Skocz do zawartości
  • wpisy
    56
  • komentarzy
    355
  • wyświetleń
    34367

To stosować się do reguł stylistycznych czy nie?


Knight Martius

1183 wyświetleń

Powyższy tytuł może sugerować odcinek poradnika pisarskiego, dlatego z góry uprzedzam, że to nie będzie wpis tego typu. W pisaniu jestem zbyt cienki, żeby mówić innym, jak mają się za to zabierać (chociaż jeśli ktoś też coś pisze i chciałby mi pokazać – z chęcią porobię za betę!). Tu chcę poruszyć sprawę, która mnie kiedyś nurtowała, a którą przypomniałem sobie tydzień temu po rozmowie z kolegą.

Trzeba Wam wiedzieć, że ów kolega i ja jesteśmy fanami twórczości Sapkowskiego, a zwłaszcza (w moim przypadku „tylko”) cyklu wiedźmińskiego. W pewnym momencie dyskusja zeszła się właśnie na styl AS-a, a konkretniej na elementy jego stylu, które mogą być uznane za kontrowersyjne.

Otóż – jeśli sami coś piszecie i pokazaliście swoje teksty ludziom, którzy mają na ten temat choć blade pojęcie, z pewnością zdajecie sobie sprawę, że stylistyka polska zawiera swoje reguły. Ich łamanie może nie dyskwalifikuje pisarza z miejsca, ale za to utrudnia płynność czytania tekstu, a w związku z tym może stanowić podstawę do zwrócenia takiemu amatorowi uwagi. Na pewno do reguł stylistycznych można zaliczyć unikanie powtórzeń (zwłaszcza jeśli wynikają z ubogiego języka autora), stosowanie zaimków osobowych najlepiej tylko tam, gdzie faktycznie są potrzebne, czy konsekwentne stylizowanie narracji/dialogów. Jeśli pisarz amator się do nich nie stosuje, zdaniem wyrobionych czytelników to znaczy, że nie zna podstaw pisania i że pewnie w takim wypadku jego tekst reprezentuje niski poziom.

To co powiecie na to, że Sapkowski i co poniektórzy inni pisarze łamią niektóre lub nawet wszystkie wyżej wymienione zasady? A mimo to czytelnicy często nie tylko tego nie punktują, ale, odnoszę wrażenie, wręcz w ogóle tego nie widzą.

Stwierdzenie to jest odważne jak na kogoś, kto nie ma wielkiego doświadczenia w pisaniu, ale spokojnie – nie chcę wycierać sobie gęby zawodowcami. To jak najbardziej można wyjaśnić. Otóż między takimi jak ja i zawodowcami jest jedna zasadnicza różnica: reprezentowany poziom. Po prostu.

Ale na czym ten poziom polega?

W tym momencie trzeba powiedzieć, że pisanie nie jest jedną umiejętnością, lecz całym ich zestawem. Gdybym miał proponować podział umiejętności, bez których pisarz nie może być uznany za dobrego, to bym wypisał:
– znajomość języka, w którym pisze się utwór, i poszczególnych rodzajów stylu;
– zdolność do (ciekawego) opowiadania historii;
– obycie kulturowe;
– doświadczenie życiowe;
– wiedza ogólna, zwłaszcza dotycząca tematu i realiów, które „dotyka” się w trakcie pisania;
– znajomość psychologii ludzkiej (jakoś przecież trzeba tworzyć wiarygodne postacie!).

Jeśli o czymś zapomniałem, jak najbardziej możecie dopisywać swoje propozycje.

Ale o co chodzi: przede wszystkim pisanie jest przedmiotem dziedzin nauk humanistycznych. Nie mówimy zatem o czymś, co łatwo uchwycić szkiełkiem i okiem, choć oczywiście nie jest to niemożliwe (gdyby było, to wszystkie zasady pisania należałoby hurtem wyrzucić do kosza). Jeśli czytamy prozę dla przyjemności, przede wszystkim szukamy opowieści, która nas wciągnie, a jeszcze lepiej – wywoła w nas określone emocje. Szukamy przeżycia. Zaryzykuję stwierdzenie, że dobre opanowanie wypisanych przeze mnie umiejętności sprawi, iż napisanie dobrej – i to dobrej przez duże „d” – prozy będzie gwarantowane.

