Skocz do zawartości

Skład Gier Sergiego

  • wpisy
    161
  • komentarzy
    916
  • wyświetleń
    178005

Traktat o trwałości sprzętu


Sergi

1089 wyświetleń

Jeśli kupiliście za młodu NESa albo którąś jego podróbkę, to jest duża szansa, że wciąż działa bez zarzutu. A jeśli nabyliście kilka lat temu Xboxa 360, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że już dawno się zepsuł. Playstation przeżyło wiele PS2, a tez kolei przeżyły niejedno PS3.

Przykłady można mnożyć, ale chodzi o tendencję: Kiedyś elektronika była bardziej żywotna niż teraz. Tylko dlaczego - skoro technologia pędzi naprzód - nowsze jest gorsze?

"To proste - na niezawodnym sprzęcie się nie zarobi. Dlatego producenci robią szajs - taniej wychodzi i więcej go schodzi."

Skoro to takie proste, to czemu już w latach '80 tego nie robiono? I dlaczego firmy których produkty są synonimami trwałości mają się doskonale?

Prawda jest o wiele bardziej brutalna - choćbyśmy się nie wiem jak starali, nie zrobimy sprzętu doskonałego. A często im bardziej się staramy, tym gorzej nam wychodzi.

Oto dlaczego.

Ołów

lead350_549ac8092c39b.jpg

Czym jest lut, wie chyba każdy. To łatwotopliwy stop metali służący do łączenia elementów metalowych, m.in. podzespołów w elektronice. Jeszcze kilkanaście lat temu lut był robiony z cyny i ołowiu. I takie luty mają się dobrze do dziś. Ale ołów jest szkodliwy, zarówno dla ludzi jak i środowiska. Po tym jak zakazano m.in. ołowianych żołnierzyków i ołowiowej benzyny (dlatego Pb przy 95 jest przekreślone), zaczęto wycofywać ołowiowe luty. Od 1 lipca 2006 stosowanie lutów ołowiowych jest w Unii Europejskiej i USA regulowane surowymi przepisami. Ale czymś trzeba łączyć te podzespoły. Opracowano mieszankę cyny, miedzi, srebra, bizmutu i antymonu, która obecnie lutuje się elektronikę. I wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że taki lut jest po prostu gorszy.

Duże napięcie powierzchniowe, podatność na zimne luty, wąsy cynowe i wiele więcej.

Te wszystkie atrakcje powodują że łączenia w nowszych urządzeniach są bardziej narażone na awarie i mają krótszą żywotność. W przypadku konsol i laptopów jest to wyjątkowo dotkliwe, bo procesory nie są w nich montowane w gniazdach jak w PC, ale przylutowywane do płyt za pomocą dziesiątek kuleczek lutu.

BGA-laser-reballing.jpg

I co się takiego od tego dzieje?

RRoD i YLOD wynikały właśnie z wadliwego połączenia procesorów z płytą - gwałtowne nagrzewanie lub stygnięcie lutu powoduje jego pękanie. Takie błędy występują często przy wyłączaniu konsoli zaraz po długiej grze - wentylator zostaje zatrzymany, ale ciepło jeszcze przez jakiś czas rozchodzi się po elementach.

Krzem

SiliconCroda.jpg

Nawet w najlepszym półprzewodniku część energii zamieniana jest w ciepło. A im szybciej chcemy taki układ taktować, tym więcej energii musimy dostarczyć i - chcąc, nie chcąc - bardziej go podgrzać. Oczywiście nie można go grzać w nieskończoność - przy pewnej temperaturze zaczyna popełniać błędy, a jeśli podgrzejemy go jeszcze bardziej, zostanie trwale uszkodzony.

Układy konsol z początku lat '90 były na tyle mało wysilone, że nie miały żadnego chłodzenia. Wraz ze wzrostem częstotliwości konieczne stało się dodanie radiatorów, past termoprzewodzących i w końcu wentylatorów. Jednocześnie doskonalono metody oczyszczania krzemu.

Ale nawet wszystkie te metody zastosowane razem nie wystarczają i elektronika emituje duże ilości zabójczego dla niej samej ciepła. Mniejsze tranzystory potrzebują mniej prądu, a więc mniej się grzeją, a przy tym pozwalają stworzyć układ o takich samych rozmiarach i większej mocy.

