Ranking Asasynów
Niedawny wpis @Przemyslav uświadomił mi, że powinienem zrobić prywatny ranking gier z serii Assassin’s Creed. Oto i on.
Oczywiście, brałem pod uwagę tylko te produkcje, które ukończyłem. Uwaga – będą spoilery!
11. Assassin’s Creed Unity
Ta część może nie była jakaś super słaba, ale coś musi znaleźć się na dnie listy, prawda? Szczególnie, że w tej części ani protagonista (czyli Victor Arno Dorian – samo jego imię mnie z jakiegoś powodu irytuje ) ani fabuła nie były jakoś pociągające. Do tego masa błędów (najsłynniejszy macie na obrazku poniżej - aczkolwiek ten akurat mi się nie trafił), bezsensowna aplikacja towarzysząca (która teraz nie działa…) oraz zupełnie niepotrzebny co-op.
Jedynie klimat Paryża z czasów Rewolucji Francuskiej ratował całą produkcję. Ale, moim zdaniem, to troszkę za mało. Szczególnie, że nikt nawet nie silił się na wstawki po francusku.
10. Assassin’s Creed Revelations
Ostatnia część trylogii Ezio była dla mnie – w porównaniu z wcześniejszymi częściami – niezbyt udana. Klimat Stambułu nie przemówił do mnie w żadnym stopniu. Do tego te durne sekwencje w podświadomości Desmonda… Oraz, oczywiście, tower defence…
Do tego, o czym wspominałem w recenzji, należy doliczyć skopany tryb multi – co zaskoczyło mnie dość mocno, bo w Brotherhood ten element był wykonany bardzo dobrze.
9. Assassin’s Creed Origins
Mimo ogromnego szacunku do Asasyna scalonego z Wiedźminem jakoś niezbyt dobrze wspominam tę część. Nie mówię, że było źle – sam zamysł zmienienia marki w RPGa nawet mi się podobał. Osobiście jednak ustawiam tę część tak nisko, ponieważ nie polubiłem bohatera. Nic na to nie poradzę – Bayek był nijaki. Szkoda, że nie moglem pograć Ayą…
8. Assassin’s Creed III
Podobnie, jak w przypadku Origins, także w „trójce” o miejscu w rankingu zadecydował protagonista. Ile bym nie ogrywał, żałuję, że nie mogłem zostać przy postaci Haythama Kenway’a, a musiałem się użerać z jego synem.
Jednakże, podobało mi się frontier i aktywności, które można było tam wykonać (aczkolwiek było ich bardzo mało...) oraz osada Davenport. Dodatkowo, ta część wprowadziła bitwy morskie - ale na ich rozwinięcie trzeba było poczekać.
7. Assassin’s Creed Rogue
Moim zdaniem dość niedoceniana część serii – fakt, była po części recyklingiem „czwórki”, ale podobały mi się w niej dwie rzeczy. Po pierwsze – Shay Patrick Cormac pokazywał, że Templariusze mogą mieć tyle samo racji, co Asasyni w tym konflikcie. Związana z tym mechanika unikania asasynów też byłą całkiem niezła... Choć czasami miałem wrażenie, że mam do czynienia z idiotami (najbardziej rozbawił mnie skrytobójca "ukryty" na dachu w taki sposób, że widziałem go z kilometra, zaszedłem od tyłu i zasztyletowałem... kto ich szkolił?). A po drugie – ta część fabularnie spaja „amerykańskie” Asasyny z Unity. A to, moim zdaniem, Ubisoft poprowadził świetnie.
6. Assassin’s Creed
Pierwsza część cyklu – choć była bardzo dobra (i bez niej ten ranking by nie powstał ;)) to z perspektywy czasu nie jest aż tak wybitna. O ile bowiem grając po raz pierwszy (i drugi, i trzeci…) bawiłem się świetnie, to z upływem czasu było już tylko gorzej. Powtarzalne do bólu misje (szczególnie wkurzająca z kradzieżą kieszonkową) oraz flagi, których za nic nie umiałem zdobyć sprawiają, że Altair – choć zasłużony – musi ustąpić miejsca niektórym swoim następcom.
