Skocz do zawartości

Labirynt Pacmana

  • wpisy
    16
  • komentarzy
    63
  • wyświetleń
    14260

Smuggler robi Masę - polemika


Demilisz

1022 wyświetleń

Mocno ograniczona ilość znaków w komentarzach na stronie średnio nadaje się do jakiejkolwiek polemiki, dlatego do felietonu na temat Mass Effect postanowiłem odnieść się na blogu. Po kolei będę cytował tekst felietonu i ponizej odnosił się do treści. Spoilery będą, bo po prostu trudno ich w takiej sytuacji uniknąć. No to zaczynamy.

Najbardziej zdumiało mnie, jak bardzo zestarzała się część pierwsza. I nie chodzi nawet o nieco dziś kulejącą grafikę czy porażającą pustkę i powtarzalność lokacji (zbudowanych jak z klocków, z ledwie kilku elementów). Doszedłem do wniosku, że Mass Effect podobał się mi głównie dlatego, że jeszcze nie wiedziałem jakie dobre (i inne...) będą jego następne części. A z tej perspektywy pierwszy "Efekt Masy" to była tylko wprawka, na zasadzie "czy ktoś wie dokąd jedziemy, bo my sami jeszcze nie bardzo".

I tak i nie. Z jednej strony, po ograniu części pierwszej na pececie, sam miałem wrażenie, że mamy do czynienia z grą najwyżej dobrą, która do rangi wybitnej została wyniesiona przez posiadaczy Xboxa za sam fakt, że była tylko na ich maszynce (podobnie uważam choćby o Fable, Limbo i Fezie). Z drugiej ? to właśnie tam najciekawiej się prezentowała fabuła, była spójna i najbardziej sensowna. BioWare miało dobre fundamenty do budowania, trzeba było tylko poprawić to, co faktycznie kulało (sterowanie Mako, powtarzalność lokacji, kwestia ekwipunku). Ale poprawić, a nie wywalać i wycinać. Niestety, w Bio poszli drogą łatwą i jak coś w jedynce zgrzytało, to w dwójce już po prostu się nie pojawiło.

Fabuła - choć zaczynająca się od prawdziwego trzęsienia ziemi - trochę z czasem siada, sprowadzając się do "przed wyruszeniem w samobójczą misję skompletuj drużynę i ulepsz statek".

Cóż, dokładnie tak. Fabuła części drugiej jest praktycznie nieistniejąca. Cała gra się kręci wokół załogi, ich stosunków z Shepardem i misji lojalnościowych. I nawet dawało to jeszcze radę, chociaż lojalki gamepleyowo były słabe ? przejdź z punktu A do B, wystrzelaj po drodze prawie wszystko, co się rusza, dokonaj wyboru. I tak za każdym razem.

Tym niemniej rzec trzeba, że owe tworzenie naszego zespołu swój urok jednak miało.

Szkoda tylko, że same postacie były mocno nierówne. Świetni Mordin, Legion i Garrus, niezła Jack, cała reszta ? meh. Kasumi i Zaeed mieli potencjał, ale zupełnie zaprzepaszczony (nie mieli nic do powiedzenia po zrobieniu ich misji). Tali wiele nie zaprezentowała poza robieniem maślanych oczu do Shepa, chociaż paradoksalnie to jedną z niewielu w załodze, która potrafiła się Shepowi postawić i nie być szczęśliwą z samego faktu, że ten Wybraniec postanowił ruszyć tyłek i pomóc (drugi jest Zaeed, ale tylko w trakcie swojej lojalki i można go wtedy udobruchać). Zresztą kwestia zachowania postaci w stosunku do komandora to jedna z największych bolączek tej serii ? co by się nie działo oni są zawsze zadowoleni z dokonanych wyborów. Wyjątki są i można je policzyć na palcach jednej ręki. Reszta ma gdzieś własne przekonania i charakter ? boski Shep tak wybrał więc to musi być właściwe. Nieco się to zmienia w trójce, ale ta część jest wywrócona do góry nogami, o czym będzie nieco później.

Finalna misja - gdy grałem pierwszy raz - kopała tyłek, ale z perspektywy Mass Effecta 3 i misji "londyńskiej" dziś wydaje się nietrudna i wyprana z prawdziwych emocji. Doceniam, że autorzy nie poszli na łatwiznę i spora część mej drużyny poszła w ME2 do piachu.