Prawo Moore'a mówi, że ilość tranzystorów w procesorach podwaja się co dwa lata. Ta zasada, sformułowana pierwszy raz w 1965 roku, przez ponad cztery dekady (w elektronice to nie epoka, to całe eony) opisywała z dużą dokładnością tempo rozwoju komputerów. W 1971 układy scalone miały 10 mikrometrów (ludzka czerwona krwinka ma około siedmiu). Te produkowane w 2014 miały 14 nanometrów, czyli prawie tysiąc razy mniej. Na kilkucentymetrowym procesorze można ich więc zmieścić około półtora miliarda. Jeśli na bieżąco wszystko to przeliczacie, pewnie zauważycie, że powinniśmy już robić mniejsze tranzystory i być w okolicach 4 miliardów. Sam Moore stwierdził w 2006 roku, że tendencja będzie zwalniać i w 2009 będziemy "w tyle".

Pomimo coraz lepszego procesu technologicznego niedługo nie będzie możliwe zrobienie mniejszych tranzystorów w tej technologii. Z wielu względów, którymi nie będę rozciągał tego wpisu, krzem zbliża się do granic swoich możliwości, i dopóki nie zbudujemy procesorów np. z grafenu, te krzemowe będą sprawiały problemy.

Dodatki

Pierwsze konsole były - nawet jak na swoje czasy - prymitywne. Do tego stopnia, że niektóre gry zawierały w kartridżach układy o podobnej mocy do tych zawartych w konsoli. Cały "napęd" był rzędem styków, a bez wsadzonej gry konsola była równie funkcjonalna co cegłówka.

Obecne konsole to istne kombajny. Dyski twarde, czytniki kart, karty sieciowe, karty WiFi, karty BT, skalery i napędy combo. To wszystko składa się na uniwersalny, wygodny sprzęt, ale - jak mówi stara maksyma - im więcej części, tym więcej może się zepsuć. Duża konkurencja na rynku wymusza jak najniższe ceny, często nawet poniżej kosztów produkcji. Dlatego oszczędności szuka się gdzie to tylko możliwe, i wiele podzespołów jest niskiej jakości. A każdy z nich narażony jest na wspomniane wyżej problemy plus to, co chiński dostawca "dorzucił" od siebie.

Nawet jeśli dana funkcja nie jest nam potrzebna, to jej uszkodzenie uniemożliwia też pracę innych elementów. Mamy zainstalowaną grę na dysku, ale padł laser w napędzie i nie czyta płyty. A bez autoryzacji nie uruchomimy gry.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia

Pacman.png

W czasach Famicomu gry wideo były stosunkowo małym rynkiem; Po wielkim krachu dopiero podnosiły się z klęczek w USA i Europie. Obecnie to przemysł porównywalny z filmami. Co naturalne, wzrosła też konkurencja, i kto nie idzie naprzód, ten odpada. Dlatego każdy producent stara się z całych sił wycisnąć ze swojego sprzętu 100% mocy, a potem jeszcze trochę żeby zakasować resztę stawki. Gracze dokładają swoje: Playbox 2 ma być dwa razy szybszy od poprzednika, a next-gen być zawsze przez wielkie "N". Jak nie jest to żal i siara. Producenci robią jeszcze bardziej wyżyłowany sprzęt, gracze wołają o jeszcze mocniejszy. I tak spirala się nakręca. Im więcej wyciągniemy ze sprzętu tym więcej chcemy, nie zważając na faktyczne możliwości. Z jednej strony napędza to całą branżę (mało który przemysł rósł tak długo i szybko jak komputery i gry), z drugiej sprawia, że ten rynek jest ewenementem, niepodobnym do żadnego innego. Bo czy wyobrażacie sobie, że wprowadzona w tym roku Toyota mieści dwie osoby więcej niż zeszłoroczny model, jeździ dwa razy szybciej a pali tyle samo? ;)

Czyli

"Jeśli udoskonalasz coś dostatecznie długo ? na pewno to zepsujesz." mówi jedno z praw Murphy'ego. I trudno o lepszą pointę tego przydługiego wywodu. Potknięcia, problemy i ślepe uliczki (to temat na osobny wpis) są nieodłącznym elementem rozwijania jakiejkolwiek technologii. To trochę jak bieganie po ciemku - szybciej dotrzemy do celu, ale mocniej się potłuczemy. Możemy iść wolniej, ale ciekawość, co czeka dalej często bywa silniejsza.

