Kult PR-owca:
Dzisiejszy post został zainspirowany notką na blogu Wielopasja, zatytułowanej „Minusy współprac”. Notka ta wywołała spore poruszenie oraz bardzo dużą ilość komentarzy, by nie powiedzieć hejta. Cytując wypowiedź jednego z komentatorów:
Ilość chamstwa bijąca w kierunku pracowników wydawnictw jest w tym poście i zatrważająca, i żenująca. Nie, drogie blogerki, pracownik kontaktujący się z wami nie czeka 8 godzin dziennie, aż zalejecie go falą żądań. I życzę jak najszybszego zerwania współpracy z oficynami, skoro pracują tam "ciotowaci przedstawiciele", a ich kule mózgowe wg autorki najwyraźniej nie działają tak, jak powinny.
Poziom już nawet nie ignorancji, tylko zupełnej nieznajomości rzeczywistości, w jakiej obracają się dyskutanci spowodował, że muszę zabrać głos w dyskusji.
Co powiedziała autorka:
W skrócie, autorka budzącego kontrowersje wspisu poskarżyła się, że wkurzają ją:
- Ciotowaci przedstawiciele firm
- Szybko, szybko – TERMINY!
- Ma ci się podobać! - czyli daje ci za darmo, więc nie marudź!
- Niekomunikatywni ludzie.
Prawdę mówiąc nie widzę, co w tym jest takiego chamskiego i szokującego. Po pierwsze: znam wiele osób, które potrafią pisać dosadniej (np. siebie). Po drugie: w zasadzie to są powody, dla których ja o współpracę się nie staram i nigdy nie będę się starał. No niestety jest to kontrakt obustronny: ja dostaje książki, w zamian za co robię im reklamę (tak, dokładnie, o tym w dalszej części tekstu). A powiedzmy sobie szczerze: nic tak nie zabija przyjemności z lektury niż czytanie na wyścigi czegoś z przymusu.
Reakcja była, jak w wymienionym komentarzu.
Kto to są PR-owcy:
W blogosferze książkowej panuje taki dziwny zwyczaj, by modlić się do ludzi, od których blogerzy otrzymują (pseudo) darmowe książki, traktować ich jak anioły oraz pisać na ich cześć laurki typu "dziękuje wydawnictwu za piękną książkę". Faktycznie działalność ta jest zwykle transakcją na poziomie zakupu kapusty w sklepie z kapustą.
No owszem, w warzywniaku kultura zobowiązuje jak w każdym innym miejscu, ale pracująca tam pani nie jest żadną boginią udzielającą łask w przypływie litości. To samo tyczy pracowników wydawnictw.
Ciąg dalszy na Blogu Zewnętrznym.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.