5. Assassin’s Creed II
Muszę przyznać, że długo się wahałem czy pierwsza część przygód Ezio powinna trafić na 5 czy 4 miejsce. Ostatecznie, uznałem, że ta część jednak musi zejść nieco niżej. Ale do rzeczy: w grze podobał mi się klimat renesansowej Italii – Florencja, Wenecja i Toskania (oraz Monteriggioni!) stanowiły miód dla moich oczu. Niestety, podobnie jak w przypadku „jedynki” grę dobijały powtarzalne zadania.
4. Assassin’s Creed Syndicate
Może się Wam wydać dziwne, że tuż przed podium znajduje się część, której bliżej do Unity niż innych odsłon, ale nic na to nie poradzę – uwielbiam klimat wiktoriańskiego Londynu z tej odsłony. Do tego świetna postać Evie Frye (i nieco słabsza Jacoba…) oraz otoczka rewolucji przemysłowej. Czego chcieć więcej? Bo dla mnie było to wystarczające, by postawić tę część na tej pozycji – choć, jak napisałem, długo się zastanawiałem.
3. Assassin’s Creed Brotherhood
Wiem, wielokrotnie powtarzam, że to właśnie druga odsłona przygód Ezio to mój ulubiony Asasyn… I sam siebie oszukuję. Bo choć XVI wieczny Rzym jest świetną lokacją to przyjemność z gry za każdym razem zabijają mi tu dwa wydarzenia – sam początek oraz zakończenie. W obu przypadkach rozumiem zabieg twórców, ale – mimo wszystko – było to dla mnie nie do przyjęcia.
2. Assassin’s Creed Odyssey
Grecki Asasyn spodobał mi się z kilku powodów (dlatego zajmuje 2 miejsce ;)). Po pierwsze – w przeciwieństwie do Origins mamy tu do czynienia z prawdziwym RPGiem – wybór postaci na początku determinował wydarzenie w grze, pojawiły się dialogi (choć nie zrealizowane tak dobrze jak w typowych grach tego typu) oraz tablica rodem z Wiedźmina 3, choć z zadaniami generowanymi niemal bez przerwy. Do tego pojawiła się Adrestia – statek, którym mogliśmy brać udział w bitwach na morzu, a tego elementu brakowało mi w Origins. Wisienką na torcie były nawiązania do mitologii greckiej – szczególnie dobrze widoczne w kilku side-questach.
Dodatkowo, moim zdaniem, było tu najwięcej „Asasyna w Asasynie” spośród wszystkich „nowych” części serii. A przynajmniej zdecydowanie więcej niż w Origins.
1. Assassin’s Creed Black Flag
Moim zdaniem najlepsza część cyklu, choć wiem, że wielu się ze mną nie zgodzi ;). Niemniej, Edward Kenway jest najciekawszym bohaterem w serii. Fakt, może na samym początku rozgrywki nie da się go zbytnio polubić (w końcu facet zostawił swoją młodą żonę z synem w Anglii i wyruszył zdobyć bogactwo), ale finałowa scena rekompensuje wszystko.
Oczywiście, najważniejszym czynnikiem, który w mojej hierarchii ustawia BF na pierwszym miejscu są bitwy morskie. Pod tym względem Ubisoft stworzył Arcydzieło. Nie wiem czy dałoby się lepiej zrealizować ten element w grach komputerowych.
Chciałbym poznać Wasze zdanie na temat tej serii – czy zgadzacie się z moim rankingiem? Jeśli tak to dlaczego? A jeśli nie – to też dlaczego?
Do zobaczenia za tydzień!
4 komentarze
Rekomendowane komentarze