Skocz do zawartości

Comics & Others :D

  • wpisy
    120
  • komentarzy
    618
  • wyświetleń
    126876

Trudne początki - StormWatch 0-3#


CorniC

859 wyświetleń

633655.jpg

Jeśli ktoś zapyta mnie o postać, której bezgranicznie ufam jeśli chodzi o świat komiksowy, to zapewne bez wahania odpowiem Jim Lee. Nie jest to człowiek nieomylny, ba ciężko określić go nawet mianem wizjonera, ot człowiek którego lubię, szanuje i jestem zakochany w jego kresce. Jim zaliczył w swojej karierze kilka efektywnych wpadek (vide praca przy Divine Rights), ilustrował komiksy płytkie jak lipcowa kałuża na asfalcie, a jednak jego rysunki są w stanie uratować najgorszą szmirę. Wtedy dostajemy komiks praktycznie bez historii, ale za to pełniący rolę artworka, pamiętać jednak należy, że jest to bardzo specyficzny styl kreowania świata. Nasz rysownik specjalizuje się w zalotnych kobiecych twarzyczkach, jak również niewieścich krągłościach i obcisłych kombinezonach. Jego sposób rysowania to czysty pulp, jednak w przeciwieństwie do wielu rysowników, których dziś próżno szukać na salonach, Jim dalej ilustruje elitę komiksów DC. Były jednak czasy, gdy człowiek ten zechciał zabawić się w producenta...

2445074-1772117-stormwatch__1993_1st_series__02_super.jpeg

Mowa oczywiście o czasach gdy powoli krystalizowało się wydawnictwo Image Comics, a ludzie którzy wtedy liczyli się w branży komiksowej rozpoczęli eksploatacje nurtu superbohaterskiego. Wychodziły z tego wiele tytułów jednych ciekawych, innych szalonych, jeszcze innych po prostu głupich. Swoboda twórcza wymykała się czasem z pod kontroli, ale część tytułów z pod szyldu IC nie raz mogła zaniepokoić bosów marketingowych Marvela, czy DC; oczywiście pod warunkiem, że wyjęli by głowę z własnego tyłka... Jednym z tytułów, który z czasem wypracował sobie istotną pozycję na rynku było właśnie Storm Watch. Dziś ta marka (jak cały inprint Wild Storm) należy do DC, nie jest to może najbardziej rozpoznawalna rzecz powstała w tym okresie, niemniej trzeba oddać SW sprawiedliwość, że team miał ambicję i wybudował sobie mocną pozycję w historii komiksów. Dziś chciałbym przybliżyć wam pierwsze występy tej grupy, zaraz po powstaniu Wild Storm. Oto komiks który pokazał, że jeśli jesteś dobrym rysownikiem, niekoniecznie sprawdzisz się jako bezpośredni producent i współscenarzysta...

559485.jpg

Storm Watch to organizacja superbohaterów, coś na kształt podrasowanego ONZ i w sumie to chyba jedyna kwestia nie skopiowana od innych. Storm Watch jest bowiem organizacją multikulturową (X-Men), ze stacją orbitującą w okół ziemi (Liga Sprawiedliwości), z załamanym liderem na czele (X-Men Second Genesis), a każdy z członków organizacji ma jakieś niesamowite moce i umiejętności (dowolny superbohaterski komiks). Wbrew pozorom ta czysta kalka sprawdziła się całkiem ciekawie, mimo że wszystko to już było, twórcy komiksu starali się pokazać te kwestie w ujęciu nieco bardziej dojrzałym, jednak nieco przeszarżowano. Nieformalny lider grupy odchodzi z organizacji by w dramatycznych chwilach wrócić i wspomóc świeżą krew. Ciężko tu nawet mówić o fabule, większość z nas zna ten schemat pojawia się łotr mogący zniszczyć świat i tylko zjednoczone siły mogą go zatrzymać. Znamy to i mamy do tego sentyment, ale czy jeszcze lubimy? To zależy; między innymi od bohaterów, a na tej linii Storm Watch leży i kwiczy. Herosi z tego komiksu w żaden sposób nie zapadają w pamięć, to banda osiłków i ładnych lasek, a ani panowie, ani panie nie grzeszą intelektem. Nie lepiej jest z występującymi tu złoczyńcami, komiks jest po prostu nijaki. Jest definicją pulpu i prostej jak konstrukcja cepa komiksowej stylistyki, w latach 60 ten tytuł byłby hitem wyprzedzającym swoje czasy, ale w latach 90 wiele mu brakowało. Mimo to nie jest to komiks do końca zły, jest prosty i tandetny, ale nie zły. Konsekwentnie trzyma się pewnej stylistyki i ma swój urok. To dobre ,,czytadło" na sierpniowe popołudnie, gdy na balkonie wisi hamak, a obok was stoi piwo; wszak nie każdy komiks musi być Sin City.

1772119-stormwatch__1993_1st_series__03.jpeg

Mimo, że fabularnie Storm Watch nie wzbija się na wyżyny, to pod kątem grafiki Jim Lee czuwał. I znów nie jest to grafika dla wszystkich, fakt, że znany i lubiany rysownik czuwał tylko zakulisowo, nie znaczy, że jego komiks zawiedzie na tym polu. Twarde krechy, postacie mające niewiele wspólnego z anatomią, futurystyczne bazy i pancerze, ot wszystko za co kocham komiksy z lat 90. Kompozycja kadrów i pełne dynamizmu rysunki, to coś, co miało zachęcić do kupna nastolatków zafascynowanych na co dzień przygodami mutantów z pod innych szyldów. W tym aspekcie akurat mogło się udać, jest kolorowo, jest wszystkiego dużo (czasem aż za ale to taka konwencja), jest że się tak archaicznie wyrażę cool. Ten ,,cool" definiował niejako stylistykę tamtych lat, którą jedni wielbią a inni nienawidzą. Jeśli ciebie ona kupuje, to warto zaopatrzyć się w kilka zeszytów, bo rysunki są ładne (nie wybitne), a przy tym stanowią jedną z cegiełek budowania się współczesnego potencjału komiksowego.

Diva_Fermi.jpg

Storm Watch dokonało żywota dosyć szybko, aczkolwiek z pełną parą wróciło po swojej reaktywacji. Druga odsłona przygód międzynarodowej grupy, przebiła się do mainstreamu. Ten team nie zapisał się na stałe w portfolio IC dzięki swojemu pierwszemu wydaniu. SW mogło podzielić losy wielu innych komiksów, zakończonych po kilku zeszytach. Ktoś jednak dostrzegł potencjał i mogliśmy śledzić losy postaci takich jak Apollo, Blakclash, czy Jenny Sparks. Pierwsze cztery zeszyty to relikt, obiekt muzealny, świadectwo minionego czasu. Czy warto więc go skreślać? Zdecydowanie nie. Mimo to nie ocenię tego tytułu, nie da się patrzeć na niego przez pryzmat dnia dzisiejszego, tym bardziej że mówimy o swoistym falstarcie jednego z większych klasyków Image Comics.

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Jesteś niesprawiedliwy. Bossowie Marvela i DC nie trzymają swoich głów tyłkach, tylko w raportach sprzedażowych i prognozach na przyszły rok. It's business, man ! Niemniej motyw z orbitującą bazą nie powtarza się zbyt często. Poza JL kto jeszcze mógł się pochwalić czymś taki, do tego wyposażoną w broń masowej destrukcji ( aczkolwiek wciąż słabszą, niż superlaser z Gwiazdy Śmierci ).

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...