Skocz do zawartości

Gentleman Wanderer

  • wpisy
    11
  • komentarzy
    16
  • wyświetleń
    6420

GR3G0R14N

645 wyświetleń

009671.jpg

Czym lepiej podkręcić absurdalnie szybkie tempo rozgrywki, w której główną rolę odgrywa jednooki-ninja-cyborg tnący przeciwników, w tym - należy to zaznaczyć - gigantyczne mechy, na kawałeczki doładowując swoje baterie ich wnętrznościami? Oczywiście mieszanką industrialu, elektroniki i metalu. Tego zadania podjął się Jamie Christopherson w ścieżce dźwiękowej spin-offu (nie boję się użyć tego słowa. I nie, nie przemawia przeze mnie uwielbienie) legendarnej serii Metal Gear Solid. 

Metal Gear Rising - z najbardziej pokręconym podtytułem w dziejach gier, Revengeance, który ewidentnie nie mógł lepiej wyłożyć zemsty i odwetu jak łącząc oba słowa w bombastyczną mieszankę zwiastującą intensywny kurs agresywnego siekania i szatkowania - śledzi losy znanego z MGSów Raidena. Dla przypomnienia Raiden pojawił się pierwszy raz w drugiej odsłonie cyklu i z miejsca stał się synonimem rozczarowania i wściekłości graczy. Twórca gry, Hideo Kojima zastosował ówcześnie swoją PRowską czarną magię i do czasu premiery nie ogłosił, że Solid Snake będzie jedynie grywalną postacią w prologu. Jeżeli nabyłeś grę w czasie premiery w 2001 roku to przepraszam za rozdrapywanie starych ran. Mi osobiście ten zabieg przypadł do gustu, bo z jednej strony radykalnie i bezpardonowo wprowadza do uniwersum nową postać, która miała być następcą Solid Snake’a - na chwilę obecną jedynie żółtodzioba, który wskoczył na głęboką wodę i nie ma do końca pojęcia co ma ze sobą począć. Z drugiej główny protagonista serii wciąż jest w grze obecny i pełni rolę mentora i głosu rozsądku. Bardzo fajne rozwiązanie. 

Także wracając do MGR - Raiden, jak już miałeś przyjemność widzieć w wydarzeniach z MGS4, nie jest już tym samym wymoczkiem. Stał się maszyną do zabijania, która w swojej solowej serii pracuje dla prywatnej firmy militarnej (PMC - private military company), której zadaniem jest stabilizacja objętych wojną domową regionów, po upadku reżimu Patriotów. Pech chciał, że niektóre frakcje PMC, uważają, że wojenna ekonomia to wciąż dojna krowa. Na taką trafia Raiden co w skutek kilku nieszczęśliwych zdarzeń (i pojedynku z Metal Gearem) prowadzi bohatera na skraj krwawego odwetu. Oczywiście sama gra to nie jedynie bezmyślna młócka - pojawiają się też elementy charakterystyczne dla serii - odrobina polityczno-społecznego dyskursu, trochę filozofowania o znaczeniu wolnej woli i przeznaczenia oraz nawiązanie do MEMów z MGS2. 

Wszystko okraszone porządną ścieżką dźwiękową skomponowaną przez Jamie’go Christophersona, która przynosi na myśl lepszą stronę industrialu i metalu z lat 90. Trzeba zaznaczyć, bo sama gra nosi znamiona inspiracji filmami akcji z owego okresu - cheesy one-linery (serowe docinki hehe), humor połączony ze scenami akcji, trochę kiczu, klisze na kliszach no i wspomniana muzyka. Oceny końcowe mówią same za siebie. 

Spoiler

 

Utwory są wypakowane adrenaliną, szybkie, agresywnie i przesadnie epickie. Tak, słucha się tego świetnie samodzielnie. Nie wspominając o wokalach wchodzących w decydujących momentach, gdy na ekranie lecą iskry, jucha, ekslozje, wnętrzności, gigantyczne mechy, więcej eksplozji. Bardzo odprężająca rozrywka. Numer rozpoczynający album Rules of Nature (Platinum Mix) koresponduje z potyczką z pierwszym bossem - gigantycznym Metal Gearem. Co ciekawe dzieje się to na 3 minuty po rozpoczęciu gry! Potem muzyka i akcja nabierają tempa. Mój fav to niewątpliwie I’m My Own Master Now przygrywający podczas pojedynku z Blade Wolfem. Na płycie udziela się gościnnie nawet John Bush z Anthrax/ Armored Saint (The Hot Wind Blowing (feat. Ferry Corsten)), także tempo jest zabójcze. 

Jedyna bolączka albumu to jego druga część, składająca się tylko i wyłącznie z instrumentali przedstawionych wcześniej utworów, które nie wywołują już takich emocji. Niemniej jako element pobudzenia się do pracy lub przeżycia kolejnego dnia - ost z MGR: Revengeance sprawdza się świetnie. 

P.S. Poniżej jeszcze trailer przygotowany przez samego Hideo. Bo podkład też był konkretny i klimatyczny.

Spoiler

 

 

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Cytat

jako element pobudzenia się do pracy lub przeżycia kolejnego dnia - ost z MGR: Revengeance sprawdza się świetnie.

Kiedyś sobie do tego ćwiczyłem. W połączeniu z endorfinami wychodził straszny cringe i w ogóle MIĘŚNIE, POTĘGA, EDGY, czyli dokładnie to, czego szukałem. Najbardziej z tego albumu lubię Stains of Time, ten dubstep zmieszany z metalem jest przyjemnie kiczowaty.

  • Upvote 1
Link do komentarza

Podzielam zdanie, też do tego ćwiczyłem, a gdy wchodziły refreny to zazwyczaj przy bieganiu rozszarpywałem tshirt i polowałem w pobliskim lesie na jelenie.  

A poważnie, ost pompuje adrenalinę jak nic innego - poza wspomnianym My Own Master, zawsze kosił The Only Thing I Know... ale to pewnie dlatego, że potyczka z Jetsream Samem mi się mocno wypaliła we wspomnieniach.  

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...