Skocz do zawartości

Skład Gier Sergiego

  • wpisy
    161
  • komentarzy
    916
  • wyświetleń
    178016

Ori and The Blind Forest


Sergi

1643 wyświetleń

Może zabrzmi to dziwnie, ale jednym z najjaśniejszych punktów E3 2014 nie były dla mnie tytuły AAA i znane serie, ale indyki. Obrodziło nimi po premierze next genów, a ilość przełożyła się na jakość. I o ile na Abzu, Below, Inside czy No Man's Sky przyjdzie mi jeszcze poczekać, o tyle Apotheonowi, Entwined i Ori można już wystawić ocenę. A temu ostatniemu szczególnie warto.

Ok, to nie są indyki par excellence - trudno mówić o niezależności, kiedy mocno przytula Cię Microsoft albo Sony - ale trudno jest o takich grach inaczej myśleć. Tworzone przez małe zespoły, z oryginalną mechaniką i artystycznym zacięciem.

Dość dygresji.

Ori to pierwszy tytuł stworzony przez raczkujące Moon Studio. Tytułowy bohater jest białym stworkiem, czymś pomiędzy lisem a Stitchem, i żyje na drzewie w lesie Nibel. Zostaje z tego drzewa porwany, i choć udaje mu się przeżyć, na las spada plaga nieszczęść. Naszym zadaniem jest naprawienie szkód i odczynienie zła, jakie zostało wyrządzone. Fabuła jest podawana na przemian, to w formie legendy, to poprzez Sein, duszka który towarzyszy Oriemu i pozwala nam atakować wrogów. Historia plasuje się gdzieś pomiędzy "wymówka do odwiedzania kolejnych lokacji" a "to nawet ciekawe". Niestety interesująca staje się dopiero pod koniec rozgrywki, wcześniej kolejne nazwy drzew i duchów po prostu przelatują nam przez głowę.

Pod względem mechaniki, gra jest klasyczną metroidvanią z lekkim RPGowym nalotem. Poruszamy się w czterech kierunkach po mapie i wraz z odblokowaniem nowych umiejętności zyskujemy dostęp w coraz odleglejsze zakątki lasu. Ori kolejno uczy się podwójnego skoku, skoku od ściany, potrójnego skoku, dasha z uderzeniem, biegania po ścianach itd. Przebijamy się przez wrogów i pułapki do kapliczki, dostajemy od niej nową umiejętność, czyścimy lokacje z rzeczy, które możemy dzięki niej zdobyć i idziemy do kolejnego punktu. I tak kilkanaście razy. Sporo jest tutaj backtrackingu i dobijania się na różne sposoby do ścian i drzwi, ale w żadnym punkcie nie jest to nudne albo irytujące. Świat gry jest na tyle mały i zróżnicowany, że nawet konieczność gonienia na drugi jego koniec po jeden przedmiot w żaden sposób nie przeszkadza. Wymownie pomagają też kamienie-mapy, które rysują schemat poziomów z detalami. Możemy jeszcze podjąć ekstra wysiłek odnalezienia kamieni, na których mamy zapisane wszystkie ważne punkty. Oszczędzi nam to długiego macania każdego centymetra scenografii w poszukiwaniu jakiejś brakującej bańki lub kamyczka.

ori-and-the-blind-forest-2.jpg

Bańki. W grze występują ich trzy rodzaje - zielone dają życie, żółte doświadczenie lub całe poziomy, a niebieskie energię. Energię zużywamy na ładowanie mocniejszego ataku, otwieranie niektórych drzwi lub przenoszenie save pointa. Klasycznych punktów zapisu jest w grze raptem kilka i byłoby z nimi nieludzko trudno przejść grę. Dlatego za niską cenę (najpierw jedna bańka, potem pół) możemy sobie postawić własny w prawie każdym punkcie. Dodatkowo takie punkty (Soul Link) leczą trochę życia. Żeby nie było za różowo mają cooldown i nie można ich stawiać w pobliżu wrogów.

A różowo i tak nie jest, bo Ori - znowu w zgodzie z niepisaną tradycją metroidvanii - jest grą trudną. Ominięcie wroga o piksel za blisko, klawisz puszczony o ułamek sekundy za późno i musimy powtarzać nieraz dość długą sekwencję od początku. Wraz ze wzrostem ilości życia i nabywaniem kolejnych skilli margines błędu nieco się powiększa, ale i tak plasuje się to gdzieś w okolicach Raymana.

