Skocz do zawartości

Filmomaniak

  • wpisy
    11
  • komentarzy
    53
  • wyświetleń
    8777

Filmomaniak #7: Dragon Ball


Iselor

1428 wyświetleń

W przypadku ogólnie pojętej fantastyki zazwyczaj wymienia się dwa nurty: fantasy i science ? fiction. Ok, jest jeszcze horror, ale ten nie zawsze musi zawierać element fantastyczny. Ja co prawda zdecydowanie preferuję fantasy nad science ? fiction (zwłaszcza w przypadku książek) i to fantasy w wydaniu jak najbardziej klasycznym (Le Guin, Tolkien, Vance itd.), ale najbardziej lubię nurt zwany science ? fantasy.

Ja wiem. Nie każdy wie, że coś takiego istnieje. W tym rzadkim nurcie fantastyki elementy sf i fantasy są wymieszane. Niekoniecznie po równo. Przykładami takich dzieł są twórczość takich pisarzy jak Gene Wolfe, Roger Zelazny czy Jack Vance, ale też gry cRPG: Albion, a także serie Wizardry i Might and Magic.

A filmy ? Cóż, tu raczej słabo. Nie znam takich tytułów z wyjątkiem właśnie Dragon Balla, choć podejrzewam, że nawet najwięksi fanatycy serii nie znają tego terminu i albo przypinają łatkę sf albo fantasy. A dlaczego piszę teraz o DB ? Cóż, od premiery minęło ponad 20 lat, serial od dawna nie gościł w polskiej TV i chyba trochę został przykryty kurzem zapomnienia. Inna sprawa że właśnie przypominam sobie ów serial;)

Shen_Long.jpg

W lutym 1986 r. pojawił się więc pierwszy odcinek anime Dragon Ball (wcześniej była manga). Serial o chłopcu z kosmosu, adoptowanym przez człowieka początkowo miał bardzo komediowy charakter. Perypetie Songa (będę używać polskich tłumaczeń, choć czasem były one debilne) i towarzyszy, którzy poszukują magicznych smoczych kul mających moc przyzywania smoka spełniającego zyczenia, po drodze bijąc się z różnymi oponentami (którzy później czasem stają się sojusznikami) i braniem udziału w turniejach sztuk walki, mogą początkowo wydawać się mangą dla dzieci, ew. komediowym serialem z luzackim klimatem i wartka akcją. Z czasem jednak bohaterowie poważnieją, scen humorystycznych ubywa, zaś przeciwnicy stają się coraz bardziej poważni i coraz mniej sympatyczni.

Dragon Ball to pierwsza seria z trzech opowiadających o przygodach Songa i spółki. I w zasadzie do pojawienia się pod koniec złego Piccolo (niecierpię polskiego tłumaczenia Szatan Serduszko) jest tym czym napisałem wyżej: komediowo ? przygodowym anime ze sztukami walki w roli głównej uzupełnionymi elementami fantasy w postaci smoka, magicznych kul i energii ki, dzięki której w zasadzie wszyscy bohaterowie (tak dobrzy jak i źli) używają do tworzenia specjalnych ataków, które dla mnie są w zasadzie takimi odpowiednikami czarów z typowego fantasy.

Po zakończeniu pierwszej serii, czyli po prostu Dragon Ball, w 1989 r. pojawia się Dragon Ball Z. Najbardziej kultowa i popularna z serii obejmująca 291 odcinków. Elementów komediowych niewiele, cała historia choć wciąż prosta jak konstrukcja cepa (czytaj: wielki zły chce zawładnąć lub zniszczyć świat lub wszechświat a my musimy mu skopać cztery litery), ale zdecydowanie poważniejsza, miejscami zaskakująca i o wiele bardziej trzymająca w napięciu. Ze względu na długość fani dzielą serię na kilka sag, w zależności od tego z kim akurat Songo i ekipa leja się po mordach.

Są też inne zmiany. Poprawia się ?kreska?, ścieżka dźwiękowa staje się wręcz kanoniczna dla fantastyki i zapada w pamięć, pewni istotni bohaterowie dokonują zmian....osobowości, akcja w dużej mierze rozgrywa się też poza Ziemią (tu widać mnóstwo elementów typowych dla sf: podróże międzyplanetarne, kosmici, superzaawansowana broń i urządzenia, itp.) Ogólnie to co trzyma widza przy ekranie to to co powszechnie nazywamy klimatem. Swoje robi też mnogość postaci występujących w serii (liczonych na pewno w ponad setce, nie licząc tła). Obecnie znów jestem w trakcie oglądania ?zetki? i ta mimo wszystko, po tylu latach wciąż się broni (mam zwyczaj oglądania DB Z średnio raz na dwa lata, oczywiście pomijając co nudniejsze fragmenty bo całą sage nagrałem sobie na DVD).

Oczywiście po Dragon Ball Z pojawiła się trzecia seria, czyli GT. Nie tworzona jednak przez autora, Akirę Toriyamę, zawiera mnóstwo błędów fabularnych, ?zapomina? o wielu istotnych postaciach z DB Z i po prostu...nuży. Wielu fanów Dragon Balla uiważa GT za nieporozumienie i nie wlicza jej w skład sagi.

dragon-ball-kai1.jpg

W 2009, w dwudziestolecie Dragon Ball Z pojawiła się seria Kai, czyli odnowione Z. Ładniejsza kreska, dźwięk i usunięcie ?nudnych? scen. Niestety, jak dla mnie zbyt duże bo z 291 odcinków zostało nieco ponad 100. Ja zostaję więc przy starej wersji, emitowanej na RTL7/TVN 7. To wciąż klasyka gatunku, lubiana także przez ludzi stroniących od mangi i anime.

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Kiedyś oglądałem na RTL7/TVN7, bo leciało po 15tej. Szybko mnie znudziło i denerwowała mnie cenzura i francuski dubbing. Ale obejrzałem wszystko. Dwa razy... Do tej pory jest to dla mnie zagadką, dlaczego to zrobiłem. Prawdopodobnie było to spowodowane godziną nadawania. Akurat czekałem na obiad. :P

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...