Skocz do zawartości

Hobbicia Stopa

  • wpisy
    286
  • komentarzy
    1809
  • wyświetleń
    445586

[+18] Kurs czytania dla opornych - Ulisses


otton

2498 wyświetleń

24x36Vert---Ulysses---New-Logo-Zoom-PNG.

Z okazji 300 000 wyświetleń bloga, które zapewne razem z tym tekstem staną się już potwierdzonym faktem, postanowiłem napisać coś, co pewnie nie trafi w gusta większości. Ale proszę, spróbujcie się w tym odnaleźć ;)? Tag [+18] w tytule nie jest tylko reklamą, fragment ?Epopeja ciała? to główna przyczyna jego dodania.

Nie oszukujmy się, nie jest to raczej jedna z tych książek, które podczas czytania zapewniają błogą przyjemność, towarzyszącą wyobrażaniu sobie napakowanych kolesi dźgających się mieczami. Wielu ludzi zamknęło więc książkę Joyca po przeczytaniu pierwszych paru stron. Dlaczego?

No właśnie, teoretycznie przeczytałem już masę pozycji z szeroko pojętej klasyki, co sprawia, że z każdym dniem mam w głowie coraz bardziej kompletny obraz rozwoju literatury, a jednak zdziwienie, jakie wywołało spotkanie z arcydziełem literatury irlandzkiej mnie nie ominęło. Przy najsłynniejszym chyba, trzecim z osiemnastu rozdziałów, czytelnikowi towarzyszy nawet dość silne poczucie, że zapomniał jak się w ogóle czyta. Podczas 900 stron spotkamy do tego również masę pułapek w stylu zamierzonych przez autora błędów ortograficznych czy braku przerwy pomiędzy wyrazami. Szczytem całej tej abstrakcji jest jednak ostatnie 70 stron powieści, na których to znajdziemy jeden tylko znak interpunkcyjny ? zamykającą powieść kropkę. No dobrze, czemu to wszystko jednak ma służyć?

Kocham cię jak?

?Ulisses? uważany jest za jedną z najlepszych książek, które mało kto przeczytał, ustępując tylko piętrzącemu jeszcze bardziej wszelkie absurdy ?Finnegan?s Wake?, również popełnionej przez Joyca powieści, która cechowała się całkowitym usunięciem fabuły. Omawiana pozycja przez wielu uważana jest za najwybitniejszego przedstawiciela modernizmu, co nie jest do końca prawdą, tekst Joyca to już bardziej reprezentant awangardy. Akcja utworu rozpoczyna się o poranku 16 czerwca 1904 roku i trwa 24 godziny, jest to po prostu opis jednego zwyczajnego dnia z życia zwykłego człowieka. Taki opis fabuły daje oczywiście pewną nadzieję na stuprocentowy realizm, a przy tym łatwy odbiór, pozory jednak bardzo mylą.

Autor zdecydował się bowiem na pomysł niezwykle szalony, przy tym natomiast obłąkańczo wręcz inteligentny. Joyce nie zapisuje po prostu zwyczajnej relacji z uporządkowanego ciągu zdarzeń, ale umieszcza w utworze także wszystkie myśli, jakie podczas akcji utworu przewijają się w głowach bohaterów, co tworzy tak zwany strumień świadomości, z którym rozprawimy się za chwilę. Opis realistyczny nie przeplata się jednak tylko z myślami bohaterów, ale i monologami czy dialogami. Cała trudność związana z czytaniem książki polega na tym, że w żaden sposób nie jest nam zasygnalizowane, że opowieść właśnie przeskakuje w inny obszar.

Swobodny przepływ myśli

Strumień świadomości to natomiast nic innego, jak zapis ludzkich myśli w takiej postaci, w jakiej rodzą się w głowie. Joyce zauważył, że nasze umysły nie przemawiają do nas pięknie zredagowanym językiem, nie akcentują interpunkcji, zwłaszcza gdy działają pod wpływem silnego bodźca. Właśnie w ten, a nie inny sposób przelał je więc na papier, wprost z wnętrza swoich ?wędrowców?. Umysł pracuje w ?Ulissesie? na bazie skojarzeń ? widok z pozoru mało istotny może spowodować u bohatera wylewający się z głowy potok myśli. Wspomnienia wywoływane przez słabsze bodźce mogą być przy tym bardzo nietrwałe ? stąd zdarzają się w książce zdania po prostu urwane w połowie.