Nie popełniajcie więc mojego błędu i nie grajcie na klawiaturze która ma shadowing ;)

sunken-glades11.0.jpg

Do tego punktu Ori jest tylko dobrą grą. To, co wyróżnia go spośród innych gier to oprawa. 99% gry to ręcznie rysowane sprite'y i dwuwymiarowe efekty. Wszystkie doskonale do siebie dopasowane kolorystycznie, poukładane na planach, z rozmyciem podkreślającym głębię. Wszystko jest tutaj perfekcyjnie skomponowane i dopasowane do siebie, a każda plansza to małe dzieło sztuki. Gdy wyciąć minimalistyczny HUD, gra jest kopalnią świetnych tapet. A w ruchu wygląda jeszcze lepiej. Animacje nie rozciągają grafik ani nie kręcą kończynami na ośkach. Zrobiono je tak sprawnie, że nie jestem w stanie stwierdzić jak to osiągnięto. Sam Ori jest prawdopodobnie trójwymiarowy, ale iluzja jest tak doskonała, że nie sposób stwierdzić na sto procent. To po prostu klasa Hayao Miyazakiego. Nawet stricte komputerowa woda zachowuje się tak fenomenalnie, że aż miło jest po prostu stać nad stawem i na niego patrzeć. Screeny nie oddają uroku tej gry, trzeba to zobaczyć w akcji, najlepiej na własnym komputerze.

Do tego dochodzi dźwięk. Soczyste sample wrogów, plumknięcia przy zbieraniu punktów czy zwykłe odgłosy tła. Z kilku dźwięków budowany jest ambient który podkreśla klimat i doskonale pasuje do różnych lokacji. Bo oprócz zwykłego lasu mamy tu jeziora, jaskinie, stoki gór czy ruiny. Wszystko opatrzone odpowiednim audio. Wisienką na torcie jest muzyka. Symfoniczne, delikatne utwory nadające tempo kolejnym fragmentom rozgrywki. Nienachalna, ale charakterystyczna, szczególnie motyw przewodni i kawałek towarzyszący nam podczas ucieczki z rozpadających się świątyń.

Ori_and_the_Blind_Forest_Screenshot.jpg

Gdybym miał porównać Ori and the Blind Forest do jakiejś innej gry, to wskazałbym wypadkową Dust:ET, Child of Light i Rayman Origins. I praktycznie pod każdym względem jest lepszy od wymienionych tytułów.

Co nie oznacza, że jest grą wolną od błędów. Jak na grę dwuwymiarową jest mało wydajna i w niektórych lokacjach zdarza jej się wyraźnie zwolnić, a obłożenie klawiszy jest kompletnie bez sensu (po co kursor jest bez przerwy na ekranie?). Do tego ma jeden zupełnie głupi fragment: Po uzdrowieniu Drzewa Ginsen musimy uciekać przed wodą - jeśli będziemy skakać za wolno to się utopimy. Mamy przy tym możliwość kupienia bardzo przydatnego oddychania pod wodą, a jeśli mamy je w tej sekwencji, to... gra kolokwialnie mówiąc ma to w dupie. Ori topi się pomimo tej umiejętności. To drobny, ale irytujący babol i dziwi mnie, że twórcy po tym jak doskonale wyważyli najdrobniejsze detale przegapili taką głupotę.

Poza tym - to dziesięć godzin wciągającego aż do bólu palców gameplayu i nieodpartego, bajkowego uroku. Ori to must-have dla fanów Samus Aran czy Raymana.

4 komentarze


Rekomendowane komentarze

Bardzo fajna recenzja gry, za którą ze swojego blogerskiego obowiązku będę musiał kiedyś się zabrać. Czytając opis grafiki i zerkając na screeny wręcz widziałem Dust'a (którego tak opisywałem w swoim cyklu;) ).

Ori And The Blind Forest jest grą, która zbiera oceny pokroju 9+/10, m.in. ze względu na fabułę, i która w tekście nie została wychwalona pod niebiosa, a mimo to cała gra została polecona. Ciekawie.

W tamtym roku śledziłem E3 pod kątem konsol i przyznam, że nie pamiętam, że ten tytuł się tam pojawił (a chyba powinien, bo gra wyszła też na konsole Microsoftu). Chyba w tym roku muszę bardziej podejść od strony "taboretowej". :)

Czarnego tekstu nie czytałem, bo nie chcę sobie spoilerować.

Link do komentarza

Całkowicie nie mogę się zgodzić z tym "babolem" jak nazwałeś najbardziej logiczną rzecz na świecie. Polecam Ci spróbować popływać z butlą powietrza w rozpędzonej rzecze - na za wiele ci się ona nie przyda gdy fale będą rzucać tobą o skały :P A gra arcydziełem prawdziwym jest ;)

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...