Ich opanowanie oczywiście nie będzie łatwe. Ale nikt nie powiedział, że ma być.

Dobrzy pisarze zatem po prostu posiadają to nieuchwytne, abstrakcyjne „coś”, które sprawia, że potrafią przyciągnąć do swoich dzieł rzesze czytelników. To nie oznacza jednak, że nie należy do tego dążyć. Bo mimo wszystko owo nieuchwytne „coś” też jest wynikiem pewnych zmiennych, jak najbardziej możliwych do uchwycenia dla wytrwałego pisarza amatora.

Czy więc stosować się do reguł stylistycznych? W tym momencie zaprzeczę sobie nieco i stwierdzę, że warto, przynajmniej na początku drogi twórczej. Potem, kiedy już nabierze się doświadczenia, można kombinować. Bo wtedy pisarz ma większą pewność, że swoim dziełem zainteresuje czytelnika tak czy inaczej, tak że ten wybaczy mu pewne „niedociągnięcia”.

Zawodowcy przecież też jakoś zaczynali.

*  *  *

Osoby niechętne tutejszej blogosferze zapraszam do lektury wpisu na stronie Eskapizm stosowany. Tam zresztą następny wpis ukaże się 23 lipca (tu może być różnie).

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Cóż, myślę, że to po prostu modernizm i awangarda przyzwyczaiły nas do tego, że literatura wcale nie równa się poprawności. No dobra, może bardziej przedostało się to gdzieś za pośrednictwem genów, nie wiem :P. Poprawność jest formalna, a literatura - nawet jeżeli ma budzić głębsze emocje jest, jak wspomniałeś - jest rozrywką i nie potrzebuje formalizmu. Jedna uwaga co do samych powtórzeń - może to też być cecha pewnego stylu literackiego, mianowicie biblijnego: "Dnia trzeciego Bóg...", "I widział Bóg...". Sapkowskiemu brakłoby jeszcze odpowiedniego szyku wyrazów... ale przecież we wszystkich niepoprawnościach można dopatrzeć się celowości. Niepoprawność atakuje także na lekcjach polskiego, a i tam się ją jakoś tłumaczy - na przykład Słowacki, który myli w "Kordianie" o rok, kiedy zaczyna się i kończy nowe stulecie. Błąd oczywisty, ale wieszcz (podobno) wielki, więc niektórzy nauczyciele mają nawet do tego gotową interpretację.

Nie mówiąc już o niezaprzeczalnie celowych rzeczach... Jaume Cabre zmieniający osobę w środku zdania, Joyce piszący 70 stron bez przecinków nie wspominając już o językowym zlepku w postaci Finnegan's Wake,  intonacyjna interpunkcja Gombrowicza (niekoniecznie zgodna z tą przyjętą w języku polskim).

Poza tym jeżeli coś jest interesujące, da się łatwo ukryć pewne niedociągnięcia. Sam w Wiedźminach (nie licząc dość mizernego "Sezonu Burz") problemów nie widziałem, bo mnie to interesowało. Takie Metro 2034 z kolei, masakryczna grafomania wciskająca łzawe i oczywiste przesłanie, wkurzała mnie przez cały czas czytania, a najbardziej tym, że autor miał na głównego bohatera dwa określenia - jego imię lub słowo 'stary'.

Link do komentarza

Przepraszam, że tyle czasu nie odpisywałem, ale byłem na urlopie.

Podane przez Ciebie przykłady właśnie świetnie obrazują opisywaną kwestię: jeśli pisarz jest uznawany za wielkiego, to czytelnicy nie tylko nie zwrócą uwagi na rzeczy, za które pisarz amator zostałby napiętnowany, ale wręcz dorobią do nich ideologię, z której wyniknie, że taki pisarz zastosował pewne "zabiegi" świadomie.

Ale fakt, wprawdzie jak najbardziej istnieją aspekty, które można bez wahania uznać za podstawy pisania, jednak literatura ma to do siebie, że jej zadaniem jest przede wszystkim wpłynięcie na emocje i wrażenia estetyczne czytelnika. Dlatego, tak jak piszesz, pewne zabiegi są po prostu celowe. A w literaturze "nie wolno" stosować tak naprawdę tylko tych zabiegów, których użycia nie potrafi się uzasadnić.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...