Ważną informacją na temat tego niezwykłego sposobu narracji jest także zachowanie pełnego realizmu. Gdy bohaterowie wracają myślami do jakiegoś zamierzchłego wydarzenia, nie odtwarzają go sobie w głowach w całości, by ułatwić czytelnikowi orientację. Brzmi to skomplikowanie? Prosty przykład ? załóżmy, że chłopak zakochał się w dziewczynie. Najpierw z nią rozmawia, potem bierze numer telefonu. Gdy następnie rozważa owo spotkanie, nie rozpoczyna przemyśleń od stworzenia sobie kontekstu. Przez jego głowę przepływa krótkie ?ciekawe czy się jej podobam? ? z tego sformułowania nie wynika jednak nic konkretnego na temat całej sytuacji. By mówić o konkretach, myśl musiałaby wyglądać tak: ?dzisiaj spotkałem ładną dziewczynę, ciekawe czy się jej podobam?. Pierwsza fraza nie przepływa przez umysł bohatera z tego względu, że przecież zna on kontekst swojej myśli. ?Ulisses? często każe nam odnajdywać się w rzeczach dalece bardziej skomplikowanych, nie podając głębszego kontekstu. To kolejny element, wprawiający w osłupienie wielu czytelników.

Stos wieków

Czemu miało służyć wykorzystanie owego zabiegu narracyjnego? Joyce był zdania, że literatura zakłamuje rzeczywistość i jest spętana przez konwencje. ?Ulisses? stanowił tak naprawdę gigantyczny atak na nią, stąd zawiera również wiele cech parodii, pierwszą z nich sugeruje już tytuł. Ulisses znaczy bowiem tyle co Odyseusz ? imię bohatera epopei Homera pojawia się tu nieprzypadkowo, oba teksty zawierają masę powiązań, o najważniejszym z tego wszystkiego motywie podróży jednak za chwilę. Z parodiowaniem innych wiąże się także różnorodność zastosowanych w powieści stylów, każdy rozdział to bowiem inna bajka.

Rozdziałów jest aż osiemnaście, pozwólcie więc, że ograniczę się do trzech najbardziej wyrazistych przykładów. Mamy tu więc opis suto zakrapianej uczty odbywającej się na? porodówce. W tej dość ciekawej scenerii osadzono tekst pisany celowo stylem archaicznym, całość nawiązuje dodatkowo do eposu rycerskiego ? bohaterowie popijając gorzałę niemal uchylają przyłbicę, by wlać do gardła ognisty trunek. Nie mogło również zabraknąć wizyty w domu publicznym, tutaj tekst jest zredagowany w formie dramatu, w ciekawy sposób wykorzystuje też strumień świadomości. Rozdział ten, liczący sobie prawie 150 stron, przepełniony jest surrealistycznymi zdarzeniami, rozgrywającymi się w umyśle pijanych bohaterów. Podczas czytania niemal czujemy się jak w teatrze ? dekoracja sceny zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a bohaterowie co rusz wskakują w nowe kostiumy.

Mój ulubiony jest jednak rozdział kolejny, dotyczący powrotu Stefana Dedalusa i Leopolda Blooma do domu po nieprzespanej nocy. Fragment ten napisano jest tak koślawym stylem, że każdy korektor, nie znając intencji autora, odrzuciłby go bez zastanowienia. Zdania w tym fragmencie są wielokrotnie złożone, po brzegi wypchane dziwacznymi dygresjami, nieraz szalenie długie, a przy tym często pozbawione jakiejkolwiek treści. Tekst brzmi trochę jak mamrotanie niewyspanego człowieka ? a w takim właśnie stanie są obecnie bohaterowie. W tym właśnie rozdziale uwidacznia się kolejna istotna cecha ?Ulissesa? ? cały czas odnosimy wrażenie, że autorowi po prostu zależało na nastukaniu literek, podczas gdy całą fabułę można opowiedzieć na paru kartkach.

Tyle zmarnowanego papieru

No właśnie, nie da się ukryć, że znaczna większość książki pozbawiona jest jakichkolwiek treści, pchających opowieść do przodu, a to jest sprzeczne z wyobrażeniem literatury, jaką czytamy na co dzień. Tym sposobem odkryliśmy kolejną już wiążącą się z ?Ulissesem? trudność ? akcentuje co innego, niż zwykle książki. Dlaczego więc ta wyprodukowana ?na siłę? treść jest niezbędna? Wiąże się to już po części nie tyle z samą treścią, co przesłaniem utworu. Gdybyśmy mieli maszynę zapisującą myśli w postaci literek, moglibyśmy dopisując samemu tą ?istotną? część opisu naszego dnia codziennego, codziennie tworzyć własnego ?Ulissesa? ? setki stron wypełnionych słowem. Co jednak pamiętamy wieczorem z każdego dnia? Parę strzępów, które z biegiem czasu gdzieś giną. Joyce wyprodukował więc tyle treści tylko dlatego, że tak płodne są bezustannie nasze umysły.