Tu się bardzo trudno zgodzić. BioWare pewnie bardzo chcieli, żeby misja samobójcza była bardzo emocjonalna, ale niestety na chęciach się skończyło. Wyciągnięcie wszystkich z tego było dużo za łatwe, aby można było faktycznie poczuć emocje. Właściwie to najgorsze zakończenie chyba miało być rodzajem kary dla speedrunerów, ponieważ grając wolno i cierpliwie po prostu nie widzę, jak można w trakcie tej misji kogokolwiek stracić. Ulepszenia Normandii niemalże same się wpraszały, a potem to już kwestia zrobienia misji lojalnościowej i tyle. Więc niestety, ale BioWare jak najbardziej poszli na łatwiznę.

Co mnie wkurzyło? Zakończenie. A dokładniej - nowe zakończenie, które po fochach graczy dorobiono. OK, to i owo w nim wyjaśniono, ale też maksymalnie spieprzono (by nie wyrazić się dosadniej...) jedną rzecz. W oryginalnej finalnej misji giną wszyscy wybrani przeze mnie do tego zadania członkowie drużyny. To bolało, ale też byłem świadom przed jej rozpoczęciem, że lekko nie będzie.

To nie jest kwestia nowego zakończenia, tylko tych śmiesznych punktów, które są największym błędem BioWare. Naprawdę nie wiem, kto na to wpadł, ale chyba nie dało się gorzej. Ciekawe jak się czuli wszyscy ci, co w poprzednich częściach po trzy razy się zastanawiali nad wyborem, w dwójce doszukiwali się nawet piątego dna w każdej lojalce czy queście, a potem się okazało, ze to wszystko nie ważne, po prostu będą mieć kilka punktów mniej lub więcej. I o ile pewne kwestie faktycznie można było w ten sposób rozwiązać (los Destiny Ascension choćby) o tyle posunięto to za daleko. Jak tu się czymkolwiek przejmować, skoro nawet skasowanie całej rasy sprowadzono do suchych liczb? BioWare chciało, żeby seria wywoływała emocje, a wybory były przemyślane, po czym w kwestii konsekwencji wyborów zastosowali najbardziej bezduszny system, jaki się dało.

Zaprawdę, opcja czerwona, czyli "wszystko idzie się..." plus perspektywa powrotu do epoki kamiennej (omalże) z zakończeniem cut-scenki w momencie gdy otwierają się drzwi Normandii (ktoś przeżył - ale kto?), plus lekka nutka nadziei na koniec, pasowała mi dużo bardziej. Bo mogłem snuć rozmaite spekulacje i domysły, a nie mieć wszystko podetkane pod nos. Ale wiem, że "w temacie zakończenia ME3" należę do mniejszości, która się nie zna i nie ogarnia jak bardzo skopano tę grę. smile_prosty.gif

Ponownie ? to kwestia punktacji. Sam widziałem na YT, jeszcze sprzed rozszerzenia, czerwone zakończenie w którym normalnie ktoś z Normandii wysiadał. I ludzie sami narzekali, że u nich były to te same postacie, które powinny zostać zdezintegrowane przez Harbringera.

A co do wojny o zakończenie ? obrońcy BioWare wtedy skupili się na ?wrogu?, którego było najłatwiej pokonać. Czyli na ludziach, którym się nie podobało, bo Shepard ginie. Sam uważam, ze to akurat było ok ? skoro Żniwiarze byli tak poteżni, że kasowali całe cywilizacje od tysiecy lat to dziwne by było, gdyby ich pokonano bez ofiar. Tyle, ze też trudno się ludziom dziwić, ze jednak dokładnie tego oczekiwali ? BioWare samo doprowadziło do tej sytuacji poprzez rzyganie tęczą i robienie z Sheparda półboga w dwóch pierwszych odsłonach. Co Shepuś mówi ? jest święte. Co Shepuś robi ? jest właściwe. Nie było takiej rzeczy, której Shepuś by nie mógł dokonać. Taki Neo na sterydach.