5 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Bo ja wiem, żaden mój sprzęt poza GameBoyem Color nie miał znamion trwałości, a posiadałem klona Atari 2600, kilka (trzy?) klony NESa, dwie Amigi, GBC, GBA, PS2, tablet i mnóstwo wszellakich mp3-ek. Poza wspomnianym GBC i Amigą 600 żaden nie przetrwał dłużej niż parę lat, a i A600 się trochę dostało (awaria zasilacza, awaria stacji dysków), tylko że ją naprawiałem. "Rambo" 2600 po pewnym czasie miało rozwalone przełączniki i złącza na dżoje, pseudo-NESy zwyczajnie zdychały (carty na nie zresztą też), na drugiej Amidze po pół roku padł ROM, GBA w sumie działa, ale ma zajechany akumulator, PS2 rozkręcałem żeby zamontować okablowanie które zwyczajnie wypadło (a niedługo potem i tak padł cdrom), tablet to awaryjna katastrofa (pentagram quadra ultra slim - odradzam mocno).

Do tego naprawy urządzeń sterujących, a moje misadventures z IBM PC na przestrzeni lat to temat na ososbną książkę.

TBH mój aktualny Windows 7 PC mimo pewnych problemów z napędem optycznym jest chyba najbardziej stabilnym, bezawaryjnym sprzętem jaki posiadałem.

  • Upvote 1
Link do komentarza

Ze sprzętem mam podobnie jak Rankin. Jedynym sprzętem, który wytrwał u mnie dość długo jest mój PC. Obecnie 6 rok mu się zbliża.

Laptopy, komórki, mp3... wszystko to musiałem już powymieniać a komp działa ;)

Co do trwałości sprzętu. Cóż, w dzisiejszych czasach jest ktoś taki jak projektant, który projektuje sprzęt, żeby był super cacy wydajny. Oraz inżynier materiałów. Czyli gość, który ma jedno zadanie, tak dobrać skład materiałowy cacka, aby niedługo po wygaśnięciu gwarancji coś się tam zepsuło.

A jak ktoś grzebał w nowej "chińskiej" (piszę z cudzysłowem bo ostatnio Chiny powoli odchodzą od idei tanie i marne) elektronice, to wie, że naprawienie tego dziadostwa jest naprawdę trudne.

  • Upvote 1
Link do komentarza

To chyba mama szczęście, bo każdy mój sprzęt ( z jednym wyjątkiem ) okazuje się dziwnie długotrwały smile_prosty.gif

Moja podróbka Atari 2600 chodziła jak burza i jedyne co musiałem zrobić to dokupić lepsze joysticki, bo te firmowe to był taki plastikowy crap. Mój GBC była rewelacyjny, służył mi przez trzy lata, aż go sprzedałem. Mój Pegasus ( kupowany w sklepie ) wytrzymał lat 6, zniszczył go dopiero idiota, któremu go pożyczyłem. C-64 również bez zarzutu, nawet magnetofon był świetny. Psx służył wiernie przez 4 lata, aż laser poszedł, mimo to jeśli postawiłem konsolę na boku to gry dalej działały smile_prosty.gif PS 2 mam do dziś i chodzi bez wymiany lasera jak burza ( co prawda gram tylko w Budokai Tenkaichi 3, ale się liczy ). No i mój obecny PC, rocznik 2008. Z nim mam co prawda problemy, ale nie do tego stopnia, by go nosić do naprawy.

Aha i miałem jeszcze czytnik e-booków Larka, który serdecznie odradzam, bo to dziadostwo, średnio psuło się raz na dwa miesiące. W końcu zwrócili mi kasę i kupiłem sobie Kindle, który działa trzeci rok bez problemu.

Co do szkodliwości ołowiu, faktycznei jest on trujący, niemniej w naszym obecnym świecei nie ma rzeczy nie trującej. Cholera, w autach mamy płyn do klimatyzacji, który w razie wypadku może skazić okolicę na kilkaset metrów, a oni przejmują się ołowiem na procesorze ? Przypomina mi się historia z gaśnicami halonowymi. Były rewelacyjne, bo gasiły każdy typ pożaru i nie uszkadzały ( jeszcze bardziej ) sprzętu. Aż mądre głowy uznały, że halon uszkadza ozon. Kazali wszystko zutylizować. Wiecei jak się to robiło ? Przynosiłeś gaśnicę do wyznaczonego punktu, pan odkręcał kurek i czega aż cały gaz ulotni się do atmosfery... W takich chwilach rozumiem, czemu Cejrowski kocha kraje ameryki południowej...

  • Upvote 1
Link do komentarza

R12 jest zakazany od ponad dwudziestu lat (co nie znaczy, że ludzie przestali go używać).

Ale przykłady trujących związków i ludzkiej głupoty można mnożyć - choćby ludzie wdychający rakotwórcze dioksyny ze swoich diesli, żeby zaoszczędzić parę złotych na filtrze i katalizatorze.

Temat rzeka.

  • Upvote 1
Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...