Żeglując przez Dublin

Kolejnym ważnym elementem utworu jest oczywiście wspomniane już wcześniej, potężne nawiązanie do Odysei Homera. Oba teksty zawierają wiele podobnych elementów, choć oczywiście tutaj wzniosła wyprawa do domu została przedstawiona w dużo mniejszej skali. Rankiem 6 czerwca 1904 roku Leopold Bloom, węgiersko-żydowskiego pochodzenia akwizytor opuszcza swój dom i krąży po Dublinie, załatwiając codzienne sprawy, wspominając, marząc. W tych elementach uwidaczniają się też trzy stosowane w powieści perspektywy: przeszłość, teraźniejszość, wyobrażenia związane z przyszłością. Doświadczanie każdego dnia przez pojedynczego człowieka jest przy tym dla Joyca symbolicznym przedstawieniem życia całej ludzkości. Jego bohaterom towarzyszą bowiem wszystkie rzeczy otaczające człowieka: relacje z innymi, sentymenty, religia czy seks.

Wierzyć wolę, żeś w niebie, nie w smole

Właśnie z powodu dwóch ostatnich elementów, chwilę po wydaniu Ulissesa, autor został mianowany najsłynniejszym na świecie heretykiem i zboczeńcem. Gdy książka się ukazała, dochodziło nawet do publicznego palenia jej egzemplarzy, bo wulgarna, bo obsceniczna, bo obraża uczucia religijne. Szkoda tylko, że w tym barbarzyńskim geście nie próbuje się zrozumieć co autor miał na myśli, w Ulissesie bowiem nic nie dzieje się bez przypadku. Mamy tu przedstawioną kolejną płaszczyznę ludzkiego doświadczenia ? rozdarcie pomiędzy sprawy cielesne, a duchowe. Joyce na każdym niemal kroku dąży do zderzenia tych dwóch płaszczyzn, by stworzyć kompletny obraz człowieka. Z jednej strony mamy bowiem stworzoną do świętości istotę, z drugiej zaś po prostu kolejne ogniwo łańcucha ewolucji, wciąż nie rezygnujące z instynktów.

Przykłady? Podczas nabożeństwa w kościele, z monologu wewnętrznego można łatwo wywnioskować, że główny bohater się nudzi. Bardziej, niż religia zajmuje go więc obserwowanie podrygujących bioder siedzących w ławkach kobiet czy wspominanie listu od (prawdopodobnie) kochanki. Widać w nim też zagubienie i nie zrozumienie dla podejmowanych przez księdza spraw. To jednak również temat, o którym można by napisać obszerną książkę, w skompresowanym tekście warto natomiast wspomnieć też o jednym z rozdziałów, który przenosi nas na przykład na dublińską plażę, gdzie główny bohater obserwuje siedzące nad brzegiem dziewczęta, następnie zaś dokonuje samogwałtu. Fragment ten rozgrywa się przy dźwiękach nabożeństwa, dobiegających z pobliskiego kościoła.

Epopeja ciała

Kolejną, ważną cechą utworu jest zachowanie stuprocentowego realizmu, mimo że często autor próbuje wzbudzić w czytelniku wątpliwości. Szczególnie odznacza się to choćby podczas wspomnianego już rozdziału dotyczącego wizyty w domu publicznym, przedstawionego w formie dramatu. Treści rozgrywające się w rzeczywistości, na każdym kroku mieszają się z powstającymi w umyśle bohatera obrazami. Dla przykładu, w pewnym momencie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, na scenie pojawia się nowa dekoracja, bohaterowie wskakują zaś w inne stroje jak aktorzy w teatrze.

Dzieją się rzeczy tu rzeczy na pierwszy rzut oka całkowicie absurdalne. W pewnym momencie Bloom występuje w stroju króla, jest w przerysowany sposów wielbiony przez cały lud, co więcej jako ojciec narodu? rodzi dzieci. Później zaś zostaje zmiażdżony przez rewolucję. Brzmi to wszystko dziwnie, ale w istocie jest swego rodzaju wyrażeniem pragnienia władzy, do tego scena jest wytworem umysłu bohatera? a czy istnieją rzeczy, które nie mają prawa toczyć się w głowie? Podobnie z resztą w sytuacji, kiedy bohater zamienia się z obmacywaną właśnie panną na płcie. Takie wyobrażenie również da się bardzo łatwo wyjaśnić ? odwołajmy się do schematów: silny mężczyzna, słaba kobieta. Zamiana płci w tym przypadku jest zwykłym odwróceniem ról. Wystarczy minimum pojęcia o ?tych sprawach?, by resztę sobie samemu wyjaśnić ;).