I nagle Bio serwuje nam mrok, dramat oraz rozpacz i się okazuje, że jednak teraz tak super to nie ma. Sytuacja odwrócona jak z Johnem Rambo ? ten w pierwszym filmie był nieszczęśliwym, zagubionym człowiekiem, który zalazł za skórę lokalnemu szeryfowi. Bo Rambo: Pierwsza krew to był dramat, opowieść o problemach weterana z Wietnamu, nie potrafiącego odnaleźć się we własnym kraju. Dopiero cześć druga i kolejne to było czyste kino akcji, gdzie Rambo robił za jednoosobową armię. A tu na odwrót ? najpierw gra akcji ze wspaniałym i niepokonanym bohaterem, a potem nagle szybka zmiana na banana. Nie popieram i nie popierałem płaczów ?zakończenie do d... bo Shepard ginie? ale potrafię zrozumieć dlaczego oczekiwano takowego. Zwłaszcza, ze podkładka pod takowe się pojawiła i o tym niżej.

Z drugiej strony nie będę ukrywał, że i owszem, niektóre rozwiązania fabularne (motywy działań Żniwiarzy "niszczymy ludzkość, aby ocalić ją przed zagładą", czy Dziecko-Katalizator, plus parę innych "kwiatków") delikatnie rzecz ujmując budzą me zdziwienie.

I właśnie to były największe wady zakończenia. To + fakt, że te ostatnie 15 minut gry było niemalże oderwane od reszty nie tylko gry ale i serii. Tylko te idiotyczne punkty trzymały to cieniutką nitką, bo od nich zależała ilość dostępnych wyborów. Ale jeśli tych było wystarczająco to można było zobaczyć wszystkie zakończenia w około godzinę. Tyle, że osoby wskazujące to jako główny problem ignorowano, skupiając się na łatwiejszym celu, o czym pisałem wyżej.

A najlepsze, że w Extended Cut pojawiło się zakończenie czwarte, które mogłoby zadowolić fanów tęczy, domku i Sheparda ? dziadka otoczonego dziećmi i wnukami. Bo w Extended Cut można odrzucić całą gadkę Katalizatora. Tyle, że kończy się to wygraną Żniwiarzy. A przecież wystarczyło dostępność tego wyboru uzależnić od rozwiązania kwestii Quarian i Gethów ? w końcu co tak mocno podkopywało cały sens Cyklu jak właśnie nie fakt, że oto organiczni i syntetyczni razem walczą ze wspólnym wrogiem, co według Katalizatora było niemożliwe? To powinno pozwolić przekonać dzieciaka, ze się myli i doprowadzić do zakończenia Cyklu bez poświęcania Shepa. Byłoby logiczne i powinno zadowolić wszystkich. Nie przekonują Ciebie motywy Katalizatora ? proszę, dostajesz opcję zrobienia tego po swojemu, o ile wcześniej się postarałeś. Nie postarałeś się albo uważasz, ze Katalizator ma rację ? masz swoje trzy kolorki. Gdzie był problem?

Ta gra po prostu budzie emocje. I to jak!

Chce je budzić. Niestety, popełniono kilka błędów w różnych miejscach trylogii, które skutecznie to budzenie emocji zniszczyły. To zresztą cały problem ME ? mocno nierówna. Fajne uniwersum, kilka fajnych postaci, ale czuć, że gdzieś BioWare straciło nad tym wszystkim kontrolę.

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Ale wiem, że "w temacie zakończenia ME3" należę do mniejszości, która się nie zna i nie ogarnia jak bardzo skopano tę grę. smile_prosty.gif

Smugg jestem z Tobą.

W którym CDA był felieton? Tu jest opublikowany cały, czy tylko fragm?

Moja najulubieńsza część to 3: wspaniała i space-operowa, a 2 była cholernie nudna i pozbawiona fabuły, wszystko toczyło się jak gdyby poza wszystkim wink_prosty.gif.

motywy działań Żniwiarzy "niszczymy ludzkość, aby ocalić ją przed zagładą"

A czy oni nie niszczyli czasem ludzkości (jak i wszystkich cywilizacji) aby dać możliwość rozwoju i wzrostu innym? Żniwiarze znali cykl jako taki, że: "wielkie cywilizacje upadają w wojnie i ciągną za sobą wiele innych rzeczy", zdaje się chcieli zakończyć te cywilizacje sami aby dać możliwość rozwoju reszcie życia.

Link do komentarza

@Civril Felieton był opublikowany na stronie głównej. Całkiem niedawno, wystarczy że cofniesz kilka stron i znajdziesz.

Aha ja też lubię najbardziej trójkę.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...