;)

Edytowano przez Kirrin
  • Upvote 1
Link do komentarza

No aż takiego kaca moralnego, żeby nie grać w coś przez tydzień to nie miałem nigdy :D Fakt, że miałem coś na wzór tego- ogólnie w Mass Effect 2 na samym końcu jak się nie poprzydzielało dobrze towarzyszom zadań, to było możliwe, że ginęli dosłownie wszyscy. A że dwójeczka jest moją ulubioną częścią trylogii, to ograłem ją... aż za dużo razy. No i raz mnie napadło pod koniec, żeby sprawdzić jak to jest z tym szumnym "wszyscy giną", bo wiadomo- zapowiedzi to jedno, a rzeczywistość to drugie (tjaaa, obiecanki cacanki, każda decyzja począwszy od jedynki będzie miała znaczenie przy zakończeniu trójki; no to jaki kolorek preferujesz: zielony, czerwony, czy niebieski?). No i faktycznie- przydzieliłem wszystkim najgorsze możliwe zadania... i patrzyłem, jak jeden po drugim giną. W sumie mnie to jakoś specjalnie nie ruszyło (żeby nie powiedzieć ucieszyło, że faktycznie zginęli... borze zielony szumiący, jestem MSMem, nie ma już dla mnie ratunku), ale jednak tak szkoda mi ich było.

G3 zraził mnie do siebie tym całym odbijaniem miast z rąk orków po pierwszej osadzie (Cape Dun?), gdzie wyczaiłem eksploita jak wyrżnąć wszystkich orków jeden po drugim tak, żeby nie musieć walczyć z nimi naraz, a żeby ciągle się to liczyło jako rewolucja. Ogólnie to było zepsute na maksa.

Za to sporego kaca moralnego zaliczyłem przy okazji gry SOMA, nie wiem czy kojarzysz, jeśli nie to polecam gorąco :) Ogólnie 

Spoiler

zagłada ludzkości, budzisz się mocno w przyszłości pełnej tego, co pozostało z ludzi

Spoiler

okazuje się, że przetransferowali twój umysł i jesteś teraz maszyną

Spoiler

bo w swojej oryginalnej linii czasu nieświadomie posłużyłeś jako prototyp do tej technologii transferu umysłu

 

teraz masz uratować zeskanowaną ludzkość, w pewnym momencie dochodzisz do punktu gdzie musisz się przenieść ze swojego starego zniszczonego "ciała" do nowego. Wbrew zapewnieniom swojej przewodniczki że wszystko jest okej

Spoiler

okazuje się, że mówiąc "przenoszenie umysłu" nie do końca tak to działa  

Spoiler

tylko jest to zwykłe kopiowanie z zostawieniem "starego pliku" na miejscu i koniec końców

 

nie jest, a ty

dostajesz wybór czy w pewnym momencie zabić siebie samego czy nie. Wystarczy wcisnąć tylko jeden przycisk. Uwierz mi, że nieważne, co zrobisz, to i tak będziesz się z tym czuł źle

Spoiler

bo albo zostawisz poprzednie "ja" żeby się obudziło samotne pośród hordy ludziopodobnych stworów, albo go (dobra, się) zabijesz nie chcąc go (się) na to skazywać, a Cath, czyli nasza towarzyszka ma przez pewien czas przejebane, bo jesteśmy na nią źli.

Jest grubo, ale uwierz mi, że warto zagrać, bo to w sumie jak na razie jedyna gra, która faktycznie zmusza człowieka do zastanowienia się nad przyszłością, nad tym jak daleko jesteśmy się w stanie posunąć, żeby przetrwać i przede wszystkim

Spoiler

to szumne przenoszenie umysłu wcale nie musi wyglądać tak, jak to zawsze pokazują- zasypiasz w starym ciele, bzzt i budzisz się w nowym, zdrowy i wesoły. Pojawia się naprawdę mocne z etycznego punktu pytanie o sens robienia tego, bo przy kopiowaniu nie ma już "ja byłem" i "ja jestem", tylko "ja byłem" i "my jesteśmy", twoje przeszłe "ja" dalej istnieje i jest- mimo że formalnie tobą- kompletnie innym bytem, dla którego historia po skopiowaniu dalej trwa, tylko, że inaczej.

Mózg rozjebany.

  • Upvote 1
Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...