Opuszczając matecznik

W tym miejscu, gdy wreszcie doszedłem do punktu, w którym udało mi się przekazać ledwie najistotniejszą część odkrytych podczas lektury problemów, zmuszony jestem zakończyć tekst. Nie mam cienia wątpliwości, że wiele rzeczy w ?Ulissesie? wciąż stanowi dla mnie tajemnicę ? oprócz głównego szkieletu, który przedstawiłem, mamy w tekście również masę interesujących odwołań do religii, sztuki czy nauk ścisłych. Z resztą obszerność znaczeniową całości najlepiej oddaje chyba fakt, że nawet napisano na jej temat drugą książkę o podobnej objętości, próbującą wytłumaczyć każdą zawiłość tekstu (niestety nie miałem okazji po nią sięgnąć).

Ktoś kiedyś stwierdził, że ?Ulisses? to książka o wszystkim i chyba rzeczywiście tak jest, o czym polecam przekonać się samemu. Nie zachęcam od razu do porzucenia typowo rozrywkowych czytadeł, warto jednak czasami opuścić bezpieczny matecznik i wybrać się w podróż na nieprzyjazne ulice Dublina. To faktycznie książka niezwykła, jedyna w swoim rodzaju. Przy tym udowadnia, jak niezwykła może być każda, najdrobniejsza chwila.

6 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Właśnie w ten, a nie inny sposób przelał je więc na papier, wprost z wnętrza swoich ?wędrowców?.

Ugh... To coś jak w Wyznaję od Jaume Cabre. Tylko chyba jeszcze bardziej hardkorowo. Bo Cabre jednak używa znaków interpunkcyjnych. Bywa, że nie zawsze, albo dość swobodnie, ale na ogół są. Natomiast narracja, to także potok myśli, skakanie z wątku w wątek, bez zaznaczenia, gdzie jeden się kończy a inny zaczyna. Jak dla mnie, to niestrawny chaos. Wymiękłem przy przeczytaniu ok. 30% książki i wciąż się łudzę, że ją kiedyś dokończę. Ale nie mam na to sił.

  • Upvote 1
Link do komentarza

Dobry powód, żeby książki NIE czytać. Być może takie a nie inne były intencje autora, ale niezależnie od nich konwencje czemuś służą i w tym przypadku pełnią rolę bardzo pragmatyczną: umożliwiają zrozumienie tekstu.

  • Upvote 2
Link do komentarza

Mam wątpliwości co do słowa "uniemożliwiają" ;). Bo samo zrozumienie tekstu w Ulissesie (i intencji autora) jest jak najbardziej możliwe i nawet dość proste. W sumie pisanie o tej książce było nawet ciekawym doświadczeniem - teoretycznie po otwarciu materializuje nam się abstrakcja i totalny bezsens, a jak przyszło do tekstu to wyszyły mi prawie 4 strony A4, które mógłbym rozwinąć do 2 razy dłuższej postaci, ale nie chciałem przesadzać. I to wcale nie wypełnione napisanym na różne sposoby zdaniem "ta książka jest głupia i dziwaczna". O tekstach bardziej "normalnych" ciężko mi swobodnie napisać tekst o takiej obiętości, mimo że teoretycznie pozostają czytelne w stu procentach.

Owszem, swobodne poruszanie się po aluzjach do religii, nauki, sztuki wymaga już trochę zachodu, ale to kompletnie nie wynika ze stylu autora. Bardziej wiąże się z tym czy mamy obycie w kulturze - ciekawostka, ów "Klucz do Ulissesa" o którym wspomniałem w tekście to tak naprawdę publikacja czyjejś pracy doktorskiej ;).

Link do komentarza
Mam wątpliwości co do słowa "uniemożliwiają" wink_prosty.gif. Bo samo zrozumienie tekstu w Ulissesie (i intencji autora) jest jak najbardziej możliwe i nawet dość proste.

Chodzi mi o to, że od strony obserwatora rozmowy konwencje wcale nie zakłamują rzeczywistości. Co najwyżej można powiedzieć, że "zakłamują" teksty pisane z perspektywy pierwszej osoby. Tutaj można by odparować, że chodzi o przejrzystość tekstu, o informację.

Nie neguję, że "Ulisses" to ciekawy eksperyment. Nie uważam jednak żeby należał do dzieł, z którymi koniecznie trzeba się zapoznać. Może jak ktoś lubi ciekawostki i eksperymenty literackie. Ale i tak usunąłbym wtedy słowa "trzeba" i "koniecznie", bo neguję założenie, że są książki typu "must read". To tak jak z listami najlepszych gier: każdy będzie miał inną.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...