Skocz do zawartości

Mała książniczka

  • wpisy
    38
  • komentarzy
    74
  • wyświetleń
    34010

Janusz L. Wiśniewski, Kulminacje


9kier

1729 wyświetleń

Mało jest rzeczy, które są w stanie zniechęcić mnie do lektury tak bardzo jak fakt, że wszystkie zamieszczone w książce opowiadania pojawiły się wcześniej w innym zbiorze. Tak jest z Kulminacjami ? większość tekstów można było przeczytać 13 lat temu w Zespołach napięć. Kolejny przedruk nie byłby problemem, gdyby nie to, że na okładce nie ma na ten temat ani słowa.

Autor S@motności w sieci miał to szczęście, że Zespoły napięć ominęły mnie kompletnie, wskutek czego o niecnym czynie, jakiego dopuścili się wydawcy, nie miałam podczas lektury pojęcia. Czytałam więc kolejne opowiadania, zastanawiając się nad tym, jak to jest, że po prawie 1,5 dekady od debiutu 61-letni Wiśniewski nadal daje radę pisać opowiadania erotyczne bez wywoływania poczucia zażenowania. Teraz wiem, że z lektury Kulminacji na temat obecnej kondycji pisarza nie jestem w stanie nic wywnioskować. Podobnie jest zresztą z także wydanymi w tym roku Moimi historiami prawdziwymi, które stanowią zbiór tyleż bogaty, co nieświeży, stanowiący przypomnienie rozmaitych opowiadań. Nie chciałabym być czarnowidzem, ale nie wygląda to dobrze. Wypuszczone na rynek w 2014 Ślady to tylko 96 stron, a powstawały ? na potrzeby miesięcznika ?Pani? ? przez dwa lata. Intymnie. Rozmowy nie tylko o miłości to koprodukcja. Na szczęście już taki Grand, również z tamtego roku, to pełnoprawna powieść, a nie opowiadanka, z których każde można by przy dobrych wiatrach napisać w jeden wieczór.

Piszę o tym wszystkim po to, by podkreślić, że Zespoły napięć były jego drugą publikacją, na którą po sukcesie S@motności w sieci czekały najpewniej dziesiątki ludzi. Zauważony i doceniony, Wiśniewski mógł w spokoju kontynuować czy raczej rozpędzać swoją działalność pisarską, bo świat nie czuł jeszcze przesytu jego stylem. Z jakiegoś powodu, mimo że Zespoły napięć powstawały w tak stymulującym okresie, a autor dwoił się i troił, by opowiadania były różnorodne ? jest więc i historia o klątwie Ondyny, i tragiczna opowieść osadzona w sercu III Rzeszy ? czytając je kilkanaście lat później w Kulminacjach, nie chłonęłam ich nawet w połowie tak jak niegdyś powieść o cybermiłości. Choć warsztatowo nie mam im nic do zarzucenia i widać, że mamy tu do czynienia z kimś o czystym stylu i dobrym redaktorze nad głową, fabularnie to zbiór niezapadających w pamięć miłostek i po przeczytaniu zbioru wcale nie czuję się bogatsza.

Najważniejszym powodem, dla którego nie wieszam zbyt wielu psów na wydawcach, jest fakt, że Kulminacje to nie tylko przedruk, lecz osiem kontropowiadań autorstwa rozmaitych polskich autorek, które połączone w duety z oryginalnymi tekstami uzupełniają je, zmieniają punkt widzenia, a czasami ? tutaj przykład ostatniej, bez dwóch zdań najlepszej historii stworzonej przez Joannę Jodełkę ? wybornie bawią się formą zaproponowaną przez Wiśniewskiego. Te kobiece opowieści są zdecydowanie najsłabszą częścią zbioru. Ze względu na bardzo nierówny poziom przez większość przebrnęłam bez większego entuzjazmu, ale też bez trudu, ale w przypadku takiego choćby ?Nie umrzesz we śnie? Magdaleny Witkiewicz, gdy czytałam ograne dziesiątki razy, sztampowe fragmenty pokroju ?Czy to nie piękne, że całą kobiecość można utożsamić z kwiatem? (...) Każdego dnia czuł, jak rozkwitała. Jak kwiat?, czułam zażenowanie. Z jakiegoś powodu podczas czytania kolejnych historii niejednokrotnie odnosiłam wrażenie, że autorki starały się na siłę poetyzować, przez co przekraczały jakąś niepisaną granicę, za którą czai się tandeta. Większość historii nie była innowacyjna (choć tu i ówdzie zdarzały się ciekawe sceny) i czasami miałam poczucie, że mam do czynienia z amatorską, w zależności od tytułu przeintelektualizowaną lub rozemocjonowaną pisaniną. Jestem przekonana, że wyparują z mojej głowy szybciej, niż Wiśniewski znowu wyda coś, co nie będzie przedrukiem starych tekstów.

Tego ostatniego nie mogę jednak powiedzieć o wspomnianej Joannie Jodełce. Brawa dla osoby, która zadecydowała, że jej opowiadanie pojawi się na samym końcu, bo jako jedyna odważyła się wyjść poza utarty schemat liniowej historii miłosnej. Naprawdę z chęcią przeczytałabym zbiór Jodełki i Wiśniewskiego, pozbywając się innych autorek, których nazwiska i tak nic mi nie mówią. Co więcej, dzięki Kulminacjom najprawdopodobniej sięgnę po jej nagradzany kryminał, Polichromię* Zbrodnię o wielu barwach z 2009 roku, i mam nadzieję, że będzie dobry, bo inaczej okaże się, że przedzierałam się przez Kulminacje na marne.

4 maja 2015

=22681&tx_ttnews[backPid]=1&cHash=a166bcb44c"]Recenzja w Portalu Księgarskim

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Według mnie Polichromia to kryminał dobry, a w porywach i bardzo dobry.

Jeszcze się nie zabrałam, ale to, co napisałeś, sprawiło tylko, że mam na niego większą chętkę. :)

Link do komentarza

Ja dostałem swego czasu w prezencie, nie wiedząc nic zupełnie o autorce. I zostałem bardzo mile zaskoczony. A właśnie odkryłem, że powieść została przetłumaczona na angielski. A to psikus.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...